Niewielka osada na Podlasiu, kilka kilometrów od granicy z Białorusią, jest siedzibą Instytutu Teatru Przedmiotu. W Policznej, bo tak nazywa się owa osada, mieszka twórca tej instytucji Adam Walny, artysta. Nie artysta ludowy, ale po prostu artysta, którego twórczość trudno określić jednym słowem. Z wykształcenia jest plastykiem i lalkarzem – uczył się w liceach plastycznych w Poznaniu i Supraślu, ukończył wydział lalkarski Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Białymstoku. Tworzył spektakle w całej Polsce, grał na prestiżowych scenach polskich metropolii, choćby na deskach Teatru Starego w Krakowie, otwierał swym spektaklem scenę lalkarską w zamku Hamleta w Elsynor w Danii. Jednak określenie „lalkarz” nie w pełni opisuje to, czym jest twórczość Adama Walnego.

Między rzeźbą a teatrem

Zresztą sam Adam Walny pytany przeze mnie o swoje związki ze sztuką lalkarską wyjaśniał: „Edukowałem się jako plastyk, ale plastyka jako przestrzeń nieruchoma nie wystarczała mi. Już w liceum plastycznym odbyłem praktyki w teatrze. I ten pierwszy kontakt z teatrem był dla mnie bardzo inspirujący. Jednocześnie uważam za szczęście, że do dziewiętnastego roku życia nie zetknąłem się z teatrem lalek. Dzięki temu w mojej działalności owocuje to, z czym zetknąłem się wcześniej w teatrach dramatycznych, z fantastyczną plastyką ich sceny. Moja twórczość we własnej pracowni teatralnej zaczęła się raczej od pamięci o dziełach rzeźbiarskich Hasiora czy malarskich Makowskiego aniżeli od techniki robienia lalek”.

Swoisty dystans wobec tradycyjnego teatru marionetek to charakterystyczna cecha twórczości Walnego. Z jednej bowiem strony jest on z całą pewnością zanurzony w tradycji lalkarskiej, z drugiej wszakże wychodzi poza tradycyjną scenę marionetek, a w jego twórczości pojawiają się elementy zupełnie innych sztuk. Dobrze próbuje to definiować Małgorzata Kręcka-Rozenkranz, rzeźbiarka z gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych: „Twórczość Adama Walnego to zjawisko. Trudno to nazwać wyłącznie teatrem lalkowym czy wyłącznie twórczością rzeźbiarską. Dzięki jego działalności twórczej otwierają się przed nami, przed rzeźbiarzami, inne przestrzenie wyobraźni, możliwości artystycznych”.

W kontekście tych słów warto pokusić się o rozszyfrowanie nazwy Instytut Teatru Przedmiotu – to instytucja istniejąca od jedenastu lat, której celem są badania nad rolą przedmiotu, rekwizytu, rzeźby, artystycznej instalacji w teatrze. Wszystkie artefakty powstają dzięki wyobraźni Walnego i jego samodzielnej pracy manualnej, łączącej w sobie elementy rzemiosła i sztuki.

Walny w swojej książce „Podręcznik Sztuki dla Kultury; Rzecz o Teatrze Przedmiotu” pisał: „Teatr przedmiotu, definiowany jest przez tzw. Profesorów Akademii jako konwencja teatru lalek. O ile mi wiadomo, każda lalka jest przedmiotem, nie każdy przedmiot lalką. Jest więc raczej odwrotnie. Do rodziny teatru przedmiotu należy, poza teatrem lalek, teatr cieni, maski i innych bohaterów przedmiotowych. […] Teatr, w którym jedną z postaci stanowi przedmiot. Jak sam źródłosłów wskazuje – postać to ktoś, kto stoi. Jest gotowy do działania. Niezależnie od repertuaru, teatr przedmiotu jest teatrem relacji. […] To ustawia dramaturgię: żywy Bach i wskrzeszany Gould, żywy Duch Ojca i manipulowany syn Hamlet […]”.

Artysta przywołuje tu tytuły dwóch swoich spektakli: „Gould – wariacje” – to spektakl inspirowany koncertem w Toronto z roku 1964, którym pianista Glenn Gould żegnał się ze swymi słuchaczami. W inscenizacji Gould gra Bacha – czyni to środkami teatralnymi. Walny wykorzystuje autorską technikę nadmarionety klawiszowej, która poruszana jest klawiszami fortepianu. Z kolei „Hamlet” – to spektakl wykorzystujący marionetki podwodne. Marionetki dzielą się w tym spektaklu na dwie kategorie – te, które nie widzą Ducha zamordowanego Króla i które nie chcą znać prawdy o dokonanym morderstwie, zanurzone są w wodzie, a te, które widzą Ducha, grają poza akwariami.

