Znawcom dorobku reżyserskiego Luki Guadagnina trudno było sobie wyobrazić, że twórca płomiennych melodramatów przywdzieje czarną rękawiczkę [1], którą przez lata zwykł nakładać na dłoń jeden z największych zwyroli kina – Dario Argento. Po zapoznaniu się z jego reinterpretacją kultowego horroru z lat 70. należy jednak docenić indywidualizm reżysera, który nie powiela chwytów dramaturgicznych oraz sposobu budowania nastroju grozy stosowanych przez włoskiego mistrza filmowej grozy. Po sukcesie „Tamtych dni, tamtych nocy” Guadagnino pozostaje wierny swojej stylistyce, ponownie tworząc obraz silnie oddziałujący na zmysły widzów. Tym razem jednak sensualność jego filmu, zamiast pieścić nasze najczulsze rejony, wzbudza odrazę i obrzydzenie.

Materiały dystrybutora Kino Świat

Młoda Amerykanka Susie przyjeżdża do prestiżowej akademii tańca w Berlinie. Już pierwsze zetknięcie jej baletek ze szkolnym parkietem wzbudza zachwyt i uznanie tamtejszej gwiazdy tańca – Madame Blanc. Od tej pory główna bohaterka funkcjonuje w szkole na specjalnych zasadach, stając się liderką grupy. Wszystko to zbiega się w czasie z tajemniczym zniknięciem Patricii – tancerki, którą od pewnego czasu dręczyły niepokojące fobie. W ich ujarzmianiu pomagał jej doktor Klemperer. Na podstawie zapisków w jej pamiętniku lekarz zaczyna odkrywać mroczne tajemnice szkoły, która, jak się okazuje, została założona w XIX wieku przez wiedźmę zwaną Matką Markos. Susie niczym bohater „Lokatora” Polańskiego wchodzi w skórę swojej poprzedniczki, stając naprzeciw nieodkrytych sił zła.

Z władzą na pohybel

Nieprzypadkowo akcja filmu rozgrywa się w Berlinie Zachodnim. Podzielone przez mur miasto staje się emblematem upadku człowieczeństwa. Podobnie jak w „Opętaniu” Andrzeja Żuławskiego klaustrofobiczna przestrzeń wypełniona szaro-burymi modernistycznymi budynkami wywołuje uczucie niepokoju i dojmującego przygnębienia. Mur jest symbolem podziału i konfliktu, starcia sił dobra ze złem.

Doświadczony wojenną traumą doktor Klemperer racjonalizuje wydarzenia mające miejsce w akademii, zestawiając wierzenia w wiedźmy i magię z krzywdami, które wyrządziła ludzkości III Rzesza. Próbuje dowieść przez to, że zło nie jest wytworem demonów, lecz człowieka, potrafiącego przekonać innych do propagowanych przez siebie ideologii. Wojna w „Suspirii” staje się symbolem dojścia do granicznego momentu, w którym uaktywniają się najokrutniejsze siły drzemiące w człowieku.

Kontekst feministyczny jest szczególnie interesujący ze względu na poglądy wyrażane przez reżysera pierwowzoru, który wielokrotnie oskarżany był o mizoginizm. | Dawid Dróźdż

Wyeksponowanie w remake’u autorstwa Guadagnina wspomnianych wątków jest wyrazem obawy reżysera o świat, w którym ponownie do głosu dochodzą totalitarni demagodzy. Poza traumami wojennymi w komunikatach medialnych w tle słyszymy uaktualniane raporty na temat ataków terrorystycznych i porwań organizowanych przez grupę Baader-Meinhof. Zarysowuje to pewien niepokojący przebieg historii XX wieku, która ma swoją kontynuację współcześnie. Dojście do władzy autokratycznych przywódców demaskuje tendencje społeczeństwa, które w poczuciu niebezpieczeństwa decyduje się na wybór silnych liderów. Krytyka totalitaryzmu w ujęciu Guadagnina pokazuje jednak, że uległość wobec ideologii władzy prowadzi do bezrefleksyjnego godzenia się na daną nam rzeczywistość oraz stawianie kolejnych murów wykluczających globalny, międzyludzki dialog.

