Szanowni Państwo,

miało być pięknie. Warszawski Szczyt Bliskowschodni miał być areną rozmowy na temat pokoju na Bliskim Wschodzie, a jego organizacja miała w opinii rządu wywindować pozycję Polski w relacjach międzynarodowych.

Nie wszystko poszło jednak zgodnie z planem. Problemy zaczęły się jeszcze przed rozpoczęciem obrad. Premier Izraela Benjamin Netanjahu w drodze na szczyt napisał na swoim Twitterze, że obradujące kraje siadają do rozmów, aby przybliżyć wojnę z Iranem. Niezależnie od przebiegu samych obrad, z perspektywy polskiej Netanjahu pozostał jedną z głównych postaci szczytu, a samo wydarzenie przerodziło się w kryzys dyplomatyczny.

Zaczęło się od tego, że w rozmowie z dziennikarzami Netanjahu przypisał Polakom współudział w Holokauście. Po powrocie do Izraela służby rządowe zdementowały tę wypowiedź, ale pełniący obowiązki ministra spraw zagranicznych Israel Katz stwierdził, że Netanjahu powiedział prawdę, i przypomniał słowa byłego premiera Icchaka Szamira, który stwierdził 30 lat temu, że Polacy „wyssali antysemityzm z mlekiem matki”.

A wszystko to w przeddzień planowanego w Jerozolimie szczytu Grupy Wyszehradzkiej. W odpowiedzi na słowa izraelskich polityków Mateusz Morawiecki odwołał swoją wizytę w Jerozolimie. Formalnie rzecz biorąc, odwołano cały szczyt, ale inni liderzy odbyli spotkania w Izraelu, a Viktor Orbán ogłosił nawet, że Węgry, tropem kontrowersyjnego posunięcia Stanów Zjednoczonych, otworzą swoje przedstawicielstwo w Jerozolimie.

Wypowiedzi Netanjahu i Katza to kolejny epizod polsko-żydowskich sporów o historię, które zyskały na sile na początku zeszłego roku, kiedy PiS uchwaliło ustawę o IPN. Ustawa przewidywała kary wobec tych, którzy „publicznie i wbrew faktom przypisują Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie […] lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni”. Kilka miesięcy później kontrowersyjne prawo, krytykowane szeroko zarówno w Polsce, jak i na świecie, zostało znowelizowane pod wpływem nacisków amerykańskich.

Pomóż nam tworzyć niezależną prasę.

Od czasu odwołanego szczytu V4 w Jerozolimie konflikt przycichł, ale nie widać powodu, aby emocje nie miały wkrótce wybuchnąć z nową siłą. Amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo przypomniał podczas warszawskiej wizyty, że Stany Zjednoczone domagają się wypłaty przez Polskę rekompensat za utracone mienie żydowskie. Trudno przewidywać, by zarzuty izraelskich polityków wobec Polski z czasem nie wróciły na agendę.

Nie pomaga też fakt, że wzrost napięć w relacjach z Izraelem powoduje rosnącą liczbę wypowiedzi o podtekście antysemickim w polskiej sferze publicznej. Tylko ostatnio Paweł Kukiz czuł się zobowiązany zwrócić na swoim Twitterze uwagę na żydowskie pochodzenie niektórych sędziów, którzy skazali na śmierć generała Augusta Fieldorfa „Nila”.

A zatem: co dalej? W nowym numerze „Kultury Liberalnej” przyglądamy się obecnemu stanowi relacji polsko-żydowskich, a także ich perspektywom na przyszłość.

Karolina Wigura z naszej redakcji pisze, że Polska i Izrael postrzegają politykę historyczną bardzo podobnie, dlatego konflikt między nimi jest nieunikniony. Po pierwsze, oba kraje konkurują o to, który z nich przedstawi swoje przeszłe cierpienia jako bardziej unikalne. Po drugie, oba kraje są osamotnione we własnym regionie i używają relacji ze Stanami Zjednoczonymi, aby wzmocnić swoją pozycję. Po trzecie zaś, wzajemne relacje nabierają dodatkowego znaczenia w kontekście kampanii wyborczych w Izraelu, a za chwilę także w Polsce.

Niektórzy spodziewali się, że wzajemne relacje załagodzi zeszłoroczna, wspólna deklaracja premierów Morawieckiego i Netanjahu. Konstanty Gebert przekonuje jednak w rozmowie z Jakubem Bodzionym, że deklaracja ta nie ma żadnej mocy prawnej ani politycznej. Jak mówi Gebert, „to jest wspólna deklaracja dwóch panów i tak się złożyło, że oni są premierami dwóch krajów”. Gebert dodaje, że w sprawie znaczenia owej deklaracji premier Morawiecki „kłamał, bo wiedział, że jedyne, co zrobił, to wymusił na Bibim poparcie dla polskiej linii politycznej, żeby zorganizować szczyt V4 w Izraelu. Bibi kłamał, bo wiedział, że nie mówi w imieniu Izraela, tylko własnym. Nikt, nawet wewnętrzny gabinet premiera, nie wspominając o parlamencie, tej wspólnej deklaracji nie poparł”.

Wspólnej deklaracji premierów broni Bronisław Wildstein, członek polskiego zespołu do spraw dialogu prawno-historycznego z Izraelem, a także publicysta tygodnika „Sieci”. W rozmowie z Tomaszem Sawczukiem Wildstein przekonuje, że w stosunkach polsko-żydowskich mamy do czynienia z ponad 70-letnim okresem zaniedbań, a jego odrobienie zajmie wiele czasu. Publicysta uważa, że na świecie brakuje wiedzy, że polskie państwo w czasie wojny nie współpracowało z III Rzeszą, a warunki życia pod okupacją były inne niż w Europie Zachodniej, stąd pojawiają się nierealistyczne oczekiwania w kwestii tego, jak Polacy powinni zachowywać się w czasie wojny. Wildstein uważa, że złe relacje polsko-żydowskie to byłoby zwycięstwo Hitlera zza grobu, ponieważ hitlerowskie Niemcy dążyły do tego, aby nastawiać ludzi na terenach okupowanych przeciwko sobie.

O postrzeganiu relacji polsko-izraelskich przez drugą stronę opowiada Piotr Smolar, korespondent francuskiego dziennika „Le Monde” w Jerozolimie. Smolar wskazuje, że spór polsko-izraelski miał w tamtejszych mediach bardzo krótkotrwałe znaczenie: „Mówiąc delikatnie: Polska nie jest sprawą priorytetową w obecnej kampanii wyborczej. Kontrowersje były intensywne, ale tylko przez 48 godzin”. Dziennikarz wyjaśnia przy tym, że kwestia relacji z Polską jest jedną z niewielu spraw w izraelskiej dyplomacji, które rodzą konflikt. Co ciekawe, to premier Netanjahu jest w tym sporze stroną bliższą „nieliberalnym demokracjom” w Polsce czy na Węgrzech. Opozycja krytykowała wspólne oświadczenie premierów za to, że było zbyt łagodne wobec naszego kraju.

Pamięć historyczna zawsze będzie kwestią dialogu między stronami. Jednym z przejawów dojrzałości politycznej, zarówno po stronie polskiej, jak i izraelskiej, będzie zgoda na otwarte spotkanie owej wielości historycznych perspektyw.

Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalna”