„Hard Paint” to film, który łatwo będzie zrozumieć wszystkim tym, którzy doznali kiedyś stresu mniejszościowego, spowodowanego dyskryminującymi krzywymi spojrzeniami czy zaczepkami i przemocą. Stereotypowe przekonania społeczeństwa z niepewnego, wycofanego chłopaka, takiego jak Pedro (główny bohater filmu), w sekundę potrafią zrobić w oczach większości przestępcę. Poznajemy go, gdy czeka na rozprawę związaną z tajemniczą napaścią, której dokonał. O co dokładnie chodzi, pozostaje tajemnicą, ale ta informacja od razu ustawia określony sposób spojrzenia na skrytego bohatera. Matzembacher i Reolon każą doszukiwać się w jego postawie czegoś niepokojącego, skrywanej frustracji i gniewu. Tymczasem z każdą kolejną minutą filmu, gdy powoli odkrywają się kolejne fakty z życia Pedra, jedynym uczuciem pojawiającym się w widzu jest rosnące współczucie. Problemem delikatnego chłopaka, zarabiającego na sekskamerkach, który podczas pokazów maluje się neonową farbą, jest niezrozumienie, z jakim się spotyka ze strony nawet najbliższych osób. To postać złamanego przez życie człowieka, który nie ma już dłużej siły walczyć o swoje dobre imię i przyjmuje ostatecznie rolę kozła ofiarnego, znienawidzonego przez ludzi wokół.

Materiały dystrybutora Tongariro Releasing.

Neonowa maska

Pedro żyje w mieście, które nie ma wiele do zaoferowania – wszędzie można spotkać znajome, zazwyczaj nieprzyjazne, twarze. Wścibska sąsiadka w sklepie i ludzie z byłej szkoły, żądni zemsty za tajemniczą napaść na kolegę, to tylko kilka postaci, na które chłopak wolałby się nie natknąć, ale w tak małej społeczności jest to nieuniknione. Woli więc nie wychodzić z domu na więcej niż 5 minut dziennie, co robi ostatecznie wyłącznie dlatego, że obiecał to swojej siostrze. Z czegoś jednak musi opłacić mieszkanie, a ponieważ z powodu plotek już i tak znajduje się na marginesie życia społecznego, zaczyna urządzać pokazy na sekskamerkach. Wykorzystuje neonową farbę w czasie erotycznego tańca, żeby przyciągnąć uwagę widzów. Przewagą tej pracy jest brak konieczności spotykania klientów na żywo, a przy okazji otrzymanie od nich iluzorycznego chociaż wsparcia. Mimo iż dla nich pozostaje jedynie atrakcyjnym ciałem, poruszającym bardziej okolice podbrzusza niż serce, są jedynymi ludźmi, na których do momentu poznania Leo może liczyć.

Nikt nie jest w stanie pochylić się i pomóc bohaterowi w przezwyciężeniu lęku przed światem. | Mateusz Góra

Chociaż Pedro stara się być jak najlepszym bratem i wnukiem, zarówno siostra, jak i babcia (dosłownie) pakują walizki i znikają, kiedy chłopak najbardziej ich potrzebuje. Po pierwszej rozprawie w sprawie napaści jego siostra wyjeżdża do innego miasta; po tym, jak chłopak wraca w nocy roztrzęsiony, następnego dnia o świcie bagaż jego babci stoi już spakowany w przedpokoju. Najbliżsi, chociaż zaniepokojeni, zostawiają go, bo jest dla nich zbyt dużym ciężarem – wolą zająć się własnym rozwojem niż nieustanną opieką nad zamkniętym i upartym samotnikiem. Nikt nie jest w stanie pochylić się i pomóc bohaterowi w przezwyciężeniu lęku przed światem. Nawet Leo, którego Pedro poznaje, kiedy ten „kradnie” jego pomysł z neonową farbą i sam zaczyna robić podobne pokazy. Mimo iż między bohaterami rodzi się więź, zostaje ona zerwana z powodu marzenia Leo o karierze tanecznej.

