Baśń to jeden z tych gatunków – daleko wykraczających poza tylko i wyłącznie tekst literacki – który zdaje się nieskończony, zarówno pod względem czasowym, jak i przestrzennym. Kojarzymy go głównie z utworami Grimmów (których niedawno wydany zbiór omawiałam na łamach „Kultury Liberalnej”), czy też animacjami Walta Disneya. Jednak baśń ma wiele postaci, nieustannie dopasowujących się do kontekstu kulturowego, w którym przyszło jej funkcjonować.

Przedstawię tutaj trzy tytuły, wnoszące do baśniowego dyskursu kolejne wątki, konteksty i (auto)refleksje, warte rozpatrzenia w nieco szerszym kontekście. Stosuję termin „baśń postmodernistyczna”, rozumiany za Weroniką Kostecką jako „utwór literacki, który w odróżnieniu od adaptacji reinterpretuje baśń klasyczną, czyli dekonstruuje ją, proponuje nowe jej odczytanie, włącza ją w obszar intertekstualnych gier z tradycją, weryfikuje dotychczasowe interpretacje. Baśń postmodernistyczna nie tylko skłania do reinterpretacji, lecz także przede wszystkim sama stanowi reinterpretację baśni tradycyjnej” [1]. Baśń postmodernistyczna to również bardzo szeroki termin, mający zastosowanie w omawianiu najróżniejszych współczesnych odsłon gatunku. Podobnie jak baśń w ogóle, jej postmodernistyczna odmiana nie ma wyraźnie wyznaczonych granic. W swojej otwartej formule pozwala zaistnieć najróżniejszym ludzkim pragnieniom. O tym, jakie są to pragnienia, opowiadają zaprezentowane poniżej tytuły.

Współczesna bajarka polska

Pierwszym przykładem w zestawieniu jest zbiór baśni postmodernistycznych „Współczesny bajarz polski” autorstwa Zuzanny Orlińskiej. Wielokrotnie nagradzana pisarka oraz ilustratorka podejmuje w nim wyzwanie przybliżenia, przede wszystkim młodym czytelnikom, znanych baśni i legend polskich (w liczbie dwudziestu, podzielonych na cztery działy), które można odnaleźć na listach lektur obowiązkowych dla szkół podstawowych. Nie są to jednak proste przepisania. Jak podkreśla w przedmowie Violetta Wróblewska, znawczyni baśni i folkloru polskiego, Orlińska, zupełnie jak niegdyś Antoni Gliński (autor dziewiętnastowiecznego „Bajarza polskiego”), proponuje swoje wersje znanych utworów, stosując trzy podstawowe rodzaje modyfikacji. Pierwszą z nich jest uwzględnienie dziecięcego odbiorcy, który staje się współuczestnikiem przeżywanej lektury, nie tylko zaś jej biernym słuchaczem. Orlińska oddaje swoją opowieść w ręce czytelników, którzy sami muszą ocenić moralność bohaterów czy słuszność ich motywacji. Drugim rodzajem fabularnego przeobrażenia jest wprowadzenie współczesnych elementów do baśniowych rzeczywistości. Świetnym tego przykładem, do którego odsyła również profesor Wróblewska, jest baśń „Kije-promocyje” – przepisanie baśni o kijach samobijach. Nie są to zmiany drastyczne i Orlińska wprowadza je tylko tam, gdzie wydaje się to nie zaburzać porządku świata przedstawionego właściwego „oryginałowi”. Tak się dzieje choćby w przypadku „Bazyliszka”, który całkowicie zostaje przeniesiony do współczesnej Warszawy. Jednak już opowieść o Wandzie pozostała w swoich realiach, mimo przekształcenia na poziomie fabularnym. Te właśnie zmiany stanowią o trzecim elemencie baśniowych modyfikacji. Dzięki Orlińskiej czytelnicy mogą sami rozstrzygnąć, dlaczego właściwie doszło do połączenia legendarnych imion w zbitkę Wars-Sawa, a nie Sawa-Wars tak, żeby imię postaci żeńskiej było na pierwszym miejscu. Czy stolica Polski mogłaby nazywać się inaczej, gdyby jej nazwa nie powstała w czasach patriarchatu? Rzeczywistość nie odpowie nam pewnie na to pytanie, ale baśń – jak najbardziej.

