Zacznę od sprostowania: wybierając się do kina, nie należy sugerować się tytułem. Oryginalny „Systemsprenger” nie oznacza błędu w systemie, lecz kogoś, kto się w nim nie mieści i go rozbija. W żargonie pracowników socjalnych oznacza jednostki, wobec których system pomocy społecznej jest bezradny. Debiutancki film Nory Fingscheidt traktuje o takiej właśnie osobie: dziewięcioletniej Benni, która nie respektuje żadnych reguł. Polski tytuł sugeruje, że błąd leży po stronie systemu, podczas gdy reżyserka nie wskazuje żadnego winnego. Przeciwnie: pokazuje, jak złożony jest to problem.
Benni wędruje z jednej placówki do drugiej. Najbardziej chciałaby wrócić do matki, ale ta nie radzi sobie z dziewczynką i nie chce się nią zajmować. Nikt jej nie przyjmuje, bo wszyscy w okolicy już wiedzą, że sprawia same kłopoty. Benni stawia przed ogromnymi wyzwaniami nawet tych, z którymi czuje się związana – jak na przykład pracownika socjalnego Michę. Dziewczynka zagraża zarówno sobie, jak i otoczeniu. Mimo jej drobnej postury, nie można ignorować siły, która budzi się w niej w przypływie agresji. Jedynym sposobem opanowania kryzysu jest umieszczenie Benni w zamkniętej placówce. Nikt nie może jednak całe życie przebywać na oddziale psychiatrycznym, a na zakłady poprawcze jest jeszcze za mała. W systemie nie ma miejsca dla takich dzieci.
Fingscheidt spędziła wiele miesięcy w pogotowiach opiekuńczych, rodzinach zastępczych i na oddziałach psychiatrii dziecięcej. Wiedzę i zdobyte doświadczenie sugestywnie przeniosła do scenariusza.| Magdalena Saryusz-Wolska
Zaangażowanie dla dziecka
Nora Fingscheidt na pierwszy rzut oka sama nie mieści się w systemie – tylko że tym kinematograficznym. Rozpoczęła wiele kierunków studiów na berlińskim Wolnym Uniwersytecie, ale żadnego nie skończyła. Uczyła się w społecznej szkole reżyserii, a następnie dostała się na prowincjonalną akademię filmową w Ludwigsburgu. Jej pierwszy film był dokumentem o menonitach. Nic nie wskazywało na to, że uda jej się ukończyć debiut fabularny, pokazać go na Berlinale i kilkunastu innych festiwalach i zdobyć liczne nagrody.
Zbierając materiały do filmu, Fingscheidt spędziła wiele miesięcy w pogotowiach opiekuńczych, rodzinach zastępczych i na oddziałach psychiatrii dziecięcej. Przeprowadziła liczne rozmowy z pracownikami socjalnymi, pedagogami, psychologami i psychiatrami. Tę wiedzę i zdobyte doświadczenie sugestywnie przeniosła do scenariusza. Najlepiej jednak poradziła sobie z poprowadzeniem roli Benni. Małą rebeliantkę zagrała Hanna Zengel. Fingscheidt długo pracowała z dziewczynką, by ta wiedziała, gdzie przebiega granica między aktorką a jej postacią. Reżyserka wyznała, że przed każdą sceną długo zastanawiały się, jak w danej sytuacji zareagowałaby Benni, a jak Hanna. Niewątpliwie na twórcach filmu spoczywała ogromna odpowiedzialność za stan psychiczny nieletniej aktorki, która wciela się w postać silnie straumatyzowanej rówieśnicy.
Reżyserka nie ukrywa, że czerpała inspiracje z filmów Kena Loacha czy braci Dardenne. Swego czasu popularny był w Niemczech także polski film „Cześć Tereska”. Mała Benni z pewnością ma wiele wspólnego z bohaterką Roberta Glińskiego, choć jest od niej nieco młodsza. Niezależnie od wzorców, na których opierała się Fingscheidt, stworzyła ona współczesny przykład zaangażowanego kina społecznego, które koncentruje się na słabych i poszkodowanych jednostkach. Nie oferuje dla nich prostych rozwiązań, lecz raczej wskazuje na złożoną istotę ich problemów.
Profesjonaliści potwierdzali, że w codziennej praktyce zawodowej zdarza im się spotykać dzieci takie jak Benni i że bywają równie bezradni jak bohaterowie filmu. | Magdalena Saryusz-Wolska
Obraz pomocy społecznej
W Niemczech film wywołał żywe dyskusje o pomocy społecznej. Po premierze kinowej w sierpniu 2019 roku organizowano spotkania z udziałem pedagogów i psychologów. Profesjonaliści potwierdzali, że w codziennej praktyce zawodowej zdarza im się spotykać dzieci takie jak Benni i że bywają równie bezradni jak bohaterowie filmu. Oczywiście, żaden system pomocy społecznej nie jest doskonały – niemiecki też nie. Osławiony urząd do spraw dzieci i młodzieży, czyli Jugendamt, cieszy się złą sławą, zwłaszcza wśród Polaków. Wynika to głównie z tego, że polskie media donoszą o przypadkach drastycznych, takich, w których odbiera się dziecko rodzicom – nota bene robi to nie urząd, lecz sąd. Nie mówi się natomiast o ciężkiej, codziennej pracy z rodzinami, które bez stosownej pomocy nie mają szans wyjść na prostą. W filmie regularnie spotyka się zespół specjalistów, który naradza się, jak wesprzeć Benni. W większości państw świata – Polska nie jest tu zapewne wyjątkiem – można o tym tylko pomarzyć.
Jak na debiutancki film poświęcony mało popularnemu tematowi, „Błąd systemu” – zostańmy przy tym niefortunnym tytule – już odniósł spektakularny sukces. Fingscheidt trafiła w kilka czułych punktów. Po pierwsze, pokazała świat oczami tak zwanego trudnego dziecka, które niewiele jest w stanie poradzić na swoje zachowanie. Po drugie, uwzględniła perspektywę opiekunów, którzy wspólnie starają się znaleźć rozwiązanie. Po trzecie wreszcie, zaoferowała uniwersalną opowieść o bezradności. Widzowie, którzy nie interesują się ani dziećmi, ani opieką społeczną, mogą zatem odnaleźć w losach Benni chwytliwą metaforę sytuacji bez wyjścia.