500+ przyniosło rozmaite rezultaty. Jeden z nich jest niezamierzony i paradoksalny. Otóż, wielu ekspertów zapowiadało bankructwo państwa już po wprowadzeniu programu. Szanowani ekonomiści otwierali szeroko oczy i straszyli na całego. Snuto najczarniejsze wizje finansowego krachu.
I co? I nic.
Jako że nic złego (póki co) nie nastąpiło, dziś worek z obietnicami nie ma dna. Wiosna Roberta Biedronia czy ugrupowania Koalicji Europejskiej same zdążyły w międzyczasie zaoferować nam strzeliste góry złota.
Prawo i Sprawiedliwość musiało zatem obiecać własne. A choćby nawet i te same góry, co inne partie, ale w nieco odmienny sposób. 500+ na pierwsze dziecko, brak podatku PIT dla obywateli do 26. roku życia, obniżenie PIT, 1100 złotych dla każdego emeryta, wreszcie odbudowę sieci PKS… Wszystkie te obietnice opakowywano słowem „wiarygodność”. Przekaz jest prosty i zrozumiały: „skoro my, PiS, obiecaliśmy 500+ i słowa dotrzymaliśmy, to teraz też obiecujemy – i jest szansa, że słowa dotrzymamy. A inne partie tylko obiecują. Kochani wyborcy, przypomnijcie sobie, czy te partie kiedyś dotrzymały słowa tak, jak PiS?”. Krótko mówiąc, przekaz z konwencji jest prosty: składać obietnice może każdy, lecz nie każdy obiecuje tak samo.
PiS konsekwentnie nie kieruje swojego przekazu do tych, których i tak nie przekona. Mówi do tych, którzy są gotowi usłyszeć złożone obietnice socjalne. | Jarosław Kuisz
PiS kontynuuje walkę na lewicowych polach bitwy. Tam przecież odniosło największe zwycięstwa wyborcze. Na planie pierwszym nie znalazły się zatem żadne wątki dekomunizacyjne czy spory o praworządność w III RP. Ani słowa o potknięciach w polityce międzynarodowej. Żadnego liberalizmu gospodarczego, tylko redystrybucja.
Wielu przeciwników politycznych będzie podśmiewywać się z obietnic Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego. Jednak PiS konsekwentnie nie kieruje swojego przekazu do tych, których i tak nie przekona. Mówi do tych, którzy są gotowi usłyszeć złożone obietnice socjalne. I wbrew pozorom, bardzo wsłuchuje się w oczekiwania wyborców, którzy po ćwierćwieczu III RP zmienili się zdecydowanie. Nie chcą już zaciskać pasa, jak w czasach transformacji. Chcą wreszcie pożyć – tu i teraz. Wolą przechodzić na wcześniejsze emerytury. Szukają małego komfortu życia. Nawet niechęć do haseł równości, charakterystyczna dla schyłkowego PRL-u i początków III RP, zatarła się w pamięci.
Ba, w 2019 roku wielu młodym wyborcom PiS wydaje się synonimem nowoczesności i odpowiedzią na ciemne strony globalizacji. Wygrywa partia dostosowująca się do oczekiwań wyborców. Nigdy dość przypominania, że to PiS dostosował się do zmieniających się nastrojów wyborców (choćby rezygnując z rozmaitych pomysłów z czasów Zyty Gilowskiej). Między bajki można włożyć sobotnie zapewnienia Mateusza Morawieckiego o prostej ciągłości pomiędzy Porozumieniem Centrum a dzisiejszym PiS-em.
PiS, wbrew pozorom, bardzo wsłuchuje się w oczekiwania wyborców, którzy po ćwierćwieczu III RP zmienili się zdecydowanie. Nie chcą już zaciskać pasa, jak w czasach transformacji. Chcą wreszcie pożyć – tu i teraz. | Jarosław Kuisz
Jedno przez 30 lat wszakże się nie zmieniło. Polacy w większości chcą być wewnątrz Unii Europejskiej. Zatem PiS, aby nie narazić się na utratę głosów, usiłuje przekonać, że konflikty z zagranicą to nie problem z Europą, lecz inna definicja „europejskości”, jakaś inna „wizja Europy”. To najsłabszy punkt sobotniej agendy. Jak widać na przykładzie niespodzianki z brexitem, granica między rzekomymi pomysłami na nową Unię a jej rozłożeniem od środka może być płynna. Ale, cóż, nie tylko w Polsce rzadko kiedy o wyborach – nawet do Parlamentu Europejskiego – przesądza polityka międzynarodowa.
W ostatnich sondażach opozycja wypadała nieźle. Koalicja Europejska wraz z Wiosną mogły myśleć nawet o przejęciu rządów w Polsce. Po sobotniej konwencji widać, że PiS wciąż jest głodne władzy. Nie jest zmęczone i wypalone, jak PO pod koniec kadencji. Opozycja zapewne uderzy ponownie w partię rządzącą oskrzydlająco – z dwóch kierunków: straszenia widmem „polexitu” oraz atakiem na agendę obyczajową PiS-u. Jednak na polu obietnic socjalnych, w 2019 roku bitwy wygrać z partią Jarosława Kaczyńskiego nie będzie w stanie. Dopiero z czasem Polacy zdadzą sobie sprawę, że pieniądze wręczane bezpośrednio przez państwo na dłuższą metę nie rozwiązują takich problemów instytucjonalnych, jak choćby dostęp do specjalistów w ochronie zdrowia.
Na to jednak musi upłynąć więcej wody w Wiśle.