Eutanazja znaczy dobra śmierć. Ale pomimo spektakularnych sukcesów medycyny nie umiera się dobrze. Mało kto umiera w domu wśród bliskich. Umiera się w szpitalach, wśród obcych. Często umiera się w bólach, w złości i bezradności mimo najlepszych chęci bliskich, żeby zostać z nimi choć jeden dzień dłużej. Dobra śmierć staje się osobliwym przywilejem. I coraz częściej słychać, że dobra śmierć nie może być tylko dla wybranych.

Wbrew wierze w postęp medycyny i pomimo jej niewątpliwych osiągnięć, śmierć i umieranie pozostają w centrum ludzkich zainteresowań i nie zanosi się na to, by miało się to zmienić. O tym, jak, kiedy i gdzie umieramy nie dyskutuje się tylko w gronie najbliższych lub specjalistów – lekarzy, filozofów, prawoznawców, teologów. Trwa i prawdopodobnie będzie się nasilać dyskusja o prawnej regulacji śmierci i umierania, w której główne pytania dotyczą tego, czy komukolwiek wolno decydować o śmierci człowieka, a jeśli tak, to komu i kto miałby prawo ją przyspieszyć.

Bohaterowie „Pychy” w reżyserii Lionela Baiera nie zastanawiają się nad tym, czy prawo powinno dopuszczać śmierć na żądanie nieuleczalnie chorego i cierpiącego ponad granicę wytrzymałości. W Szwajcarii wspomagane samobójstwo jest legalne od wielu lat. Główny bohater, wiekowy architekt David Miller (Patrick Lapp), postanawia skorzystać z tego, na co pozwala mu prawo, i popełnić samobójstwo. Chce go dokonać w hotelu, który sam zaprojektował, a który teraz popada w ruinę. Do pomocy Miller ma Esperanzę (Carmen Maura), starszą panią, która postanawia być przy nim w jego ostatnich chwilach. Robi to trochę ze współczucia, a trochę z potrzeby uczczenia pamięci zmarłego męża, któremu nie pomogła odejść z tego świata, gdy ciężko chorował. Na chwilę swojej śmierci bohater zaprosił syna, z którym od wielu lat nie utrzymywał kontaktów; jest mu on potrzebny, ponieważ prawo wymaga obecności świadka przy wspomaganym samobójstwie. Ten jednak odmawia asysty przy śmierci ojca. Miller prosi więc o pomoc Trepleva (Ivan Georgiev), rosyjskiego imigranta zarabiającego jako prostytutka w pokoju obok.

Materiały prasowe Aurora Films
Materiały prasowe Aurora Films

Godność vs. godność?

W dyskusjach badaczy i laików na temat eutanazji jednym z najczęściej pojawiających się słów jest obok „cierpienia” „godność”. Rzecznicy prawnej dopuszczalności przyspieszania śmierci nieuleczalnie chorych osób, które cierpią ponad swoje siły i żądają skrócenia im życia – przez uśmiercenie ich (dobrowolna eutanazja) lub udzielenie im pomocy w samobójstwie (wspomagane samobójstwo) – twierdzą, że kontynuacja życia naznaczonego nieuchronnością śmierci i pełnego cierpienia pozbawia umierających godności. Mogąc zdecydować, kiedy i jak odejdą z tego świata, chorzy skorzystaliby ze swej wolności i przyrodzonego człowiekowi prawa decydowania o sobie.

O godnej śmierci mówią też przeciwnicy przyspieszania śmierci nieuleczalnie chorych. Twierdzą, że skoro godność to najwyższa wartość uznawana we współczesnych społeczeństwach demokratycznych – widnieje w prawie międzynarodowym i w wielu konstytucjach – to zabijanie ludzi, wszystko jedno, na ich żądanie czy bez niego, jest zamachem na tę fundamentalną wartość. Eutanazja na żądanie lub wspomagane samobójstwo stoją zdaniem przeciwników ich prawnej dopuszczalności w sprzeczności z tą szczególną wartością.

Nie ulega wątpliwości, że obie strony trochę inaczej mówią tu o godności. Zwolennicy prawnej dopuszczalności przyspieszania śmierci nieuleczalnie chorych i cierpiących nie do zniesienia akcentują samostanowienie. Decyzja o zakończeniu własnego życia to dla nich triumf ludzkiej godności, manifest życia i umierania na swoich własnych warunkach. Pozwala uniknąć poniżenia, do którego wiedzie umieranie w bólach, złości i bezradności. Z kolei przeciwnicy dopuszczalności eutanazji lub wspomaganego samobójstwa akcentują potrzebę wyznaczenia ludzkim wyborom granic. Za naczelną z nich uważają szacunek dla ludzkiej godności. Ich zdaniem to ona wskazuje, jak daleko wolno nam się posunąć w naszych wyborach. Granicę tę przekraczamy wtedy, gdy wybieramy własną śmierć lub gdy realizujemy prośby o nią.

