Szanowni Państwo,

w poniedziałek 20 lutego odbyło się spotkanie Prezydenta Andrzeja Dudy z przedstawicielami organizacji prawniczych. Jego celem było podjęcie działań mających przyczynić się do zażegnania kryzysu wywołanego przez rządowe propozycje reformy polskiego sądownictwa.

Propozycje te, których formułę zarysował przeszło miesiąc temu Minister Sprawiedliwości, Zbigniew Ziobro, odbiły się szerokim echem, wywołując falę krytyki w środowisku prawniczym. Krajowa Rada Sądownictwa (KRS) przekonuje, że gros zapowiadanych reform stoi wprost w sprzeczności z konstytucją, dąży do upolitycznienia systemu sądownictwa oraz stanowi zagrożenie dla fundamentów demokratycznego wymiaru sprawiedliwości i niezawisłości sędziowskiej. „Poważne wątpliwości” pod kątem ochrony wolności i praw obywatelskich w sprawie reformy wyraził również Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar.

Na pierwszy plan w przedstawionym przez rząd projekcie reformy wymiaru sprawiedliwości wysuwa się zmiana sposobu organizacji wspomnianej KRS. Zmiana ta tworzyłaby wewnątrz Rady dwa zgromadzenia. W pierwszym z nich zasiadać miałyby osoby wchodzące z urzędu w skład KRS: I Prezes Sądu Najwyższego, Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego, Minister Sprawiedliwości, przedstawiciel Prezydenta RP oraz czterech posłów i senatorów. Drugie zgromadzenie stanowiłoby 15 sędziów wybieranych w drodze politycznej delegacji przez większość sejmową (a nie jak dotychczas przez zgromadzenia ogólne lub zebrania przedstawicieli zgromadzeń ogólnych poszczególnych sądów). Drugim elementem tej reorganizacji jest uzależnienie kluczowych decyzji jednego gremium od zgody drugiego. Ministerstwo Sprawiedliwości idzie jeszcze dalej i postuluje także wygaszenie mandatów obecnych członków Rady w ciągu 90 dni od wejścia w życie nowej ustawy.

Organizacje zrzeszające sędziów uznają projekt za wprost niekonstytucyjny. Argumentują, że konstytucja wyraźnie określa czteroletnią kadencję wybieranych członków KRS oraz tworzy Radę jako instytucję jednolitą. Dodają też, że polityczny wybór pionu sędziowskiego Rady przez sejm prowadzić może do jej całkowitego paraliżu w przypadku braku konsensusu obu izb.

Co więcej, upolitycznienie Rady może w perspektywie konsekwentnie prowadzić do upolitycznienia całej struktury sądów. Niepokój ten jest szczególnie uzasadniony, bo ustawa o KRS w swym nowym kształcie wprowadza dodatkowo wymóg przedstawienia prezydentowi przez Radę co najmniej dwóch kandydatów na wolne stanowisko sędziowskie – a nie, jak dotychczas, jednego – spośród których to prezydent dokonywać ma wyboru sędziego, który ma być powołany na urząd. Do tego obrazu dochodzi też proponowana przez Ministerstwo zmiana dochodzenia do zawodu sędziego poprzez wybór asesorów sędziowskich – czyli sędziów zatrudnianych na okres próbny – bezpośrednio przez ministra sprawiedliwości, od którego zależy ich dalsza kariera. Metoda ta została uznana za stojącą w sprzeczności z prawem obywatela do niezależnego sądu zarówno przez Trybunał Konstytucyjny, jak i Europejski Trybunał Praw Człowieka.

PiS zapewnia jednak, że proponowana reforma zmierza ku demokratyzacji sądownictwa, a to właśnie przez kontrolę, jaka powinna być – zdaniem rządzących – sprawowana nad trzecią władzą przez realizujący wolę Suwerena, posiadający demokratyczny mandat sejm. Jak bowiem rzekł poseł PiS-u, z zawodu adwokat, Bartosz Kownacki, „nie może być tak, że pozostawimy tę władzę całkowicie niezależną”. To uderzenie w samą podstawę demokracji liberalnej opartej właśnie na zasadzie trójpodziału władzy.