Orlińska wyraźnie bawi się znanymi konwencjami i bardzo dobrze wyczuwa granice, w ramach których może się poruszać. Do współpracy zaprosiła nie tylko profesor Wróblewską, lecz także ilustratorki: Aleksandrę Bujnowską, Katarzynę Kaczor, Katarzynę Bogdańską i Jagnę Wróblewską oraz Annę Piwowar, która zaprojektowała książkę. Razem artystki osiągnęły efekt niezwykle dopracowanej pozycji, stanowiącej atrakcyjną ofertę przede wszystkim dla dzieci w wieku szkolnym.

Postmodernistyczna baśń japońska

Baśń postmodernistyczna to nie tylko uwspółcześniona wersja znanego w zachodnim kręgu kulturowym utworu. To również zmiana perspektywy baśniowej, ukształtowanej przede wszystkim przez paradygmat grimmowski, czy też ten wywodzący się z francuskich salonów. Baśń wykracza jednak daleko poza tradycję europejską (czy szerzej – zachodniocentryczną). Doskonałym tego przykładem jest niedawno wydany (w baśniowej serii wydawnictwa Kirin) zbiór „Lisek Gon i inne baśnie” Nankichiego Niimiego, japońskiego pisarza i poety, tworzącego w pierwszej połowie XX wieku, nazywanego „japońskim Hansem Christianem Andersenem”. Jest to wydanie kieszonkowe, wyraźnie różne od bajarza Orlińskiej. Brakuje mu rozmachu edytorskiego, nieprzesądzającego jednak w żaden sposób o wartości książki. Co o niej stanowi, to nie do końca uchwytna, czy też dająca się nazwać liryczność, która niemal momentalnie przyciąga do lektury. Zbiór zawiera zaledwie piętnaście baśni, jednak każda z nich potrafi ująć czymś nienazwanym. Autor bardzo często czyni bohaterami swoich historii elementy natury, stanowiącej dla niego kwintesencję baśniowości. Oprócz najbardziej popularnego utworu, użyczającego również tytuł zbiorowi, czyli „Lisa Gona”, można poddać się urokowi czerwonej ważki tęskniącej za swoją ludzką towarzyszką czy konia szukającego swojej zdrętwiałej nogi (którą na pewno ktoś ukradł, skoro jej nie czuje). Dla odbiorcy jednym z oczywistych kontekstów podczas lektury Niimiego z pewnością będą animacje Hayao Miyazakiego. Obaj autorzy potrafią przekazać magię, nieobecną w codzienności przeciętnego uczestnika popkultury. Choć w Japonii zbiór ten (bądź raczej wybrane z niego baśnie) jest lekturą szkolną, to polskie wydanie mogłoby ze swobodą stać się również lekturą dorosłych, spragnionych baśni innych niż te znane z własnego dzieciństwa.

Baśń postmodernistyczna Nimiiego to przede wszystkim oparta na sentymencie liryczność, przynależąca do innej kultury, a jednocześnie pozostająca w relacji do gatunku tak popularnego w kręgach zachodnich. Japoński pisarz rozbija baśniowe struktury, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Zakończenia nie zawsze są pozytywne, elementy świata przedstawionego mogą wydawać się obce, nawet imiona mogą wprowadzić polskiego odbiorcę w zakłopotanie. Jednak otwartość na baśń pochodzącą z innego kręgu kulturowego już sama w sobie jest postmodernistycznym wyzwaniem. Skonfrontowanie tego, co znane z tym, co nowe, może ukazać też podstawowe różnice w pojmowaniu samej baśniowości, nie tylko w jej literackim ujęciu.

