„Dafne” Federica Bondiego to tylko jeden z silnych włoskich akcentów podczas tegorocznego festiwalu. Obok niego zaprezentowane zostaną chociażby: dwuczęściowa, reżyserska wersja „Onych” [Loro 1 & 2] Paola Sorrentina czy „Zdrajcy” [Il traditore], jednego z ważniejszych twórców europejskiego kina kontestacji, Marca Bellocchia.
Opowieść Bondiego rozpoczyna się od leśnego spaceru dwóch kobiet, matki (Stefania Casini, aktorka znana z „Suspirii” Daria Argenta [1977]) i córki (debiutująca Carolina Raspanto). Ta młodsza w pośpiechu chłonie zastane pejzaże, szuka czegoś, co będzie w stanie reprezentować „tę oto wspólną chwilę” w przyszłości. „Mamy czas” – mówi do niej matka. „Wcale nie!” – wtóruje jej córka i to właśnie ona, niestety, będzie miała rację, tak jakby przeczuwała nadchodząca rodzinną tragedię. Mama tytułowej bohaterki nagle umiera, znika z życia najbliższych, nie pozostawiając po sobie śladu – bez ostrzeżenia czy listu pożegnalnego. Punktem wyjścia tej historii jest poczucie straty i poszukiwanie sposobu na zmierzenie się z tą dramatyczną i niemożliwą do przewidzenia sytuacją.
Bondi wprowadza do panoramy kina europejskiego niezwykle silną bohaterkę, której charyzmy i odwagi nie stygmatyzuje kondycja zdrowotna. | Diana Dąbrowska
U źródła Dafne
Dafne urodziła się z zespołem Downa. Mieszka z rodziną, ale jest w dużej mierze samodzielna – sama wybiera sobie aktywności i przyjaciół, sama podróżuje i sama płaci za swoje przyjemności. Jest charakterna, przebojowa, ciekawa świata. Śmierć matki nie stanowi dla niej usprawiedliwienia, aby nie pójść następnego dnia do pracy czy nie ponabijać się ze starszego już ojca (Antonio Piovanelli, współpracownik Bellocchia i Bertolucciego). Ojca, który nie może otrząsnąć się z traumy i skrywa głęboko w sobie bolesne emocje. To Dafne cały czas żyje, podczas gdy on wegetuje w żałobnym otępieniu. Dopiero wspólna podróż tej osobliwej i jakże inaczej postrzegającej rzeczywistość dwójki przyniesie wiarę w oczyszczenie i ponowne zjednoczenie rodziny.
Reżyser podchodzi do fabuły niczym do dokumentu – forma jego dzieła jest wyciszona, skupiona na obserwacji (mikro)zachowań postaci podczas zwyczajnych sytuacji i rozmów. Filmowa Dafne pełni bez wątpienia rolę spiritus movens w tym terapeutycznym kinie drogi – imię bohaterki nieprzypadkowo nawiązuje do greckiej mitologii i do słynnej wodnej nimfy. To właśnie Dafne rozkochuje w sobie Apolla i to ona jest nosicielką wigoru, ponownej chęci życia. Pijąc u jej źródła, człowiek jest w stanie nabrać sił na dalszą podróż, na wypełnienie egzystencjalnej pustki. Paradokumentalny styl wiąże się nie tylko z środkami filmowymi, ale też z bezpośrednim czerpaniem inspiracji z rzeczywistości pozaekranowej. Jak zauważyła w jednym z wywiadów Carolina Raspanti: „Zgodziłam się zagrać w tym filmie, bo czułam, że wchodzę w moją postać z lekkością. Chciałam też, aby na ekranie przebiła się część mojej osobowości – to jak odnoszę się do ludzi, a oni do mnie. Naturalność i skromność Dafne to cechy, które w sobie pielęgnuję w prawdziwym życiu”. Trudno chwilami stwierdzić, która z kwestii należała do scenariusza, co zaś stanowiło improwizację. To ciekawy przypadek, w którym granica między rzeczywistością a jej reprezentacją ulega zatarciu, budując niezwykłe wrażenie autentyczności, swoistej prawdy wyrażanych tęsknot, uczuć, lęków.
„Dafne” to wzruszająca, ciepła opowieść o wspólnym wysiłku, jaki trzeba włożyć w odbudowanie relacji i próbę wzajemnego porozumienia. | Diana Dąbrowska
Powrót czułego realizmu
Jeśli Bondi swoim filmem nawiązuje do którejś z wielkich tradycji włoskiej kinematografii, to do kina nieżyjącego już Ermanna Olmiego, mistrza pozbawionego patosu „czułego realizmu”. Dzieła twórcy „Posady” [Il posto, 1961] wykazują się ciekawą właściwością: stawiają w centrum zainteresowania bohaterów zmagających się z konkretnymi problemami codzienności, a jednocześnie mogą stać się przyczynkiem do szerszej refleksji nad kondycją współczesnego człowieka. Bondi wprowadza do panoramy kina europejskiego niezwykle silną bohaterkę, której charyzmy i odwagi nie stygmatyzuje kondycja zdrowotna. To Dafne jest podporą dla swojego podstarzałego ojca i to Dafne potrafi powiedzieć bez ogródek o swoim bólu i pragnieniach, burząc znany, przykry stereotyp związany z „upośledzeniem percepcyjno-emocjonalnym” osób urodzonych z zespołem Downa. Filmowej dziewczyny z pewnością nie określimy mianem nieprzystosowanej, dziwnej, przegranej, dotkniętej skazą, wyklętej. Tytułowa postać, podobnie jak Toni Erdmann (ceniony i lubiany bohater niemieckiej tragikomedii w reżyserii Maren Ade), przyjmuje rolę egzystencjalnego coacha, który pozwala na poszanowanie przeszłości, ale równocześnie na życie w oderwaniu od niej.
Prezentowana na tegorocznym Berlinale (i zwycięzca nagrody Fipresci, sekcja Panorama) „Dafne” Federica Bondiego to wzruszająca, ciepła opowieść o wspólnym wysiłku, jaki trzeba włożyć w odbudowanie relacji i próbę wzajemnego porozumienia. W tej podróży po zarówno miejskich, jak i dzikich krajobrazach, nagrodą jest nie tylko droga, ale też cel – w postaci wzruszającej sceny finałowej, jednej z piękniejszych i bardziej wartościowych w panoramie rozgorączkowanego, przerażonego i często apatycznego współczesnego europejskiego kina.
Seanse, Wrocław Kino NH
27 lipca, sobota, 10.00
2 sierpnia, piątek, 12.45
4 sierpnia, niedziela, 10.00
Federico Bondi
Urodzony w 1975 roku reżyser i scenarzysta mieszkający we Florencji, gdzie również ukończył studia (literaturę i filozofię). Jego debiut pełnometrażowy „Morze czarne” zdobył dwie nagrody na MFF w Locarno. Autor zarówno filmów fabularnych, jak i dokumentalnych oraz reklam.