Materiały prasowe Aurora Films
Materiały prasowe Aurora Films

Samotność

Na pierwszy rzut oka okoliczności ostatnich godzin życia Millera, kończonego na jego żądanie, nie mają wiele wspólnego z godnością. Hotel mający swoje najlepsze lata za sobą, brudny pokój, zaniedbany parking, profesja mieszkańca sąsiedniego pokoju. Wszystko to, podkreślone scenografią z nienaturalnie nasyconymi kolorami i atmosferą Bożego Narodzenia, nie sugeruje, że śmierć Millera będzie godna, a raczej kiczowata, trochę może zabawna, a chwilami nawet śmieszna. Zapowiada się bardziej jako zwycięstwo samotności i braku więzi niż jako święto ludzkiej godności. Wszystko jedno, czy godność człowieka rozumieć na wzór zwolenników czy przeciwników prawnej dopuszczalności eutanazji lub wspomaganego samobójstwa. A jednak jest to film o godności. Przewrotny film o godności.

„Pycha” pokazuje, że godność ludzkiego umierania ma co najmniej tyle wspólnego z umieraniem, co z życiem, które je poprzedza. Miller postanawia popełnić samobójstwo, bo cierpi na śmiertelną chorobę, ale jego nieustępliwe dążenie do śmierci budzi bardziej współczucie niż szacunek. Nie jest to współczucie na widok cierpienia fizycznego Millera, choć jest on jego ofiarą. Poza chwilowymi przypływami bólu, w zasadzie nie cierpi fizycznie. Jest za to niezmiernie samotny. W swoim długim życiu nie poświęcił czasu synowi, którego oddał innym na wychowanie, żeby robić karierę za granicą. Kiedy umarła mu żona, został sam z wyboru, którego konsekwencji nie przewidział. Nie wiadomo więc, czy jego decyzja o zakończeniu życia to wynik pychy i próżności (la vanité), czy może osamotnienia i pustki (la vanité).

W dyskusjach badaczy i laików na temat eutanazji „godność” jest jednym z najczęściej pojawiających się słów obok „cierpienia”. | Paweł Łuków

Samotność Millera jest inna od samotności Esperanzy, pracowniczki fundacji wspomagającej przeprowadzenie eutanazji. Chociaż jest samotna, jej życie nie było puste. Nie zdołała co prawda wesprzeć swojego męża w umieraniu, gdy, jak sądzi, tego potrzebował, ale to dlatego że, jak twierdzi, tak bardzo go kochała. Teraz pragnie spłacić ten osobliwy dług, pomagając opuszczonemu mężczyźnie.

Prawdziwym bohaterem jest w tym filmie Treplev. Zarabia na życie w sposób, który uchodzi za niegodny i poniżający, ale nie budzi niechęci. Przeciwnie, wzbudza szacunek. Właśnie dlatego że dla swojej żony i dwóch synów robi rzeczy powszechnie uważane za poniżające. Chociaż jego tryb życia chętnie widzielibyśmy jako upadek moralny, w filmie staje się poświęceniem. Wykorzeniony ze swojego kraju, pozbawiony możliwości pracy w swoim zawodzie, Treplev zachowuje godność i dowodzi jej przez to, że ma dla kogo żyć, a dla swoich najbliższych jest gotów robić rzeczy powszechnie uważane za złe, brudne i niegodne.

Swoją obecnością Ezperanza i Treplev wydobywają Millera z samotności. Trochę wbrew własnym intencjom, a na pewno dzięki swoim biografiom sprawiają, że jego decyzja nie trąci próżnością, a życie nabiera znaczenia u jego kresu.

 

Materiały prasowe Aurora Films
Materiały prasowe Aurora Films

Opowieść o dobrej śmierci

Konfrontacja historii opowiedzianej w „Pysze” ze sporami na temat godnego umierania każe powątpiewać, czy właściwie identyfikują one sedno problemu. Czy jest nim to, że nieuleczalnie choremu i beznadziejnie cierpiącemu człowiekowi wolno podjąć decyzję o własnej śmierci? Czy naprawdę chodzi głównie o to, czy komukolwiek wolno spełnić taką prośbę? Decyzja o zakończeniu życia może nie mieć w sobie nic ze wzniosłości właściwej decydowaniu o samym sobie i zachowania autonomii do końca. Odmowa udzielenia pomocy temu, kto taką decyzję podjął, może kłaść się cieniem na resztę życia tych, których zostawił po sobie. Decyzja o ratowaniu beznadziejnie chorych wbrew ich woli może być świadectwem troski nie o nich, a o własne czyste sumienie. Spełnienie ich prośby może być dowodem oddania, a być może i człowieczeństwa.

Nawet najsubtelniejsze odpowiedzi na te pytania same przez się nie sprawią, że ludzie nieuleczalnie chorzy i beznadziejnie cierpiący będą mieli dobrą śmierć. Jeśli cokolwiek może uczynić ich śmierć dobrą, to to, że mieli dla kogo żyć i że uda im się umrzeć wśród bliskich, nawet gdyby byli to bliscy dopiero co poznani. I to będzie dobra śmierć. Jakie wtedy ma znaczenie to, z czyjej ręki?

 

Film:

„Pycha”, reż. Lionel Baier, Francja, Szwajcaria 2015.

*Ikona wpisu: materiały prasowe Aurora Films