„Bitwa o wozy” – to nie nowy pomysł telewizji rozrywkowej na reality show, ale oficjalna inicjatywa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. W ramach akcji gmina do 20 tys. mieszkańców z największą frekwencją wyborczą w danym województwie otrzyma wóz strażacki. Dlaczego chodzi o gminy do 20 tys. mieszkańców? Ponieważ w takich gminach PiS miało w wyborach największe poparcie, w ostatnich wyborach parlamentarnych przekroczyło ono 50 procent. Nie jest to akcja frekwencyjna, ale korupcja. Akcja rządu przesuwa polską demokrację na wschód.
A to nie koniec patologicznych zagrywek wyborczej obozu rządzącego w ostatnich dniach. W niedzielę wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz przemawiała z ambony na Jasnej Górze, co transmitowała TVP. Jest to sojusz wyborczy obozu rządzącego i Kościoła. Emilewicz wykorzystała religię do promocji politycznej, a Kościół pozwolił upartyjniać wiarę – być może chodzi o pieniądze, które PiS przekazuje w ostatnich latach szerokim strumieniem, a może immunitet wobec księży-pedofili, których państwo ściga bez przekonania.
Jeśli nie liczyć nieuczciwego wspomagania, kampania Andrzeja Dudy wciąż szuka na siebie dobrego pomysłu. W ostatnich dniach kandydat obozu rządzącego przede wszystkim wrócił do narracji, zgodnie z którą Polska powinna jak najszybciej osiągnąć poziom życia, „jaki jest w krajach Zachodu”. Trudno co prawda uzgodnić, jak można połowę czasu wykazywać wrogość wobec wszystkiego, co pochodzi z Zachodu, „z Berlina” albo „z Brukseli”, aby potem przekonywać, że mamy żyć, jak na Zachodzie. Tej zagadki w tej chwili nie rozwiążemy. W wystąpieniach Dudy nie zabrakło kolejnych ekstremistycznych wypowiedzi. W Krakowie kandydat obozu rządzącego powiedział, że rządy PO-PSL były „gorszym wirusem niż koronawirus”.
Duda u Trumpa
W najbliższym tygodniu w kampanii Dudy będzie mieć jednak miejsce niekonwencjonalne wydarzenie. Polski prezydent poleci do USA, aby spotkań się z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem. Wbrew popularnej ocenie, nie widzę niczego złego w tym, że Duda próbuje utrzymywać dobre relacje z Trumpem – USA to ważny sojusznik i gwarant bezpieczeństwa Polski, niezależnie od tego, kto jest obecnie prezydentem tego kraju. Nie zmienia to jednak faktu, że obóz rządzący balansuje między dogadywaniem się z Trumpem a zauroczeniem Trumpem.
Tymczasem wizyta Dudy w USA przypada na bardzo wrażliwy moment w amerykańskiej polityce. Nie licząc poważnego kryzysu gospodarczego i zamieszek, które wybuchły po zamordowaniu czarnoskórego George’a Floyda przez policjanta, Stany Zjednoczone mają najwięcej na świecie ofiar pandemii, a liczba zachorowań znów gwałtownie rośnie.
Jednak 20 czerwca, w czasie pierwszego publicznego wiecu od początku pandemii, Trump otwarcie powiedział, że Stany Zjednoczone powinny przeprowadzać mniej testów na koronawirusa, aby wykrywać mniej przypadków zachorowań! Nie brakowało i innych kontrowersji. Mimo pogarszającej się sytuacji epidemicznej, Trump chciał zorganizować wiec w zamkniętej hali, bez obowiązkowych środków ochronnych. W dodatku wydarzenie zaplanowano pierwotnie na 19 czerwca, czyli święto zakończenia niewolnictwa w USA – i miało się ono odbyć w Tulsie, gdzie w przeszłości dochodziło do krwawych pogromów rasowych. Wybór dość nieszczęśliwy jako odpowiedź na protesty społeczne wywołane przez zabójstwo czarnoskórego Amerykanina. Sondaże Trumpa w ostatnim czasie lecą w dół.
A jakby mało było skandali, 23 czerwca ukazuje się sensacyjna książka Johna Boltona, byłego doradcy Trumpa do spraw bezpieczeństwa narodowego, której publikację Trump próbował nieskutecznie zablokować w sądzie, a która zawiera wiele szokujących informacji na temat amerykańskiego prezydenta. Według relacji Boltona – jakby nie było neokonserwatywnego prawicowca – Trump miał na przykład w rozmowie z chińskim przywódcą uznać chińskie obozy koncentracyjne dla muzułmanów za dobry pomysł, a poza tym miał nie pamiętać o tym, że zgodził się na Fort Trump w Polsce…
Jadwiga Emilewicz wykorzystała religię do promocji politycznej, a Kościół pozwolił upartyjniać wiarę. | Tomasz Sawczuk
Pojedynek na spoty
Ostatnie dni kampanii to także pojedynek na spoty wyborcze. Rafał Trzaskowski opublikował bardzo dobry spot, w którym przedstawia się wyborcom. Trzaskowski zręcznie pokazuje w nim, że można połączyć lojalność wobec własnego kraju i przekonanie, że nie trzeba zamykać się na świat. Kampania kandydata Platformy na prezydenta różni się na plus od poprzednich kampanii jego macierzystej partii.
