Potwierdza to chociażby sytuacja w Skierniewicach, Bełchatowie i Koninie, gdzie na przestrzeni kilku ostatnich tygodni zaczęło brakować wody. Ale to także informacje od klimatycznych ekspertów, którzy niedawno zaprezentowali, jak w Polsce zmieniała się temperatura w latach 1901–2018. Każdy pasek oznacza jeden rok. Kolor granatowy to lata najchłodniejsze, a ciemnoczerwony – najcieplejsze.

Gorące, ale bezcelowe debaty

Co ciekawe, wysoka temperatura i kłopoty z dostępem do wody wyzwoliły również emocje wśród polityków i publicystów poddających w wątpliwość realność zmian klimatycznych. Problem w tym, że w dużej części jest to zaangażowanie zwyczajnie niemądre. Zamiast odnieść się do twardych danych podawanych przez ekspertów, osoby takie twierdzą – jak Janusz Korwin-Mikke – że dzięki wyższym temperaturom w Polsce powstaną wreszcie sady z pomarańczami. O tym, że dla przyszłych pomarańczy (czy palm lub winorośli, bo i takie marzenia się pojawiają) najzwyczajniej zabraknie wody, nasi sceptycy już nie wspominają.

Co ciekawe, negacja problemu zbliża do siebie ludzi z różnych stron politycznego spektrum, a twardzi przeciwnicy rządów PiS-u w tej jednej sprawie idą ramię w ramię z osobami obecnej władzy co najmniej życzliwymi.

Negację globalnego ocieplenia z dumą popularyzują tacy ludzie jak Dominik Zdort, który obiecuje, że będzie emitował tyle dwutlenku węgla, ile tylko da radę, czy Łukasz Warzecha, który aktywistów na rzecz środowiska uważa za „lewackich ekooszołomów”, a w 2013 roku miał dla nich następującą radę: „odczepcie się od naszych elektrowni, przemysłu, samochodów, żarówek i komputerów. Spadajcie na bambus, gdzie wasze miejsce, i najlepiej już stamtąd nie schodźcie. Zwłaszcza, że to wasze środowisko naturalne”.

Negacja katastrofy klimatycznej zbliża do siebie ludzi z różnych stron politycznego spektrum, a twardzi przeciwnicy rządów PiS-u w tej jednej sprawie idą ramię w ramię z osobami obecnej władzy co najmniej życzliwymi. | Jakub Bodziony

Do publicystów prawicowych doszlusowały także ikony dzisiejszej opozycji, na przykład Leszek Balcerowicz, który twierdzi, że rzekomo nieuzasadnione wymogi polityki klimatycznej są zagrożeniem dla polskich przedsiębiorców, czy Ryszard Petru („To globalne ocieplenie trochę za daleko zaszło. Jutro w nocy minus 17”) Z kolei publicysta „Gazety Wyborczej” Witold Gadomski, porównał niedawno działania szwedzkiej nastoletniej aktywistki ekologicznej Grety Thunberg do dziecięcej krucjaty.

Temat jest do wzięcia

I może tę zbieżność poglądów można by potraktować jedynie jako ciekawostkę, gdyby nie fakt, że także dwie największe partie są pod względem polityki ekologicznej (a raczej jej braku) bardzo do siebie podobne. Zarówno PiS, jak i poprzedni rząd nie mają na tym polu wielkich sukcesów. Z wymienieniem choćby jednego proekologicznego działania Platformy problemy miał nawet szef Zielonych. Sami Zieloni są zresztą formacją, która obecnie w Niemczech święci sondażowe triumfy, a u nas wciąż jest partią marginalną. Dołączenie do Koalicji Europejskiej niczego nie zmieniło – Zielonych nie było widać wcześniej i tak jest także dziś.

Tymczasem ekologia to temat o ogromnym potencjale wyborczym, który leży na stole. Według sondażu opublikowanego przez portal „Ciekawe Liczby” ochrona środowiska i walka ze smogiem jest już dla 18 procent Polaków jednym z trzech najważniejszych tematów , którymi zajęliby się, gdyby rządzili państwem. To także temat budzący zainteresowanie młodych wyborców. Owszem, można powiedzieć, że ten elektorat rzadko głosuje, ale może głosowałby chętniej, gdyby polityka środowiskowa znalazła się na eksponowanym miejscu w programie na przykład Platformy Obywatelskiej.

Można też twierdzić, że młodzi nie interesują się polityką. Ale może to polityczność przesunęła się w inne obszary niż dotychczas? To w końcu trzynastoletnia Inga Zasowska prowadzi pod Sejmem Wakacyjny Strajk Klimatyczny, a młodzi zorganizowali Młodzieżowy Strajk Klimatyczny i w swoim codziennym życiu wprowadzają proekologiczne rozwiązania – przykładają wagę do segregacji odpadów, jedzą mniej mięsa, zależy im na zieleni w mieście. O rosnącym zainteresowaniu tematem świadczy również nasz zeszłotygodniowy numer, w którym zajmowaliśmy się zmianami klimatycznymi. W ciągu kilku dni – stał się jednym z naszych najpopularniejszych wydań w tym roku. I trudno się dziwić, bo zjawiska takie jak susze, powodzie, podwyżki cen warzyw i owoców, czy po prostu brak wody w kranie dotykają nas wszystkich w sposób bardzo namacalny. Czy partie polityczne dostrzegą to zainteresowanie?

Nie wystarczy ogłosić, że ekologia to ważna rzecz. Politycy muszą jeszcze przekonać do tego część sceptycznych wyborców i zbudować swoją wiarygodność. | Jakub Bodziony

Jaskółką zmian jest decyzja Rafała Trzaskowskiego o zorganizowaniu pierwszego klimatycznego panelu obywatelskiego w Polsce, czy ogłoszony wczoraj przez Wiosnę „Zielony Pakt dla Polski”. O ekologii od dłuższego czasu mówi również Partia Razem. Ale to za mało – bo nie wystarczy ogłosić, że ekologia to ważna rzecz. Politycy muszą jeszcze przekonać do tego część sceptycznych wyborców i zbudować swoją wiarygodność.

Warto, bo to zagadnienie o znacznie większym potencjale wyborczym niż polityczne apele Krystyny Jandy, debata o nowym filmie Patryka Vegi czy kolejny powrót do sporów o dziedzictwo PRL-u. Zwycięstwo może dać opozycji mądra polityka klimatyczna. Zwłaszcza, że rozwiązania proekologiczne uzupełniają się z innymi potrzebami kraju. Coraz większy poziom odnawialnych źródeł energii w naszym miksie energetycznym pozwoli nam nie tylko oczyścić powietrze, ale także stopniowo uniezależnić się do importu surowców Rosji. Tak samo jak lepsza komunikacja publiczna i międzymiastowa to nie tylko mniej samochodów i spalin (a zatem lepsze zdrowie), ale też walka z wykluczeniem transportowym.

Tomasz Sawczuk pisał niedawno, że „najwyższy czas wyrzucić z parlamentu polityków negujących globalne ocieplenie. Niezależnie od barw partyjnych”. Ma rację, ale to cel nieosiągalny, jeśli w najmłodszej grupie wyborców głosować będzie jedynie 27,6 procent uprawnionych. Jeżeli chcemy, żeby agendę klimatyczną przejęli politycy bijący się o władzę, to marsz do wyborów!