Rzecz dzieje się nie „za siedmioma górami, za siedmioma rzekami”, a w swojskim, podwarszawskim Lesie Kabackim. W poukładany świat zwierząt ingeruje pewnego dnia dziwny nieznajomy – Troll. Rozsiewa nieprawdziwe informacje i intrygi, nastawiając przeciwko sobie żyjących dotąd w przyjaźni sąsiadów. Tak po prostu, bo skłócanie innych sprawia mu złośliwą przyjemność. W krótkim czasie ferment w środowisku leśnym staje się tak zagęszczony, że z pomocą mogą przyjść tylko dwa bezcenne koła ratunkowe: mądrość doświadczonej starszyzny i empatia głównego bohatera, dzięki którym Troll zostaje zdemaskowany, spacyfikowany i… warunkowo przyjęty do leśnej społeczności.
Już sam fakt konkretnego umiejscowienia akcji książki odróżnia ją od klasycznych bajek, gdzie świat zwierząt odzwierciedla świat ludzi, z ich przywarami i zaletami. Mamy w „Dziku Dzikusie” cały wachlarz postaw i zachowań, jednak daleko autorowi do powielania bajkowych stereotypów. I tak na przykład dzik okazuje się nie być „dziki i zły”, a lis nie jest przebiegłym chytrusem. Tym zabiegiem, obok głównego przesłania – jak radzić sobie z manipulatorami – Krzysztof Łapiński przywraca zwierzętom dobre imię i staje w obronie przyrody. Oraz zawstydza krótkowzroczny i próżny gatunek ludzki.
Książkę Łapińskiego możemy odczytywać na wiele sposobów. Młodszym dzieciom spodoba się przystępnie opowiedziana historia o zwierzętach i być może zachęci do uważniejszych spacerów po lesie. Starszy czytelnik dostrzeże zachowania znane z korytarzy szkolnych czy mediów społecznościowych. Cały przekrój postaw: od hejtujących, złośliwych trolli, poprzez uległych konformistów czy ugodowych mediatorów, po wiernych przyjaciół i mądrych arbitrów. Czytając jeszcze głębiej, dostrzeżemy socjologiczne typy charakterów, a nawet postawy reprezentujące szkoły filozoficzne.
Całości dopełniają komponujące się z treścią ilustracje Marty Kurczewskiej [1] i piękna oprawa graficzna – solidna, twarda okładka, soczyste kolory, dobrze dobrany, nie-biały papier. Nic dziwnego, że książka Krzysztofa Łapińskiego została uwzględniona na Alternatywnej Liście Lektur dla dzieci i młodzieży sporządzonej niedawno przez Towarzystwo Inteligentnej Młodzieży, portal BUKBUK oraz Fundację EDICO. „Dzik Dzikus” spełnia podstawowy, w moim postrzeganiu, warunek szkolnej lektury – jest uniwersalny pod wieloma względami.
Agnieszka Sawala-Doberschuetz: Trudno uwierzyć, że książka jest „przed-covidowa” – zamykanie lasów, trolle rozsiewające fake newsy…
Krzysztof Łapiński: Pomysł na tę książkę zrodził się dużo wcześniej, za sprawą mojej córki, która domagała się opowiadania historii. Dzieci pragną, żeby rzeczywistość wokół nich była choć trochę fantastyczna. Dlatego ta historia dzieje się blisko nas, w podwarszawskim lesie, który jest celem naszych wspólnych spacerów, a zarazem przemienia to dobrze znane miejsce w baśniową scenerię.
Ponadto jednym z impulsów, które zainspirowały mnie w trakcie konstruowania fabuły, był mój wewnętrzny bunt przeciwko temu, jak w Polsce postanowiono zareagować na epidemię ASF [African Swine Fever – afrykański pomór świń – przyp. red.]. Wbrew rekomendacjom naukowców postawiono na masowy odstrzał dzików. Zwyciężyła narracja myśliwska, to znaczy postrzeganie dzikiej przyrody wyłącznie jako źródła zasobów, a człowieka jako rzekomo najlepszego regulatora jej stanu. Ogólnie dziki mają u nas złą renomę, wiadomo, „dzik jest dziki”, warto jednak pamiętać, że to jest również echo tej narracji. O jej głębokim zakorzenieniu świadczy na przykład takie przysłowie staropolskie: „Jeśli idziesz na niedźwiedzia, gotuj łoże, jeśli na dzika – mary”.