W ostatnich dniach Trzaskowski konsekwentnie powtarzał, że będzie „bronić 500 plus”, a także zawetuje każdą ustawę zmierzającą do podniesienia wieku emerytalnego. W sprawie wieku emerytalnego Trzaskowski próbuje najpewniej uspokoić część wyborców, którzy mogliby obawiać się jego wyborczego zwycięstwa, ale jednocześnie uległ szantażowi PiS-u – wiek emerytalny w Polsce jest bowiem obecnie bardzo niski w porównaniu ze średnią długością życia. Kandydat PO zaliczył też wpadkę, gdy w czasie konferencji prasowej stwierdził, że nie głosował w poprzedniej kadencji Sejmu nad obniżeniem wieku emerytalnego (głosował: był słusznie przeciwko).
Sztab Andrzeja Dudy opublikował w odpowiedzi spot, w którym „Polska” głosem narratorki rozlicza Rafała Trzaskowskiego z jego wypowiedzi i ewentualnych słabości. Spot jest dość zabawny, a wręcz krotochwilny, co powoduje jednocześnie, że wydaje się lżejszy niż propozycja Trzaskowskiego – a przy tym jest całkowicie defensywny i reaktywny. W konsekwencji wychodzi na to, że siła jest po stronie Trzaskowskiego, a spot Dudy ma najwyraźniej zasiać wątpliwości co do Trzaskowskiego wśród mniej zmobilizowanych wyborców. W odpowiedzi Platforma opublikowała kolejne wideo, w którym rozlicza Andrzeja Dudę z niezrealizowanych obietnic.
Hołownia w peletonie, Biedroń odstaje
Kampanijną ofensywę przypuścił także Szymon Hołownia, którego sztab w weekend prowadził 24-godzinną transmisję na żywo z wyborczego szlaku. Z sondaży wynika, że Hołownia nie ma szansy na wejście do drugiej tury wyborów, ale jego całościowy wpływ na kampanię wyborczą należy zaliczyć na plus – w odróżnieniu od pozostałych kandydatów Hołownia budował swoją kampanię wokół tematów, które rzeczywiście mają znaczenie z punktu widzenia urzędu prezydenta, na który kandyduje. Jednocześnie mógł mówić o tych kwestiach bez wcześniejszych uwikłań, co wnosiło do debaty publicznej trochę świeżości. Kampania wyborcza stała się dzięki postawie Hołowni choć trochę bardziej merytoryczna.
Uwagę zwraca także konsekwentna słabość kampanii Roberta Biedronia, która dużej mierze koncentruje się obecnie na kwestiach związanych z osobami LGBT, podobnie jak miało to miejsce w kampanii Wiosny do Parlamentu Europejskiego w zeszłym roku. Prowadzi to kampanię na manowce, ale być może na obecnym etapie Biedroń może liczyć jedynie na tożsamościowych wyborców lewicy, dla których najważniejsze są deklaracje ideowe. Kiedy kilka tygodni temu w wywiadzie zwróciłem Biedroniowi uwagę na to, że „w kampanii lewica podkreśla trzy tematy – stosunek do Kościoła, prawo aborcyjne i małżeństwa jednopłciowe”, ten stanowczo zaprzeczył. Jeśli spojrzeć na przebieg kampanii, wydaje się jednak, że wyszło na moje – w ostatnim tygodniu Lewica złożyła w Sejmie ustawę o legalizacji małżeństw par jednopłciowych.
Monopolista, zarówno na rynku, jak i w polityce, nie musi już liczyć się z konkurencją i może po prostu „podnieść ceny”: zdusić protesty, odebrać świadczenia, zmniejszyć ochronę praw obywatelskich – zawsze „w imię Polski”. | Tomasz Sawczuk
Duda nie jest gwarantem 500 plus
Na koniec warto przypomnieć o tym, że fundamentalny podział w tych wyborach dotyczy tego, czy Polska w ogóle powinna być państwem prawa, czy państwem jednej partii. Od odpowiedzi na to pytanie zależy kierunek, w którym będzie rozwijać się polski ustrój polityczny. Może być albo Polska demokratyczna i pluralistyczna, w której postulaty kandydatów podobają nam się czasem bardziej, a czasem mniej, albo Polska, w której przestrzeń wolności osobistej i politycznej staje się mniejsza, a wyrażenie sprzeciwu wobec działań władzy staje się coraz trudniejsze i przynosi coraz mniejsze skutki.
Monowładza musi z czasem coraz mniej liczyć się z głosami krytyki – dlatego fałszywe jest rozumowanie, które istnieje na części lewicy, że Andrzej Duda jest lepszym gwarantem solidarnej polityki społecznej niż Rafał Trzaskowski. Aby mogły istnieć trwałe, dobrej jakości, służące społeczeństwu usługi publiczne, muszą mieć poparcie więcej niż jednej partii. Monopolista, zarówno na rynku, jak i w polityce, nie musi już liczyć się z konkurencją i może po prostu „podnieść ceny”: zdusić protesty, odebrać świadczenia, zmniejszyć ochronę praw obywatelskich – zawsze „w imię Polski”.
PiS nie gra zgodnie z zasadami, dlatego niczego nie można wziąć za pewnik. Akcje w rodzaju „Bitwy o wozy” stawiają pod znakiem zapytania pewność co do tego, czy wybory zostaną przeprowadzone uczciwie. Pewne jest zatem tylko jedno. Walka jest wyrównana, dlatego do 12 lipca, kiedy przewidziana jest druga tura wyborów prezydenckich, jeszcze wiele może się wydarzyć.