Może wydawać się, że farba służy bohaterowi jedynie do zwiększenia atrakcyjności pokazów i zarobku, staje się ona jednak symbolem czegoś o wiele ważniejszego. Dzięki niej na chwilę można pozbyć się krępujących i paraliżujących na co dzień problemów i lęków. Przed kamerą, ubabrany w farbie, Pedro pokazuje kreatywność i wrażliwość. Podczas jednej z kłótni Leo rzuca ironiczną uwagę, że tylko farba pomaga Pedro być ciekawym człowiekiem. Zamknięty w sobie chłopak wydaje się być irytujący, nudny i nieciekawy, bo nikt nie chce okazać mu odrobiny uwagi, ani nie jest wystarczająco cierpliwy, żeby bohater się przed nim otworzył. Chłopak jednak jest w stanie sobie poradzić z takim nastawieniem świata – potrafi walczyć o to, żeby utrzymać się na powierzchni, nie stracić mieszkania czy źródła zarobku – musi myśleć pragmatycznie, bo nie może liczyć na pomoc innych. Wśród swoich internetowych klientów jest popularny, stara się więc w nich znaleźć oparcie, przekierować na chwilę ich uwagę od samego seksualnego pokazu na siebie i swoje problemy. Reaguje na to użytkownik o nicku „ŻonatyPodglądacz”, który chce się z nim spotkać, ale ostatecznie upokarza chłopaka, wystawiając go w momencie, kiedy mieli porozmawiać w rzeczywistości. Pedro ma nadzieję, że może nie dla wszystkich jest fetyszyzowanym obiektem wirtualnych westchnień i kiedy spotyka Leo, który rzeczywiście okazuje mu zainteresowanie, ta właśnie relacja staje się dla niego wyjątkowo ważna. Jednak podobnie jak wszyscy inni najbliżsi, nowy chłopak nie ma zamiaru opiekować się dorosłym facetem, który ma na karku proces i nie umie poukładać sobie życia.

Materiały dystrybutora Tongariro Releasing.

Okazuje się, że stan Pedro przypomina kran w jego mieszkaniu – początkowo jedynie lekko przecieka, ale emocje skumulowane w nim powoli wypływają, żeby w finale eksplodować i wypłynąć wartkim strumieniem (podobnie jak z kranu, ostatecznie urwanego przez babcię bohatera w czasie próby naprawy). Reżyserzy od początku sugerują, że tym, co może ukrywać się pod emocjonalną skorupą ograniczającą bohatera, jest przemoc i gniew, okazuje się natomiast, że jest w nim pragnienie wolności i swobodnej ekspresji. Pojawiająca się w zakończeniu farba, w momencie, gdy Pedro zostaje już zupełnie sam i wie, że nie może liczyć na nikogo, nawet ukochanego chłopaka, pokazuje przewrotnie siłę bohatera. Jego samowystarczalność i gruba skóra, wraz z wrażliwością i kreatywnością, tworzą z tego niepozornego człowieka, którym większość ludzi po pięciu minutach by się znudziła, postać buntownika, plującego na zasady społeczne, według których wszyscy powinniśmy być przebojowi, otwarci i rozpychać się łokciami, żeby odnieść sukces. Postawa Pedra uzmysławia nam, że choć owa przebojowość to jedynie najbardziej akceptowalna droga rozwoju, to być może nie najlepsza.

Gdy bohater po kryjomu spluwa do drinka znajomego z pracy swojej siostry, kiedy ten prawi komunały o tym, że społeczeństwo szybko się nie zmieni i należy się dostosować, pokazuje, że nie ma zamiaru postępować konformistycznie. Woli znosić kolejne zniewagi i przykre sytuacje, jak pobicie przez byłych kolegów czy próba wyłudzenia pieniędzy przez mężczyznę poznanego w barze, byleby nie przyznać, że atakując kogoś, kto zmienił jego życie w piekło, popełnił błąd. W swoim przekonaniu miał do tego prawo i chociaż nikt tego wyboru nie akceptuje, on wierzy w swoją rację.

