W 2011 roku promocji „Coming out po polsku” towarzyszył taki komentarz: „Jeszcze 10 lat temu taki film nie mógłby w Polsce powstać. A nawet gdyby powstał, nie byłoby w nim tak wielkiej otwartości w mówieniu o doświadczeniach związanych z ujawnieniem własnej orientacji seksualnej. Dziś homoseksualny coming out jest udziałem nie tylko ludzi znanych […], ale i zwykłych Polaków, którzy coraz śmielej «wychodzą z szafy». Zmienia się również polskie społeczeństwo, powoli ucząc się tolerancji”.

Od premiery filmu mija dziś niemal dekada, a ja zastanawiam się, czy taki film mógłby dziś w Polsce powstać? Bo nie dość, że nadzieje osób występujących w filmie okazały się płonne, to sytuacja środowisk LGBT+ wydaje się dużo gorsza.

Fryzjer. Aut. Katka Reszke

„Polska zbliża się do wizji kraju prawdziwie tolerancyjnego…”

…tak z błyskiem w oku wypowiada się jedna z bohaterek filmu Reszke i Grünberga. Pełna wiary, że wkrótce „będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie”. Licealista z Warszawy cieszy się, że w dużym mieście nie przykuwa uwagi ludzi – może bardziej tolerancyjnych, a może po prostu zbyt zajętych własnymi sprawami. Aktywistki Stowarzyszenia Lambda z zapałem, otwartością, bez obaw organizują wiece, happeningi, parady równości. Marta Konarzewska dumnie ogłasza światu, że jest nauczycielką-lesbijką. Osoby rozpoznawalne – Robert Biedroń, działacz polityczny (wkrótce poseł na Sejm), publicysta Tomasz Raczek z wieloletnim partnerem, pisarzem Marcinem Szczygielskim, czy teatrolog Maciej Nowak – z dystansem opowiadają przed kamerą o otwartym życiu homo wśród hetero. O wsparciu i zrozumieniu. A Raczek i Szczygielski wręcz o nominacji (i zwycięstwie!) w konkursie czasopisma „Gala” na najpiękniejszą parę roku.

Młodzi ludzie opowiadają, jak dobrze żyje im się po wyjściu z szafy – czyli coming oucie, czy to przed rodziną, czy w pracy, czy przed samymi sobą, co w kraju konserwatywnym i silnie katolickim nie jest wcale proste. Opowiadają, jak trudno otwarcie przed sobą przyznać, że jest się orientacji seksualnej niemile widzianej w tradycyjnej polskiej kulturze. Ale że takie samookreślenie niesamowicie wyzwala. Daje poczucie prawdziwego życia. Ulgę. Przynajmniej, gdy rodzina wspiera, są przyjaciele i akceptacja najbliższych. W filmie widzimy kochające bezwarunkowo matki, rozczulająco tolerancyjne babki, kibicujących przechodniów, nieco zmieszanych, ale wzruszonych ojców i dziadków na nietypowym jak na polskie realia ślubie.

Radosne parady równości maszerują ochraniane przez policję. Nieliczne protesty Młodzieży Wszechpolskiej wypadają skromnie wobec pokojowo wiwatującego kolorowego tłumu. Padają postulaty legalizacji związków partnerskich. Para lesbijek, od lat razem, pozuje w sukniach ślubnych. Czuć ogromne pokłady nadziei na zmianę.

Młodzi ludzie […] opowiadają, jak trudno otwarcie przed sobą przyznać, że jest się orientacji seksualnej niemile widzianej w tradycyjnej polskiej kulturze. Ale że takie samookreślenie niesamowicie wyzwala. Daje poczucie prawdziwego życia. Ulgę. | Agnieszka Doberschuetz

„Dokument jednostronny, wygładzony”

To jeden z wielu komentarzy pod artykułem o filmie na portalu queerowym. Zdań krytycznych jest więcej: że wizerunek środowiska jest przesłodzony, wyidealizowany, a przeciwników – zmarginalizowany; że obraz jest stronniczy, a osoby występujące w dokumencie są albo prominentne, albo i tak obecne w publicznej debacie za sprawą swojego aktywizmu. Pojawiają się też głosy obronne: że to początki tak zwanego wychodzenia z szafy w Polsce, więc reakcje na coming outy są nieprzewidywalne. Nie każdy i nie każda (w komentarzu pada sformułowanie „szara myszka”) odważyłaby się przyznać do swojej orientacji, a tym bardziej wystąpić w filmie.

