Berlińskie sceny dbają o różnorodność repertuaru. Każda z nich ma wyraźną linię programową, ale na wszystkich opera rosyjska jest obecna i w ciągu ostatniego roku z okładem prezentowano na nich: „Jarmark w Seroczynie”, „Carską narzeczoną”, „Eugeniusza Oniegina”, „Miłość do trzech pomarańczy”, „Lady Makbet mceńskiego powiatu” czy „Borysa Godunowa”.
Niebawem na scenie Staatsoper Unter den Linden, w ramach tegorocznych Festtage, odbędzie się premiera nowej produkcji „Zaręczyn w klasztorze” Sergiusza Prokofiewa w reżyserii Dymitra Czerniakowa, który kilka lat temu przygotował na tej scenie bardzo interesującą „Carską narzeczoną”, a produkcja ta pod batutą Daniela Barenboima odniosła spory sukces. Natomiast Deutsche Oper Berlin postawiła w tym sezonie na wielkie operowe adaptacje Puszkinowskich tekstów: „Borysa Godunowa” i „Eugeniusza Oniegina”, zestawiając je ze sobą w bliskim sąsiedztwie i tworząc swego rodzaju „Puszkintage”.
„Borys Godunow”
Omawiana inscenizacja „Borysa Godunowa” Modesta Musorgskiego powstała w koprodukcji z Royal Opera House Covent Garden w Londynie w 2016 roku. Reżyser – Richard Jones – stworzył czytelną dramaturgicznie koncepcję, bogatą w szczegóły i atrakcyjną wizualnie, ale nie nadmiarową, która śmiało adaptuje rosyjski folklor z jego przepychem do nieco nowocześniejszych form. Wyraziste operowanie groteską i absurdalnym poczuciem humoru (doskonale widoczne na przykład w cyklicznie pojawiającej się na drugim planie sekwencji przedstawiającej zabójstwo carewicza) nie tylko odrealnia dwór cara i uniwersalizuje go, ale też pokazuje bezsilność bohaterów wobec bezmyślnego terroru.
Niektórym scenom, jak chórowi „Sława! Sława!”, można zarzucić niedostatek brzmienia, innym – bałagan metryczny. Może to oryginalna próba zinterpretowania przez dyrygenta bałaganu panującego w carskiej Rosji wśród bojarów i ludu? | Szymon Żuchowski, Gniewomir Zajączkowski
Deutsche Oper Berlin i Covent Garden sięgnęły w swojej inscenizacji po pierwotny kształt partytury Musorgskiego. Taka praktyka jest coraz częstsza, choć w Rosji chyba wersję tę nadal chyba uważa się słabszą. Wiele tamtejszych teatrów preferuje bardziej rozbudowaną fabularnie wersję zinstrumentowaną przez Rimskiego-Korsakowa (swoją wersję instrumentacji zaproponował potem także Szostakowicz). Taka tradycja wykonawcza determinuje też wybory obsadowe. Rolę tytułową w pierwotnej wersji dzieła może z powodzeniem wykonywać głos nieco lżejszy, instrumentacja bowiem jest łaskawsza dla śpiewaków niedysponujących pokaźnym wolumenem, który w późniejszych redakcjach tej opery staje się niemal wymagany.
ROH i DOB powierzyły wykonanie partii Borysa Brynowi Terfelowi, co było znakomitym pomysłem. Ten obdarzony zmysłem dramaturgicznym śpiewak swoją interpretacją wniósł istotny wkład w muzyczny portret władcy. Postać o niezwykłym wyrazie stworzył związany od wielu lat z ta sceną Ante Jerkunica (Pimen). Skupił on na sobie niemal całą uwagę słuchaczy – sceny z jego udziałem wypadły znakomicie pod względem aktorskim, a i wokalnie udało mu się przyćmić Terfela w partii Borysa. Spośród solistów niezbyt udany pod względem wokalnym występ zaliczył Burkhard Urlich (Szujski)– walczył nieco z materią, cały czas szukając koloru, odpowiedniego głosu, który jakoś współgrałby z orkiestrą, innymi solistami i chórem, dodatkowo pewien problem stanowił też dla niego rosyjski tekst.
Bardzo wysoko przez nas ceniony Chór Deutsche Oper również nie zaprezentował najlepszej formy. Niektórym scenom, jak chórowi „Sława! Sława!”, można zarzucić niedostatek brzmienia, innym – bałagan metryczny. Może to oryginalna próba zinterpretowania przez dyrygenta bałaganu panującego w carskiej Rosji wśród bojarów i ludu? A może to zmęczenie tego kolektywnego „instrumentu”, który codziennie na zmianę wykonuje bardzo różne i wymagające dobrego przygotowania oraz sprawności spektakle: „Borysa Godunowa”, „Turandot” i „Eugeniusza Oniegina”. „Godunowa” poprowadził zaliczany do młodego pokolenia ukraiński dyrygent Kyryło Karabic’, który związany jest od kilku lat z sceną weimarską. Wielką zaletą jego koncepcji było podkreślenie wszelkich rytmów tanecznych występujących w tej partyturze. Pełen blasku i mocy kształt brzmieniowy uzyskały sceny z dzwonami, a orkiestra w wielu miejscach kompensowała nie zawsze tego wieczora zachwycające brzmienie chóru.
