Człowiek od zawsze żyje z bakteriami, wirusami, grzybami i innymi niewidocznymi gołym okiem organizmami. Część z nich jest dla nas obojętna, część ułatwia nam życie (na przykład mikroorganizmy żyjące w naszym przewodzie pokarmowym). Zbiorową wyobraźnię od narodzin cywilizacji zdominowały jednak patogeny, które sprowadzają na nas choroby, epidemie i pandemie.
Epidemia zmienia znaczenie
Wyniszczająca choroba często zmieniała w przeszłości dynamikę cywilizacji i obowiązujący układ sił. Epidemia czarnej śmierci w Chinach, która rozlała się w XIV wieku po kontynencie euroazjatyckim, umożliwiła Europie zdobycie pozycji lidera cywilizacyjnych przemian. Był to zresztą niezamierzony skutek politycznego zjednoczenia Azji pod rządami Mongołów [1]. Asymetria odporności zapewniła Europejczykom łatwy podbój Ameryk, gdy razem z konkwistadorami przypłynęły ospa i odra. Dzięki nim garstka zbrojnych mogła podbić cywilizacje Inków i Azteków. Z powrotem zaś prawdopodobnie przypłynął syfilis, który na wieki stał się przekleństwem mieszkańców globalnej Północy.
Wspaniały postęp medycyny w drugiej połowie XX wieku doprowadził do zaniku wielu chorób. Kolejne szczepionki i leki uwalniały ludzkość od śmiertelnych plag. Przestaliśmy się bać zarazy. Nie unieważniło to jednak widma epidemii, która może być następstwem mutacji, przeskoku patogenu ze zwierzęcia na człowieka lub nieprawidłowych praktyk medycznych (jak w przypadku lekoodpornych bakterii). Nawet jeśli ludzie nie umierają dziś milionami z powodu epidemii, to cierpią gospodarki. Epidemia wytrąca z normalnego biegu życia, ogranicza handel, produkcję i konsumpcję. Nawet jeśli jesteśmy w stanie przeżyć kolejne ataki, wychodzimy z nich biedniejsi. Epidemia obnaża znaczenie podziałów klasowych i regionalnych. Dla niektórych może być szansą, ale dla większości jest plagą.
Nawet jeśli jesteśmy w stanie przeżyć kolejne ataki, to wychodzimy z nich biedniejsi. Epidemia obnaża znaczenie podziałów klasowych i regionalnych. Dla niektórych może być szansą, ale dla większości jest plagą. | Lech M. Nijakowski
Postapo pobudza wyobraźnię
W odróżnieniu od historii akademickiej kultura ludowa nigdy nie zapominała o plagach. Obecne były w podaniach, bajkach, suplikacjach i kulturze materialnej (na przykład krzyże i kapliczki poświęcone ofiarom epidemii). Także literaci opisywali epidemie, niejednokrotnie sami odcięci od świata przymusową kwarantanną. Dzięki temu mamy wiele wysokoartystycznych dzieł poświęconych plagom (między innymi „Dekameron” Boccaccia, „Dziennik roku zarazy” Daniela Defoe, „Dżuma” Camusa). Za jedną z pierwszych powieści postapokaliptycznych uznaje się „The Last Man” Mary W. Shelley – autorki „Frankensteina” – z 1826 roku. Opowiada ona o ludzkości w drugiej połowie XXI wieku niszczonej przez epidemię.
Epidemie były ważnym tematem także w kulturze popularnej, która czerpie z zasobów ludowego myślenia i powtarza wiele jej strategii narracyjnych. Wedle kultury popularnej epidemie mogły pojawiać się znienacka i być następstwem przypadku lub stylu życia (na przykład „Contagion – Epidemia strachu” w reżyserii Stevena Soderbergha). Ale mogły też być bezpośrednim następstwem ludzkich działań, jak w przypadku broni biologicznej, która wymknęła się z tajnych laboratoriów (na przykład „Bastion” Stephena Kinga). Epidemia bywa też następstwem prób naprawy świata, jak w przypadku nowych wspaniałych leków, które zamieniają się w źródło apokalipsy (na przykład „Jestem legendą” w reżyserii Francisa Lawrence’a).
Niezwykle złożone światy udaje się wykreować zwłaszcza w powieściach i serialach. Drobiazgowe światotwórstwo może zbliżać postapo do political fiction. Widać to choćby w brytyjskim serialu „Survivors” [1975–1977]. Postapo jest gatunkiem, w którym elity władzy są przedstawiane jako nieudolne, egoistyczne i autorytarne. W „Bastionie” amerykański rząd, nie będąc w stanie zapanować nad epidemią, rozpyla wirusa na innych kontynentach – tak, aby wrogie mocarstwa nie wykorzystały okazji do zdobycia przewagi w geopolitycznej grze. Ludność miast, w obliczu globalnego głodu, można zbombardować głowicami atomowymi i wodorowymi, jak w powieści przedstawiającej świat dotknięty wirusem uśmiercającym zboża („Śmierć trawy” Johna Christophera). Gatunek zobowiązuje, zatem w postapo trudno znaleźć nowe utopie.