Ta perspektywa konfrontacyjna ogromnie zubaża nasze myślenie o przyrodzie. Najwyższy czas, żeby to postrzeganie zmienić, żeby spojrzeć na inne zwierzęta jako na istoty czujące. W tym celu należy jednak odwoływać się do badań naukowych, a nie archaicznych zwyczajów łowieckich. Coraz więcej wiemy o inteligencji zwierząt. Trzymając się głównych bohaterów książki, a więc dzików, można podać przykład najnowszych odkryć w tym zakresie. W paryskim ogrodzie zoologicznym zaobserwowano niedawno, że locha pewnego gatunku dzikich świń azjatyckich zaczęła używać narzędzi, a konkretnie podłużnych kawałków kory do grzebania w ziemi. Inne dziki zaczęły ją naśladować. Doszło zatem do swoistej transmisji kulturowej, to znaczy do przekazania nowo nabytej umiejętności. Od wieków próbuje się definiować człowieka przez stawianie go w opozycji do innych zwierząt. Dla Arystotelesa i wielu innych myślicieli tym, co wyodrębnia człowieka spośród innych istot żywych, jest logos, a więc rozum i mowa. Z drugiej strony jednak – już od starożytności filozofowie zastanawiali się nad zdolnościami poznawczymi zwierząt. Na przykład sceptycy greccy wskazywali, że skoro zwierzęta mają inaczej zbudowane narządy zmysłów, to zapewne też inaczej postrzegają świat. To z kolei prowadzi do wniosku, że nasze ludzkie ujmowanie świata nie jest jedynym możliwym.
Dzisiaj te intuicje rozwijane są w badaniach naukowych nad emocjami, odczuwaniem bólu, zachowaniem czy porozumiewaniem się zwierząt, a wyniki badań przekładane są na dyskusje etyczne. Powstają głośne książki takich autorów, jak Frans de Waal, Marc Bekoff czy Jonathan S. Foer. Zasadniczo jednak wciąż dominuje pogląd, że człowiek jest istotą nadrzędną, wyjątkową, a tym samym przyroda powinna służyć nam wyłącznie za źródło zasobów, co przy obecnym kryzysie klimatycznym może okazać się samobójcze.
Mierzymy swoją miarą… Także społeczność leśna przedstawiona przez pana w „Dziku Dzikusie” jest do złudzenia „ludzka”.
Opowiadanie bajek i ubieranie bohaterów historii w szaty zwierząt ma długą tradycję. Ale żeby nie kopiować Ezopa i La Fontaine’a, którzy zwierzętom przypisywali określone, stereotypowe cechy, starałem się raczej opierać na tym, co nam podpowiadają badania naukowe, przekładając na język książek dla dzieci. Nie wiem, czy mi się to do końca udało. Oczywiście splata się to z fikcją literacką. „Dzik Dzikus” nie jest książką przyrodniczą, ale opowieścią fabularną, w której antropomorfizacja ciągle jest obecna.
Wręcz łamie pan te stereotypy – książkowy lis nie jest „liskiem-chytruskiem”, a zwierzęciem mądrym, rozważnym.
Zajmuję się na co dzień filozofią starożytną. W pewnym momencie, pisząc książkę, zorientowałem się, że bohaterowie reprezentują różne typy mądrości, które odnaleźć można w rozważaniach starożytnych filozofów – u Platona, Arystotelesa czy stoików. Dzikus, udając się do różnych zwierząt po radę, styka się za każdym razem z innym typem mądrości. Na przykład locha Leokadia jest doświadczona życiowo, niezwykle pragmatyczna. Guziec to archetypiczny mędrzec, trochę druid, trochę czarownik. Kruk – wnikliwy, stoicki obserwator. Mądrość głównego bohatera cechuje się wrażliwością poetycką. On raczej odczuwa świat niż myśli linearnie. Przypomina w tym nieco bohatera książki „Tao Kubusia Puchatka” Benjamina Hoffa.
A Troll?
Troll to perfidny, przebiegły manipulator.
W bajkach często spotykamy trolle, zazwyczaj jako postacie negatywne. Odnoszę wrażenie, że w „Dziku Dzikusie” Troll reprezentuje człowieka. Czy takie było pana zamierzenie?
