0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Temat tygodnia > Zdrowie i środowisko:...

Zdrowie i środowisko: wybuchowa mieszanka dla władzy

Kacper Szulecki

To nie rząd PiS-u jest winien katastrofalnego stanu powietrza w Polsce, ale to właśnie PiS-owi przyjdzie zapłacić zań polityczny rachunek. Do wyboru są kosztowna i trudna, ale konieczna reforma albo społeczne niezadowolenie na trudną do wyobrażenia skalę. Jeśli czarny marsz nadkruszył PiS-owski beton, poczekajcie na smogowy taran.

Choć to prawda, że powietrze w Polsce jest niezdatne do spożycia od lat – i że w gruncie rzeczy od dekady stopniowo i powoli jego stan się poprawia – mówienie o tym to dziś dla polityka partii rządzącej wizerunkowe harakiri. Organizacje ekologiczne, ruchy społeczne i miejskie biły na alarm od dawna – jednak temat jakoś nigdy nie znajdował większego posłuchu w mediach. Nagły wzrost uwagi i coraz powszechniejszą świadomość, że w Polsce oddychamy trucizną, można chyba wyjaśnić tylko niedawnym raportem Światowej Organizacji Zdrowia i rankingiem jakości powietrza miast Unii Europejskiej, w którym Polska wypadła dramatycznie.

Dla obozu rządzącego to naprawdę poważny problem. Kiedy KOD wyraźnie traci impet, a czarny marsz, choć potrząsnął nieco PiS-em, z oczywistych względów nie daje się rozszerzyć poza walkę o prawa kobiet – smog burzy spokój rządu. To nie jest problem ekologiczny w takim sensie, w jakim są nim wycinka Puszczy Białowieskiej, odstrzał żubrów, nawet zmiany klimatu. Czyste powietrze to sprawa zdrowa publicznego, dotykająca każdego: kobiety, mężczyzn, dzieci (to ważne!), katolików, lewaków, narodowców, liberałów, a nawet Janusza Korwin-Mikkego.

Pokolenie płynu Lugola

Takiego problemu nie mieliśmy w Polsce od drugiej połowy lat 80., kiedy to młode ruchy opozycyjne mobilizowały tysiące ludzi w protestach wokół Czarnobyla (tam bardzo ważny był wątek zdrowia dzieci), Żarnowca i składowisk odpadów radioaktywnych czy wreszcie podwrocławskiej huty Siechnice. Cykliczne marsze w proteście przeciwko zatruwającej wodę pitną hucie były największymi masowymi demonstracjami w Polsce po wprowadzeniu stanu wojennego. Smog tymczasem nie ogranicza się do Wrocławia. Wielkie miasta, miasta powiatowe i wsie dotyka w podobnym stopniu, choć z nieco różnych powodów. To polityczna beczka prochu, której lont pali się od dłuższego czasu. Niedługo może wybuchnąć.

Ilustracje: Magdalena Walkowiak

Ilustracje: Magdalena Walkowiak

A jak wybuchnie? Przede wszystkim falą społecznego niezadowolenia, którego ostrze skieruje się na władze centralne, ponieważ samorządy już dziś robią skuteczne uniki. Nawet jeśli pogoda będzie dla PiS-u łaskawa, bez radykalnej systemowej zmiany sprawa powróci za kilka miesięcy, a na pewno kolejnej zimy. W dłuższej perspektywie rząd ma dwie możliwości. Obie trudne.

Opcja pierwsza – niskoemisyjny „wielki skok”

W Polsce od lat konieczna jest gigantyczna reforma mająca za cel poprawę jakości powietrza – kompleksowe i możliwie szybkie wyeliminowanie źródeł smogu i toksyn. Ich główne źródła są trzy: niska emisja, czyli ogrzewanie domów i mieszkań w kamienicach; transport samochodowy w miastach; energetyka oparta na węglu i przemysł ciężki.

