„Bliskość” w reżyserii Bałagowa zaczyna się jak niezapomniany „Łowca jeleni” Michaela Cimino. Na uboczu wielkiego imperium mniejszość religijna i etniczna przygotowuje się do wesela. Mimo pozorów radości, co bardziej wyczulone osoby przeczuwają nadciągającą katastrofę, która nie tylko zachwieje stabilnością tej drobnej społeczności, ale też poda w wątpliwość zdolność państwa do ochrony swoich zróżnicowanych mieszkańców.
Bałagow stworzył jednak zupełnie inny film niż Cimino. Ten drugi przedstawiał narodową traumę Ameryki, jaką była wojna wietnamska, młody wychowanek Sokurowa natomiast przygląda się rozpadowi pewnej żydowskiej rodziny zbierającej pieniądze na okup za porwanego syna. Nie jest przy tym niczym nowym stwierdzenie, że kaukaski kocioł, który kipi już od trzystu lat, to świadectwo słabości Federacji Rosyjskiej (o czym przypomina choćby film „Aleksandra” w reżyserii Sokurowa). Reżyser jednak nie dokonuje analizy politycznej, lecz ukazuje nerwową codzienność stolicy Republiki Kabardyno-Bałkarskiej, jednego z mniej znanych, bo spokojniejszych, regionów Kaukazu Północnego. W Nałczyku – mieście położonym nie tak daleko od Czeczenii – Rosjanie, Kabardyjczycy i Żydzi trzymają się swoich zamkniętych w niewidzialnych granicach enklaw, których przekroczenie równa się ryzyku utraty wsparcia „współplemieńców”.
Przekroczenie niewidzialnych granic enklaw równa się ryzyku utraty wsparcia „współplemieńców”. | Tomasz Rachwald
Ciasnota
Bałagow czyni przewodniczką po świecie Żydów z Nałczyku Iłanę, młodą dziewczynę, której samo przyjście na świat rozsadza ciasne ramy tradycji – jest pozamałżeńskim dzieckiem. Lepiej niż w sukience czuje się w swetrze i dżinsach ogrodniczkach, pochylona nad maskami samochodów w warsztacie ojczyma. Jej społeczność broni swojej autonomii i odmawia współpracy z kabardyjską policją. Charakterna nastolatka tymczasem spotyka się z Kabardyjczykiem pracującym na stacji benzynowej, automatycznie staje się więc czarną owcą. Przyjęcie w „Bliskości” perspektywy Iłany prowadzi do naruszenia śmiertelnej powagi, z jaką zarówno miejscowi Żydzi, jak i wszystkie inne grupy etniczne zamieszkujące Nałczyk traktują swoje tradycje, sympatie i pretensje. Żądanie matki, aby spotykała się z chłopcami „ze swojego plemienia”, bohaterka kwituje sparodiowaniem indiańskiego okrzyku wojennego. Taka ironiczna forma kontestacji, niemiła wszystkim grupom etnicznym w Nałczyku (Iłana w czasie spotkań Kabardyjczykami musi ukrywać swoje pochodzenie), nie rozwiązuje konfliktów. Przynosi jedynie tymczasową ulgę, ale skutecznie ujawnia wszystkie napięcia pomiędzy mieszkańcami miasta.
Oryginalny tytuł filmu, któremu polskie tłumaczenie odbiera wieloznaczność, doskonale oddaje poczucie osaczenia, jakie narasta w Iłanie w toku fabuły. Wokół bohaterki robi się coraz duszniej i coraz ciaśniej, gdy rodzinne plany odzyskania ukochanego porwanego syna bez pomocy autorytetów zewnętrznych zdają się być realizowane kosztem córki. Bunt Iłany wobec rodziny to zarazem rebelia przeciw tradycji, szczególnie trudna, gdy dokonuje się jej w miejscu zamieszkania licznych plemion, z których każde swoją tradycją wymachuje niczym maczugą. Tu zarówno mówienie o czterech tysiącach lat tradycji żydowskiej, jak i duma z trzystu lat oporu mieszkańców Kaukazu wobec Rosji jest działaniem skierowanym przeciwko sąsiadom.
Nartowie, czyli herosi
Kantemir Bałagow, umieszczając historię, która rozgrywa się w jego rodzinnym mieście, u schyłku lat 90., z rozmysłem drapie Rosję po jej świeżej, krwawiącej bliźnie. Nałczyk, który znajduje się trzy godziny jazdy samochodem od Groznego, nie był bezpośrednio dotknięty przez wojnę czeczeńską, ale jej ponury cień wisi w „Bliskości” nad każdym z bohaterów. Znajdujemy się w świecie, w którym dwudziestolatkowie z Kaukazu na alkoholowo-narkotykowych imprezach rozmawiają o niewoli i ludobójstwie. Na tych samych imprezach ogląda się nagrania wideo, na których czeczeńscy bojownicy podrzynają gardła rosyjskim żołnierzom i nie neguje się słuszności tego działania, a co najwyżej formę.
Jak wyjaśnia Iłanie jej partner, Kabardyjczycy są inni, twardsi od Żydów. Powołuje się on przy tym na wspólny plemionom Kaukazu epos o Nartach: rasie olbrzymów, mitycznych przodkach Abchazów, Czerkiesów, Osetyjczyków, Kabardyjczyków oraz wielu innych kaukaskich poddanych Rosji. Mity powstałe na styku starożytnych tradycji, scytyjskiej oraz greckiej, służą bohaterowi do poprawy poczucia własnej wartości. Słowo „nart”, stosowane z pogardą przez żydowskich sąsiadów jako określenie „wieśniaka”, Załim tłumaczy Iłanie jako „bohater”, przeciwstawiając rzekomo wrodzoną kabardyjską bohaterskość stereotypowej żydowskiej „słabości”. Na niezwykłą siłę tego filmu składa się to, że Iłana, próbując umknąć logice plemiennej solidarności, coraz bardziej przekonuje się, że jest ona wszechogarniająca. Próba ucieczki od żydowskiej rodziny to, jak się okazuje, konieczność konfrontacji z odmienną, równie zamkniętą społecznością.
Bałagow, mimo iż nakręcił film o ponurym miejscu, nie wygląda na obezwładnionego przez beznadzieję. | Tomasz Rachwald
Plemię
Film Bałagowa zdaje się posiadać trzy płaszczyzny. Reżyser opowiada o Żydach z Nałczyka, następnie o kaukaskich narodowościach, wreszcie o określonej dysfunkcyjnej rodzinie. Sytuację wieloetnicznego miasta kaukaskiego, które znajduje się w pobliżu ogarniętej wojną Czeczenii, reżyser wykorzystuje jako tło do opisu skonfliktowanej familii. „Bliskość” zastawia na Iłanę pułapkę bez wyjścia. Sytuacja rodzinna trwale pozbawia oddechu osoby w nią zaangażowane, ale trzyosobowe plemię głównych bohaterów zdaje się być w nieprzyjaznym świecie skazane na siebie, bez względu na wzajemne uczucia.
Dwudziestosiedmioletni Bałagow, mimo iż nakręcił film o ponurym świecie, nie wygląda na obezwładnionego przez beznadzieję. Ostatnie sceny „Bliskości” ukazują ludzi zrezygnowanych, jednak pełnych zrozumienia dla siebie nawzajem. To minimum empatii jest, jak można mniemać, receptą reżysera na przetrwanie.
Film:
„Bliskość”, reż. Kantemir Bałagow, Rosja 2017.