Kino jest kobietą?

Bohaterki Guadagnina starają się jednak wyswobodzić z zastawionych na nie sideł władzy. Susie wraz z przyjaciółką zakradają się do gabinetu dyrektorek, aby odnaleźć informacje dotyczące zaginionej Patricii, a także rozpoczynają współpracę z doktorem Klempererem, aby odkryć tajemnice akademii.

W „Suspirii” pojawia się jednak jeszcze jedna próba zniesienia władzy, a mianowicie męskiej dominacji. Postacie mężczyzn odgrywają u Guadagnina marginalną rolę i jeśli w ogóle pojawiają się na ekranie, to są trywializowane i poniżane przez płeć przeciwną. W rolę jedynej ważnej postaci męskiej, a więc doktora Klemperera, wciela się natomiast genialnie ucharakteryzowana Tilda Swinton.

Materiały dystrybutora Kino Świat

Kontekst feministyczny jest szczególnie interesujący ze względu na poglądy wyrażane przez reżysera pierwowzoru, który wielokrotnie oskarżany był o mizoginizm. Niegdyś Dario Argento jawnie przyznawał się do przyjemności, jaką czerpie z uśmiercania pięknych kobiet. I rzeczywiście najczęstszymi ofiarami w filmach mistrza giallo były ujmujące urodą bohaterki. Warto dodać, że zarówno w „Suspirii”, jak i innych dziełach Argenta, były one mordowane ręką samego reżysera. Pod wpływem krytyki reżyser zaczął jednak uciekać od roli naczelnego szowinisty kina lat 70., co możemy dostrzec już w „Głębokiej czerwieni” [1975]. Główny bohater, obserwując z oddali szarpaninę między kobietą a mężczyzną, stara przypomnieć sobie coś, co pozwoli wskazać agresora. Kierując się kulturową stereotypizacją, określającą, którą płeć nazywamy „słabą”, nie podejrzewa, że w tej walce mężczyzna był ofiarą. Argento odwraca więc zakodowany w ogólnospołecznej świadomości sposób widzenia, kreując silne, niezależne bohaterki.

Takim tropem podąża także Guadagnino. Możemy dostrzec to na przykładzie przemiany Susie z nieśmiałej, zagubionej cudzoziemki w pewną siebie liderkę. Reżyser posługuje się jednak przy tym nachalną symboliką, czego najlepszym przykładem są wielokrotnie eksponowane lustra. Każe nam to interpretować historię Amerykanki w duchu lacanowskim jako moment jej upodmiotowienia się jako kobiety oraz symbolicznego narodzenia na nowo.

Szczególnie w tym kontekście interesująca jest scena, w której do akademii przybywają policjanci szukający tropu w sprawie rozwiązania zagadki zaginięcia jednej z tancerek. Opiekunki szkoły, nie zważając na gabaryty mężczyzn, obezwładniają ich, aby urządzić sobie wieczorny kabaret z nimi w rolach głównych. Podczas zabawy Madame Tanner uderza fallicznym przedmiotem jednego z policjantów w penisa. Jak podkreśla Laura Mulvey, przyjemność dla aktywnego widza męskiego przynosi penetrowanie kobiet fallocentryczną bronią. W „Suspirii” zachodzi więc znacząca zmiana – postać kobieca nie jest już fetyszyzowana i wystawiana na widok męskiego spojrzenia (zarówno widza, jak i męskiego bohatera). Jest postawiona w roli wprost odwrotnej, stając się podmiotem uprzedmiotawiającym mężczyznę. Czarna skórzana rękawiczka wsuwana jest wreszcie na dłoń płci przeciwnej, następuje triumf kobiecej siły i niezależności.