W pierwszej kolejności konieczna jest szybka (i kosztowna) radykalna zmiana tego, czym i w czym Polacy palą w domach. Zakaz handlu węglem i koksem niskiej jakości, kontrola emisji i mandaty za palenie śmieci, wreszcie wycofanie ze sprzedaży pewnych typów pieców, wymiana starych, przechodzenie na inne paliwa i źródła odnawialne, podnoszenie efektywności energetycznej oraz termoizolacja budynków. O tym wszystkim organizacje ekologiczne i wiele think tanków mówi od lat.

Guła

Dziś wymiana palenisk to dobrowolna decyzja właścicieli domów i mieszkań, którzy w niektórych miastach mogą liczyć na wsparcie samorządów. Kraków wprowadził taką możliwość już w 2014 r., Warszawa dopiero… kilka dni temu. Ale system dopłat i tak wymaga od mieszkańców podjęcia inicjatywy oraz zebrania kapitału wyjściowego, którego część z nich po prostu nie ma. A gmin na prowincji – gdzie skala problemu jest największa, możliwość przejścia na ogrzewanie miejskie lub gazowe ograniczona – na dopłaty po prostu nie stać. Dlatego żeby na serio walczyć ze smogiem, potrzebny jest rządowy program łączący zakazy i kontrole z pomocą finansową.

Koszty są ogromne – zarówno ekonomiczne, jak i społeczne. Rząd najpewniej będzie chciał jak najwięcej zepchnąć na obywateli, jak to zwykle ma miejsce w polskiej energetyce. Zamiast dopłat (właściciele najbardziej trujących pieców są zwykle najbiedniejsi) raczej zakazy, nakazy i mandaty. Aż w końcu okaże się, że bez wsparcia z budżetu reformy zrobić się nie da, zaś koszt odkładanej latami zmiany podtopi i tak dziurawą łódź pod sterem Beaty Szydło.

Piłat

W gestii samorządów może pozostać polityka transportowa – ograniczanie ruchu samochodów w miastach, rozwój komunikacji zbiorowej, wspieranie rowerzystów. Trzecia sprawa to reforma energetyki, którą także odkładamy od lat. PiS w swoim programie zapisał propagowanie rozproszonych źródeł odnawialnych, jednak odkąd w 2015 r. powstało Ministerstwo Energii, wydaje się, że jego głównym celem jest całkowite pogrzebanie sektora OZE w Polsce (z wyłączeniem wspieranych przez ministra środowiska źródeł geotermalnych o. Rydzyka w Toruniu). Oczywiście – to także koszty dla budżetu, choć znalezienie inwestorów w odnawialne źródła energii jest o wiele łatwiejsze niż w przypadku wymiany pieców.

Opcja druga –  problem teoretyczny

Druga możliwość to dalsze zamiatanie tematu pod dywan. Minister środowiska Jan Szyszko na Twitterze przekonuje, że za smog odpowiada w części „zapylenie naturalne”, a rozwiązaniem problemu (przynajmniej w Toruniu) ma być… wspomniana już geotermia. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł mówi z kolei, że problem jest czysto teoretyczny, zaś minister spraw wewnętrznych zajmuje się kwestiami niemieckiego multikulturalizmu bardziej niż tym, co dzieje się w kraju.

W Polsce naprawdę trudno dziś oddychać – zwłaszcza jeśli ktoś, tak jak autor tego tekstu, odwykł trochę od ciężkiego od spalin powietrza polskich metropolii i siarkowo-węglowego zaduchu miast powiatowych i wsi. Kiedy do rzeczywistego, ciągnącego się latami problemu dochodzi powszechna jego świadomość – może pojawić się ruch społeczny mający ogromny zasięg i wielką determinację. Konfrontacja z tym ruchem to coś, czego Jarosław Kaczyński  wolałby uniknąć. Trudno powiedzieć, czy starczy mu do tego przenikliwości i czy rozumie powagę sytuacji, otoczony ekosceptykami i potakiewiczami. Tymczasem przed rządzącymi kolejna, trudna próba.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 419

(3/2017)
17 stycznia 2017

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj