Szanowni Państwo!
Po konwencjach programowych czterech największych partii łatwiej wymienić, której grupie społecznej nie obiecano radykalnego podniesienia dochodów, czy to w postaci transferów gotówkowych, czy to darmowych usług. Skorzystamy właściwie wszyscy.
I tak, od Koalicji Obywatelskiej najsłabiej zarabiający dostaną premię do zarobków, zaś młodzi Polacy mają otrzymać darmowy dostęp do internetu (pomijamy już pytanie o to, jak ta zmiana ma zostać wprowadzona); od Koalicji Polskiej przedsiębiorcy otrzymają możliwość rezygnacji z opłacania ZUS-u, a dodatkowo obietnicę emerytury obywatelskiej; od PiS-u emeryci mają dostać już nie tylko trzynastą, ale i czternastą emeryturę, zaś osoby zarabiające dziś płacę minimalną otrzymają podwyżkę rzędu 80 procent i to bardzo szybko, bo do roku 2024. Lewica z kolei już pod koniec sierpnia zapowiedziała, że wprowadzi nas do miliona nowych, komunalnych mieszkań i obniży ceny leków na receptę do 5 złotych!
To nie wszystko. Właściwie niezależnie od tego, którą partię wybierzemy, wszyscy już niedługo będziemy się cieszyć czystym powietrzem, dofinansowaną służbą zdrowia i znakomitymi szkołami, w których nie zabraknie dobrze wynagradzanych nauczycieli.
Cały ten grad (albo raczej gradobicie) obietnic może przyprawić o zawrót głowy. Pojawia się jednak pytanie, czy w owym szaleńczym wyścigu o wyborcę jest jakaś metoda. Do jakich Polaków próbują dotrzeć poszczególne ugrupowania ze swoim przekazem, jak wiarygodne i jak skuteczne są w tych staraniach?
Odpowiedź na to pytanie jest o tyle trudna, że – jak mówi dyrektor Centrum Badania Opinii Społecznej, dr hab. Mirosława Grabowska – tylko jedna piąta z nas realnie interesuje się polityką. Ci bowiem, którzy w rozmowach z ankieterami twierdzą, że polityką interesują się „trochę”, w rzeczywistości są zainteresowani nią w znikomym stopniu. Czy to znaczy, że różnego rodzaju skandale, skrupulatnie relacjonowane przez media, nie będą miały wpływu na wynik wyborczy? Zdaniem Grabowskiej, PiS prawdopodobnie w tych wyborach zwycięży, ale nie jest tak, że sprawa nielegalnych przelotów rodziny Marka Kuchcińskiego czy afera hejterska w Ministerstwie Sprawiedliwości nie mają żadnego wpływu na poparcie dla partii rządzącej.
Czy to oznacza, że do wyborów nic wielkiego już się nie wydarzy? Tego oczywiście przewidzieć nie sposób. Ale mimo bardzo rozbudowanych obietnic wyborczych – a może raczej ze względu na to, że każda z partii obiecuje tak wiele – spory będą toczyły się przede wszystkim w sferze emocjonalnej, nie programowej.
„Kampania nie będzie nudna. Jeżeli coś ma się wydarzyć, to musi wydarzyć się w taki sposób, żeby przeciwnik nie miał czasu zorganizować odpowiedzi na cios. Kampania nie będzie nudna także z tego powodu, że podział między PiS i PO jest stricte emocjonalny”, mówi medioznawca dr hab. Jacek Wasilewski w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem. Zdaniem Wasilewskiego wzajemne „oskarżenia raczej nie będą merytoryczne, tylko emocjonalne, jak w przypadku PiS-owskich «cystern wstydu»”.
Nie ma również wątpliwości, że partia rządząca będzie próbowała się przedstawić jako partia skuteczna, a także wiarygodna, bo realizująca swoje obietnice budowy bardziej sprawiedliwej i solidarnej Polski. Czy jednak faktycznie Prawo i Sprawiedliwość jest tak skuteczne, jak przekonują nas jego liderzy? I czy faktycznie tworzy nowoczesny system wsparcia, który realnie wyrównuje szanse Polaków z różnych środowisk?
„Widać już, że programy polityk publicznych – naprawy służby zdrowia, oświaty, tanich mieszkań na wynajem, nawet lokalnych połączeń autobusowych – nie zostały zrealizowane i nic nie wskazuje na to, że zostaną zrealizowane”, mówi socjolożka dr hab. Małgorzata Jacyno w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. I zwraca uwagę, że nawet w kwestii, na której bardzo zależało osobiście prezesowi Kaczyńskiemu, czyli zakazu hodowli zwierząt futerkowych, PiS musiało ugiąć się pod naciskiem lobby futrzarskiego.
W tej sytuacji niemocy partia Jarosława Kaczyńskiego zmuszona jest opierać mobilizację swoich wyborców na odwołaniu do retoryki wojennej, w czym bardzo pomogła jej Platforma Obywatelska, ogłaszając, że stanie się „opozycją totalną”. „To dało PiS-owi prawo do tego, żeby zarządzać społeczeństwem, odwołując się do mobilizacji militarnej. I to jest przyczyna tak zwanej «teflonowości» PiS-u”, twierdzi Małgorzata Jacyno.
Co więcej, warto zauważyć, że stawka obecnych wyborów znika za obietnicami. Jeśli PiS wygra te wybory z większością konstytucyjną, czego ostatecznie wykluczyć nie można – zmiany polityczne będą głębsze niż w 2015 roku. Warto przyglądać się zatem nadchodzącym gorącym zmaganiom polityków zdecydowanie na chłodno.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”