W kolejnym pandemicznym roku, gdy kina przez wiele miesięcy pozostają zamknięte, a festiwale filmowe odwoływane, zaczynamy się przyzwyczajać do tego, że kino wkracza do naszych domów, a w wydarzeniach kulturalnych bierzemy udział, siedząc na własnej kanapie. I tak, dzięki Festiwalowi Pięciu Smaków, który w poprzednim roku zorganizował swoje doroczne wydarzenie na platformie vod, możemy w ten sposób uczestniczyć także w przeglądach filmowych online. W ramach pierwszego z cyklu przeglądów, zatytułowanego „Koreanki”, można było zobaczyć ciekawy debiut fabularny Jeon Go-woon „Mikrosiedlisko”, który, choć swą premierę miał w 2017 roku, w czasie kryzysu ekonomicznego i niepewności wywołanej epidemią covid staje się jeszcze bardziej aktualny.
Millenialsi na swoim
„Mikrosiedlisko” to dzieło, które zostało wyprodukowane w ramach kooperatywy niezależnych twórców Kwang Hwa Moon Cinema. Kolektyw powstał w 2012 roku z inicjatywy reżyserki Jeon Go-woon i reżysera Kima Tae-gona, a jego celem jest wzajemne wsparcie dla projektów członków, współpraca w pozyskiwaniu funduszy oraz pomoc w wejściu na rynek. Choć grupa liczy zaledwie siedem osób, jej obecność na koreańskim rynku filmowym jest co najmniej zauważalna, a liczne nagrody na festiwalach i coraz większe zainteresowanie firm inwestycyjnych świadczą o wysokim poziomie filmów. Kino spod znaku Gwanghwamun Cinema jest bowiem jak powiew świeżości na koreańskim rynku filmowym: w przeciwieństwie do komercyjnych produkcji, oferuje pozbawiony złudzeń obraz życia młodych Koreańczyków, którzy zmagają się z prozą życia i społecznymi wymaganiami. Pierwszy film kooperatywy – „King of Jogku” Woo Moon-gi poruszał problem bezrobocia wśród młodych oraz niezdrowej rywalizacji, zaś kolejny – „Queen of Crime” Lee Yo-supa wskazuje na to, że podjęcie drogich studiów i godziny spędzone na przygotowaniach do egzaminów, przestają być gwarancją lepszego życia.
Debiutancki film Jeon Go-woon porusza problem, z którym muszą mierzyć się młodzi ludzie w Korei – utrzymanie mieszkania. Jak podkreśla reżyserka, pomysł na scenariusz narodził się właśnie ze złości na rosnące ceny wynajmu mieszkań w Seulu oraz papierosów, co bynajmniej nie wiązało się ze wzrostem wynagrodzeń. Z dnia na dzień sytuacja wielu ludzi zmieniła się, a ich zarobki nie pozwalały, by utrzymać dotychczasowy poziom życia. W podobnej sytuacji jest bohaterka filmu – mniej więcej trzydziestoletnia Miso (Esom), która mieszka w wynajmowanym, obskurnym mieszkanku bez ogrzewania i pracuje dorywczo jako pomoc domowa. Jej największe, a zarazem jedyne przyjemności to papierosy i kieliszek whisky oraz sporadyczne spotkania z chłopakiem (Ahn Jae-hong). Dziewczyna jest niezwykle zaradna i oszczędnie gospodaruje ciężko zarobionymi pieniędzmi, by wystarczyły na podstawowe wydatki. Jednak podwyżka czynszu, a następnie cen tytoniu, zmusza ją do kolejnego ograniczenia swoich potrzeb. Zaskakująco, zamiast zrezygnować z whisky lub papierosów, Miso postanawia wyprowadzić się i staje się bezdomna.
Odyseja małej księżniczki
Warto tu dodać, że tytuł filmu w oryginale to „Mała księżniczka”, co przywodzi na myśl klasyczną powieść dla dzieci autorstwa Frances Hodgson Burnett. Opowieść o Sarze, która po śmierci bogatego ojca spada ze społecznego piedestału i zostaje służącą w pensji, gdzie niegdyś była traktowana jak księżniczka – musi znosić upokorzenia, głód i samotność, ale nigdy nie porzuca swoich ideałów – aluzyjnie odnosi się do sytuacji Miso. Co prawda „księżniczka” z dwudziestopierwszowiecznej Korei nigdy nie miała bogatych rodziców, nie żyła w luksusie, ale miała swój mały świat codziennych spraw i przyjemności. Gdy traci dach nad głową, podobnie jak Sara, siły i wytchnienia szuka w małych przyjemnościach, prostych zachwytach i bezinteresownej pomocy innym. Na tym jednak podobieństwa między bohaterkami się kończą. Miso nie zostanie bowiem odnaleziona przez bogatego opiekuna, jej problemy nie znikną; pójdzie własną drogą, ciągnąc po ulicach Seulu swój dobytek upchnięty w jednej walizce.
Reżyserka Jeon Go-woon zdaje się podkreślać, że na tym właśnie polega dojrzałość. Bohaterka „Mikrosiedliska” sama musi zadbać o swój los i wziąć odpowiedzialność za własne wybory. Jej rodzice zmarli, chłopak nie może jej finansowo wspierać, bo sam jest w trudnej sytuacji i nie stać go na własny kąt. Wbrew zdrowemu rozsądkowi Miso rezygnuje z wynajmu, by nie stracić „tego, co daje jej wytchnienie”. Whisky i papierosy są zresztą symbolem dorosłości, a także przywodzą na myśl beztroskie lata młodości – nieustannie towarzyszyły bohaterce w studenckim, pozbawionym trosk życiu. Dla wielu osób jej wybór świadczy o niedojrzałości i nieodpowiedzialności, ale dziewczyna nie ma zamiaru przejmować się opiniami innych. Bezdomna wyrusza szukać schronienia u dawnych przyjaciół z zespołu muzycznego.
