O-TYM-MOŻNA-rozmawiac-tylko-z-krolikami_okladka

Czasy się zmieniają, a my ciągle boimy się inności. Kiedy słucham mojej dwunastoletniej córki opowiadającej o swoim dniu w szkole, widzę, że lęk przed wykluczeniem z grupy rówieśniczej jest w jej pokoleniu równie żywy, jak w czasach mojej nastoletniości. Mimo powszechnego dostępu do wiedzy, dużej świadomości siebie oraz wagi przykładanej do rozwoju osobistego.

W świecie nastolatków inność jest akceptowana, jeśli jest fantazyjna i zabawna. Albo nieco zbuntowana, głośna, manifestacyjna. Wpisuje się wówczas w bycie oryginalnym, czyli „jakimś”. Młodzi, bombardowani każdego dnia niezliczoną ilością bodźców, doceniają, gdy coś lub ktoś potrafi ich zainteresować. „Zaskocz mnie” to popularne hasło , z którego można też zresztą wyczytać oznakę znudzenia i zmęczenia niezliczoną ilością wyborów.

Jeśli więc inny znaczy ciekawy, wszystko jest w porządku. Ale gdy inność wiąże się z dystansem do rzeczywistości, wycofaniem z grona równieśników, przesadną wrażliwością, ucieczką w wewnętrzne światy, wtedy przestaje być ciekawa, a często także tolerowana. Staje się czymś niepożądanym i niewygodnym.

Efekty takiego podszytego lękiem, nieakceptującego nastawienia mogą być różne. W skrajnej postaci przyjmuje formę fizycznych aktów przemocy wobec innych dzieci. Jednak to nie ta reakcja jest najczęstszą formą bullyingu. Nagłaśnianie w mediach sytuacji przemocowych, dyskutowanie o nich z młodzieżą w ramach programów profilaktycznych oraz liczne książkowe publikacje przyniosły właściwy efekt. Można dziś stwierdzić, że zdaniem nastolatków bezpośrednio wyrażona agresja plasuje się w kategorii zachowań, nazwijmy to, przesadnych. Takich, do których nie warto się uciekać, bo mogą się odbić rykoszetem – zostanie się na przykład uznanym za osobnika konfliktowego, nieradzącego sobie z emocjami, nieumiejącego odnaleźć się w grupie. A wtedy samemu zostanie się napiętnowanym. Cóż za ironia losu!

Dlatego powszechną formą reagowania na odstającego od reszty członka grupy rówieśniczej jest uczynienie go niewidzialnym. Przeźroczystym. Jakby go w ogóle nie było.

O-tym-mozna-rozmawiac_il1

Tego właśnie doświadcza trzynastoletni bohater obrazkowej opowieści Anny Höglund. W swej króliczej postaci od zawsze czuł się inny. Już swoje przyjście na świat komentuje w książce krótko: „Prawie natychmiast tego pożałowałem”. Przyczyna jest prosta – od dziecka ma bardzo wyczulony słuch. Wszystkie bodźce zawsze docierały do niego ze zwielokrotnioną siłą, nie pozwalając mu spać w nocy, a w dzień czyniąc towarzystwo hałasujących dzieciaków wręcz bolesnym. Rodzice próbowali na siłę wciągnąć syna w wir zabawy, nie pojmując, że „są granice tego, co jest się w stanie wytrzymać”. Otoczenie nie chciało tego zrozumieć.

Bohater książki Höglund rezygnował więc powoli z kontaktów, wycofując się coraz bardziej, aż w końcu zapomniał, jak się mówi „Tak”. Już tylko śnił o bliskości, nie wiedząc, jak to jest, gdy się jej zaznaje. Rówieśnicy stali się nieosiągalni, jak mieszkańcy odległej planety – „atrakcyjni, towarzyscy, lubiani”. Nie dokuczali mu, nie atakowali go. Po prostu nie zauważali. Był dla nich przezroczysty jak powietrze. Rodzice również byli daleko – od niego i od siebie samych. „Stoją w kuchni bardzo blisko siebie, a jednak odległość między nimi można liczyć w kilometrach”, mówi bohater.

Zostały mu więc własne myśli, uważna obserwacja i autoanaliza. A później mozolne próby odnalezienia własnej drogi i pogodzenia potrzeby odrębności i samotności z jednoczesnym pragnieniem bliskości. Mimo wszystko.

