Kiedy Donald Trump niedługo po objęciu prezydentury w 2016 roku ogłosił, że wyprowadzi Stany Zjednoczone z porozumienia paryskiego, media zdominowało przeświadczenie, że populizm jest zagrożeniem dla ambitnej polityki klimatycznej. Tę opinię w Europie wzmacniały wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy po 2015 roku często i chętnie dzielili się na forum międzynarodowym swoimi klimatosceptycznymi poglądami. Dodatkowym potwierdzeniem były ostre opinie wicepremiera Włoch i lidera skrajnie prawicowej Legi, Matteo Salviniego, a poza Europą – ultrakonserwatywnego brazylijskiego prezydenta Jaira Bolsonaro.
Gdyby tak rzeczywiście było, światowe i europejskie plany zapobiegania zmianom klimatycznym byłyby zagrożone. Porozumienie paryskie zakłada, że państwa same będą deklarowały swój wkład we wspólną walkę ze zmianami klimatu – używając do tego systemu tak zwanych Nationally Determined Contributions (NDCs). Tym samym, efekty wewnętrznej debaty politycznej na ten temat stają się kluczowe dla globalnych wysiłków – a wpływ antyklimatycznych partii i ruchów potencjalnie większy. Z kolei Unia Europejska jest w trakcie tworzenia nowego Europejskiego Zielonego Ładu, zbierającego wszystkie obszary polityki publicznej w jedną, zrównoważoną całość. W tym momencie podważanie kompetencji unijnych instytucji i hamowanie wspólnej polityki klimatycznej może mieć bardzo niekorzystny wpływ na planowane osiągnięcie neutralności klimatycznej.
Populizm populizmowi nierówny
Jednak sprawa nie jest tak oczywista. Choć politolodzy, tacy jak Matthew Lockwood, zasugerowali, na czym dokładnie mógłby polegać wpływ populizmu na politykę klimatyczną, podobnie jak większość mediów skupiali się tylko na jednej odmianie populizmu – tej prawicowej. To błąd, bo ten zróżnicowany nurt polityczny ma długą historię i dość dokładną definicję. Czołowi teoretycy populizmu, jak Ben Stanley z Uniwersytetu SWPS, odczytują go – jako „cienką ideologię”, która zawiera jedynie pewne charakterystyczne elementy, jednak w każdym przypadku funkcjonuje w połączeniu z wiodącą ideologią główną: nacjonalizmem, konserwatyzmem, socjalizmem, czy nawet liberalizmem. Te charakterystyczne elementy to dzielenie społeczeństwa na „lud” – normalny, prosty, ale moralnie zdrowy i czysty – oraz skorumpowane i oderwane od rzeczywistości „elity”, które działają w interesie własnym, a nie ludu. Grupy te są dla populistów jasno rozgraniczone i antagonistyczne, a polityka ma się opierać na wyrażaniu woli ludu – „suwerena” – którą rzekomo najlepiej wyrazić ma właśnie partia prezentująca ową populistyczną ideologię.
Żeby zrozumieć, jaki wpływ na politykę klimatyczną ma populizm, należy przeanalizować retorykę i faktyczne działania różnych sił populistycznych, niezależnie od ich spektrum światopoglądowego.
Sześć partii, sześć populizmów
W ramach projektu „Anatomia niewiary”, badającego korzenie i polityczny wpływ sceptycyzmu klimatycznego, przyjrzeliśmy się sześciu europejskim partiom politycznym, uznawanym przez politologów za populistyczne. Dwóm prawicowym – Prawu i Sprawiedliwości oraz Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ); dwóm lewicowym – hiszpańskiemu Podemos i greckiej Syrizie; a także dwóm „nieokreślonym” partiom – włoskiemu Ruchowi Pięciu Gwiazd (M5S) i rządzącemu w Czechach Ruchowi ANO [1].
Zestawienie retoryki, preferencji i wizji politycznych oraz rzeczywistych działań (wpływu na politykę krajową, głosowań w Parlamencie Europejskim itp.) tych sześciu ugrupowań sugeruje, że populiści nie mają żadnego wyraźnie zarysowanego podejścia do klimatu, a często mało się nim w ogóle interesują.
W badanej grupie znalazły się partie jednoznacznie proklimatyczne – Podemos i M5S – oraz reszta, która wykazywała powściągliwość, z czasem nawet wrogość wobec ambitnej polityki klimatycznej na jakimś obszarze. I tak: skrajnie lewicowa Syriza deklaruje wsparcie dla globalnej polityki klimatycznej, ale podobnie jak polska radykalna lewica, stawia interes zatrudnionych w sektorze węglowym pracowników na pierwszym miejscu. Nacjonalistyczne FPÖ wyraża się sceptycznie o unijnych regulacjach, ale całym sercem wspiera rozwój austriackiego sektora OZE. Najbardziej sceptyczny zdaje się lider ANO, Andrej Babiš, który stwierdził na przykład, że „klimat nie może być stawiany w pozycji religii, zabraniającej nam latać samolotem, mieć dzieci czy jeść wołowiny”, a przemowę Grety Thunberg skwitował tak: „interesujące, ale nie powinniśmy dać się wystraszyć jakiejś nadchodzącej apokalipsie”.