„Hasło demokratyzacji sądów jest hasłem chwytliwym, a jednocześnie nieprawdziwym. Żadne sądy nigdy nie są demokratyczne. Bo nie mogą być i nie mają być. One mają być mądre”, mówi prof. Ewa Łętowska w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. Jeśli rządowi naprawdę zależy na poprawie jakości polskiego sądownictwa, to proponowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości zmiany z pewnością nie przybliżą nas do tego celu. Po co więc tak szeroko zakrojona reforma? „W tej zmianie chodzi o wyrzucenie starych «elit» i promowanie własnych”, mówi prof. Łętowska

O tym, że rozprawa z KRS to kolejny krok w stronę obsadzania ważnych stanowisk swoimi ludźmi, przekonuje również Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, w rozmowie z Adamem Puchejdą i Jakubem Bodzionym. „Następnie pod nóż pójdzie Sąd Najwyższy, a na koniec sądy powszechne. […] Według prezesa Kaczyńskiego w Sądzie Najwyższym należy zmienić zakres sądzonych spraw, powołać więcej etatów. Być może obniżyć wiek emerytalny. Wtedy połowa z sędziów zostanie przymusowo wysłana na emeryturę, a wakaty zostaną obsadzone za pomocą znowelizowanego KRS-u. […] Władza wybierze tych, którzy jej odpowiadają, albo stworzy kilkanaście nowych etatów i w ten sposób w praktyce przejmie całą instytucję”, prorokuje Żurek.

Realizacja tego celu jest tym łatwiejsza, że system wymiaru sprawiedliwości nie cieszy się dużym społecznym poważaniem. W pierwszej połowie 2016 r. średni czas postępowania sądowego w Polsce wynosił od 4,42 miesiąca w apelacji rzeszowskiej do 6,99 miesięcy w najbardziej obciążonej apelacji warszawskiej. Polska pod względem długości postępowania mieści się w europejskiej średniej, jednak wiele brakuje jej do czołówki. Nie dziwi zatem, że zdecydowana większość uczestników rozmaitych badań opinii publicznej wskazuje właśnie opieszałość jako jedną z głównych wad polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Ponadto społeczeństwo widzi bolączki systemu sądownictwa także w nadmiernym zbiurokratyzowaniu sądów oraz w obecnej w nich wciąż korupcji. Według badania opinii publicznej przeprowadzonego przez CBOS sposób działania polskiego sądownictwa i prokuratury jest oceniany negatywnie przez 49 proc. Polaków.

Kłopot w tym, że społeczne oczekiwania co do modelu funkcjonowania sądów są co najmniej niespójne, pisze Bartosz Pilitowski z Fundacji Court Watch Polska. „Z jednej strony sąd ma działać szybko, […] empatycznie i z urzędu, nie czekając na wniosek, powstrzymywać bezprawie oraz naprawiać błędy rzeszy innych instytucji państwa, a nawet samych podsądnych. Z drugiej strony sędziów należy poddać skrupulatnej kontroli, pozbawić immunitetu, wyrzucać z zawodu lub dotkliwie karać finansowo za każdy błąd”.

W tej sytuacji argumenty strony rządowej o skorumpowaniu i kastowości sędziów, z których wielu ma mieć rzekomo na sumieniu także prześladowanie opozycjonistów w czasach PRL-u, trafiają na wyjątkowo podatny grunt, w związku z czym nie jest trudno przekonać społeczeństwo o konieczności reformy wymiaru sprawiedliwości. Ale na tę konieczność wskazują nie tylko przedstawiciele PiS-u, lecz także wiele organizacji pozarządowych, partii opozycyjnych, ba, na konieczność zmian wskazują też niektórzy… sędziowie.

Przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości również wskazują na problem z długością postępowań oraz na obciążenie sądów i sędziów pracą, liczbę wpływających spraw, nadmierną biurokrację, a także na często niedostateczną świadomość prawną stron występujących w postępowaniach. Nie ma zatem wątpliwości, że pewne zmiany są konieczne, że w zasadzie nikt nie jest w pełni zadowolony z tego, co jest.

Nie należy jednak ulegać złudzeniom. Reforma sądownictwa w zaproponowanym kształcie do starych problemów doda nowe. Mimo wad polskiego wymiaru sprawiedliwości, zmiany, które proponują władze, zamiast poprawić jakość działania sądów mogą doprowadzić do ich upolitycznienia. Zarysowuje się scenariusz, według którego każda kolejna ekipa rządząca może mieć bezpośredni wpływ na wymiar sprawiedliwości.

A warto pamiętać, że choć wielu Polaków nie ufa sędziom, istnieje grupa zawodowa, której nie ufamy znacznie bardziej. Są nią… demokratycznie wybrani politycy.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”


 

Stopka numeru

Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.

Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Adam Puchejda, Jakub Bodziony, Joanna Derlikiewicz, Konrad Kamiński.