Autorką prac prezentowanych na wystawie „Obsesja żeber” jest Martyna Pająk. Jej rzeźbiarskie obiekty, wykonane przede wszystkim z gipsu oraz wosku, są efektem intensywnej obserwacji pracy ciała – wdechu i wydechu, napinania skóry, ruchu mięśni czy przepływu limfy. Pająk, zafascynowana biologicznością, w swoich minimalistycznych realizacjach zwraca uwagę na dynamikę procesów zachodzących w ludzkim organizmie, który codziennie się zmienia, nieustannie przebudowując tkanki. Artystka nie separuje ciała od natury. Włącza go bezpośrednio w środowisko, które jest najbliższym geograficznie miejscem, w którym na co dzień człowiek egzystuje. Prace Pająk silnie przekierowują uwagę widzów na świadomość ciała, z całym jego zmysłowym zapleczem. Jak zauważyła Monika Bakke w jednym ze swoich wywiadów, kiedy zaczynamy myśleć o własnej fizyczności, powinniśmy przede wszystkim pomyśleć o sobie jako o „zoe, czyli tym, co stanowi życie na poziomie biologicznym i jest jego czystą materialnością” [1]. „Jest to życie, które toczy się bez naszej woli, w sposób niekontrolowany i niepohamowany, a jego witalność nierzadko przeraża naszą indywidualną świadomość” [2], podkreśla Bakke. W ów kontekst zoe wpisują się realizacje Pająk, które swoją formą zachęcają do organoleptycznego doświadczenia. Kuszą, aby je dotknąć, na dłużej zatrzymać w dłoni, poczuć ich temperaturę, przysunąć je jak najbliżej oka, które zaczyna dostrzegać na nich fałdy, załamania, pęknięcia. Dlatego też ekspozycję Pająk należy zwiedzać powoli. Aranżacja wystawy sprzyja zresztą kontemplacyjnemu doświadczeniu – widz wędruje pomiędzy zmysłowymi realizacjami artystki, angażując w ten proces niemal całe ciało. Nad niektórymi z nich musi pochylić się bardziej, a przy innych przykucnąć, aby zauważyć każdy szczegół. Istotne jest także specyficzne oświetlenie przestrzeni wystawy, które stwarza iluzję żywotności, podskórnie bijącego tętna z realizacji Pająk. Dzieje się tak między innymi w przypadku obiektu „Jajko” [2016], który swoją formą nasuwa skojarzenia z rodzącym się właśnie życiem. Jest to praca niezwykle haptyczna, integrująca nie tylko zmysły dotyku i wzroku, ale przede wszystkim słuchu. Widz, który się jej przygląda, może zacząć podświadomie słyszeć w swojej głowie subtelny trzask skorupki, a także śliski dźwięk wypływającej z jaja substancji.

Martyna Pająk, Obsesja żeber, widok wystawy w Galerii Sztuki Wozownia w Toruniu, fot. Kazimierz F. Napiórkowski

Władza oddechu

Podobne wrażenia generuje praca „Inhale/Exhale”, która nawiązuje do oddechu, ale i tytułowej obsesji żeber. Artystka stworzyła rzeźbę, która swoim kształtem przypomina fragment klatki piersiowej, uchwyconej w momencie nabierania powietrza. Widoczne są na niej zarysy żeber, ale i też mocno wygiętych kości kręgosłupa. Można odnieść wrażenie, że nabrzmiała do granic możliwości praca Pająk zaraz pęknie od braku wydechu, a z jej wnętrza wypłyną na podłogę płyny ustrojowe. Realizacja artystki kieruje uwagę widza na akt świadomego oddychania, który jest tak naturalny i oczywisty, że nie podlega na co dzień jakiemukolwiek namysłowi. Może to przywodzić skojarzenia z rolą, jaką przypisuje się oddychaniu w taoizmie. Czuang-tsy stwierdził, że zwyczajny ludzki oddech odbywa się poprzez gardło, a święty przez całe ciało. Taoistyczne teksty obfitują w metody, które uczą, jak „karmić powietrzem ciało”, zatrzymując je i prowadząc do wszystkich jego części, ponieważ wierzono, że ten, kto potrafi wstrzymać pochłanianie powietrza przez czas tysiąca oddechów, może stać się nieśmiertelnym.

