Minęło 14 miesięcy i okazuje się, że byłam niewiernym Tomaszem i nie doceniłam wytrwałości oraz inteligencji rządzącej Chinami partii. System co prawda jeszcze nie działa, pełne wdrożenie jest planowane na 2020 r., ale kolejne przepisy prawne, ustawy i działania władz zbliżają Chiny do stworzenia pierwszego w dziejach ludzkości wszystkowiedzącego systemu oceniającego każdego Chińczyka, a także każdą chińską firmę. W wielkim skrócie – system kredytu społecznego ma na celu ocenianie zachowania jednostek w sferze zawodowej, publicznej i prywatnej, za zachowanie pożądane będą przyznawane punkty, za naganne – odejmowane. Osoby z niską punktacją będą ponosiły tego konsekwencje – utrudniony dostęp do pracy w strukturach państwa, gorsze warunki kredytów czy mniejsze szanse na małżeństwo (portale matrymonialne już eksponują osobników z wysoką punktacją jako dobry materiał na drugą połówkę); pionierzy w pracy i domu będą cieszyć się bonusami – od poczekalni VIP na lotnisku po wyższą emeryturę.
Gdy system zacznie w pełni działać, czyli już za trzy lata, urzędnik z odpowiednim poziomem uprawnień będzie w stanie zapoznać się z każdym aspektem życia każdego Chińczyka. | Katarzyna Sarek
Po co władze budują taki gargantuiczny system (taki być musi, jeśli ma ogarniać i przetwarzać dane wszystkich Chińczyków), po co tworzą kolejne ustawy i instytucje wdrażające jego kolejne etapy i elementy? Ostatecznym celem tego systemu oceny zgodnie z wypowiedziami władz ma być stworzenie „harmonijnego społeczeństwa socjalistycznego” i zbudowanie dobrej atmosfery w społeczeństwie, w którym „chwalebne jest bycie godnym zaufania”. Jak osiągnąć takie wyśrubowane cele? W jaki sposób skłonić, a raczej zmusić, ludzi, żeby zachowywali się porządnie w domu i w zagrodzie? Chińczycy może nie są szalonymi indywidualistami i nie szarżują w obronie swojej prywatności, ale wciąż – bycie permanentnie poddawanym ocenie raczej nikogo nie bawi i nie kusi.
Otóż o zdanie i zgodę ich się nikt nie pyta, bo po prostu nie musi. A wdrożenie systemu kredytu społecznego stało się możliwe dzięki błyskawicznemu rozwojowi technologii oraz zamiłowaniu Chińczyków do przenoszenia swojego życia do sieci i zostawiania cyfrowych śladów swoich zachowań i wyborów. Obecnie w Chinach jest ok. 700 mln użytkowników internetu, a 40 proc. miejscowych konsumentów na co dzień płaci za pomocą aplikacji w smartfonie. Dane pobierane z sieci dotyczące rodzaju zakupów – nieładnie, obywatelu, znów kupiłeś alkohol i papierosy! – to tylko jeden ze składników wiedzy o obywatelu.
Obecnie w Chinach trwają prace nad połączeniem w jednej superbazie danych spływających z najróżniejszych źródeł – portali społecznościowych, sklepów internetowych, policji, sądów, służby zdrowia, administracji państwowej… Gdy system zacznie w pełni działać, czyli już za trzy lata, urzędnik z odpowiednim poziomem uprawnień będzie w stanie zapoznać się z każdym aspektem życia pana Wanga z przedmieść Suzhou – co kupuje, gdzie jada, czy płaci na czas alimenty, ile ma mandatów, gdzie składał podania i dokumenty, ile razy był zagranicą itd., itp.
Ze względu na przezorność rządzących Chinami – od lat podziwiam długofalowość planów i konsekwencję władz Państwa Środka – system kredytu społecznego już działa na małą skalę. Od 2012 r. mieszkańcy powiatu Suining w prowincji Jiangsu, czyli 1,140 mln ludzi, na własnej skórze dowiadują się, jak smakuje przynależność do kategorii A, B, C i D. Zasady są jasne i dostępne dla obywateli, każdy wie, za co można zyskać albo stracić punkty. Np. za łamanie przepisów ruchu drogowego minus 20, za jazdę po pijanemu minus 50, za brak opieki nad starym członkiem rodziny czy za zakłócanie pracy urzędu – kolejna pięćdziesiątka. Punkty można również zdobyć (pułap to 1000 punktów) – np. za zdobycie tytułu Przodownika Pracy można ich zdobyć aż 100. Premiowane jest pomaganie innym, wzorowe zachowanie w miejscu pracy, działanie na rzecz lokalnej społeczności. Regularnie są publikowane listy chwały i „listy czarnych nazwisk”. No dobrze, zapyta czytelnik, i co z tego, że czyjeś nazwisko będzie na tej czy tamtej liście?
Niestety, bardzo dużo. Ci z listy chwały i z wysoką punktacją dostają różnorodne namacalne i nienamacalne bonusy (np. nagrody w pracy, skok w kolejce po dotowane mieszkania komunalne, wyższa emerytura, publiczne pochwały); ci z czarnej mogą pożegnać się z lataniem samolotami i podróżami szybką koleją czy leżankami w zwykłych pociągach (serio!), nie mogą wyjeżdżać za granicę i za Chiny Ludowe nie dostaną pracy w administracji czy firmie państwowej. Dodatkową karą jest publikacja online na specjalnej stronie zdjęć z pełnymi danymi osobowymi (zamazane są jedynie cztery ostatnie cyfry numeru dowodu osobistego) oraz listą przewin.
Niektóre elementy z polityki karania „niegrzecznych” obywateli nie dotyczą tylko mieszkańców tego nieszczęsnego powiatu, ale działają na potężną skalę. W tym roku np. odmówiono sprzedaży ponad 5 mln biletów samolotowych i kolejowych właśnie z powodu różnych wykroczeń niedoszłych podróżnych. W ogłoszonym pod koniec września kolejnym okólniku władz centralnych precyzujących system karcenia obywateli z punktami ujemnymi można znaleźć kuriozalne zapisy, np. zakaz kupowania produktów luksusowych (jak to implementować?!), a dzieci osób zalegających z płaceniem podatków czy grzywien nie mogą uczęszczać do płatnych szkół prywatnych.
Literatura znów wyprzedziła życie. Antyutopie ziszczają się na naszych oczach. Okazuje się, że podział ludzi na alfy, bety, gammy i delty nie jest wymysłem pisarza – ludzie przypisani do tych kategorii już chodzą po powierzchni ziemi. Nie trzeba czekać na rok 2541, aby zobaczyć, jak wygląda „nowy wspaniały świat”.
Przypisy:
[1] Katarzyna Sarek, „Ostateczny sen despoty”, „Kultura Liberalna”, nr 355 z 29 października 2015 r.
* Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: WDnet Studio. Źródło: Pexels.com.