Szary człowiek

„Hard Paint” dostarcza wielu powodów, żeby zastanowić się, w jaki sposób bohater stał się tak zamknięty i znerwicowany, i zmusza tym samym do refleksji, czy słabsze jednostki, nieradzące sobie w życiu społecznym, należy uznawać na nieważne i skreślać przy pierwszym kontakcie. Szykany ze strony rówieśników, utrata rodziców, wyrzucenie ze studiów i wzbudzane przez pracę nieustannie poczucie, że nic oprócz ciała nie jest w nim interesujące dla innych, to wystarczające powody, żeby Pedro się załamał. Ten stres odczuwany przez osoby LGBTQ nieustannie w nietolerancyjnych, homofobicznych społeczeństwach, powoduje często zamknięcie, o czym świadczy chociażby fakt, że duża część nastolatków nieheteronormatywnych myślała o samobójstwie. Kiedy zaś wkraczają w dorosłość, nagle wymaga się od nich, jak od wszystkich innych, żeby byli otwarci, uśmiechnięci, wzięli – jak głosi jedno z haseł kapitalizmu – „swoje życie we własne ręce”. Akceptacja czyjejś słabości i odmienności, którą wykazał się w filmie wyłącznie Leo, powinna być wyznacznikiem jakości relacji w naszym świecie, jak sugerują brazylijscy reżyserowie, ale nie jest.

Materiały dystrybutora Tongariro Releasing.

Zresztą podobnym nieco do Pedro bohaterem był Kuba (Mateusz Banasiuk) z „Płynących wieżowców” (2013) Tomasza Wasilewskiego. Jak wspominał sam reżyser, gdy tworzył tę i inne postaci w swoich filmach, interesowali go „ludzie złamani” – wszyscy ci, którzy nie wytrzymali presji społecznej. Pogodzili się z tym, że dla świata staną się irytującym i nudnym problemem, równocześnie otwierając jednak dla siebie nową ścieżkę. Chociaż znajdują się w beznadziejnej sytuacji, pozornie przypominającej bardziej porażkę niż zwycięstwo, mogą swoją niezłomną postawą braku szacunku wobec okrutnych zasad życia społecznego jaskrawo uwydatnić jego hipokryzję. Budowane przez nich relacje, co widać zarówno w „Hard Paint”, ale i w „Płynących wieżowcach”, są nieobarczone wyłącznie odgrywaniem określonych przez społeczeństwo ról. Jak śpiewała niegdyś Kora w jednym ze swoich największych przebojów: „tylko dlatego, że jesteś nikim, możesz pogadać z drugim człowiekiem”.

Chociaż widząc wiecznie tę samą pozbawioną energii minę bohatera, ma się ochotę nim potrząsnąć i krzyknąć: „ocknij się, zrób coś ze sobą”, tak naprawdę jego postawa jest wezwaniem dla społeczeństwa, żeby się otrząsnęło. | Mateusz Góra

Niezwykle plastyczna wizja życia niepozornego chłopaka, którą oferuje „Hard Paint”, kryje w sobie oczekiwanie na przełom, na ucieczkę z miasta skazanego na „zapadnięcie się”, jak często żartują bohaterowie. Ten przełom być może nadchodzi w finale, chociaż nie wiadomo, w jakim kierunku będzie rozwijał się Pedro. Na pewno nadal będzie tańczył w rytm świetnych kawałków, tworzących ścieżkę dźwiękową filmu, ale w swoim tempie. Bo chociaż widząc jego wiecznie tę samą pozbawioną energii minę, ma się ochotę nim potrząsnąć i krzyknąć: „ocknij się, zrób coś ze sobą”, tak naprawdę jego postawa jest wezwaniem dla społeczeństwa, żeby się otrząsnęło. Do czego doprowadzi wyścig ku byciu coraz silniejszym, bardziej zabawnym, mniej wrażliwym, dominującym i często zakłamanym? To nie ludzie wokół uczą Pedro, jak powinno się żyć, oni przez swoją miłość, jak Leo, mogą mu jedynie pomóc się rozwinąć i przezwyciężyć trudności. Pozornie zupełnie zagubiony Pedro okazuje się więc najbardziej szczerym z ludzi, którzy pojawiają się w opowieści pokazanej przez brazylijski duet reżyserski.

 

Film:

„Hard Paint”, reż. Filipe Matzembacher, Márcio Reolon, Brazylia 2018.