labedzie_okladka

Gdyby Hans Christian Andersen, wysiadłszy z wehikułu czasu, znalazł się na toruńskiej starówce i przechodził obok księgarni, z wystawy której spoglądałyby na niego „Dzikie łabędzie” zilustrowane przez Joannę Concejo, zapewne oniemiałby z wrażenia. Wyobrażam sobie, jak dopytuje księgarza o adres do wydawnictwa Tako i, ściskając w ręku pachnący jeszcze farbą egzemplarz, wybiega na ulicę w rozpiętym płaszczu, w pośpiechu zakładając swój czarny cylinder, wsiada w tramwaj i mknie przed siebie. Gdyby wydawca umożliwił mu spotkanie z polską ilustratorką, pewnie stałoby się ono początkiem pięknej przyjaźni i udanej współpracy artystycznej. Dalej wszystko potoczyłoby się jak w filmie. Wywiady, sesje zdjęciowe, spotkania autorskie, wystawy na targach książki, nagłówki krzyczące o nowym duecie pisarsko-ilustratorskim. Niestety, wehikuły czasu nie istnieją, ale na szczęście istnieją książki. To dzięki nim tekst XIX-wiecznego duńskiego baśniopisarza ożywa we współczesnych ilustracjach.

labedzie_il1

„Dzikie łabędzie” to druga po „Czerwonym Kapturku” baśń w portfolio wydawnictwa Tako zilustrowana przez Joannę Concejo – polską ilustratorkę i autorkę książek obrazowych mieszkającą i tworzącą od lat we Francji. Chociaż artystka znana jest w wielu krajach zachodniej Europy, a jej prace doceniane są na międzynarodowych targach książki, polscy czytelnicy mogli się zapoznać dotychczas jedynie z niewielkim ułamkiem jej twórczości. Oprócz wyżej wymienionych ilustrowanych baśni ukazały się dwa picturebooki: „Dym”, historia Holokaustu opowiedziana z perspektywy dziecka (tekst Anton Fórtes) i „Książę w cukierni”, minitraktat filozoficzny o szczęściu w formie leporello z tekstem Marka Bieńczyka. W drugiej połowie czerwca premierę będzie miała pierwsza wydana w Polsce autorska książka Joanny Cocnejo „Kiedy dojrzeją porzeczki” (wyd. Wolno).

Kto nie zna „Brzydkiego kaczątka”, kto nie bał się w dzieciństwie „Królowej Śniegu” i kto nie płakał nad losem „Dziewczynki z zapałkami”? Na baśniach Andersena, podobnie jak braci Grimm i Charles’a Perraulta wychowało się niejedno pokolenie. W pamięci polskiego czytelnika utrwaliły się przede wszystkim barwne ilustracje Jana Marcina Szancera towarzyszące tekstom. Joanna Concejo proponuje jednak inne podejście, zostawiając sobie miejsce na autorską interpretację tekstu i niedopowiedzenia. Te obrazowe luki, szczeliny między tekstem a obrazem są niczym uchylone drzwi do krainy fantazji.

„Dzikie łabędzie” to opowieść o losach dziewczynki, Elizy i jej jedenastu braci zaklętych przez złą macochę w ptaki. Wygnana księżniczka z uporem poszukuje braci oraz cudownego środka, który mógłby ich ocalić. Na drodze do celu napotka liczne przeszkody, na próbę wystawiona zostanie jej wytrwałość, miłość i wiara. Czy poświęcenie, cierpienie, ból (fizyczny i psychiczny) oraz samotność doprowadzą bohaterkę do celu? Andersen, co charakterystyczne dla jego poetyki, raczej zmusza do refleksji, niż poucza. To filozof zadający pytania o naturę i sens wartości, a nie mentor. Czy dobro zawsze tryumfuje nad złem? Czy złoczyńców zawsze spotyka zasłużona kara? Czy ludzie wierzą, że dobro nie istnieje tylko w teorii i można je urzeczywistnić? Dominujący w tekście duch ironii przeplatającej się z melancholią każe głęboko się zastanowić przed udzieleniem jednoznacznej odpowiedzi.

labedzie_il2

Wyrastający z romantycznej wrażliwości świat baśni Andersena spaja to, co wydaje się niespajalne – motywy bajki magicznej (uroki, droga prób, przepoczwarzanie się i inicjacja bohaterki, magiczny pomocnik, natura jako żywa istota) z symboliką mistyki chrześcijańskiej (motyw niewinności, świętości, cierpienie i poświęcenie, kwiaty – roże i lilie). W związku z tym czytelnik nie może liczyć na proste przesłanie czy pomnikowe frazesy w postaci morałów do zapamiętania. To baśń, która wymyka się schematom i nie pozwala na łatwe podsumowanie.

