Jakub Bodziony: Polska nie przyjęła za cel osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. To wasza porażka?
Anna Pawłowska: Podpisanie deklaracji dotyczącej neutralności klimatycznej nie jest jednoznaczne z założeniem, że Polska do 2050 roku musi osiągnąć równowagę między produkcją gazów cieplarnianych a ich pochłanianiem. Projekt Unii Europejskiej zakłada, że bilans emisji wszystkich państw członkowskich musi wynosić zero. Według nas, już rok 2050 jest zbyt późną datą, a słowa premiera Mateusza Morawieckiego, że celem Polski jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2070, traktujemy jako nieśmieszny żart. Ten postulat jest niezgodny ze wszelkimi badaniami naukowymi.
JB: To znaczy?
W ostatnim raporcie IPCC alarmuje, że osiągnięcie globalnej neutralności klimatycznej w 2050 roku daje nam tylko 50 procent szans na nieprzekroczenie granicy bezpieczeństwa klimatycznego wynoszącej 1,5 ℃. Jeśli do tego czasu nie zdążymy radykalnie ograniczyć produkcji gazów cieplarnianych, czarny scenariusz będzie realizował się w tempie wykładniczym.
Zofia Majchrzak: Najważniejszym postulatem MSK jest wyeliminowanie emisji gazów cieplarnianych netto do 2040 roku. Czy w związku ze stanowiskiem rządu planujecie go skorygować?
Nie mamy zamiaru zmieniać naszych postulatów. Plan MSK dotyczący osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2040 roku był konsultowany ze środowiskiem naukowym. Może on wydawać się odrealniony lub utopijny, ale kiedy w grę wchodzi przyszłość następnych pokoleń, nie powinniśmy być mało ambitni. Zadaniem ruchów społecznych jest wywieranie na władzę presji i demonstrowanie oczekiwań.
JB: Jak wygląda wasza współpraca z politykami?
Obecnie najszerzej omawianym postulatem MSK jest plan dotyczący edukacji klimatycznej. Prowadzimy w tej sprawie rozmowy z Ministerstwem Edukacji Narodowej. Na razie jesteśmy na etapie listów otwartych. Dyskutowaliśmy także z przedstawicielami kuratoriów oświaty z poszczególnych województw. Na pewno zostaliśmy zauważeni w okresie przedwyborczym, głosząc nasze postulaty na wiecach prezydenckich kandydatów. U każdego z nich pojawiliśmy się kilka razy.
JB: Z jakim podejściem się spotykaliście?
Często nasze stanowisko jest absolutnie bagatelizowane. Niestety, w naszym społeczeństwie młodzież wciąż traktuje się lekceważąco. Staramy się unikać występów, w których możemy zostać wykorzystani jako polityczna etykietka przez dane środowisko. Jednak nasze działania często kończą się sukcesem. Byliśmy już na dwóch spotkaniach z Rafałem Trzaskowskim i między innymi dzięki nam w Warszawie odbędzie się panel klimatyczny.
JB: Czego nauczyła cię działalność w MSK?
W szkole uczono nas bardziej o strukturach państwa, a nie uświadomiono nam, jak zwykły obywatel może wpływać na decyzje rządu. W MSK, działając oddolnie poprzez petycje, listy otwarte czy kontakty z mediami, staramy się przyczyniać do zmian. Umiejętności obywatelskiego działania jesteśmy w stanie nabierać stopniowo. Dla większości z nas dołączenie do ruchu było początkiem aktywizmu społecznego.
ZM: W czasie pandemii wasza aktywność przeniosła się do internetu. Czy myślisz, że przez to wasz ruch stracił na sile?
To prawda, że pojawiliśmy się dopiero przy okazji kampanii wyborczej, kiedy zaczęliśmy skandować nasze postulaty na wiecach. To normalnie, że podczas pandemii całkowicie zmieniły się priorytety, dlatego rozumiem, że nie przebijaliśmy się do szerokorozumianej sfery publicznej.
ZM: Klasyczna forma protestu jest o wiele skuteczniejsza?
Na pewno jest bardziej zauważalna. W momencie, gdy podejmujemy rzeczywiste działania, pojawiamy się w mediach. Niestety, czasem przedstawia się nas w negatywnym kontekście.
JB: Wasze struktury nie zostały sformalizowane. Czy planujecie to zrobić?