Wszystkie artefakty powstają dzięki wyobraźni Walnego i jego samodzielnej pracy manualnej, łączącej w sobie elementy rzemiosła i sztuki. | Krzysztof Renik

Teatr wędrowny 

W stodole Walnego w Policznej oglądałem między innymi spektakl „Dziadek”, poruszającą opowieść o przemijaniu i relacji z wnukiem, opartą na autentycznych zapiskach dziadka Adama Walnego. W spektaklu tym Walny był jednocześnie i reżyserem, i inscenizatorem, i wykonawcą. Oczywiście także twórcą wszystkich przedmiotów-rzeźb – a było ich kilkadziesiąt – wykorzystanych na scenie. Przedmioty stworzone na potrzeby spektaklu to także obraz niezwykłej wyobraźni Adama Walnego – katafalk zamieniał się w lokomotywę, ta zamieniała się kościelny konfesjonał, by w pewnym momencie stać stalowym piecem, w którym spłonęło stare łóżko, zmieniające się po chwili w harmonię.

Spektakl „Noe” to z kolei opowieść zachęcająca widzów do interakcji. Dwanaście ponadludzkich figur-instrumentów ustawionych na scenie prowokuje, by wydobyć z nich dźwięk, jeszcze przed początkiem przedstawienia. Okazuje się, że instrumenty zostały porzucone, bo orkiestra, która miała zagrać koncert z partytury „Potop”, uciekła przerażona zapisem treści koncertu. Dyrygent, czołowa postać spektaklu, pozostaje sam z instrumentami. Dalszy ciąg jest efektem wyobraźni Adama Walnego, który ożywia instrumenty, tworząc z nich w czasie spektaklu zwierzęta zasiedlające arkę Noego.

Adam Walny stworzył już kilkadziesiąt autorskich spektakli, w których przedmiot gra, jest elementem scenicznego przekazu. Do kogo adresuje swą twórczość? Czy jego pasja realizująca się w Instytucie Teatru Przedmiotu może być zrozumiana w niewielkiej Policznej, w okolicznych wsiach i miasteczkach Podlasia, a może w artystycznych metropoliach? Pisząc o przedstawieniu „Hamleta”, Walny w cytowanej już książce zauważał: „Na premierę Hamleta – w oryginalnej technice marionetek podwodnych – w Teatrze Wytwórnia, przyszła tzw. warszawska bohema. Kolejne spektakle grałem w szkołach, muzeach, kościołach, podwórkach, łąkach itp. Po stu piętnastu spektaklach, przejechanych z akwariami czterdziestu tysiącach kilometrów; wylanych sześćdziesięciu tysiącach litrów wody, wiem! Widzem może być każdy, kto bawił się pumeksem w wannie”.

Ten krótki opis artystycznych peregrynacji Adama Walnego pozwala nazwać go artystą wędrownym. Kiedy pytałem o ten aspekt działalności Walnego Agnieszkę Niezgodę, artystka nie miała wątpliwości: „Adam Walny przemieszczał się ze swoimi lalkami od zawsze. Jego teatr obwoźny jest przy tym daleki od naszych wyobrażeń na temat tradycyjnych, wędrujących lalkarzy. Walny jest bowiem artystą pełnym – jest zarazem dramaturgiem, rzeźbiarzem i wykonawcą spektaklu. Spektaklu, który jest autorskim komentarzem do obiektu, przedmiotu, rzeźby”. Sam Adam Walny przyznawał w wywiadzie, który z nim przeprowadzałem, że ze swoimi spektaklami, lalkami i scenicznymi przedmiotami wędrował już w pierwszych latach swej artystycznej drogi: „Przedstawienie dyplomowe realizowałem w Supraślu, tam też miałem swe kolejne, pierwsze spektakle. Potem były objazdy po okolicy – Krynki, Kruszyniany i jeszcze inne miejscowości”.

Wędrowny teatr Adama Walnego mieści się w furgonetce, do której jest w stanie załadować rzeźby-przedmioty sceniczne potrzebne do zagrania spektaklu. Oprócz wyobraźni, która pozwala tworzonym przez niego przedmiotom żyć kolejnymi wcieleniami, do ich tworzenia potrzeba także umiejętności konstruktorskich i rzemieślniczych. Skonstruowanie nadmarionety klawiszowej wykorzystanej w spektaklu „Gould – wariacje” możliwe było dzięki wykorzystaniu silników elektrycznych poruszających wycieraczki samochodowe oraz automatycznie opuszczane w samochodach szyby. Wędrowny charakter aktywności artystycznej wymaga bardzo specyficznych zdolności. W swojej książce „Rzecz o Teatrze Przedmiotu” Walny wyjaśniał: „Wielość zadań realizowanych w teatrze nieinstytucjonalnym sprawia, że tylko zdrowi, silni i naiwni mogą miesiącami, w nieogrzewanych pomieszczeniach sprawdzać właściwości marionetki pod wodą. Wydawać ostatnie oszczędności bez gwarancji na zwrot. Tylko po to, by przez kilka następnych lat pół tony scenografii wrzucać na busa kilka razy w miesiącu. Nocą kierować. Pół tony wyrzucać z busa. Grać. Ponownie pół tony na busa, nocą prowadzić, żeby nad ranem te metafizyczne już pół tony zrzucić i zostawić w magazynie. Po takiej rozgrzewce wzrasta wiarygodność sceniczna”. Może to zamiłowanie do artystycznych peregrynacji jest efektem specyfiki Podlasia, o którym Walny zwykł mawiać: „Na Podlasiu jest płasko, a zatem i horyzont jest szerszy”.

