Szanowni Państwo,

dlaczego PiS jest teflonowe?

Powyższe pytanie do znudzenia powtarzane jest w polskiej publicystyce. Wielu komentatorów wskazuje, że – chociaż w kolejnych miesiącach pojawiają się nowe informacje o nieprawidłowościach w państwie pod rządami „Prawa” i „Sprawiedliwości” – ludzie wzruszają ramionami. I szybko o nich zapominają. W sferze publicznej zaraz pojawia się nowy temat. A kolejne sprawy szybko schodzą z radaru opinii publicznej. Co niepokoi, w wielu przypadkach afery pozostają niewyjaśnione, a osoby odpowiedzialne nie ponoszą odpowiedzialności.

Przykładów nie brakuje. Premier Beata Szydło wypłacała swoim ministrom i sobie drugie pensje – członkowie rządu mieli je przekazać na Caritas, ale do dziś nie wiadomo, czy tak się stało (zresztą powinni oddać pieniądze do budżetu państwa).

Głośna była sprawa afiliowanej przy Ministerstwie Sprawiedliwości szajki, która zajmowała się nękaniem niewygodnych sędziów. Minister Ziobro, choć ponosi odpowiedzialność polityczną za resort, nie został zdymisjonowany.

Ostatnio głośna jest sprawa szefa NIK-u, Mariana Banasia, który podawał nieprawdziwe informacje w oświadczeniach majątkowych i prowadził niejasne interesy z osobami ze światka przestępczego. Banaś poszedł na urlop.

Rzecz jasna, najbardziej spektakularnym przykładem „porzuconej afery” jest śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. W ostatnich latach Jarosław Kaczyński wielokrotnie zapowiadał, że w kwestii wyjaśnienia przyczyn katastrofy „jesteśmy coraz bliżej prawdy”. Lider PiS-u sugerował, że jej przyczyną mógł być zamach. Jednak w obecnej kampanii Kaczyński porzucił tę sprawę. Antoni Macierewicz nie przedstawił nowych faktów. Jak gdyby nigdy nic – o sprawie zrobiło się cicho. A przecież była to jedna z najbardziej rozpalających polską sferę publiczną kwestii w ostatniej dekadzie.

Czy to oznacza, że mamy siedzieć z założonymi rękami? Nie wytykać przewinień polityków, bo nic to nie da? Nie można się na to zgodzić. Rządy przychodzą i odchodzą – ale pewnych minimalnych standardów zachowania należy oczekiwać od wszystkich. Na obecnej ekipie, jakkolwiek by się politycy partii rządzącej nie zachowywali, historia polskiej polityki na pewno się nie skończy.

Warto zatem wziąć większy oddech i sprawdzić, co dzieje się w ważnych sprawach, które w zalewie informacji trudno śledzić na co dzień.

W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” wracamy do trzech wybranych „niedokończonych historii”.

Po pierwsze, afera PFN. W rozmowie z Łukaszem Pawłowskim, Andrzej Stankiewicz, dziennikarz Onetu, opowiada o sytuacji w Polskiej Fundacji Narodowej. Przypomnijmy: Fundacja zasłynęła kampanią „Sprawiedliwe sądy”, która miała wspierać zmiany w sądownictwie przeprowadzane przez partię rządzącą, bo była finansowana z pieniędzy spółek skarbu państwa. Sąd uznał, że kampania była niezgodna ze statutem fundacji. Stankiewicz zbadał dokumenty, które rzucają światło na działalność PFN w USA. Wynika z nich, że wielomilionowe kwoty idą na finansowanie działań wspierających partię rządzącą, na czym zarabiają „krewni i znajomi królika”.

Po drugie, afera taśmowa. Grzegorz Rzeczkowski w rozmowie z Jakubem Bodzionym wraca do sprawy afery taśmowej, która mogła mieć wpływ na wynik Platformy Obywatelskiej w wyborach parlamentarnych w 2015 roku. Dziennikarz „Polityki” i autor książki na temat afery taśmowej mówi, że ani PO, ani PiS nie wyjaśniły afery, która ma duże znaczenie dla bezpieczeństwa państwa. Rzeczkowski przekonuje, że za aferą stoją rosyjskie służby, a prokuratura nie chce badać tego wątku.

Po trzecie, afera podkarpacka. Z kolei Izabela Kacprzak z „Rzeczpospolitej” wyjaśnia w wywiadzie z Łukaszem Pawłowskim, o co chodzi w aferze podkarpackiej, w której pojawiają się wątki sutenerstwa, handlu ludźmi, korupcji, a także czterech tysięcy sekstaśm, które mogą być używane do szantażu. Jak mówi Kacprzak, „tej sprawy nie da się zamieść pod dywan”. Ma ona jednak wątpliwości, czy polskie instytucje badają sprawę rzetelnie.

Wspomniany Stankiewicz dodatkowo zwraca uwagę na ważny problem dzisiejszej polityki: „Dzisiaj bardzo trudno jest uzyskać bezpośrednie dowody. Nawet jak pan ma dokumenty, to powiedzą panu, że pan jest kłamcą i nie jest pan Polakiem”.

Aby badać nieprawidłowości, które mogą dotyczyć aktualnej władzy, niezbędne są niezależne instytucje. Tymczasem prokuratura podporządkowana jest Zbigniewowi Ziobrze, a PiS chce w następnej kadencji dalej ograniczać niezależność sądów oraz mediów. Jeśli do tego dojdzie, podobnych historii zapewne będzie tylko więcej.

Czy te i inne sprawy zostaną do końca wyjaśnione? Cóż, niezależnie od dzisiejszego stanu rzeczy – prawidłowa odpowiedź może być tylko jedna: powinny.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”