W swojej pierwszej pełnometrażowej fabule, która przyniosła mu nagrodę Caligari na ubiegłorocznym festiwalu w Berlinie, a w Polsce Grand Prix dla najlepszego filmu na Nowych Horyzontach, Tamer Al-Said splata losy czwórki 30-kilkuletnich przyjaciół. Drogi młodych filmowców – Bejrutczyka Bassema, pochodzących z Bagdadu Hassana i Tareka oraz mieszkającego w Kairze Khalida – na kilka dni krzyżują się w egipskiej stolicy.

Prywatne ojczyzny

Miasto staje się u Al-Saida figurą spersonifikowaną, centralną dla życia postaci. Rodzi całą gamę uczuć: miłość, melancholię, niechęć, urazę, wreszcie gotowość do uchodźstwa bądź jego zdecydowaną odmowę. Formy i sposoby zamieszkiwania, domy i ich utrata odgrywają w filmie kluczową rolę, a fizyczne przestrzenie i relacja do nich stają się symbolem kondycji duchowej bohaterów.

Dotyczy to w szczególności Khalida (Khalid Abdalla). Choć jest on teoretycznie „u siebie”, jemu również towarzyszy aura wygnańca. Zmuszony do wyprowadzki, ma dwa i pół miesiąca na znalezienie nowego mieszkania. Lejtmotyw filmu stanowią więc oględziny kolejnych kairskich lokali. Po tygodniach bezowocnych poszukiwań nieformalny agent nieruchomości wybucha w końcu z irytacją: „Chcesz mieszkania uszytego na miarę!”. Ale zachowanie głównego bohatera nie wynika z wybredności. Ta „niemożliwość zamieszkania” we własnym mieście odzwierciedla ambiwalentny stosunek Khalida do Kairu; miasta, z którym się identyfikuje, ale którego jednocześnie nie może znieść; które kocha, ale przeciwko któremu zarazem się buntuje. Do tej przekory połączonej z wyostrzonym zmysłem obserwacji nawiązuje szkło powiększające, które bohater trzyma zawieszone nad biurkiem, odbijające obraz miasta, jednak pomniejszony i do góry nogami.

Filmowane przez bohatera opowieści ludzi i obrazy codzienności mają składać się na obraz kairskiego genius loci. | Ada Minge

Khalid próbuje zmierzyć się z Kairem za pośrednictwem kamery. Filmowane przez niego opowieści ludzi i obrazy codzienności mają składać się na obraz kairskiego genius loci, życia i ducha miasta w jego „ostatnich dniach”. Kontekst społeczny i czasoprzestrzenny zgiełkliwe noce, tamujące ulice tłumy protestujących, z dnia na dzień coraz bardziej realne widmo bezdomności we własnym mieście rzeczywiście nadają tej reprezentacji posmak schyłku. Za niewiele ponad rok Kair ogarnie gorączka rewolucji. I choć w filmie Saida pojawiają się już demonstracje, strajki i policyjna przemoc, to największe zgromadzenie na placu Tahrir wciąż ma charakter patriotyczny, jest miejscem świętowania zwycięstwa egipskiej drużyny w meczu z Algierią.

Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Nomadzi i tubylcy

Spotkanie Khalida, Hassana, Bassema i Tareka staje się pretekstem do konfrontacji różnych wizji przywiązania do rodzinnych miast, w których przeszłość i/lub teraźniejszość wpisana jest wojna, a przynajmniej konflikt. I to dyskusje na ten temat wypełniają przyjaciołom kairskie noce. ,,Bagdad jest miastem, które mogę nosić w sobie” – wyznaje Tarek (Basim Hajar), który właśnie otrzymał paszport uchodźcy i od kilku tygodni żyje w Berlinie. „Mogę je zasadzić gdzie indziej, jak drzewo albo kwiat, i rozkwitnie”. Ale Hassan (Hayder Helo) uparcie odrzuca jego namowy do emigracji. ,,Bagdad to nie ulica, piosenka, alejka, moja rodzina czy moja matka. Bagdad jest chwilą. Czujesz ją, a potem odchodzi. Nie mogę żyć poza nim. Gdybym mógł, pojechałbym z tobą’’.

