Szanowni Państwo!

Ani lewica, ani liberałowie nie mają dziś nic ciekawego do powiedzenia – zadeklarował niedawno  na łamach „Do Rzeczy” związany z „Tok FM” dziennikarz Jan Wróbel. Chociaż w „Kulturze Liberalnej” z konserwatywnym publicystą się nie zgadzamy, postanowiliśmy zapytać, co interesującego do powiedzenia ma prawica, a przede wszystkim młoda prawica – modna i często niepokorna wobec starszych kolegów z Prawa i Sprawiedliwości. Jaką kreśli wizję przyszłości?

Tym bardziej, że na pytanie, kto dziś rządzi w Polsce, najprostsza odpowiedź brzmi – pełnię władzy ma (radykalna zdaniem wielu) prawica!

Zagraniczne media określają PiS mianem partii radykalnie prawicowej (far-right) albo nacjonalistycznej (nationalist). Co to jednak znaczy? W polityce gospodarczej PiS, który w czasie kadencji 2005–2007 drastycznie obniżał podatki, dziś realizuje największe programy socjalne w historii III RP. Zwiększanie roli państwa w gospodarce wywołuje sprzeciw części prawicowych publicystów, a Łukasz Warzecha z tygodnika „Do Rzeczy” partyjny akronim rozwija w „Państwo i Socjalizm”. Wątpliwości niektórych dziennikarzy zbiorczo określanych mianem „prawicowych” budzi także polityka zagraniczna, m.in. stosunek do Stanów Zjednoczonych prezydenta Trumpa, Unii Europejskiej, relacje z Niemcami czy Białorusią. Bez kontrowersji nie przechodzą też pomysły reformy służby zdrowia, oświaty oraz tzw. ustawa inwigilacyjna, przyznająca służbom większe uprawnienia śledcze.

Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, na długo przed wyborami prezydenckimi w USA, odczytywano jako swoistą awangardę następujących przemian i płomień nadziei dla ugrupowań prawicowych w całej Europie. Wybory parlamentarne w Polsce przypieczętowały los poprzedniej ekipy rządzącej i miały prowadzić do upadku „małpiarskich elit”, jak określił je Jarosław Kaczyński w książce „Polska naszych marzeń”. Nowa władza, mająca na sztandarach hasła moralnie usprawiedliwionej walki z „resortowymi dziećmi”, szybko musiała znaleźć – bądź dokooptować – odpowiednich ludzi na opróżnione posady. Aparat państwa, po ośmiu latach rządów PO, należało gruntownie przebudować. Poprzedni decydenci, wpędzający Polskę w peryferyjność i naśladownictwo, mieli zostać zastąpieni przez takich, którzy zrealizują plan naprawczy.

Twórcy „nowej Rzeczpospolitej” przynajmniej w teorii powinni podzielać przynajmniej zasadnicze poglądy. Naturalną bazę stanowiły środowiska młodych konserwatystów. Wydawało się, że – po latach marginalizacji spędzonych na akademickich dysputach i wydawaniu rzeszy rozmaitych periodyków – nadszedł ich czas. Koncepcje wypracowane przez czas działalności naukowej miały zyskać szansę na wdrożenie ich w tryby machiny państwowej.

Krajobraz prawicowych think tanków stanowi nad wyraz szerokie środowisko, wzajemnie się przenikające i wydające swoje czasopisma – akademickie „Pressje” skupione wokół Klubu Jagiellońskiego, „Rzeczy Wspólne”, „Teologia Polityczna”, „Fronda Lux”. Część z nich trafiła do szeroko rozumianego zaplecza rządu – ministerstw, mediów publicznych czy spółek skarbu państwa.