Baśniowa płeć w opałach

Trzecią propozycją baśni postmodernistycznej w tym zestawieniu jest zbiór Karrie Fransman i Jonathana Placketta „Królewna w lśniącej zbroi, czyli trochę inne bajki dla dziewczynek i chłopców”. Jak czytamy w przedmowie autorów, baśnie powstały po części w wyniku przepuszczenia znanych utworów przez program oparty na algorytmie zamiany płci bohaterów i bohaterek. I tak możemy poznać historie zatytułowane: „Królewicz na ziarnku grochu”, „Roszpunek” czy „Rumpelsztynka”. Jest to zestaw, w którym postaci, niegdyś uwięzione w swoich stereotypowych rolach płciowych, zostają obdarzone wolnością ekspresji i wyborów życiowych. To mężczyźni pragną mieć dzieci, wzruszają się, wzdychają za niedoścignionymi marzeniami. Bohaterki są aktywne, odważne, sprawcze – jak nigdy wcześniej w baśniach tradycyjnych (a przynajmniej niezwykle sporadycznie). Choć z pozoru przeobrażenia oparte na prostej zamianie ról płciowych mogą wydawać się banalne, to efekt jest absolutnie fantastyczny. Przy tak prostej transformacji paradygmat płciowy podlega bezwstydnemu obnażeniu – to, co może szokować w zachowaniu mężczyzn (na przykład przesadna wrażliwość), nie szokuje przecież w zachowaniach tradycyjnych baśniowych bohaterek. A może powinno?

Postmodernizm „Królewny w lśniącej zbroi…” to prosty i efektowny przykład fabularnej transformacji i zamiany płci kulturowej, a co za tym idzie – jej zakwestionowania. Bohaterowie baśni mogą wydawać się wręcz nienaturalni w swoich nowych kostiumach, przez to sama płeć jako zestaw społecznych oczekiwań staje się śmieszna. Dla dzieci, ale też dla badaczy i badaczek baśni, jest to zbiór absolutnie obowiązkowy – pełen humoru i życiowej mądrości, wskazującej kierunek ku otwartości i baśniowemu światu wolnemu od szkodliwych konwenansów.

***

Wszystkie trzy zaprezentowane zbiory to propozycje nowych gatunkowych odsłon baśni – tak dobrze znanej ludziom na całym świecie. Gatunkowych, bo jak mieliśmy okazję się przekonać, jej wersji fabularnych jest wręcz nieskończenie wiele. Wydaje się, że w tym właśnie tkwi esencja baśni postmodernistycznej – w nieskończoności jej modyfikacji, przepisań, wersji. Baśń zdaje się dopasowywać do rzeczywistości, w której ma funkcjonować, a jej zdolność adaptacyjna jest niepowtarzalna. Być może również dlatego tak silnie kojarzy się z nadzieją. Cokolwiek by się nie wydarzyło, baśń zawsze będzie blisko człowieka. Czy człowiek będzie blisko baśni, jest tylko jego wyborem.

Przypis:

[1] Weronika Kostecka, „Baśń postmodernistyczna: przeobrażenia gatunku. Intertekstualne gry z tradycją literacką”, Wydawnictwo Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich, Warszawa 2014, s. 16.

 

Książki:

Zuzanna Orlińska, „Współczesny bajarz polski”, il. Aleksandra Bujnowska, Katarzyna Kaczor, Katarzyna Bogdańska, Jagna Wróblewska, wyd. Polarny Lis, Warszawa 2021.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+

Nankichii Niimi, „Lisek Gon i inne baśnie”, il. Hayao Miyazaki, przeł. Joanna Zakrzewska, wyd. Kirin, Bydgoszcz 2020.
Proponowany wiek odbiorcy: 8+

Jonathan Plackett, „Królewna w lśniącej zbroi, czyli trochę inne bajki dla dziewczynek i chłopców”, il. Karrie Fransman, przeł. Aga Zano, wyd. Czarna Owca, Warszawa 2020.
Proponowany wiek odbiorcy: 6+

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.