Julian Kania: 7 maja zagraliście koncert po marszu opozycji w obronie demokracji. To nie obciach grać dla Platformy?

Krzysztof Skiba: A dlaczego miałby być? Gramy rocka zaangażowanego politycznie. Nie zapisaliśmy się do KOD-u ani żadnej partii, bo wiemy, że dzieje się to zawsze ze szkodą dla muzyków, których politycy wykorzystują do swoich celów. Nie są to imprezy w kampanii wyborczej, wystąpiliśmy na wspólnym proteście środowisk opozycyjnych. Uczestniczyliśmy w nich jeszcze w czasach, gdy można za nie było dostać pałą, i uczestniczymy teraz, gdy po manifestacji można iść spokojnie na caffè latte. Czasy protest songów nie minęły, jest przeciwko czemu się burzyć.

Ruchy protestu były zwykle tworzone przez i dla młodych ludzi. Tymczasem KOD ma wizerunek ruchu opozycjonistów, którzy pamiętają jeszcze czasy PRL-u…

Ulega pan propagandzie „TVPiS”. Na majowym marszu było wielu młodych ludzi. Poza tym uprawia pan ageism, starsze osoby też mają prawo angażować się społecznie. W podziemiu w czasach PRL-u też nie działało wielu młodych. Większość mieszkań konspiracyjnych była prowadzona przez osoby starsze. Bardzo to było przydatne w tej robocie, bo kto podejrzewa, że u babci jest drukarnia? To mit, że tylko młodzi się angażują.

Czy satyryczna twórczość Big Cyca pasuje do marszu „w obronie europejskich wartości”?

Big Cyc pasował tam idealnie. Manifestacje uliczne mają swoją poetykę opartą na zabawie i prześmiewczości. To kultura ulicy i jarmarku. Być może niektóre hasła były zbyt ostre – jak „PiSlam” czy te ośmieszające Jarosława Kaczyńskiego, Beatę Szydło czy Andrzeja Dudę – co zniesmaczyło choćby Jacka Dehnela, który postulował przeciwstawianie PiS-owi bardziej szlachetnych haseł. Tak też trzeba, ale ulica rządzi się swoimi prawami.

Zarzuca mi pan, że ulegam manipulacji „TVPiS”, ale to pan jest regularnym gościem programu „W tyle wizji” w TVP Info. Gra pan na dwa fronty?

To wciąż jest telewizja publiczna. Korzystam z zaproszenia, bo lepiej nie oddawać wszystkiego PiS-owi. Choć program jest przechylony w prawo, nikt mnie nie cenzuruje. Bronię racji drugiej strony i staram się sprowadzać PiS-owski hurraoptymizm na ziemię. Być może robię za parawan – zostawiam to ocenie widzów.

Niepotrzebnie wojna polsko-polska weszła na wysokie diapazony. Zabito wszystkie słowa, a duże ze szczególną siłą. „Zdrajca” czy „Targowica” nic dziś nie znaczą, wyświechtały się, bo obie strony zbyt często ich używają. Polska debata polityczna zmierza do punktu, w którym zabraknie ostrych słów i pozostanie nam się tylko bić. Staram się przedstawiać swoje racje na wesoło i bez nienawiści, żeby ta beczka prochu nie wybuchła.

Czy Big Cyc nie dorzuca jednak swoich trzech groszy do tej beczki prochu? Przysłowiowe już „moherowe berety” były odbierane jako inwektywa, a na najnowszym albumie można usłyszeć, że Antoni Macierewicz ma „oczy taliba”.

To piosenki satyryczne, a satyra bywa czasem złośliwa. Gdy ktoś ma duży nos, na karykaturze maluje mu się trzy razy większy. A jeśli ów ktoś ma o to pretensje, nie zrozumiał konwencji. Gdyby w piosence „Antoni wzywa do broni” zostawić sam refren, można by ją uznać za pochwałę Antoniego Macierewicza. To jest kpina, ale bez nawoływania do nienawiści. Daleko nam do części tekstów hiphopowych, gdzie trup ściele się gęsto, nie mówiąc o inwektywach.

Big Cyc napisał piosenkę uderzającą w ministra Macierewicza, a teraz pan się z tego wycofuje?

Z niczego się nie wycofuję. Mówię tylko, że nie wzywamy do powieszenia Antoniego Macierewicza.

Polska debata polityczna zmierza do punktu, w którym zabraknie ostrych słów i pozostanie nam się tylko bić. | Krzysztof Skiba

Jacek Jędrzejak z Big Cyca stwierdził niedawno, że inspiracją nowego albumu był „poziom wk***nia” sytuacją polityczną.

Wk***nie dla artysty nie jest niczym złym. Może Jackson Pollock, robiąc swoje obrazy, też był wk***ny? Czasem pewne impulsy są potrzebne, żeby stworzyć wiersz, piosenkę, namalować obraz. Gdybyśmy się wk***li i poszli podpalić siedzibę PiS-u, to pana zdaniem byłoby to lepsze? Chyba lepiej, że człowiek się wk***ił i napisał piosenkę.

Co panów tak denerwuje?