Rzeźby i obiekty Pająk, które najczęściej są obrzęknięte i napęczniałe od znajdującego się w nich powietrza, to wielozmysłowe nawigowanie po ciele, pełne czułości i uważności. | Zuzanna Sokołowska

W podobnym zresztą tonie utrzymana jest kolejna haptyczna praca Pająk pod symptomatycznym tytułem „Poduszka” [2017]. Obiekt ten swoim kształtem przypomina subtelnie wypukły od powietrza brzuch, w którym widz, zamiast pępka, dostrzeże otwartą ranę, zachęcającą do wykonania niepokojącego gestu – włożenia do niej palca i delikatnego sprawdzenia, co kryje się pod jej powierzchnią. Trzeba przyznać, że cała wystawa Pająk ma pewien dwuznaczny wydźwięk. Z jednej strony jej prace są szalenie delikatne, kruche, z drugiej – przekraczają one cienką granicę pomiędzy podatnością na zniszczenie a niezwykłą wręcz żywotnością, która nie skończy się w momencie ich ewentualnej destrukcji. Wręcz przeciwnie – każdy z elementów prac wciąż będzie nosił znamiona żywotności, organiczności.

Wymiary haptyczności

Duże znaczenie dla artystki ma materiał, z którego tworzy swoje rzeźby, a jest nim najczęściej gips, który według niej ma strukturę podobną do skóry – jest gładki, delikatny, satynowy i zachęca do natychmiastowego dotyku. Haptyczność prac Pająk przybiera także inne znaczenie: można ją poszerzyć na różnorodne doświadczenia zmysłowe. Marta Smolińska zauważa, że haptyczność, która najczęściej kojarzy się wyłącznie z dotykiem, tak naprawdę należy traktować „nie tylko jako modalność wzroku, lecz również jako modalność słuchu, smaku i węchu, a także zmysłu równowagi i zmysłu kinestetycznego” [3]. Innymi słowy, pojęcie haptyczności, można poszerzyć na inne doświadczenia zmysłowe. W taki właśnie sposób zachowują się na wystawie prace Pająk, która za pomocą swoich realizacji całkowicie angażuje widza. Artystka tworzy prywatną, niezwykle intymną historię ciała, traktując oddech jako pewnego rodzaju zmysł, będący sumą wrażeń takich jak widzenie, słyszenie, dotykanie, wąchanie i smakowanie. Jej rzeźby i obiekty, które najczęściej są obrzęknięte i napęczniałe od znajdującego się w nich powietrza, to wielozmysłowe nawigowanie po ciele, pełne czułości i uważności. Małgorzata Lebda w swoim wierszu „Z ciała: sześć” pisze: „Dzisiaj było posłuszne. Możliwe, że chodziło o proste sprawy: pokryte rdzą brzozy, jary, w których rodziła się noc, skórę, która w wilgoci to welur” [4]. Cytat ten pojawia się w kontekście prac Pająk nie bez powodu, bo niektóre z jej organicznych obiektów prezentowanych na wystawie zawierają ten właśnie materiał, który jest niezwykle przyjemny w dotyku. Pająk przy tworzeniu swoich prac zestawia ze sobą najróżniejsze materiały, w tym także chłodne kamienie, aby zmieniać w ten sposób częstotliwość działania zmysłów widza w trakcie oglądania wystawy. Lebda swój wiersz kończy zdaniem: „I jeszcze to: słowa, te, co robią nam w środku radykalne rzeczy” [5]. W przypadku realizacji Pająk, słowa należy zastąpić oddechem, który w ludzkim ciele nieustannie dokonuje rewolucji.

Kinga Popiela, Tkanka świata, widok wystawy w Galerii Sztuki Wozownia, fot. Kazimierz F. Napiórkowski

Furyu, czyli tkanka świata

W nieco innym, choć nadal w fizjologiczno-organicznym tonie utrzymana jest ekspozycja „Tkanka świata”, na której można oglądać malarskie realizacje Kingi Popieli. Tytuł ten nawiązuje do koncepcji francuskiego filozofa Maurice’a Merleau-Ponty’ego, którą zawarł w ostatnim, niedokończonym dziele „Widzialne i niewidzialne”, starając się stworzyć ontologię tkanki świata [la chair du monde], będącą pewnego rodzaju cielesną, dziką, wertykalną obecnością w świecie. Jak zauważyła Monika Murawska, la chair jest wielowymiarowa: rodzi znaczenia, zazębia się z cielesnością innych podmiotów i z cielesnością świata, mówi i myśli”. „Można ją scharakteryzować, odwołując się do sztuki: do muzyki atonalnej czy malarstwa abstrakcyjnego, które są otwarte na interpretacje, niedookreślone” [6] – podkreśla badaczka. Dlatego też nieprzypadkowo właśnie na wystawie w Toruniu prezentowane są abstrakcyjne obrazy artystki. Popiela uważa, że ciało stanowi główny ośrodek działania. Bez ciała nie mógłby powstać jakikolwiek obraz. Jest ono według niej nośnikiem różnorodnych treści, a przez jego uwikłanie w rzeczywistość wnosi ono ten świat do malarskiego dzieła. Popiela, tworząc obrazy, a także ogromnej długości zwoje, które powstają z papieru, sprawdza przy okazji możliwości własnego ciała i jego mięśniową pamięć. Podczas tworzenia artystka metodycznie obserwuje każdy swój gest, zgięcie kolan czy przyspieszony oddech, naznaczony zmęczeniem. Widz ma szansę przyjrzeć się temu podczas projekcji rejestrującej Popielę w momencie powstawania jej realizacji. Można zauważyć pewną powtarzalność ruchów jej ciała, które ostatecznie przekształcają somatyczność w obraz. Malarskie prace artystki pochodzące między innymi cyklu „Hylemorfizm” nawiązują do organicznych form, które można spotkać w przyrodzie. Łączą one sobie zarówno pewną ruchliwość, energię, jak i nieprawdopodobny wręcz spokój wypracowany podczas wielu godzin spędzonych nad ich tworzeniem. Nie można oprzeć się wrażeniu, że prace Popieli związane są z silnym doświadczeniem przestrzeni, zarówno tej zewnętrznej, jak i wewnętrznej, fizjologicznej. Ich charakter doskonale oddaje japońskie pojęciu furyu [fu – wiatr, ryu – płynąć], co jest według wschodniej filozofii niezbędne do utrzymania równowagi, zachowania proporcji [7].