W serialu „Jeremiah” [2002–2004] tajemniczy wirus zabił wszystkich dorosłych. Ocalałe dzieci i młodzież musiały żyć w warunkach, które spełniają wszystkie kryteria postapokalipsy. Serial ten warto polecić młodzieży, która dziś marzy o wyzwoleniu się spod władzy starszych dzięki koronawirusowi. | Lech M. Nijakowski
Niektórzy autorzy tekstów postapo wprost przyznają się do inspiracji rzeczywistymi wydarzeniami. Ann Aguire swoją powieść osadzoną w USA po wielkiej epidemii wzorowała na wydarzeniach w Nowym Orleanie po huraganie Katrina [2]. Z kolei Marc Elsberg wspomina o katastrofie w Fukushimie i zauważa: „Jednak podczas pracy nad manuskryptem rzeczywistość kilkakrotnie prześcignęła moją fantazję” [3]. Niektóre amerykańskie protestanckie kościoły uznały, że wojna atomowa jest oczywistą konkretyzacją Apokalipsy świętego Jana [4]. Od lat 70. XX wieku obserwujemy w USA zjawisko „teologizowania polityki”, gdy radykalni protestanci chcą realizować projekty polityczne oparte na własnych wyobrażeniach na temat końca świata [5].
Radość z apokalipsy
Dzieła kultury popularnej pozwalają powiedzieć coś ważnego o społeczeństwach, w których powstają i są odbierane. Rzeczywistość (na przykład politycy czy inżynierowie) czerpie z kultury popularnej, a ta czerpie z rzeczywistości. Można traktować je jako eksperymenty myślowe. Badając uważnie zbudowane światy, możemy odkryć zależności, o których autorzy nie piszą wprost. Czasami wydumane fabuły okazują się zaskakująco aktualne. W serialu „Jeremiah” [2002–2004] tajemniczy wirus zabił wszystkich dorosłych. Ocalałe dzieci i młodzież musiały żyć w warunkach, które spełniają wszystkie kryteria postapokalipsy. Serial ten warto polecić młodzieży, która dziś marzy o wyzwoleniu się spod władzy starszych dzięki koronawirusowi.
Dziś strach i panika z pewnością podsycane są przez niesamowite opowieści i fabuły rodem z postapo. Mnożą się także teorie spiskowe – według jednej z nich koronawirusa zaprojektowano po to, aby usunąć ze społeczeństwa nieproduktywnych seniorów. Nie można ich jednak utożsamiać z myśleniem apokaliptycznym, głęboko zakorzenionym w europejskiej myśli [6]. Wklejanie kadrów z filmów katastroficznych i postapo na portalach społecznościowych nie oznacza, że wszyscy czekają na paruzję – powtórne przyjście Chrystusa lub szykują się do upadku cywilizacji.
Czas epidemii powinien być okazją do poważnej dyskusji o trudnych wyborach, z którymi musimy mierzyć się w życiu politycznym. | Lech M. Nijakowski
W przeszłości dzieła kultury popularnej wstrząsały opinią publiczną. Wystarczy przypomnieć przygotowaną przez Orsona Wellesa adaptację radiową „Wojny światów” w stacji CBS, która w 1938 roku przeraziła mieszkańców New Jersey. Albo reakcje Amerykanów na film „Nazajutrz” (w reżyserii Nicholasa Meyera) z 1983 roku, przedstawiający Amerykę po wojnie jądrowej, który zmusił najważniejszych polityków i wojskowych do reakcji.
Dzisiaj jest inaczej. Nasza kultura popularna skapitalizowała kryzysy i lęki konsumentów. Chociaż w przedstawieniach kulturowych na różne sposoby odgrywa się apokalipsę, wabiąc tym czytelników i widzów, żyjemy pod hegemonią happy endu. We współczesnych społeczeństwach mamy do czynienia ze sporem oświeceniowego optymizmu, czasami bardzo naiwnego [7] i apokaliptycznej rezygnacji. Popkulturowe klisze zastępują krytyczny namysł nad wielkimi projektami społecznymi. Czas epidemii powinien być okazją do poważnej dyskusji o trudnych wyborach, z którymi musimy mierzyć się w życiu politycznym, a nie pretekstem do radowania się apokalipsą spełnioną, tak pięknie pasującą do postapokaliptycznych memów.
Przypisy:
[1] Janet L. Abu-Lughod, „Europa na peryferiach. Średniowieczny system-świat w latach 1250–1350”, przeł. A. Bugaj, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2012, s. 48, 276.
[2] Ann Aguirre, „Od autorki” [w:] tejże, „Enklawa”, przeł. J. Nałęcz, Wydawnictwo Amber, Warszawa 2011, s. 301.
[3] Marc Elsberg, „Blackout. Najczarniejszy scenariusz z możliwych”, przeł. E. Ptaszyńska-Sadowska, Wydawnictwo W.A.B., Warszawa 2015, s. 781.
[4] Daniel Wojcik, „Embracing Doomsday: Faith, Fatalism, and Apocalyptic Beliefs in the Nuclear Age”, „Western Folklore”, Vol. 55, No. 4, 1996, s. 316.
[5] Anna Peck, „Teleewangelizm, apokalipsa i polityka: Współczesna prawica protestancka w Stanach Zjednoczonych”, Wyższa Szkoła Społeczno-Gospodarcza w Tyczynie, Tyczyn 2005, s. 12.
[6] Por. Jan Grzeszczak, „Chwila jest bliska. Wizje końca w literaturze profetycznej (XII–XX wiek)”, Uniwersytet im. Adama Mickiewicza, Wydział Teologiczny, Poznań 2011.
[7] Por. Yuval Noah Harari, „Homo deus. Krótka historia jutra”, przeł. M. Romanek, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.