Dobra zmiana i rządy PiS-u, polegające na zawłaszczaniu państwa i próbach zmiany ustroju. Nie podobają nam się decyzje personalne faworyzujące amatorów z partyjnej krótkiej ławki, paraliż Trybunału Konstytucyjnego i zawłaszczenie mediów. Nie podoba nam się prezydent łamiący Konstytucję i Mariusz Kamiński uniewinniony przed tym, zanim został skazany.

PiS chce przekształcić Polskę w pseudodemokratyczny kraj. Jego członkowie powinni maszerować w takich samych garniturach z Jarosławem Kaczyńskim na czele w mundurze i hełmie. To pozbawiona wewnętrznej dyskusji partia wodzowska z dożywotnim prezesem. Było tam zresztą sporo inteligentnych ludzi, którzy zostali wyrzuceni albo podwinęli ogony. To skuteczna metoda zarządzania, ale czy ma coś wspólnego z demokracją?

————————————————————————————————————————-

Czytaj także pozostałe teksty z Tematu Tygodnia:

Z Piotrem Liroyem-Marcem rozmawia Łukasz Pawłowski „Dogadamy się nawet z diabłem”

————————————————————————————————————————-

PiS wygrał wybory w zeszłym roku, a poparcie dla tej partii jest wciąż wysokie. Widać większości Polaków się podoba, więc po co ma się zmieniać – demokracja rządzi.

Mają prawo do rządzenia i nikt im tego nie odbiera. Może mają też pomysł na Polskę. Ja krytykuję jakość dotychczasowych zmian. Czy sprawy kraju pod ich rządami posunęły się choć pół centymetra do przodu? Mam wrażenie, że cofnęły się dwa metry pod ziemię.

Nic nie zrobili dobrze?

Rządy PiS-u są jak zapalenie płuc, trzeba je przetrzymać. Partia Kaczyńskiego walczy na wszystkich frontach: z rowerzystami, wegetarianami, nauczycielami, lekarzami, Rosją, Ameryką i Unią Europejską. Z drugiej strony daje wyborcom program Rodzina 500+.

Pewnie wielu ludziom się to podoba, ale moim zdaniem te pieniądze nie powinny być tak wydawane. Oczywiście, trzeba pomóc rodzinom biedniejszym, ale raczej w postaci ulg podatkowych czy bonów edukacyjnych, nie rodzaju łapówki dla wyborców. Jarosław Kaczyński jest doskonale wykształcony w dziedzinie „dziel i rządź”.

Czy nie jest to wymarzona sytuacja dla satyryka?

Big Cyc od 30 lat ocenia rzeczywistość satyrycznymi piosenkami. Robimy sobie kpiny i żarty, jak Mrożek i Gombrowicz. My jesteśmy cali z Gombrowicza. Za komuny śmialiśmy się z ZOMO i milicji. Gdy u władzy był Wałęsa, śpiewaliśmy: „Nie wierzcie elektrykom”, gdy Kwaśniewski – „Gierek For Ever”. Teraz znów nastały świetne czasy dla parodii. Obecny rząd jest nadęty godnościowym, zatęchłym powietrzem. Robi z siebie pomnik, jest więc idealnym celem dla satyryków. Przysypiałem już trochę w Polsce pod rządami PO. Teraz satyra odżyła. W moim interesie zawodowym jest, by PiS utrzymał się jak najdłużej u władzy.

Fot. Zorro2212. Źródło: Wikimedia Commons.
Fot. Zorro 2212. Źródło: Wikimedia Commons.

Jak pan ocenia działalność obecnej opozycji?

KOD jest fantastycznym pomysłem, co widać po masowych demonstracjach. Przez lata mieszczaństwo nie było skłonne do wychodzenia na ulicę, teraz udało się do tego doprowadzić. Wśród opozycji parlamentarnej panuje jednak dezorientacja. Platforma nie zawsze potrafi skontrować PiS. Grzegorz Schetyna przypomina mi Leszka Millera. Sprawny na tyle, żeby wygrać wszystkie wewnątrzpartyjne rozgrywki, ale nie jest charyzmatycznym liderem. To za mało, aby być przywódcą opozycji. Z kolei Ryszard Petru dobrze wypadał medialnie, dopóki nie zaliczył kilku wpadek, po których stał się obiektem żartów. Musi nabrać doświadczenia.

Skoro krytykuje pan działalność obecnej władzy, niech pan powie, jakiego rządu i kraju chciałby pan w zamian?

Chciałbym Polski wolnej, otwartej, tolerancyjnej i praworządnej, z rozsądną i umiarkowaną prawicą. Normalnego europejskiego kraju z rozdzieloną władzą świecką i kościelną i z przyjaznymi sąsiadami. Chciałbym Polski ze zdrową gospodarką, niskimi podatkami i przejrzystym systemem finansowym, traktującej obywateli podmiotowo. Obawiam się, że po radykalnych zmianach rządzącej obecnie prawicy wojowniczej Polska naprawdę zamieni się w ruinę.

Może więc, jak choćby poseł Liroy-Marzec czy poseł Kukiz, pan także powinien kandydować do sejmu, zamiast krytykować z zewnątrz?

Już mówiłem, muzyk z legitymacją partyjną na czole, jak Paweł Kukiz, ostatecznie zawsze szkodzi sobie, bo politycy każdą znaną osobę wykorzystają do swoich celów.