Tytułową tkanką świata staje się być może dla Popieli ruch, będący pewnego rodzaju artystycznym gestem lub kategorią estetyczną. | Zuzanna Sokołowska

Tytułową tkanką świata staje się być może dla Popieli ruch, będący pewnego rodzaju artystycznym gestem lub kategorią estetyczną. Bo cielesny bezwład to zwykła bezczynność, odrętwienie, zatrzymanie się w czasie. Le mouvement oznacza po francusku ruch, cyrkulację, obieg. W słowie tym, sprężystym w wymowie i zmysłowym w swoim znaczeniu, kryje się esencja bycia-w-świecie, a właściwie bycia-w-ruchu, które wyznacza intensywność ludzkiej egzystencji. La mouvement to po prostu wszystko to, czego doświadczamy w trakcie poruszania się, które bez wątpienia jest nie tylko sposobem odczuwania piękna – dzieła sztuki poznajemy właśnie dzięki wędrowaniu w przestrzeni galerii – ale i przede wszystkim sposobem tworzenia. Dzieje się tak w przypadku każdej pracy Kingi Popieli, spoglądającej na świat w skali makro i mikro, a prezentowane w jej realizacjach formy stwarzają iluzję falowania pod wpływem ruchu powietrza.

Kinga Popiela, Tkanka świata, widok wystawy w Galerii Sztuki Wozownia, fot. Kazimierz F. Napiórkowski

***

Krisztina Tóth w zbiorze opowiadań „Pixel”, których tytuły pochodzą od różnych części ciała, w opowieści o kolanie pisze następująco: „Na pierwszy rzut oka dzieło wygląda jak bezforemna pryzma, skupisko nieregularnych wypukłości, lecz jeśli kilkakrotnie obejdziemy je dookoła, powoli, krok po kroku nabierze ono wyraźnych kształtów” [8]. Słowa te doskonale oddają charakter obydwu wystaw w toruńskiej Wozowni, przygotowanych z myślą o somatycznym doświadczeniu prezentowanych przez Martynę Pająk i Kingę Popielę prac. Zachęcają one do odnawiania cielesnych refleksji, a także do aktualizowania własnej relacji z ciałem. Ekspozycje „Obsesja żeber” i „Tkanka świata” stały się bardzo udaną i wnikliwą próbą testowania rzeczywistości, przywracającą pewność istnienia materii oraz odczuwania, które w przypadku obydwu wystaw przybrało charakter głęboko immersyjnego, cielesnego doświadczenia. Czasem wystarczy tylko dotknięcie własnych żeber, aby poczuć niezwykłość własnej somatyczności. W końcu, jak pisze Małgorzata Lebda, „jeśli ciało jest wdzięczne, praca mięśni przypomina dobry wiersz” [9] .

Przypisy:

[1] M. Bakke, „Ciało nigdy nie jest jednością” [w:] „Tekstualia”, 1(8) 2007.
[2] Tamże.
[3] M. Smolińska, „Haptyczność poszerzona. Zmysł dotyku w sztuce polskiej drugiej połowy XX i początku XXI wieku”, Kraków 2020, s. 13.
[4] M. Lebda, „Mer de Glace”, Wrocław 2021, s. 29.
[5] Tamże.
[6] M. Murawska, „Tajemnica żywej cielesności: fenomenologia ciała w ujęciu Maurice’a Merleau-Ponty’ego i Michela Henry’ego” [w:] „Sztuka i Filozofia”, nr 33, s. 127–144.
[7] J. Tanizaki, „Pochwała cienia”, Kraków 2016, s. 18.
[8] K. Toth, „Pixel”, Warszawa 2014, s. 188.
[9] M. Lebda, dz. cyt., s. 22.