Asia Bibi – w chwili, kiedy piszę te słowa, pod koniec listopada 2018 roku – nie przebywa już w więzieniu, ale o pełnej wolności ciągle może jedynie marzyć. Podobnie jak jej pięcioro dzieci i małżonek.
Uniewinniający wyrok Sadu Najwyższego Pakistanu wywołał wściekłość islamskich radykałów w tym kraju. Mimo iż nie stanowią oni większości pakistańskiego społeczeństwa, to stanowią siłę zdolną do destabilizacji kraju i terroryzowania społeczeństwa swoimi protestami. To właśnie stało się po ogłoszeniu wyroku uniewinniającego pakistańską chrześcijankę. Międzymiastowe drogi zostały zablokowane przez barykady z płonących opon, atakowane były samochody prowadzone przez chrześcijan i zamieszkałe przez nich domy. Sędziom Sądu Najwyższego grożono śmiercią. Tłum chciał wymierzyć sprawiedliwość na ulicy i wymusić na władzy reakcję zgodną ze swoimi oczekiwaniami.
Pierwsze wystąpienia islamskich radykałów, którzy mimo wyroku Sądu Najwyższego żądali powieszenia uniewinnionej kobiety, spotkały się ze stanowczą odpowiedzią premiera Pakistanu, Imrana Khana. Ten były legendarny krykecista zapowiedział, że władza użyje wszelkich środków wobec tych, którzy destabilizują życie kraju. Te zapowiedzi okazały się jedynie prężeniem muskułów i żadne realne działania nie zostały podjęte. Mało tego – władze bardzo szybko zaakceptowały żądania demonstrantów, by Sąd Najwyższy, wbrew prawu, ponownie wydał wyrok, a także uniemożliwił Asii Bibi wyjazd z Pakistanu. W ten sposób tłum okazał się silniejszy niż wybrane w wyborach władze.
Imran Khan przekonuje, iż Asia Bibi i jej rodzina czują się dobrze i są bezpieczni. Poinformował o tym przewodniczący Parlamentu Europejskiego, który rozmawiał z pakistańskim premierem. Mają przebywać pod ochroną w utajnionym miejscu. To ważne, bowiem protesty, których sceną był w ostatnich tygodniach Pakistan, pokazały wyraźnie, że bezpieczeństwo i życie Asii Bibi oraz jej rodziny jest w Pakistanie zagrożone. Jedynym rozwiązaniem dla tej rodziny jest opuszczenie kraju, uzyskanie azylu w gotowym do jego udzielenia państwie i zamieszkanie w nowej ojczyźnie. Do tej pory rządy Niemiec i Kanady wyraziły gotowość przyjęcia prześladowanej rodziny. Co ciekawe i przerażające, jednoznacznie odmówiła przyjęcia rodziny Asii Bibi Wielka Brytania. Władze tego kraju motywują to obawą przed rewoltą islamistów na swoim terytorium i atakami fundamentalistów na brytyjskie ambasady w świecie. Otwarte pozostaje pytanie, czy władze Pakistanu zezwolą chrześcijańskiej rodzinie opuścić kraj wbrew umowie zawartej z islamskimi radykałami.
Wydarzenia związane ze sprawą Asii Bibi ponownie skierowały uwagę opinii światowej na kwestię wolności religijnej i praw mniejszości religijnych w Pakistanie. Niezależnie od tego, jak potoczą się jej dalsze losy, położenie wspólnoty chrzescijańskiej liczącej około 3 milionów wiernych w kraju zamieszkiwanym przez niemal 200 milionów ludzi jest niezwykle trudne. Atakowane są chrześcijańskie osiedla, dochodzi do pobić i samosądów.
Czy zawsze tak było, czy konflikt islamsko-chrzescijański na ziemiach Pakistanu to zjawisko o długiej tradycji? Arcybiskup Lahore, ksiądz Sebastian Shaw, wyjaśnia: „Wiele lat temu muzułmanie, chrześcijanie, hinduiści, sikhowie żyli razem w pokoju. Wspólnie celebrowali swoje święta, brali udział we wspólnych uroczystosciach, zapraszali się wzajemnie na wesela, także na inne ceremonie. Żyli jak bracia i siostry. Dopiero w okresie reżimu Zial Haqa w latach 80. XX wieku, kiedy w Pakistanie wprowadzano islamskie prawo szariatu, zaczęły się problemy. Społeczeństwo zostało podzielone na dwie grupy religijne. Wtedy pojawiły się napięcia”.
Ich detonatorem było wprowadzenie drastycznego prawa o bluźnierstwie przeciw islamowi, które swymi korzeniami sięgało jeszcze czasów brytyjskiego panowania na subkontynencie indyjskim. Wówczas miało ono bronić przed obrażaniem uczć religijnych wiernych wszystkich religii. Nowelizacje tego prawa dokonane za rządów wojskowych doprowadziły do sytuacji, w której prawo o bluźnierstwie stało się sposobem załatwiania osobistych porachunków oraz metodą zastraszania społeczeństwa przez islamskich radykałów.
Shabaz Bhati był pakistańskim politykiem oraz deputowanym do Zgromadzenia Narodowego od 2008 roku. Walczył o zniesienie prawa o bluźnierstwach przecw islamowi. Od listopada 2008 roku do chwili swojej śmierci na skutek zamachu dokonanego 2 marca 2011 roku w Islamabadzie przez islamskiego fanatyka był pierwszym ministrem do spraw mniejszości. Na krótko przed śmiercią mówił: „Islam stał się narzedziem w rękach ekstremistów służącym do krzywdzenia mniejszości, ale i większości. To jest narzędzie szerzenia nietolerancji. To powinno się zmienić na zasadzie porozumienia”.
Jak na razie nic jednak nie zapowiada, by obecne władze Pakistanu podjęły próbę wprowadzenia zmian w drakońskich zapisach prawa o bluźnierstwie, nie mówiąc już o usunięciu tego prawa z pakistańskiego systemu prawnego. W obawie przed islamskimi radykałami, którzy nie stanowią co prawda większości w społeczeństwie Pakistanu, ale są agresywni i krzykliwi – władze nie podejmują tego wyzwania. Wypada wierzyć, że w przypdku Asii Bibi podejmą wyzwanie, którym będzie umożliwienie całej rodzinie opuszczenia Pakistanu.