Sławomir Grünberg i Katka Reszke na co dzień mieszkają w Stanach Zjednoczonych. Tematyką homoseksualności w Polsce zajęli się już wcześniej, w 2008 roku, w pilocie późniejszego dokumentu o tym samym tytule, zrealizowanym dla amerykańskiej telewizji PBS. Formuła jest podobna – wywiady z osobami, które odważyły się ujawnić publicznie swoją nieheteronormatywność. W dokumencie widzimy tę samą parę aktywistek marzących o legalizacji długoletniego związku, nauczycielkę zwolnioną z pracy za mówienie o swojej orientacji, a dodatkowo dziennikarza radiowego, który w zaskakujących okolicznościach publicznie się „ujawnia”. Ten obraz nie jest już tak cukierkowy, więcej w nim emocji – tych negatywnych. Zwątpienia, poczucia bezradności, strachu, smutku… Może warto było w nowszym dokumencie połączyć wątki sprzed paru lat, a idąc dalej, odświeżać je także później, żeby zobrazować dynamikę (i kierunek) przemian społecznych w kraju.

Street of Warsaw. Aut. Katka Reszke

„Homofobia to nie bicie geja w ciemnej ulicy”

Oczywiście sytuacja środowisk LGBT+ w 2011 roku nie jest aż tak różowa [sic!], jaką mogłaby się wydawać na podstawie powyższych historii. Zdarzają się akty agresji, wrogości, niechęci. Nie każda rodzina potrafi zaakceptować „inność” dziecka, brata czy siostry. Odrzucenie prowadzi do depresji, a nawet samobójstw – zdarza się tak, szczególnie w mniejszych miejscowościach. „Homofobia zaczyna się tam, gdzie czujesz, że nie możesz mówić o tym, kim jesteś”.

Jedna z matek wyraża obawy, czy polskie, konserwatywne społeczeństwo zaakceptuje równościowy kierunek zmian. Para lesbijek nie może doczekać się legalizacji związku, puszczają emocje, płyną łzy – z żalu i bezsilności: „żyjemy w heteromatrixie”, „nasze prawa są gorsze niż prawa większości”. Ale wciąż jest nadzieja – babcia młodego homoseksualisty żydowskiego pochodzenia pociesza, że Polska nie ma innego wyjścia niż podążać kursem akceptacji i równych praw. Jeszcze trochę – 5, maksymalnie 10 lat, i zatańczy na weselu wnuka i jego męża.

Obejrzałam „Coming out po polsku” ze wzruszeniem i niedowierzaniem – jak dobrze już nam szło to „normalnienie”, za którym tęsknią i o które pokojowo walczą bohaterki i bohaterowie filmu. | Agnieszka Doberschuetz

Tymczasem 10 lat później…

Obejrzałam „Coming out po polsku” ze wzruszeniem i niedowierzaniem – jak dobrze już nam szło to „normalnienie”, za którym tęsknią i o które pokojowo walczą bohaterki i bohaterowie filmu. Temat związków partnerskich stał się w międzyczasie jednym z głównych wątków kampanii politycznych. Osoby nieheteronormatywne otwarcie mówiły o swojej orientacji, wśród nich przedstawiciele mediów, showbiznesu, polityki i nauki. 10 lat później mieliśmy żyć w sprawiedliwym społeczeństwie równych praw, dorównać Europie – „żyć i pozwolić żyć”.

Tymczasem w 2020 roku środowiska LGBT+ są w Polsce prześladowane coraz bardziej zaciekle. Emocje eskalują i dochodzi do starć. Chronione są tym razem marsze i działania homofobiczne, skrajnie prawicowe, kipiące od nienawiści. W XXI wieku, gdy rozwój cywilizacyjny osiąga rekordowe poziomy, wciąż tak wielu ludzi wierzy w antynaukowe bzdury na temat orientacji seksualnej. Ale nie to jest najsmutniejsze – przeraża kierunek, w którym zmierza sytuacja: zupełnie niezgodny z nadziejami i wizjami osób, które 10 lat temu odważnie wyszły ze swoich szaf, bo naiwnie uwierzyły, że nadchodzi lepsza, normalna Polska.

Ilustracja tekstu w mediach społecznościowych: Palace of Culture. Aut. Katka Reszke