Te rozmowy to rzadko kiedy napisane dialogi. Reżyserowi zależało na tym, żeby aktorzy mówili to, co naprawdę myślą. Nadaje to filmowi charakter pokoleniowego świadectwa. „Zapytaj kogokolwiek z mojego pokolenia, czy woli Bejrut w czasie wojny, czy dzisiaj. Powiedzą ci, że w czasie wojny było lepiej, ponieważ wtedy bardziej go kochaliśmy” – stwierdził Bassem (Bassem Fayad) w rozmowie z publicznością po projekcji. W Kairze i Bejrucie nie ma wojny, i rzeczywiście egzystencjalne zagubienie Bassema i Khalida kontrastuje z płomiennymi, czułymi słowami Hassana, jakimi ten wyraża się o Bagdadzie i z jego – paradoksalnym – spokojem ducha.

Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Każdy z bohaterów, filmowiec, łączy w sobie podwójny status; jest obywatelem, ale przede wszystkim obserwatorem, kronikarzem. Kiedy siedzą nocą przy kawiarnianym stoliku pośrodku zgiełkliwego placu, Bassem rozgląda się z zachwytem: „Kair ma takie obrazy. Żadne inne miasto nie oferuje tylu obrazów, jednego po drugim, 20 tys. na sekundę. Ale kiedy zostajesz tu na dłużej, przestajesz je dostrzegać. Stają się hałasem”. Na tym też polega zadanie, które stawiają sobie przyjaciele, kiedy umawiają się wysyłać od tej pory nagrania swoich miast Khalidowi, aby ten włączył je do filmu o Kairze. Chodzi o zachowanie bystrości spojrzenia, niestępienie wzroku na wątki, jakie roztacza codzienna rzeczywistość każdego z nich. Tym samym kairska symfonia Khalida przekształca się w materiał polifoniczny, wzbogacony o inne konteksty i zrodzone w nich refleksje.

Narracje innych postaci pojawiających się w filmie Khalida również koncentrują się na idei domu i przynależności. Maryam opowiada o tym, jak zdecydowała się opuścić mieszkanie, które dzieliła z ojcem po jego tragicznej śmierci w pożarze. Hanan wspomina zburzony już dom swojej matki w Aleksandrii. Al-Said (a może Khalid? – oglądamy wszak film w filmie, reżyserów jest tu więc dwóch) filmuje następnie te postaci na ulicach miasta, wpisując je w pejzaż zbiorowości, ale dopiero po ujawnieniu, jakie pamięci w sobie noszą.

Khalid utkwił w procesie przeprowadzki, która nigdy nie dochodzi do skutku. Jego izolację potęguje sytuacja osobista: ciężka choroba matki, którą regularnie odwiedza w szpitalu; niedawne rozstanie z dziewczyną, która spotyka się z nim przed ostatecznym wyjazdem za granicę. Powoli pękają kolejne więzi, tak jakby miasto „wypychało” z siebie bohatera. Czy skutecznie? Khalid nie decyduje się na żadne z obejrzanych mieszkań; kiedy pod koniec filmu pakuje swój dobytek do kartonów, nie wiemy, dokąd się przenosi. Zaczyna poszukiwać „domu” w narracjach o przeszłości. Wypytuje radiową dziennikarkę o zmarłego ojca, a z Hanan próbuje wyciągnąć jak najwięcej wspomnień dotyczących rodzinnej Aleksandrii. Kobieta w końcu buntuje się: „Koniec z nostalgią. Chcę żyć dla teraz i dla przyszłości. Ty nalegasz na życie przeszłością”. Czy do portretu pokolenia należy dodać więc wzmożoną melancholię, wyraz braku akceptacji dla współczesności?

Obrazy wewnętrznego wygnania

Kiedy Khalid siada przy biurku, ma przed sobą trzykrotnie powielone miasto: widok z okna, monitor komputera z tą samą panoramą na tapecie oraz szkło powiększające, które odbija ją do góry nogami. Dopiero w finale, kiedy mieszkanie zostanie już ogołocone, bohater otworzy na oścież okna i stanie na biurku, obejmując wzrokiem bezpośrednio, tym razem bez żadnej „osłony”, rozpościerający się przed nim Kair.

