Premiera „Wołynia” Wojciecha Smarzowskiego przypadła na czas, gdy rzeź wołyńska staje się drugim najważniejszym tematem w narodowej pamięci, zaraz po powstaniu warszawskim. Co więcej – zwiększona migracja Ukraińców do Polski, a także obecna sytuacja polityczna Ukrainy powodują, że tematy ukraińskie częściej niż dotychczas goszczą w polskich mediach od prawa (znacznie częściej) do lewa (zdecydowanie rzadziej). Co za tym idzie – tematyki wołyńskiej w polskiej przestrzeni publicznej jest coraz więcej.
Chwilę wcześniej, 30 września w Ukrainie na kanale 1+1 premierę miał telewizyjny miniserial historyczny „Stulecie Jakuba” (ukr. Століття Якова) na podstawie powieści Wołodymyra Lisa. Kanwą dla serialu jest życie sędziwego, bo stuletniego Jakuba – zarówno to zupełnie prywatne, jak i to uwikłane w wielką politykę. Pośród wielu innych wątków „Stulecie Jakuba” przedstawia także wydarzenia na Wołyniu z 1943 r. Zresztą w wołyńskiej wsi Zgorany (ukr. Згорани) dzieje się cała akcja ekranizacji, co powinno dodawać rozgłosu tej premierze, jednak w Polsce przeszła ona niezauważenie – żadna polska stacja telewizyjna nie zgłosiła chęci emisji.
Przed Bogiem i ludźmi
Życie Jakuba toczy się od początku dość burzliwie, trudno pokrótce opisać tu jego miłosne perypetie – sytuacja pomiędzy dwiema ukochanymi kobietami, o których mówił, że „jedną kochał, a za drugą odpowiadał przed Bogiem i ludźmi”, do końca serialu pozostaje niewyjaśniona. Jakub jest także ułanem w polskim wojsku, walczy z atakującą we wrześniu 1939 r. armią niemiecką, po czym po porażce wraca do swojej rodzinnej wsi, gdzie spędzi większość czasu ekranowego, żyjąc w sumie w pięciu bytach państwowych. Ma żonę Polkę i to właśnie ten polsko-ukraiński kontekst nadaje głębię prezentowanym wydarzeniom. Gdy nadchodzi 1943 r., można wyczuć napięcie pomiędzy Polakami i Ukraińcami, ale także – w przeciwieństwie do „Wołynia” Wojciecha Smarzowskiego – terror spowodowany nieustającą okupacją, zmieniającym się frontem i władzą. Do domu polsko-ukraińskiego małżeństwa przychodzi sąsiadka i relacjonuje, że Polacy prowadzą Ukraińców do cerkwi, by wziąć odwet za spalenie polskiej wsi. Za Ukraińcami wstawia się Polka Zosia (notabene: imiona głównych bohaterek w obu filmach są takie same) – w ten sposób staje się ona jednoznacznie pozytywną bohaterką, która ocaliła ukraińskich mieszkańców wsi.
W filmie Smarzowskiego nie ma świętych i to prawdopodobnie celowo. „Wołyń” rozpoczyna się polsko-ukraińskim weselem, gdzie panuje być może pozorna równowaga. Podczas imprezy jeden z uczestników sygnalizuje antyukraińskie działania Polaków (jak np. wieszanie ukraińskich kobiet do góry nogami, nazywanych okrutnie „tulipanami”, od barwnych, wielowarstwowych sukien). Od tego momentu zaczyna nabrzmiewać narodowy konflikt. Coraz częściej będzie słychać głosy – w domach i cerkwiach, na prywatnych spotkaniach – że Lachy to ciemiężyciele Ukraińców. Narastać będą groza i poczucie niesprawiedliwości, aż po grand finale, w którym giną niemal wszyscy. Niezwykle wymowna jest scena, w której wracający z frontu Maciej Skiba (grany przez Arkadiusza Jakubika) dołącza do symbolicznego „pogrzebu” Polski poprzez zakopanie godła i flagi. Ceremonię odprawia prawosławny duchowny – tak w filmie rodzi się nowa Ukraina.
Pamięć żywa i pamięć czasów minionych
Język obu obrazów jest mocno zakorzeniony także w ich estetyce, a ta z kolei prowadzi do dalszych refleksji – o miejscu pamięci w obu społeczeństwach i o tym, na czym pamięć jest oparta.