Wizyty Miso u znajomych uświadamiają nam, że to nie bohaterce powinniśmy współczuć, ale jej przyjaciołom, którzy zostali uwięzieni w pułapce nieznośnej dorosłości. | Agnieszka Mikrut-Żaczkiewicz
Odyseja Miso po domach znajomych pozwala nam dostrzec, że problemy mieszkaniowe w Seulu mogą być bardzo zróżnicowane, a bezdomność bohaterki stanowi świetny punkt obserwacyjny. Jeon Go-woon konfrontuje bowiem protagonistkę z przyjaciółmi z czasów studenckich, którzy „dojrzeli”, prowadzą dorosłe życie i mają własne lokum. Jednak porównanie z Miso wcale nie wypada na ich korzyść – są sfrustrowani, nieszczęśliwi, a dom, podobnie jak dorosłość, często staje się więzieniem. I tak, dla komfortu posiadania własnego mieszkania i statusu, gitarzystka basowa Moon yeong (Kang Jin-ah) pracuje ponad siły i ratuje się kroplówką w czasie przerw na lunch; grająca niegdyś na klawiszach Hyeon-jeong (Kim Gook-hee) zmuszona jest mieszkać w klitce ze znienawidzonym mężem i teściami, którym usługuje, zaś dla perkusisty Dae-yonga (Lee Sung-wook) mieszkanie stało się miejscem psychicznej tortury – wziął niebotyczny kredyt, by je kupić dla żony, a ta zostawiła go w zimnych ścianach pięknego apartamentu. Wizyty Miso u znajomych uświadamiają nam, że to nie bohaterce powinniśmy współczuć, ale jej przyjaciołom, którzy zostali uwięzieni w pułapce nieznośnej dorosłości. Te nostalgiczne i przygnębiające spotkania, reżyserka świetnie równoważy zabawną i absurdalną historią spotkania bohaterki z wokalistą Rok-yim (Choi Deok-moon), którego rodzice próbują ją uwięzić (pozostawiają w zamkniętym domu) i zeswatać ze swoim synem (szykują jej łóżko w jego pokoju). Mieszkający z rodzicami mężczyzna, podobnie jak Miso, nie spełnił bowiem społecznych oczekiwań: w czwartej dekadzie życia nadal mieszka z rodzicami i nie znalazł żony.
Małe, pewne chwile szczęścia
W czasie krótkiej wędrówki bohaterki możemy zobaczyć, jak naprawdę wygląda życie młodych ludzi w Korei i z jakimi problemami muszą się mierzyć. Przestaje też dziwić fakt, że wielu dwudziesto-, trzydziestolatków rezygnuje z randkowania, małżeństwa i posiadania dzieci, a nawet domu czy zatrudnienia. Presja społeczna i problemy ekonomiczne, takie jak rosnące koszty utrzymania, kredyty studenckie i wysokie ceny mieszkań, sprawiają, że Koreańczycy przekładają na nieokreśloną przyszłość podjęcie decyzji o poszukiwaniu partnera. Pozbawieni poczucia bezpieczeństwa i wsparcia, nie chcą brać odpowiedzialności za rodzinę. Na opisanie tego trendu ukuto nawet terminy „pokolenie sampo”, które odmawia sobie miłości, związku i potomstwa oraz „pokolenie opo” rezygnujące także z posiadania domu i pracy. Ich pojawienie się jest dowodem na to, że tradycyjne struktury społeczne pękają, a młodzi szukają nowego stylu życia.
Młodzi Koreańczycy, pozbawieni poczucia bezpieczeństwa i wsparcia, nie chcą brać odpowiedzialności za rodzinę. Na opisanie tego trendu ukuto nawet terminy „pokolenie sampo”, które odmawia sobie miłości, związku i potomstwa oraz „pokolenie opo” rezygnujące także z posiadania domu i pracy. | Agnieszka Mikrut-Żaczkiewicz
Koreańscy millenialsi zamiast dążyć do zakupu mieszkania, małżeństwa lub zdobycia wymarzonej pracy, szukają sposobów, aby cieszyć się małymi przyjemnościami, co najlepiej wyraża słowo „sohwakhaeng” (od kilku lat utrzymujące się w czołówce najczęściej używanych w mediach społecznościowych), czyli „małe, ale pewne (chwile) szczęścia”. Gdy przyszłość jest niepewna, a społeczne normy i praca zbyt sztywne, młodzi uciekają w to, co gwarantuje choć chwilową ulgę. I takiej właśnie chwili wytchnienia Miso szuka w kieliszku whisky i paczce papierosów. Te dwa nałogi pozwalają jej mierzyć się z trudnościami, gwarantują chwilowe ukojenie i pozwalają zapomnieć o problemach. Bohaterka nie stara się spełniać społecznych oczekiwań, pozostaje wierna sobie i można powiedzieć, że w swoim mikrosiedlisku (imię Miso po koreańsku oznacza zarówno „uśmiech”, jak i „mikro”) jest po prostu szczęśliwa.
Film Jeon Go-woon to ciekawy i poruszający obraz pokolenia Koreańczyków, które zaczyna kwestionować utarte konwencje i nie chce podążać ścieżką sukcesu wytyczoną przez ich rodziców. Ponura rzeczywistość: rosnące stopy bezrobocia wśród młodych, wymagające godziny pracy, wygórowane ceny mieszkań i niepewność relacji sprawiają, że dorosłość bywa nie do zniesienia. Czy warto zatem dorastać? Na to pytanie reżyserka nie odpowiada, ale swojej bohaterce nie odmawia prawa do wolności i szczęścia.