Coś jednak poszło nie tak. Niezwykle popularny w sieci tekst Bartłomieja Radziejewskiego z „Nowej Konfederacji” pt. „Kaczyński zawiódł” stał się znakiem dramatycznego rozbratu przynajmniej części młodej prawicy z partią rządzącą. „W sprawie naprawy państwa Kaczyński zdaje się mówić: «żadnych złudzeń, panie i panowie». Podobnie rzecz się ma z drugą stroną medalu, czyli żerującymi na słabości władzy układami. Miał być koniec «republiki kolesi», jest jej odwrócenie”. Prezes Kaczyński odpowiedział na takie zarzuty w wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy”, w następujący sposób tłumacząc kontrowersyjne nominacje do spółek skarbu państwa prowadzone według klucza partyjnego:

„Kogo my tam mamy brać? Mamy brać ludzi, którzy nie mają z nami nic wspólnego? Mamy to doświadczenie. Fachowcy z rynku szybko wchodzili w układ i żadna polityka ogólnopaństwowa ich nie interesowała. My chcemy prowadzić politykę gospodarczą. I po to jest państwowy przemysł, żeby to robić. Musimy wobec tego czerpać z własnego zasobu personalnego”.

Takie tłumaczenia nie przekonały jednak Radziejewskiego i jemu podobnych. A to jedynie początek całej litanii zarzutów. Radziejewski wytknął PiS-owi błędy w polityce zagranicznej, gospodarczej, podatkowej, obronnej. Niejednorodność wizji, hermetyczna polityka historyczna, wyraźny wpływ lobbystów na prace rządu – wszystkie te elementy nie świadczą o umocnieniu „państwa z tektury”, na które konserwatyści narzekali jeszcze dwa lata temu. Czy nastrój rozczarowania udziela się także innym przedstawicielom młodej polskiej prawicy i jeśli tak, jakie są ich pozytywne propozycje zmiany? To pytanie tym bardziej zasadne, gdyż zgodnie z dominującą narracją to właśnie prawica jako jedyna potrafi dziś porwać wyobraźnię tłumów, zostawiając daleko w tyle skompromitowany liberalizm i obyczajową lewicę.

W dzisiejszej „Kulturze Liberalnej” nasi dziennikarze spierają się zatem z przedstawicielami młodych konserwatywnych środowisk.

„Jesteśmy republikanami, nasze wartości kardynalne to państwo, wspólnota, wolność, własność, cnoty obywatelskie”, mówi wspomniany Bartłomiej Radziejewski w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. „Dziś to jednak antypody dla głównego nurtu prawicy, utożsamianego przez PiS, zafiksowanego na podburzaniu ludu przeciwko elitom i paru kwestiach obyczajowych”.

Rzecz jednak w tym, że dla innych części młodej prawicy owych „parę kwestii obyczajowych” stanowi bardzo istotny element politycznej autodefinicji. „Moim zdaniem ten wątek republikański należy uzupełnić o kluczowy dla polskiej tożsamości mesjanizm, czyli ideę uporządkowania życia doczesnego, społecznego, politycznego i gospodarczego, na podstawie zasad chrześcijaństwa”, mówi Adamowi Puchejdzie Paweł Rojek z kwartalnika „Pressje”. „Dawni polscy poeci i filozofowie nazywali to budowaniem Królestwa Bożego na ziemi”. Jak jednak to królestwo ma wyglądać w praktyce i w drodze jakich, konkretnych decyzji administracyjnych należałoby je wprowadzić?

Prezentowane przez młodą prawicę „wizja państwa narodowego o silnej tożsamości wydaje mi się równie archaiczna i niepokojąca jak manifestacje potęgi il Duce w latach 30”, pisze w swoim komentarzu, który opublikujemy w najbliższych dniach, dr Katarzyna Kasia. „Nie dlatego, żebym uważała ich za faszystów, w żadnym razie. Ale tamte sny o potędze, z jakichś powodów powracają w dzisiejszym świecie. Mam nadzieję, że odbiją nam się co najwyżej czkawką, a nie poważną katastrofą”.

 

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”


 

Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.

Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Adam Puchejda, Jakub Bodziony, Jan Chodorowski, Jagoda Grondecka, Natalia Woszczyk, Filip Rudnik.

Korekta: Marta Bogucka, Dominika Kostecka, Kira Leśków, Ewa Nosarzewska, Anna Olmińska.