„Wołyń” tonie we krwi, ludzkich kończynach i fragmentach ciał – mimo że sceny rzezi zajmują w minutach niewiele, nie o czas chodzi, ale o stopień dokładności ukazanego okrucieństwa. Ta groza znana jest także z „Róży”, gdzie Smarzowski nie oszczędza widzowi np. scen brutalnego gwałtu. Pozostaje jednak pytanie: co zostanie, gdy opadnie groza, którą przedstawia reżyser? Po przelaniu filmowej krwi, jakim głosem w debacie będzie „Wołyń”?
Ukraińska produkcja trywializuje wiele wątków, prezentuje niekiedy świat bardzo czarno-biały, ale też nie rości sobie praw do bycia pomnikiem pamięci. Ani do moralnego pobudzania ukraińskiej pamięci. Dyskusja na temat filmu na ukraińskich portalach dotyczyła np. wykorzystania różnych języków, w tym polskiego, który, trzeba przyznać, jest niezbyt zrozumiały. Z kolei apologeci serialu podkreślają wartość artystyczną, ścieżkę dźwiękową… Odniesienia do przeszłości w recepcji tego serialu zajmują o wiele mniej miejsca. Jaką formę przybierze ukraińska polityka historyczna w czasie, gdy kształtuje się nowy porządek polityczny? Przyglądając się najnowszym ukraińskim produkcjom historycznym można stwierdzić, że czarny sen polskiej prawicy o ukraińskim pamięciowym faszyzmie jest mocno przesadzony.
Widz ma do czynienia ze słabością pamięci zarówno polskiej, jak i ukraińskiej: z nieustannym przedstawianiem rachunku własnych krzywd oraz ich analizowaniem. | Małgorzata Tukało
Historia przedstawiona w perspektywie długiego trwania – biografii stuletniego Jakuba – prezentuje też odmienną niż film Smarzowskiego wizję dziejów. Wynika to oczywiście ze specyfiki medium, jakim jest serial – „Wołyń” trwa dwie i pół godziny, „Stulecie Jakuba” to cztery odcinki trwające około pięćdziesięciu minut. Sentymentalne rozważania nad czasem minionym, choć prezentują burzliwą historię, ostatecznie kończą się raczej anegdotycznie i historia znajduje swoje zamknięcie. Konwencja „Wołynia” uwidacznia coś zgoła innego – narastające napięcie, gwałtowną rzeź i milczące zakończenie nawiązujące do wstępu, dość kontrowersyjnego ze względu na miejsce Wołynia w polskiej debacie historycznej: „Kresowiaków zabito dwa razy. Raz siekierą, a drugi raz przez niepamięć”. Film pokazuje to, co wciąż boli. Serial proponuje refleksję nad czasem minionym.
Film Smarzowskiego nie rości sobie prawa do pełnienia szeroko pojętej funkcji edukacyjnej, ale ze względu na „niepokoje społeczne” i „w trosce o porządek publiczny” nie będzie pokazywany w ukraińskich kinach. Tym samym nie dotrze prawdopodobnie do widzów w centralnych i wschodnich regionach tego kraju, gdzie rzeź wołyńska jest wydarzeniem raczej mało znanym, bowiem w narodowej pamięci ukraińskiej (której istnienie znów jest kwestią dalece dyskusyjną) Wołyń ma rangę raczej wydarzenia lokalnego. Zupełnie inaczej niż w Polsce, gdzie rzeź wołyńska jest jednym z głównych elementów pamięci ogólnopolskiej, narodowej oraz przedmiotem szerokiej debaty publicznej.
Bieguny kina historycznego
Mamy zatem dwa bieguny – trywializacja kontra film historyczny w estetyce slashera. Mimo to wiele jest w obu produkcjach wątków bliźniaczo podobnych. Po pierwsze, wizerunek Żydów – tak stereotypowy, że niemal przerysowany. Żydzi, nieodmiennie w czarnym ubraniu i z długą brodą, jako pierwsi układają się z nadchodzącą nową władzą, obiecującą złoto i bogactwo. Wyobrażenie to już z początku sugeruje, że widz ma do czynienia ze słabością pamięci zarówno polskiej, jak i ukraińskiej. Polega ona na nieustannym przedstawianiu rachunku własnych krzywd oraz ich analizowaniu; jak napisała Maria Janion w liście otwierającym tegoroczny Kongres Kultury: „Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać”.