Materiały dystrybutora Kino Świat

Połamane kości i lepkie włosy

Fakt, że w akademii nie ma miejsca dla mężczyzn, nie oznacza jednak, że mamy do czynienia z subtelnym baletem – wręcz przeciwnie – doświadczamy pełni kobiecej siły w zwierzęcym transie. Długie sceny tańca, choć nie tak efektowne jak w goszczącym obecnie w naszych kinach „Climaxie”, pełnią podobną funkcję do tej z dzieła Gaspara Noégo, a więc materializują wewnętrzne zmory bohaterów. Kompulsywne ruchy tancerek są jak krzyk cierpiącej duszy, która może wyrazić swój ból tylko poprzez cielesną ekspresję. Warto w tym kontekście przywołać „Czarnego łabędzia” Darrena Aronofsky’ego. Walka dobra ze złem, rozgrywająca się w duszy bohaterek obu filmów, nie tylko sieje spustoszenie w ich psychice, ale także deformuje i destruuje ich ciała. Wpisuje to obydwa dzieła w nurt filmów body horror, w których atmosfera grozy jest budowana poprzez pogwałcenie ludzkiego ciała.

Jak przystało na jednego z największych estetów współczesnego kina, Guadagnino z ogromną starannością wizualizuje dźwięki, smaki i zapachy tak, aby widz wniknął w przedstawiany świat niczym woda w miękką gąbkę. W „Suspirii” odczuwamy obrzydzenie wprost proporcjonalne do rozkoszy, którą czerpaliśmy, smakując soczyste brzoskwinie, wąchając poranną rosę czy słysząc trzeszczące śruby rowerowe podczas seansu „Tamtych dni, tamtych nocy”. Wszystko to w najnowszym dziele twórca zamienia na wypływające z ciał płyny ustrojowe czy lepkie włosy wijące się w ustach bohaterów. Przywołuje to na myśl filmy Davida Cronenberga czy Waleriana Borowczyka, gdzie podobnie jak u włoskiego reżysera, artyści ponad realizm stawiają sensualność filmowego doświadczenia.

Guadagnino wyraża swoje obawy o świat, w którym ponownie do głosu dochodzą totalitarni demagodzy. | Dawid Dróźdż

Odkurzona przez Guadagnina „Suspiria” nie przypomina przesyconego brutalnością sztandarowego dzieła giallo, torturuje za to nasze zmysły niepokojącymi obrazami. Postawienie ponad kryminalną zagadkę dogłębnej analizy psychologicznej głównej bohaterki oraz wątku polityczno-historycznego uaktualnia dzieło oraz nadaje mu nowych znaczeń. Dzięki narracyjnemu urozmaiceniu Guadagninowi udaje się wpisać dzieło sprzed dekad w dzisiejsze realia. „Suspiria” Argenta została przez niego wykorzystana jako silnik do skonstruowania maszyny mierzącej społeczne nastroje panujące w Europie i na świecie. Wszelkie obawy związane z łamaniem demokracji, brakiem tolerancji czy płciową dyskryminacją dodają filmowi aury niepokoju, doskonale wpisującej się w historię demonów, przejmujących władzę nad ludźmi. Rozbudowanie warstwy fabularnej powoduje jednak pogubienie się widza w licznie napoczętych wątkach, zaś przeciągnięta do granic możliwości historia nuży niekiedy brakiem napięcia. Mimo kilku nieudanych piruetów, warto docenić zuchwałość reżysera, który podejmując się reinterpretacji kultowego dzieła, wtłoczył w liczący sobie ponad 30 lat filmowy organizm zupełnie nową energię.

Materiały dystrybutora Kino Świat

Przypis:

[1] Morderca w filmach Daria Argenta zawsze dokonywał zbrodni w czarnych skórzanych rękawiczkach. Stało się to ikonicznym elementem dzieł giallo – nurtu popularnego w latach 70. i 80. XX wieku we włoskim kinie, którego jednym z głównych reprezentantów był właśnie twórca „Suspirii”. Co ciekawe, Argento przyodziewał rękawiczki na własną dłoń, występując epizodycznie w swoich filmach w roli kata.

Film:

„Suspiria”, reż. Luca Guadagnino, USA–Włochy 2018.