Obecny sezon koncertowy jest dla Jerzego Maksymiuka sezonem jubileuszowym. Z okazji jego 80. urodzin do poprowadzenia koncertów dyrygenta zaprosiło wiele instytucji. Znalazły się wśród nich między innymi Teatr Wielki – Opera Narodowa, Sinfonia Varsovia, Filharmonia Krakowska i Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia. Poprowadził też Santander Orchestra podczas XX Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena (o czym pisaliśmy w „KL”).
Jerzy Maksymiuk jest niekwestionowaną gwiazdą polskiej dyrygentury z setką nagrań płytowych na koncie. Pod jego przewodnictwem międzynarodowe triumfy święciła Polska Orkiestra Kameralna, która dała początek późniejszej Sinfonii Varsovii. Jest również pianistą, który odnosił niegdyś sukcesy w karierze solowej, oraz kompozytorem. Na koncertach urodzinowych uwzględniono utwory z jego bogatego dorobku kompozytorskiego, takie jak „Vers per archi”, „Fanfara jubileuszowa” czy „Lament serca Kielcom in memoriam”.
24 kwietnia urodziny dyrygenta uczciła Polska Orkiestra Radiowa, która wykonała pod jego batutą dwa utwory należące do żelaznego repertuaru koncertowego: „II symfonię” D-dur Ludwiga van Beethovena oraz jego „IV koncert fortepianowy” G-dur. (Koncert będzie retransmitowany przez Program 2 Polskiego Radia 8 maja o 19.00). Program uzupełniła „Suita hiszpańska” na orkiestrę Wawrzyńca Żuławskiego, utwór bardzo rzadko grywany.
Można przypuszczać, że wybór podyktowany był względami sentymentalnymi (Maksymiuk uczył się u Żuławskiego instrumentacji, a ponadto jest autorem ostatniej części suity, „Vivo scherzando”, którą dopisał po śmierci kompozytora). Na cykl składa się pięć ogniw utrzymanych w stylu archaizującym, luźno nawiązującym do harmoniki i melodyki renesansu i baroku, przez co pochodząca z lat 50. kompozycja kojarzy się z muzyką do polskich filmów lub seriali historycznych z lat 70. i 80., tyle że w bogatszej instrumentacji. Ze względu na liczne zwykle krótkie partie solowe utwór przypomina chwilami katalog efektów instrumentacyjnych; miejscami całkiem pomysłowych, jak w „Sarabandzie”, której rytm nietypowo pojawia się w harfie, jakby został przeniesiony z warstwy głębokiej do sfery ozdobników. Naszą uwagę zwróciła też część czwarta, „Ballada”, z bardzo ładnym solem wiolonczeli (przy akompaniamencie harfy). Utwór obfituje w efekty perkusyjne, które znakomicie pasują do jubileuszowych klimatów.
Koncerty jubileuszowe bywają okazją, żeby powrócić do utworów szczególnie ważnych i żeby ponownie zaprosić do współpracy wykonawców, z którymi się je grało. Tak też stało się w tym wypadku. Partię solową w „IV koncercie fortepianowym” Beethovena wykonał Krzysztof Jabłoński. Przy utworze tym obaj artyści spotkali się już kilkukrotnie. Widać było między nimi dobre porozumienie. Jabłoński podszedł do swojego zadania o tyle nieszablonowo, że zrezygnował z eksponowania słodyczy, swoistej „disneylandyzacji” koncertu nazywanego „skowronkowym”, choć jednocześnie nie stracił on pod jego palcami na subtelności. Tryle i pasaże brzmiały selektywnie i można powiedzieć, że dominantą tego wykonania była przyjemna dyscyplina. Jabłoński czuje faktury utworu i czytelnie je różnicuje, chociaż miejscami robi to dźwiękiem nieco sztywnym i mniej śpiewnym, szczególnie przy większej dynamice, podczas gdy w pianach w pełni wykorzystuje możliwości barwowe instrumentu.
Dyrygent również najwyraźniej lekko zdystansował się od lukrowanej warstwy koncertu, tyle że zrealizował to w sposób bardziej bezpośredni i szorstki niż solista. Podejście do frazy miał dość oschłe i żołnierskie, co owocowało chwilami efektem zadyszki i rozproszenia elementów formy, które nie do końca ciążyły ku sobie i nie zawsze wynikały z siebie w spójnym następstwie. Może wynikało to z koncepcji dyrygenta, może ze sposobu komunikacji między nim a orkiestrą, a może był to efekt pierwszego utworu, który z definicji zawsze jest potężnym zaburzeniem audiosfery, wstrząsem dla uczestników sytuacji koncertowej, nawet jeśli jest to wstrząs przyjemny w skutkach. W drugiej i trzeciej części problem kontinuum dramatycznego zniknął i narracja stała się potoczysta, a niemal operowy recytatyw z „Andante” dowiódł dużego wyczucia dramaturgicznego u solisty i dyrygenta.
Atmosfera koncertu bardziej nawet niż uroczysta była serdeczna. Krzysztof Jabłoński niestandardowo zapowiedział bis, który po Beethovenie również wypadł dość niekonwencjonalnie, zagrano bowiem tango „Oblivion” Astora Piazzoli we własnej transkrypcji. Na drugi bis była „Etiuda c-moll” op. 10 nr 12 Fryderyka Chopina. Może to właśnie ona skłoniło Jerzego Maksymiuka do poprzedzenia komentarzem „II symfonii” Beethovena jako dzieła kompozytora rewolucjonisty. Dyrygent opowiadał o budowaniu kulminacji w finale tej symfonii, a dla ilustracji poprosił muzyków o zagranie obszernego fragmentu. W ten sposób bis zabrzmiał niejako przed utworem, któremu towarzyszył.
W symfonii dało się poznać duże doświadczenie Maksymiuka w takim repertuarze, przejawiło się ono w logicznie zbudowanej formie i świadomym wykorzystaniu gradacji dynamicznej, które nie byłoby możliwe, gdyby nie rzetelna praca orkiestry. Oczywiście, zdarzało się POR-owi zgrzeszyć fałszywą nutą (rogi w przykry sposób odstają od reszty zespołu) albo nieścisłością metryczną, kontrabasiści nie mają chyba świadomości, że wywołują niezamierzony efekt perkusyjny przez intensywne uderzanie drzewcami smyczków. Ale sekcje brzmiały stopliwie, flety, fagoty i prezentowały ładną barwę, a kwintet smyczkowy – podstawa większości utworów symfonicznych – działał jak należy. Słychać, że muzycy Polskiej Orkiestry Radiowej zajmują się solidnym ćwiczeniem, a nie pisaniem listów do ministrów.
Koncert z okazji jubileuszu 80. urodzin Jerzego Maksymiuka
Muzyka: Beethoven, Żuławski
Fortepian: Krzysztof Jabłoński, dyrygent: Jerzy Maksymiuk
Polska Orkiestra Radiowa
Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego, 24 kwietnia 2016.
Retransmisja koncertu w Programie 2 Polskiego Radia 8 maja o 19.00.
*Ikona wpisu: fot. Andrzej Świetlik [Public domain], źródło: Wikimedia Commons