W konsekwencji reprezentanci własnej grupy narodowej pokazani są wielowymiarowo, podczas gdy wszyscy inni, „obcy” – w sposób spłycony; dotyczy to nie tylko motywacji określonych działań, ale również wyglądu. Widoczne jest to także w przerysowaniu osób odmiennej narodowości. Ukraińcy w „Wołyniu” pokazani są jako nieokrzesani i dzicy, niedomyci, w brudnych koszulach (ale przynajmniej wyszywankach). Z kolei Polka Zosia w „Stuleciu Jakuba” jako szlachcianka charakteryzuje się przesadną elegancją i wystudiowanym zachowaniem, które też raczej pokazuje wyobrażenie, a nie – rzeczywistość. Podejście Smarzowskiego do ukraińskiej ludowości oraz kultury zdaje się sugerować, że przed przystąpieniem do realizacji filmu szczególnie się tą kwestią nie interesował: scena obcięcia warkocza podczas wesela nie przedstawia obyczaju typowo ukraińskiego, a raczej słowiański, znany niegdyś także w Polsce. Zaletą filmu Smarzowskiego jest jednak to, że zatrudnił w swojej produkcji ukraińskich aktorów. W ukraińskim serialu polskich aktorów nie ma, z jakkolwiek rozumianą polskością widz także ma niewiele do czynienia – Zosia po przeprowadzeniu się z Warszawy na ukraińską wieś przechodzi na prawosławie oraz symbolicznie nakłada chustę na głowę, przez co upodabnia się do tamtejszych gospodyń.
Ani film, ani serial bezpośrednio nie są narzędziami polityki historycznej, choć pojawiły się głosy, że „Wołyń” jest silnie upolityczniony, a „Stulecie Jakuba” to „sovdep” (sovietskij deputat) – produkcja w siermiężnym, radzieckim stylu. Stylistyka obu wyraźnie pokazuje jednak, że są świadectwem swoich czasów i prawdopodobnie za jakiś czas tak będą odbierane. Smarzowskiemu nie udało się pokazać uniwersalnych odniesień do niebezpieczeństw radykalnego nacjonalizmu – pokazał to, co nieustannie podgrzewa debatę o Wołyniu w Polsce, czyli pamięć krzywdy bez głębszej analizy przyczyn. Jaką sceną zilustrowano początkowe dyskusje Ukraińców o negatywnym stosunku Polaków wobec nich? Wydaje się, że niemal żadną, w przeciwieństwie do dosłowności scen mordu.
Lekki sposób podania niektórych historycznych treści w „Stuleciu Jakuba” ukazuje obecne kierunki zmiany w ukraińskiej pamięci, czyli przede wszystkim mocno opóźnione przez dotychczasowy wpływ Rosji rozliczanie zbrodni sowieckich i w związku z tym bardziej marginalne traktowanie kwestii polsko-ukraińskich. Także tu, wbrew zamysłowi autorów, nie odnajdziemy uniwersalizmu. Na ukraińskiej Wikipedii pojawiło się porównanie serialu do „Stu lat samotności” Marqueza, ale to porównanie jest już trochę za daleko posunięte. Serial ten, mimo wszystko, dostarczać ma widzom rozrywki, a dopiero w dalszej kolejności – refleksji.
Oba obrazy pokazują wołyńską wieś w trudnych czasach wojny i okupacji w zupełnie inny sposób. „Wołyń” pokazuje przede wszystkim pewien stan pamięci; „Stulecie Jakuba” podaje ukraińskiej publiczności to, co ta chce obecnie widzieć, czyli rozliczenie z sowiecką przeszłością. Choć stylistycznie są to zatem dwa różne bieguny, w efekcie widz oczekujący pogłębionej historycznie analizy otrzymuje to samo.
* Serial „Stulecie Jakuba” jest legalnie dostępny na YouTube, na oficjalnym profilu kanału 1+1 (Телеканал 1+1).
Film:
„Wołyń”, reż. Wojciech Smarzowski, Polska 2016.
Serial:
„Stulecie Jakuba”, reż. Bata Nedic, Ukraina 2016.
*Ikona wpisu: materiały prasowe 1+1 Media Group