Wiele narracji filmowych o Bliskim Wschodzie z ostatnich lat opiera się na problematyce stosunku do odmienionej przez konflikt ziemi rodzimej. | Ada Minge

Wiele spośród narracji filmowych dotyczących Bliskiego Wschodu, które pojawiły się w ostatnich latach, opiera się właśnie na problematyce stosunku do odmienionej przez konflikt ziemi rodzimej jako przestrzeni fizycznej i psychicznej, dosłownego odgradzania się od niej bądź też prób wyjścia jej naprzeciw. „Obserwowanie to nie życie” – wyrzuca Khalidowi Hanan. Podobny zarzut mogłaby skierować pod adresem Chantal Akerman, która w „Tam” (2006) również nie wychodzi poza huis clos swojego jerozolimskiego mieszkania. Po przyjeździe z Belgii do Tel Awiwu, ziemi jej przodków, reżyserka praktycznie nie opuszcza swoich czterech ścian, filmując tylko widok z okna – ludzi na przeciwległym balkonie, ulicę w dole. Ale też to, co z drugiej strony – własną jadalnię, sypialnię, salon. Powstały w rezultacie film jest niemą rejestracją niemożliwości porozumienia się z własnym miastem, unieruchomienia w bezpiecznym „terrarium” ze strachu przed konfrontacją.

Próbę odnalezienia się w rodzinnym mieście podejmuje też Danae Elon, bohaterka i autorka filmu dokumentalnego „PS Jeruzalem” (pokazywanego zresztą, tak jak „Ostatnie dni…”, w sekcji Forum na 66. Berlinale) – Żydówka, która po latach decyduje się opuścić Nowy Jork i zamieszkać razem z mężem, Algierczykiem, oraz dwójką dzieci w Jerozolimie, skąd przed laty ze względów politycznych wyemigrował jej ojciec. Proces ponownego zapuszczania korzeni w skonfliktowanym i podzielonym etnicznie mieście okaże się destrukcyjny dla całej rodziny.

Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
Źródło: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

Podróż do korzeni odbywa również 20-letni bohater wyróżnionego w Cannes pięknego „Tramontane” (2016) Vatche Boulghourjiana, libańskiego reżysera armeńskiego pochodzenia. Zadanie, jakie stawia sobie w nim 20-kilkuletni niewidomy Wissam (Michel Adabachi) – zdemaskowanie rodzinnych kłamstw, odkrycie, kim byli i jak zginęli jego prawdziwi rodzice – czytać można jako metaforę sytuacji Libanu; niemożliwości rozjaśnienia historii kraju od 40 lat pogrążonego w wojnie domowej; narodu niezdolnego do zrelacjonowania własnych dziejów, w gąszczu sprzecznych interesów z każdej strony natrafiającego na kłamstwa. Boulghourjian podkreśla osobisty wymiar tej narracji: „Jak wielu ludzi z pokolenia, które przeszło wojnę, przemieszczaliśmy się nieustannie, żeby uciec przed przemocą. Na tyle skutecznie, że zawsze było dla nas wyzwaniem wiedzieć, gdzie jesteśmy u siebie, jak możemy się zdefiniować, w stosunku do siebie samych i do innych”. W „Tramontane” ślepota oznacza utratę obrazu siebie i innych, zależność od osób trzecich. Jak stwierdza reżyser: „Niektórzy są tu ślepi fizycznie, inni duchowo, ale w obydwu przypadkach jest to konsekwencja wojny”.

Bez początku i końca

„Ostatnie dni miasta” w sposób poetycki i żywy prezentują różne sposoby negocjowania i bronienia – wobec siebie samych i wobec innych – różnych wariantów lokalnej tożsamości, przynależności i lojalności. Choć każda ze stolic, które noszą w sobie bohaterowie, jest też synonimem władzy, to na jej temat nie pada między przyjaciółmi ani jedno słowo. Jej obecność ogranicza się do mijanego pomnika, aresztowania, którego świadkiem jest Khalid, i radiowych wiadomości relacjonujących kolejne dyplomatyczne wizyty prezydenta Mubaraka na równi z wydarzeniami sportowymi. W dramaturgii filmu dominuje jednak ton osobisty – rozrachunek bohaterów z ich ojczystą przestrzenią.

Okres zdjęciowy „Ostatnich dni…” zakończył się w 2010 r., ale premiera miała miejsce dopiero osiem lat później. W międzyczasie Kair ogarnął ogień arabskiej wiosny. Reżyser zdecydował się jednak nie włączać do filmu rewolucji. ,,Ostatnie dni…” zachowują dzięki temu swoją oniryczną aurę; pozostają niejako zawieszone w bezczasie, niepostulatywne. Są impresyjną opowieścią o stanie ducha, poruszającą mozaiką raportów z oblężonych miast.

 

Film:
„Ostatnie dni miasta”, reż. Tamer Al-Said, prod. Niemcy, Wielka Brytania, Egipt, Zjednoczone Emiraty Arabskie 2016.