Szanowni Państwo!

Czy ruch polityczny Roberta Biedronia wnosi do polskiej polityki nową jakość? Jeśli tak jest rzeczywiście, to może w samą porę. W książce „Nowy liberalizm. Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP” Tomasz Sawczuk pokazuje czarno na białym, że Polska potrzebuje nowej centrowej polityki, o bardziej demokratycznym i przyszłościowym obliczu.

Ale może jest inaczej i wkrótce wszyscy o ruchu Biedronia zapomną? Tak stało się przecież w przeszłości w przypadku wielu nieudanych eksperymentów politycznych, takich jak Ruch Palikota czy Zjednoczona Lewica.

Sprawa jest złożona, a w rozmowie o przyszłości polityki centrowej w Polsce warto odróżnić dwie rzeczy. Z jednej strony, jest pytanie o polityczne marzenia, czyli o to, jakiego rodzaju politykę warto byłoby poprzeć. Z drugiej strony, jest pytanie o polityczną skuteczność, czyli o to, jaka polityka jest w Polsce możliwa. Zwolennicy ruchu Biedronia oraz zwolennicy Platformy Obywatelskiej udzielają na te pytania odmiennych odpowiedzi.

W ostatnich trzech latach po stronie opozycyjnej dominował pogląd, że opozycja powinna być totalna i zjednoczona. Zgodnie z tym sposobem myślenia, wystarczy umieścić wszystkie ugrupowania demokratyczne pod szyldem anty-PiS-u – i zwycięstwo wyborcze znalazłoby się w zasięgu ręki. Taka strategia nie tylko pozbawiała ludzi marzeń, ale była też nieskuteczna. Pozbawiała ona marzeń, ponieważ była całkowicie defensywna, a zatem reaktywna wobec działań partii rządzącej. Była ona nieskuteczna, ponieważ PiS niezmiennie utrzymywało wysokie poparcie, co ułatwiało partii rządzącej demontaż III RP.

Ale Grzegorz Schetyna zawarł pewien zakład z losem [czytaj artykuł o strategii Grzegorza Schetyny]. Zamiast szukać lepszej polityki, lider Platformy postanowił konsolidować obóz opozycji i poczekać. Schetyna liczy na to, że przyjdzie moment, w którym ludzie zmęczą się lub znudzą partią rządzącą. Część wyborców będzie zaś szukać siły, która odsunie PiS od władzy. Wówczas Platforma Obywatelska jako największa siła opozycyjna stanie się dla nich naturalnym wyborem. Polityka PO może wydawać się toporna i mało inspirująca, ale nie można wykluczyć, że w wyborczej potyczce okaże się skuteczna.

Robert Biedroń także ma swój zakład z losem. Biedroń jest przekonany, że w obecnej sytuacji marzenia i skuteczność idą w parze. Jego zdaniem nie wystarczy być anty-PiS-em. Jeśli wyborcy nie otrzymają lepszej propozycji politycznej, powtórzy się scenariusz z wyborów samorządowych, gdzie mimo zwycięstw Koalicji Obywatelskiej w niektórych miastach, PiS zwiększyło swój stan posiadania na wszystkich szczeblach samorządu [czytaj analizę powyborczą]. Były prezydent Słupska odcina się więc od tradycyjnych etykiet politycznych, takich jak „prawicowy” i „lewicowy”. I przekonuje wyborców, że chce zaoferować im nową politykę, której w Polsce jeszcze nie było [czytaj recenzję książki Roberta Biedronia „Nowy rozdział”].

Wobec Biedronia wysuwa się trzy podstawowe zarzuty. Po pierwsze, że nie ma programu. Po drugie, że woda sodowa uderzyła mu do głowy. Po trzecie, że rozbija opozycję i tym samym w momencie kluczowym dla przyszłości polskiej demokracji utrudnia odsunięcie PiS-u od władzy [czytaj artykuł o zarzutach wobec Roberta Biedronia].

Jakby tego było mało, Biedroń regularnie porównuje Platformę Obywatelską i PiS, wysuwając zarzuty wobec jednych i drugich. Budzi to zrozumiałe kontrowersje po stronie opozycyjnej. Ale także Jarosław Kaczyński przeciwstawił się ostatnio zrównywaniu PiS-u z PO i nazwał takie posunięcie „najgroźniejszym rodzajem socjotechniki, który jest dziś stosowany”.

Jak broni się sam zainteresowany? W obszernej rozmowie z Tomaszem Sawczukiem oraz Karoliną Wigurą, którą publikujemy w obecnym numerze „Kultury Liberalnej”, Robert Biedroń deklaruje, że nie chce zapisywać się do żadnego z dwóch dominujących obozów politycznych. Jak mówi były prezydent Słupska, „wojna polsko-polska to nie jest wojna Polek i Polaków, tylko wojna dwóch partii politycznych, które podpaliły nam kraj i jeszcze każą nam temu kibicować”.

O ruchu Roberta Biedronia rozmawialiśmy także z jego recenzentami. W rozmowie z Jakubem Bodzionym o swoich nadziejach związanych z ruchem Biedronia mówi reżyser Agnieszka Holland. Holland jest zdania, że byłoby idealnie, gdyby opozycja podzieliła się na dwie formacje: centroprawicową oraz centrolewicową – i w ten sposób pokonała PiS. Jak wyjaśnia nasza rozmówczyni, „aby tak się stało, Biedroń musiałby okazać się tak utalentowanym politykiem, jakbym sobie marzyła. Wtedy jego projekt przyciągnąłby tych ludzi, którzy nie chodzą na wybory, wraz z całą lewicą”.

Socjolog Jarosław Flis jest bardziej sceptyczny wobec projektu Roberta Biedronia. W rozmowie z Łukaszem Pawłowskim, Flis przekonuje, że Biedroń łowi elektorat „na najpłytszych wodach”, to znaczy wśród wyborców, którzy są liberalni obyczajowo oraz ekonomicznie. Socjolog pyta: co miałoby skłonić wyborców Platformy, a także wyborców zawiedzionych PiS-em do poparcia Biedronia?

[promobox_publikacja link=”https://www.motyleksiazkowe.pl/nauki-polityczne/34572-nowy-liberalizm-9788394995041.html” txt1=”Biblioteka Kultury Liberalnej” txt2=”Tomasz Sawczuk
Nowy liberalizm

Jak zrozumieć i wykorzystać kryzys III RP” txt3=”27,99 zł” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2018/12/nowy_liberalizm_2-1-423×600.jpg”]

Wszystkie te pytania są z pewnością trafne. Ale nie uchylają one kwestii zasadniczej, to znaczy pytania o przyszłość liberalnej oraz centrowej polityki w Polsce. W „Nowym liberalizmie” Sawczuk przekonywał, że pokonać PiS to za mało: „Ostatecznie nie chodzi o to, aby zmienić władzę, lecz o to, aby uczynić Polskę lepszym miejscem do życia”. Nawet jeśli Biedroń nie odniesie sukcesu w wyborach, to aktywizuje ludzi i wywiera nacisk na główne partie, które nie będą mogły zignorować jego postulatów.

Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”