Reprezentuje on pewną skazę ludzkiego charakteru, jaką jest złośliwość. Z kolei w kontekście socjologicznym czy politycznym Troll z Lasu Kabackiego byłby kimś wywołującym kryzysy, by nimi następnie po swojemu zarządzać. Spośród różnych typów trolli ten chyba najbardziej przypomina internetowego hejtera. A w świecie dziecka tak zachowują się rówieśnicy nękający kolegów i koleżanki. I podobnie jak dzik Dzikus, dziecko jest takimi sytuacjami zaskoczone, nierzadko nie umie zjawiska nawet nazwać i zwerbalizować, a co dopiero poradzić sobie z nim. Myślę, że książka może pomóc w nazwaniu i rozpoznaniu podstawowych mechanizmów manipulacji i nękania. Choć nie jest to poradnik, mam nadzieję, że może pomóc dzieciom w zrozumieniu, czym jest manipulacja. Wraz z postacią Trolla pojawia się zatem pytanie o pochodzenie zła w człowieku i jak należy na to zło zareagować.
W książce znalazło się wiele ukrytych przekazów i porad, czy to dotyczących właśnie rozpoznawania mechanizmów manipulacji, fake newsów, czy też przyjaźni, odpowiedzialności, wybaczania. Ale wracając do Trolla – okazuje się, że jego złośliwość wynika z doświadczeń życiowych, miał ciężkie dzieciństwo, potrzebuje atencji, nie zna innych wzorców… Oczywiście warto zastanowić się, dlaczego troll trolluje, ale czy nie próbuje pan usprawiedliwiać hejterów?
To bardzo dobre pytanie. Raczej chciałem pokazać, że trollowanie może być czyimś wołaniem o pomoc. Oraz że nie warto odpowiadać agresją na agresję, a spróbować dać drugą szansę. Spróbować, bo to nie zawsze jest proste i nie zawsze kończy się tak dobrze jak w książce. Wciąż jednak lepiej jest choćby spróbować niż zaniechać. Zwierzęta w książce mają świadomość, że „Troll to jednak troll” i zachowują ostrożność, mimo próby oswojenia go. Pamiętam, że wiele dyskutowaliśmy na ten temat z redaktorką książki Karoliną Oponowicz.
Zwierzęta posiadają mądrość, różne mądrości, jak pan mówi. Ale za ludzi przedstawionych w książce (choć bezpośrednio w niej nawet nie występują) jest mi wstyd. Takie z nas szkodniki? Śmiecimy, hałasujemy…
Akcja dzieje się w Lesie Kabackim, niestety, jak to w lesie usytuowanym przy wielkim mieście, miejscami poniszczonym i zaśmieconym, poddanym silnej antropopresji. Coraz częściej zamiast się relaksować na łonie natury, frustrujemy się, już niemal wszędzie natykając się na ślady działalności człowieka. Niektórzy badacze zmian środowiska mówią wręcz o „postprzyrodzie”, przyrodzie z piętnem antropocenu. Te nasze ślady często nie są nawet widoczne gołym okiem, jak mikroplastik w oceanach czy na Mount Everest. Jesteśmy z pewnością najbardziej inwazyjnym gatunkiem na Ziemi.
Na koniec muszę zapytać o guźca. Bardzo mnie zaintrygowała jego historia, tego prawdziwego uciekiniera z zoo. Czy wiadomo, co się z nim stało? Mam podejrzenie, że pan wie coś więcej, namierzył go pan gdzieś?
[tajemniczy śmiech] Mogę powiedzieć, że jest dokładnie tak, jak opisałem w książce: wśród ludzi słuch o guźcu zaginął, ale nie wśród zwierząt. W lesie jego legenda trwa.
Hmm… Intrygujące. Teraz żaden spacer po Lesie Kabackim nie będzie już taki sam. Po lekturze „Dzika Dzikusa” przekształci się w grę terenową dla całych rodzin poszukujących śladów bytności bohaterów książki. No i guźca Gusa!
A ja chodzę po lesie i sporządzam dokumentację do kolejnej części.
Dziękuję za rozmowę i czekamy na dalszy ciąg przygód Dzikusa.
Przypisy:
[1] Znanej m.in. z książki Cezarego Harasimowicza „Mirabelka”, której recenzję znajdziecie w nr. 514 KL
Książka:
Krzysztof Łapiński, „Dzik Dzikus”, il. Marta Kurczewska, wydawnictwo Agora, Warszawa 2020.
Proponowany wiek odbiorcy: 7+
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.