Jednak już konkretne działania ANO, podobnie jak PiS-u, okazywały się mniej antyklimatyczne. Czeski minister środowiska Richard Brabec mówi o zagrożeniu klimatycznym dużo i chętnie (nawet jeśli drugą ręką podpisuje w tym czasie koncesję na nową kopalnię). Pohukiwania niektórych polityków Zjednoczonej Prawicy nie mogą zatrzeć faktu, że za rządów Mateusza Morawieckiego Polska zorganizowała w Katowicach szczyt COP24, zaprezentowała wizję elektromobilności (jej urealnienia dokonała Jadwiga Emilewicz w Ministerstwie Rozwoju), powołano Ministerstwo Klimatu i przyjęto pierwszy konkretny cel neutralności klimatycznej.
Do podobnych wniosków doszli analitycy Adelphi, którzy badali tylko partie prawicowe, wskazując na przykład, że węgierski Fidesz jest w Europie wyraźnie proklimatyczny. Sam Viktor Orbán opowiadał się jasno za porozumieniem paryskim, choć na scenie krajowej raczej markuje działania związane z dekarbonizacją.
Twitter zniesie wszystko, ale wyborcy – niekoniecznie
Płyną z tego dwa istotne wnioski. Po pierwsze, nie widać żadnych dowodów na wpływ populizmu na politykę klimatyczną. To dobra wiadomość, choć ostrzegałbym przed optymizmem. Jeśli bowiem nie sam populizm jest tu winien, mogą to być konkretne, zespolone z nim ideologie. Wskazane przykłady oraz przeprowadzone przez nas badania wskazują, że prawicowy populizm, łączący się z nacjonalizmem i konserwatyzmem, jest do zmian klimatu nastawiony bardziej wrogo.
Jednak widać, że partie populistyczne są bardziej sceptyczne wobec polityki klimatycznej, kiedy są w opozycji. Dojście do władzy i przejęcie rzeczywistej kontroli – oraz odpowiedzialności – za państwo i gospodarkę, wyraźnie temperują najbardziej niedorzeczne pomysły. Przypomnijmy, że jeszcze w 2015 roku politycy PiS-u, na przykład minister Piotr Naimski, nawoływali do wyłączenia Polski z unijnej polityki klimatycznej. Dziś mówią o tym jedynie politycy drugiego i trzeciego garnituru, na Twitterze, gdzie poziomu debaty nikt nie pilnuje, ale oficjalnie już nikt nie waży się zmian klimatu i polityki klimatycznej kwestionować.
Poszukiwany „zielony konserwatyzm” i „zielony nacjonalizm”
Kryzys klimatyczny stał się faktem, którego nie sposób ignorować. Także w Polsce nawet środowiska tradycyjnie sceptyczne wobec dyskusji o dekarbonizacji – konserwatyści i rynkowi „wolnościowcy” – przestali niedawno kwestionować naukowe dowody i zaczęli otwarcie podejmować temat, sugerując nawet, że możliwy jest „zielony konserwatyzm”.
To echa szerszej tendencji w Europie, którą opisują Alexander Ruser i Amanda Machin. Nawet klimatosceptyczna prawicowo-populistyczna Alternatywa dla Niemiec (AfD) została skłoniona do zmiany stanowiska przez swoją partyjną młodzieżówkę, a według Rusera i Machin na skrajnej prawicy kiełkuje swego rodzaju „zielony nacjonalizm”, łączący tradycyjne elementy ekologiczne z narodowym egocentryzmem.
Jednak od uznania nieuchronności dekarbonizacji do rzeczywistego działania wciąż bardzo daleko. Opublikowany właśnie nowy ranking Climate Change Performance Index jest alarmujący, bo pokazuje, że żadne państwo rozwinięte nie wykazuje dostatecznej ambicji w polityce klimatycznej, by osiągnąć zakładane w Paryżu cele i pozwolić nam uniknąć ocieplenia powyżej krytycznej granicy 2 stopni Celsjusza. Nawet jeśli prawicowi populiści okazują się bardziej pragmatycznymi, niż się obawiano, wciąż muszą pokazać konstruktywny wkład w zmagania z trwającym kryzysem.
Przypis:
[1] Robert Huber, Tomas Maltby, Kacper Szulecki i Stefan Ćetković [2021], „Is populism a challenge to European energy and climate policy? Empirical evidence across varieties of populism”, „Journal of European Public Policy” (w przygotowaniu). Projekt „Anatomy of Disbelief: Explaining Polish Climate Scepticism”, wspierany przez fundację Oxford Noble, jest realizowny przez King’s College w Londynie.