Wędrowny teatr Adama Walnego mieści się w furgonetce, do której jest w stanie załadować rzeźby-przedmioty sceniczne potrzebne do zagrania spektaklu. | Krzysztof Renik

Stodoła bez czwartej ściany

Po obejrzeniu kilku spektakli w teatralnej stodole w Policznej Małgorzata Kręcka-Rozenkranz mówiła mi: „Adam tworzy szczególną atmosferę na scenie. Nie odczuwa się dystansu pomiędzy sceną i widownią”. To spostrzeżenie płynące z widowni w odniesieniu do publiczności pozamiejskiej potwierdza także Walny: „Jest pewien urok grania na wsi. Nie ma tej czwartej ściany, wszyscy jesteśmy w stodole, nie ma takiego ścisłego podziału na scenę i widownię. Dla widowni wiejskiej tej bariery nie ma albo jest znacznie mniejsza. Ciągle jestem dla nich sąsiadem, a nie postacią, którą gram. Z czasem ten teatr, który uprawiam, staje się też i ich rzeczywistością. Na pewno jest publicznością, która dłużej będzie pamiętać spektakl, ponieważ rzadziej ma okazję oglądać przedstawienia”.

Spontaniczność reakcji publiczności wiejskiej potwierdzają zdarzenia, które miałem okazję obserwować w Policznej. Na przykład w trakcie spektaklu „Dziadek”, kiedy po scenie, w której tytułowy bohater, kolejarz, pyta o bilety na przyjazd, jedna z pań wykrzyknęła: „Ale ja pracuję na kolei, mam bezpłatne przejazdy”. Adam Walny podkreśla: „Ta publiczność jest mi bliska”.

Nie oznacza to oczywiście, że twórca Instytutu Teatru Przedmiotu idealizuje wiejską publiczność, czy też widzi w niej partnerów do rozmów o sztuce: „Niespecjalnie z nimi o tym rozmawiam, bo nie sądzę, by był to dla nich interesujący temat. Nie rozmawiam też z nimi o uprawie owsa, bo się na tym nie znam”. Gdy w Policznej usłyszałem te zdania, przypomniały mi się słowa innego wybitnego twórcy, malarza Leona Tarasewicza mieszkającego także na Podlasiu, w Waliłach: „Nie rozmawiam z sąsiadami o sztuce, bo nie chcę dostać w mordę”.

Działalność Adama Walnego w Policznej jest przykładem aktywności artystycznej twórców niewidzących dla siebie miejsca w zinstytucjonalizowanym życiu kulturalnym. Choć podejmowane z dala od wielkomiejskiego zgiełku, ich dokonania twórcze mogą wytyczać ścieżki rozwoju sztuki. W niedalekim Supraślu działa Teatr Wierszalin Piotra Tomaszuka, w tymże Supraślu realizuje spektakle teatru cieni Teatr Łątek Krzysztofa Zemły. Na Podlasiu działa również grupa Wertep. To inicjatywy, które nie mieszczą się w wielkomiejskiej sferze kultury zinstytucjonalizowanej, ale nie są też twórczością ludową.

Pisząc w swej książce „Rzecz o teatrze przedmiotu” o organizacji pozainstytucjonalnego życia teatralnego, Adam Walny zauważał: „Organizatorem większości spektakli są pasjonaci teatru, animatorzy, miłośnicy oryginałów. Gros z nich legitymizuje się kompetencjami amatora; co nie najlepiej świadczy o tzw. zawodowcach. Zawodowcy zapraszają już tylko tzw. zawodowców, czyli utrzymują status quo systemu. Nuda. Nuda. Nuda”. Jak zauważył podczas wywiadu w Policznej: „Teatr jest dla mnie pewną wiedzą i nauką, pewną przestrzenią poznawczą. To są w zasadzie trzy przestrzenie poznawcze – jedna podczas prób, inna podczas pracy nad rekwizytem i kolejna podczas spotkania z widzem”. Adam Walny podkreśla, że jego metody pracy są bliższe pracy wędrownych komediantów z XVI wieku, niż pracom jego kolegów z „lalkowych kołchozów”.

Aktywność Adama Walnego i innych twórców teatralnych, którzy obrali drogę w pełni samodzielnej, niezinstytucjonalizowanej pracy artystycznej, to przykłady instytucji lokalnych, które artystycznej alternatywie pozwalają nie tylko trwać, ale i rozwijać się.

 

Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Opus Hamlet, źródło: www.walny-teatr.pl;