To, jakie działania podejmujemy, zależy od tego, jakie mamy akurat siły przerobowe. W Warszawie aktywnych jest około dwudziestu osób, ale mamy oddział w każdym mieście wojewódzkim. Nie prowadzimy jednak dokładnego rejestru członków. Na razie chcielibyśmy pozostać ruchem społecznym. Uważam, że jest coś pięknego w tej swobodzie działania.
JB: To jest bardzo atrakcyjne z idealistycznego punktu widzenia. Dzięki niesformalizowanej strukturze łatwo rozbudzić entuzjazm. Ale często okazuje się, że to zbyt mało, żeby mieć wpływ na rzeczywistość.
Napotykamy na naszej drodze wiele wyzwań. Są to szczególnie problemy natury finansowej, nie możemy nawet wystawiać faktur. Ale na ten moment nie potrafię powiedzieć, czy i w jaki sposób będziemy formalizować nasze struktury.
JB: Wydawałoby się, że perspektywa wpierania młodych, idealistycznych ludzi to idealny cel dla wielu przedsiębiorstw.
Nie przyjmujemy pieniędzy od żadnych firm, to zasada wpisana w nasz statut. Do tej pory, zdarzało się, że otrzymywaliśmy wsparcie jedynie od innych ruchów klimatycznych.
JB: Jakie działania planujecie na najbliższą przyszłość?
Na pewno chcielibyśmy nawiązać współpracę ze związkami zawodowymi i z Kościołem katolickim. Obecnie przeprowadzamy niezbędne rozeznanie, ale chcielibyśmy otworzyć się na nowe grupy społeczne.
ZM: W swoich postulatach piszecie o respektowaniu praw i potrzeb grup i osób dotkniętych przez zieloną transformację. Jak zadbać o tych ludzi, mając do dyspozycji bardzo niewiele, czyli 3,5 miliarda euro z funduszu sprawiedliwej transformacji?
Unia Europejska kładzie nacisk na to, aby pieniądze przekazywane w ramach Funduszu Odbudowy przeznaczane były na ekologiczne inwestycje. Środki wynegocjowane przez Polskę na wparcie dla gospodarki po pandemii powinny zostać zainwestowane w zieloną transformację.
Nie jestem specjalistką, ale spodziewam się, że budowa i obsługa odnawialnych źródeł energii (OZE) przyczyni się do stworzenia wielu nowych miejsc pracy. Kluczowym wyzwaniem będzie relokacja pracowników z sektora węglowego do pracy przy alternatywnych źródłach energii. Programy, które mogą w tym pomóc, powinny się skupiać na przebranżowieniu i pomocy wypłacanej w okresie zmiany miejsca zatrudnienia. Pieniędzy może też pojawić się więcej, jeśli tylko na poważnie weźmiemy się za transformację gospodarczą. Na razie Polska nie cieszy się wiarygodnością w kwestii polityki klimatycznej, a ograniczone zaufanie oznacza mniejsze środki na pomoc najbardziej wrażliwym grupom, czyli górnikom i rolnikom.
JB: Nie wiem, czy możemy swobodnie przenieść kogoś, kto całe życie spędził 200 metrów pod ziemią na wysokość 150 metrów, gdzie znajdują się turbiny wiatraków. Przeniesienie górników ze Śląska na farmę wiatrową 600 kilometrów od domu wydaje się nierealne.
Na drodze do transformacji potrzebna będzie zmiana mentalności. Żeby tego dokonać, potrzeba więcej niż tylko pieniędzy. Bardzo ważnym aspektem jest edukacja – ludzie muszą wiedzieć, dlaczego i po co to wszystko się dzieje. Może to idealistyczne założenie, ale sądzę, że wtedy łatwiej będzie zaakceptować zmiany. Nie zmienia to faktu, że pewne poświęcenia są potrzebne. I to nie kwestia naszej fanaberii, tylko realnego zagrożenia przyszłości obecnych pracowników sektora energetycznego i ich rodzin.
ZM: Co w takim razie robi MSK, żeby wiedza na temat kryzysu klimatycznego docierała również do ludzi dorosłych, a nie tylko dzieci i młodzieży?
Taką rolę odgrywają liczne organizowane przez nas kampanie społeczne. Postulujemy edukację powszechną, do której z założenia dostęp ma każdy, niezależnie od wieku. Z pomocą zaczęły przychodzić nam też media. Człowiek dorosły, który jest poza systemem szkolnictwa, szuka informacji właśnie tam.