labedzie_il3

Niebagatelną rolę w podkreśleniu wymowy tekstu i wykreowaniu pełnego melancholii nastroju odgrywają ilustracje. Czasem wyprzedzają one tekst, a nawet spowalniają lekturę. Concejo operuje bardzo ograniczoną paletą barw. Monochromatyczne, miejscami celowo niedopełnione, ledwo zarysowane ołówkowym konturem postacie odpowiadają uproszczonym charakterom baśniowych bohaterów, a zarazem stanowią bodziec dla wyobraźni czytelnika. Smutny i przygaszony świat Elizy i jej braci kontrastuje z kolorową, pełną życia i bujną naturą, która zachwyca swoim bogactwem. To autorskie odciski palców polskiej ilustratorki wyraźnie rozkochanej w topice kwiatowej i roślinnej oraz w ludowym wzornictwie. O ile ludzie wydają się w interpretacji Concejo papierowi, szarzy, przygaszeni, pobawieni życia, o tyle świat natury fascynuje i porywa, zaskakując odbiorcę twórczyni pomysłami, zwłaszcza zabawą kształtami, metaforami, perspektywą czy subtelnymi aluzjami do klasyki malarstwa, zachęcającymi do odrobienia lekcji z historii sztuki.

W tym właśnie tkwi artyzm „Dzikich łabędzi” – w autonomiczności poczynań Concejo, która nie zadowala się rolą służebnej ilustratorki, zaledwie inkrustującej tekst wielkiego pisarza. Postanawia zagrać va banque i ustawić sobie poprzeczkę bardzo wysoko. Ilustracje mają równoważyć się z tekstem, zarazem będąc samodzielnymi dziełami sztuki, równoprawnymi względem tekstu. Dlatego Concejo nieustannie poszukuje miejsca na własną interpretację, dodaje do baśni autorskie sygnatury, które są obecne w jej innych pracach i świadczą o dojrzałej osobowości twórczej. Ilustracje nie są tylko ekwiwalentem tekstu duńskiego geniusza, stają się wyrafinowaną formą ekspresji obrazowego „ja”. Autorka prezentuje szeroki wachlarz możliwości ilustratorskich – od skupienia się na ornamentacyjnych detalach, po ilustracje na całej stronie czy nawet na całych rozkładówkach. Wykorzystuje praktycznie każdą wolną przestrzeń, nawet wbrew dobrym praktykom edytorskim, mądrze ją zagospodarowując, tworząc ramy kompozycyjne i metafory, charakteryzując bohaterów. Nie poprzestaje na prostym „przekładzie” na język obrazu tego, co wyrażone w słowie. Woli sugerować sensy i zmuszać do myślenia. Skłania do refleksji, zadając pytania, których nie postawił wprost sam Andersen, czego przykładem jest ostatnia, wspaniała malarska rozkładówka, będąca wariacją samej ilustratorki.

labedzie_il4

Opowiadając obrazami, Concejo uwypukla uniwersalne problemy i kwestie psychologiczne, których tekst baśni (zgodnie z konwencją) jest pozbawiony. Na przykład zastanawia się nad związkiem człowieka z naturą, nad samotnością i rozczarowaniem. „Dzikie łabędzie” w jej interpretacji stają się przede wszystkim historią o dojrzewaniu, które nieodłącznie wiąże się z porzuceniem stanu dzieciństwa, pierwotnej naiwności, czystości, wolności i beztroski na rzecz ograniczeń, narzuconych przez nowe role społeczno-kulturowe, które przydziela się bohaterce siłą. Poprzez stosowanie ilustracji niedokończonych, momentami odbarwionych, kolorowanych wybiórczo wdaje się w romans z samym Andersenem, nie trzymając się jednak kurczowo tekstu, kokietuje melancholijnego ducha tej opowieści. „Dzikie łabędzie” nie pozostawiają złudzeń – poczucia utraty nie da się w sposób łatwy i przyjemny załagodzić, zapomnieć czy oswoić. Emocje towarzyszące lekturze bardzo sugestywnie udzielają się odbiorcy i zostawiają go z poczuciem, że historia nie jest domknięta.

Andersen i Concejo adresują swoją sztukę do wielu. To rys, który ich łączy i sprawia, że mimo różnicy niemal dwóch wieków możliwe stało się tak piękne i efektowne polsko-duńskie spotkanie dwóch autorskich osobowości. Amerykański psychoanalityk, Bruno Bettelheim, twierdził, że obcowanie z baśniami pełni funkcję terapeutyczną i pomaga dzieciom w radzeniu sobie z lękami egzystencjalnymi i wytworzeniu dojrzałej osobowości. „Dzikie łabędzie” Andersena z ilustracjami Concejo oferują coś jeszcze, pokazują dorosłemu, że nie można odzyskać tego, co raz utracone.

 

Książka:

Hans Christian Andersen, „Dzikie łabędzie”, il. Joanna Concejo, tłum. Bogusława Sochańska, wyd. Tako 2017.

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.