„Eugeniusz Oniegin”
Chór w dużej mierze odzyskał formę, do której przywykliśmy, dzień później, kiedy pod batutą Aleksandra Wiediernikowa zabrzmiał „Eugeniusz Oniegin” Piotra Czajkowskiego w reżyserii Götza Friedricha. Ta grana na scenie Deutsche Oper od 1996 roku inscenizacja nie tylko się zanadto nie zestarzała, ale jest znakomitym przykładem tego, jak może działać solidnie zrobiony, operujący porządnym warsztatem Regietheater, oraz jak twórczość Friedricha wpłynęła na innych reżyserów. Do naśladowców Götza Friedricha zaliczyć można na przykład Mariusza Trelińskiego, w którego spektaklach mogliśmy oglądać te same rozwiązania, które wcześniej zastosowano na scenie DOB (której Friedrich przez wiele lat był dyrektorem). W odróżnieniu od swojego polskiego epigona, niemiecki reżyser znakomicie dał sobie radę z wystawieniem „Oniegina” bez kastrowania go poprzez wycinanie pięknych fragmentów, na których inscenizację nie miał pomysłu (jak chóry w pierwszym akcie wycięte przez Trelińskiego).
W odróżnieniu od swojego polskiego epigona, niemiecki reżyser znakomicie dał sobie radę z wystawieniem „Oniegina” bez kastrowania go poprzez wycinanie pięknych fragmentów, na których inscenizację nie miał pomysłu. | Szymon Żuchowski, Gniewomir Zajączkowski
„Eugeniusz Oniegin” Friedricha to spektakl pełen uroku i wdzięku, operujący prostymi środkami – czytelnym gestem i symbolem; dopracowany w szczegółach i dający solistom bardzo komfortowe warunki do budowania postaci. Występy w tej inscenizacji „zaliczają” kolejne pokolenia śpiewaków. Deutsche Oper do roli Tatiany ponownie zaangażowała australijską śpiewaczkę Nicole Car. Jej występ można rozpatrywać w kategorii zjawiska, nieczęsto bowiem zdarzają się spektakle, w których jest okazja podziwiać solistów tak perfekcyjnie przygotowanych i tak porywających. Car znakomicie współpracowała z orkiestrą, długą, rozbudowaną, trudną interpretacyjnie scenę pisania listu rozegrała mistrzowsko – nie tracąc napięcia, zaprezentowała szeroki wachlarz środków wokalnych, by oddać wiele niuansów tekstu.
Innym objawieniem tego spektaklu był występ Matthew Newlina, dysponującego lirycznym tenorem o rzadko spotykanych dzisiaj właściwościach, w roli Leńskiego. W popisowej arii przed pojedynkiem „Kuda, kuda wy udalilis’” zaprezentował od strony wokalnej szereg ryzykownych, ale udanych pian i bezbłędnie prowadzone legato. Jeśli zaś chodzi o natężenie emocji przekazywanych przez solistów, to obok sceny z listem i samego pojedynku między Leńskim i Onieginem (Étienne Dupuis) był to jeden z kluczowych momentów spektaklu aż do trzeciego aktu, kiedy to Car i Dupuis zaśpiewali finałowy duet. Sposób, w jaki to zrobili, wywołał emocjonalne trzęsienie ziemi, które w tym przypadku objawiło się tym, że publiczność zamarła. Niewątpliwie cała trójka wymienionych solistów to specjaliści od tych ról. Dobrym dopełnieniem była dla nich Wasilisa Bierżanskaja jako Olga.
Występ Nicole można rozpatrywać w kategorii zjawiska, nieczęsto bowiem zdarzają się spektakle, w których jest okazja podziwiać solistów tak perfekcyjnie przygotowanych i tak porywających. | Szymon Żuchowski, Gniewomir Zajączkowski
Oczywiście całość nie miałaby szans na sukces, gdyby nie uważne prowadzenie świetnie przygotowanej orkiestry przez Wiediernikowa. Nie często można usłyszeć w tej partyturze Czajkowskiego tyle wyśmienitych detali harmonicznych i orkiestracyjnych – dyrygent umożliwił rozwinięcie skrzydeł nie tylko śpiewakom, lecz także instrumentalistom w ustępach solowych.
Tegoroczne „Puszkintage” w Deutsche Oper Berlin – choć niezbyt obfite czy oryginalne repertuarowo – okazały się w najlepszym sensie zaskakujące, między innymi dzięki powrotowi do nutowych korzeni (w przypadku „Godunowa”), jak również dzięki wierności literze partytury (w przypadku „Oniegina”). W połączeniu ze znakomitymi kreacjami solistów oba spektakle oddały sprawiedliwość i poecie, i kompozytorom, zostawiając jeszcze przestrzeń dla reżyserskiej kreatywności. I choć nie wszyscy bohaterowie tych oper wychodzą z dramatów żywi, można śmiało powiedzieć: grać, nie umierać!
Opera:
„Borys Godunow”
słowa i muzyka: Modest Musorgski według Aleksandra Puszkina
dyrygent: Kyryło Karabic’
reżyseria: Richard Jones
soliści: Bryn Terfel, Ante Jerkunica, Meechot Marreo, Maiju Vaahtoluoto, Burkhard Ulrich, Donh-Hwan Lee, Robert Watson, Alexei Botnarciuc, Annika Schlicht
Chór i Orkiestra Deutsche Oper Berlin
Deutsche Oper Berlin, 9 marca 2019 roku
Opera:
„Eugeniusz Oniegin”
słowa: Piotr Czajkowski i Konstanty Szyłowski według Aleksandra Puszkina
muzyka: Piotr Czajkowski
dyrygent: Aleksandr Wiediernikow
reżyseria: Götz Friedrich
Chór i Orkiestra Deutsche Oper Berlin
Soliści: Nicole Car, Etienne Dupuis, Matthew Newlin, Vasilisa Berzhanskaya, Wasilisa Bierżanskaja, Maiju Vaahtoluoto, Oleg Tsibulko, Kirsi Tiihonen, Peter Maus, Samuel Dale Johnson, Paull-Anthony Keightley, Slavtscho Kurschumow
Deutsche Oper Berlin, 10 marca 2019 roku