Latem 1922 r. na ulicach i w tramwajach Moskwy pojawili się działacze nowego ruchu pod nazwą „Precz ze wstydem!”. Ich zdaniem burżuazję cechowała ucieczka od rzeczywistości, czego dowodem był m.in. dokonywany przez nią wybór garderoby. Członkowie ruchu zrzucili więc z siebie fraki, surduty i pantalony i chodzili na golasa, nosząc jedynie szarfy w odcieniach komunistycznej rewolucji.
Rosyjscy nudyści trafili do aresztu, a ruch szybko zniknął. Oceniając rewolucję rosyjską w jej setną rocznicę, warto jednak o nich wspomnieć, gdyż w ich działaniu widać istotną cechę nie tylko tej rewolucji.
O znaczenie i schedę każdej rewolucji spieramy się w nieskończoność. Możemy również, jak w wypadku roku 1989, mieć wątpliwości, czy to, co się stało, zasługuję na taką nazwę. Z perspektywy czasu etykietka rewolucji zależy od tego, jak sami oceniamy dane wydarzenie. Powiedz mi, co zdarzyło się 4 czerwca, a powiem ci, kim jesteś. Dlatego też przy każdej rocznicy rewolucyjnego wydarzenia żądamy od historyków ocen – i nie wolno wtedy mówić tak jak Zhou Enlai w 1972 r. o rewolucji francuskiej: „To jeszcze za wcześnie, by ocenić”. Choć podobno chciał on w ten sposób skomentować wydarzenia z maja 1968 r., nie rok 1789.
Teraz, gdy rocznicę zdobycia władzy przez bolszewików mamy już za sobą, czas wrócić do istotnej roli historyka i przystąpić do oceny nie jej skutków, lecz przebiegu. Tym bardziej, że dziś znów pada słowo „rewolucja” i to nawet w „Kulturze Liberalnej”, w której Jacek Żakowski tak określa dzisiejszą sytuację w Polsce. Tylko jak wygląda rewolucja od środka?
Jeśli po latach trudno ustalić znaczenie rewolucji, to tym bardziej trudno zorientować się co do jej natury w samym środku wydarzeń. Nikt nie wie, co dzieje się w jakimś innym zakątku kraju lub w innym środowisku. Co knują ministrowie? Czy żołnierze coś szykują i dlaczego ceny nagle idą w górę? Wszyscy żyją pogłoskami. Jedyne, co jest pewne, to to, że nic już nie jest pewne. Wszystko, od powrotu starej władzy do pełnej anarchii włącznie, staje się możliwe. Nawet ci, którzy później będą niekwestionowanymi liderami, nie dyktują przebiegu wydarzeń. Lenin, który wrócił z kilkumiesięcznego ukrycia parę dni przed atakiem na Pałac Zimowy, świetnie wyczuł moment i przeforsował decyzję bolszewików, by sięgnąć po władzę w Piotrogrodzie. Jednak przez następne pięć lat lawirował między poparciem syndykalistów i próbami zmarginalizowania ich ruchu.
Mniejsza o to, co naprawdę zamierzał i czy zaplanował totalitaryzm od początku. Tak jak każda rewolucja, pierwsze miesiące i lata po listopadzie 1917 r. to czas wielorakich, niezliczonych mniejszych rewolucji. Każdy widział wtedy możliwość, by dzieje podążyły w stronę marzeń. Robotnicy w wielkich fabrykach energicznie wyrzucali swoich szefów i starali się opanować produkcję. Chłopi już od rewolucji lutowej plądrowali i palili domy swoich panów i zabrali ich ziemię. Żołnierze masowo dezertowali z Frontu Wschodniego lub, pozostając na warcie, wybrali nowych oficerów. A artyści…
Do połowy stycznia w muzeum Art Institute of Chicago obejrzeć można świetną wystawę pod tytułem „Revoliutsiia! Demonstratsiia! Soviet Art Put to the Test”. Już wiedzieliśmy, że lata 1912–1932 w Rosji i w Związku Radzieckim to okres obfitujący w nowatorską sztukę. Malewicz, Majakowski, Meyerhold, Popowa, El Lissitzky, Tatlin i wielu innych pisarzy i artystów szuka nowego języka i nowych form. Chicagowska wystawa koncentruje się jednak tylko na jednym istotnym aspekcie ich działań – literatura i sztuka miały być nie tylko rewolucyjne, miały być przydatne, bliskie ludziom i rewolucji. Kuratorzy zorganizowali więc sale według sfer życia, od pola bitwy i fabryki, przez szkołę, dom i sklep, po salę teatralną i halę sportową. Obok słynnych plakatów i fotomontaży znajdziemy również dowód na to, że artyści wyobrażali sobie zupełnie nowy styl życia. Zaprojektowali meble dla ambitnego robotnika, który chce studiować leninizm lub elektromechanikę podczas kolacji. Szyli kombinezony, tak by awangarda nie musiała chodzić nago. Największe wrażenie zrobiły na mnie jednak figurki z porcelany – czerwonoarmiści, robotnice, a nawet malutki biurokrata w spodniach w kratę. W ten sposób wzory nowoczesności miały przenikać do każdego domu.
Dzieła te nijak nie pasowały do koncepcji władzy, a w latach 30. socrealizm opanował wszystkie sfery. Niektóre z nich były i tak niepraktyczne lub raziły swoją awangardowością. Oglądane dziś, przypominają, że rewolucja rosyjska była nie tylko procesem przejęcia władzy, była też wybuchem wyobraźni, wyrazem dążeń do różnych przyszłości. W końcu jednak Lenin i Stalin położyli temu kres, a historia – już nierewolucyjna – toczyła się dalej.
Odkrywając bujną i wielowątkową historię rewolucji rosyjskiej, nie wolno jej jednak zanadto uświęcać. Gdy jedni wymyślali stroje robotnicze lub malowali talerze, inni widzieli w rewolucji przyzwolenie na bicie Żydów lub niszczenie dzieł sztuki. Rewolucje są dla historyków ciekawe, ponieważ nigdy nie są sterowane. Tylko liderom wydaje się, że mają wszystko pod kontrolą. W świetle dnia widzimy więc całą zawartość puszki Pandory. Czy lepiej byłoby jej nie otwierać? To już inna sprawa.
Bloomington, 15 listopada 2017
Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Wikimedia Commons