Tekst Anny Höglund oszczędnie dawkuje słowa. Każde zdanie ma za to silny ładunek emocjonalny, a zestawienie liryzmu z mocnymi metaforami jest jak uderzenie w twarz:

Są dni, kiedy w brzuch mam wbity widelec,
który obraca się i nawija moje wnętrzności
jak spaghetti. Obrót za obrotem.

Słowa to nie wszystko. Gdyby nie towarzyszące im obrazy, z pewnością nie miałyby one tak mocnej wymowy. Ten wyjątkowy picturebook kierowany do zdecydowanie starszych dzieci (13+) odwołuje się na każdym kroku do nastoletniej (nad)wrażliwości – również estetycznej. Stąd rozcieńczone plamy kolorów korespondujące z emocjami bohatera: mroczne szarości, muśnięcia fioletu, granatu, i nagły wybuch jasnych nasyconych barw na rozkładówce ilustrującej bliskość. A na koniec kojąca zieleń lasu i delikatny, ledwo widoczny promień światła wsączający się z nadzieją między drzewa.

O-tym-mozna-rozmawiac_il2

Kolory budują atmosferę i wprowadzają czytelnika w opowieść. Jeszcze ważniejsze są twarze, gesty, mowa ciała – pomimo tego, że nie operują słowem, wymownie przedstawiają całą historię. Wielką siłę przekazu ma królicza postać samego bohatera. Króliki, jak wiadomo, to bardzo wrażliwe i płochliwe zwierzęta. Nagły, głośny dźwięk może je wystraszyć na śmierć. Nasz bohater jest takim właśnie skulonym, wystraszonym królikiem, który chciałby wyjść z klatki (własnego postrzegania), ale za bardzo się boi. Ze swoim białym futerkiem, długimi uszami i czerwonymi oczami nie mógłby bardziej przyciągać uwagi. Jednocześnie jednak na stopach ma czerwone trampki, które sugerują, że gdzieś tam pod warstwami futra kryje się chłopiec.

Picturebooki i powieści graficzne kierowane do nastolatków i dorosłych dopiero torują sobie drogę na polskim rynku wydawniczym. Za granicą już jakiś czas temu zyskały dużą popularność. Publikacje tego rodzaju korespondują z potrzebami tych młodych ludzi, którzy czytają mniej i rzadziej sięgają po obszerne książki, ale mają potrzebę zagłębienia się w jakąś opowieść, która wzbudzi w nich emocje i dostarczy estetycznych doznań.

O-tym-mozna-rozmawiac_il3

W historii opowiedzianej przez Annę Höglund odnajdą się wszyscy ci, którzy mają kłopot z nawiązywaniem relacji, czują się (lub czuli) inni, niedopasowani. U których lęk narasta do tego stopnia, że w końcu ich paraliżuje, a ich jedyną reakcją na to jest wycofanie się w głąb siebie.

Książka po pierwsze pomoże im zrozumieć, że nie są osamotnieni w swoich uczuciach:

Czyli że były przede mną inne króliki,
Które czuły podobnie i to nazwały.
Poczułem z nimi niemal rodzaj wspólnoty.

Po drugie, pokaże, że nawet jeśli rodzice i rówieśnicy zawiodą, zawsze znajdzie się ktoś, kto wyciągnie pomocną dłoń, okaże zrozumienie i doda otuchy. Dla królika taką osobą jest dziadek.

Po trzecie, zachęci do wglądu w siebie i samopoznania, ale takiego, które nie wiąże się z odrzuceniem swojego „ja”, lecz z jego przedefiniowaniem i zmianą ról – z własnego wroga w przyjaciela.

„O tym można rozmawiać tylko z królikami” to książka dla tych, którzy, tak jak królik, odkryli, że „wszystko to bezsens”. Dla tych, którym trudno odnaleźć się w ujednoliconym tłumie – bo chcieliby być jego częścią, a jednocześnie zostać sobą, „żeby się nie rozpłynąć”.

 

Książka:

Anna Höglund, „O tym można rozmawiać tylko z królikami”, tłum. Katarzyna Skalska, wyd. Zakamarki, Poznań 2018.

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.