Monumentalny gmach berlińskiej Deutsche Oper z 1912 roku został zniszczony przez aliantów podczas nalotów w 1943 roku w tak znacznym stopniu, że po wojnie instytucja musiała przenieść się tymczasowo na scenę Theater des Westens. Powrót pod stary adres stał się możliwy dopiero 1961 roku, gdy na fundamentach starego gmachu wzniesiono nowy budynek projektu Fritza Bornemanna.

Fot. Materiały Prasowe

Nowy budynek do dzisiaj budzi mieszane uczucia – swoją formą architektoniczną i wystrojem niektórych nadal szokuje, a innych zachwyca. Wiele osób, podobnie jak w latach sześćdziesiątych Dietrich Fischer-Dieskau, w nieco kpiący sposób zastanawia się, co przedstawia rzeźba umieszczona na tle głównej fasady od Bismarckstrasse, niektórym brakuje złoceń typu rocaille i innych ozdób w stereotypowo „operowym stylu”. Tym ostatnim Berlin oferuje możliwość odwiedzenia konserwatywnej estetycznie Staatsoper, która przeszła niedawno głęboki i kosztowny remont (o którym pisaliśmy na łamach „KL”). Nawet jeśli obecny budynek Deutsche Oper Belin nie zachwyca oka wszystkich bywalców, to zdecydowanie zachwyca ucho, mieści bowiem w sobie jedną z najlepszych pod względem akustyki sal operowych, a orkiestra i chór DOB od lat reprezentują bardzo wysoki poziom wykonawczy.

Pierwszym spektaklem zagranym w na nowo wybudowanej scenie był „Don Giovanni” pod batutą Ferenca Fricsaya (o jego nagraniu z bardzo podobną obsadą pisaliśmy tutaj). Jesienią bieżącego roku minęło od tego zdarzenia sześćdziesiąt lat. Jubileusz ten postanowiono kilka lat temu uczcić nową inscenizacją Wagnerowskiego „Pierścienia Nibelunga”. Poprzednią, którą zwieńczono wykonaniem „Zmierzchu bogów” w październiku 1985 roku, wyreżyserował ówczesny dyrektor DOB Götz Friedrich. Ta inscenizacja przeszła do historii jako „Ring w tunelu czasu” – akcję opery ulokowano przy wejściu do wielkiej rury, tunelu, której zakończenie ginęło w odległej perspektywie. Pożegnanie z inscenizacją Friedricha nastąpiło w 2017 roku – przez 33 lata pozostawała ona wizją nowatorską i odkrywczą i za każdym razem przyciągała do DOB nadkomplet widzów; można powiedzieć, że zakończyła pewną epokę w historii DOB. Szybko pomyślano o zastąpieniu „Ringu” Friedricha nowym i wystawieniu go w zbliżającym się roku jubileuszowym. Mimo pandemii koronawirusa plan udało się zrealizować.

Fot. Materiały Prasowe

Portret sześćdziesięcioletniej DOB

Premiera „Zmierzchu bogów”, która odbyła się 17 października 2021, domknęła Wagnerowską tetralogię w reżyserii Stefana Herheima, a tym samym rozpoczęła erę „Ringu we foyer Deutsche Oper Berlin”, ponieważ reżyser odtworzył na scenie przestrzenie teatru, zajmowane podczas przerw przez publiczność. To zabieg przez bywalców DOB już w jakimś stopniu oswojony – niedawno, bo w 2013 roku Jan Bosse umieścił akcję „Rigoletta” Verdiego w dekoracjach odwzorowujących widownię. Herhaim znakomicie korzysta ze wszystkich dostępnych możliwości wyposażenia technicznego, a także z dużej przestrzeni scenicznej Deutsche Oper. Robi to nie dlatego, że po prostu może, ani dla skompensowania braku pomysłów (co regularnie obserwujemy na przykład w produkcjach Mariusza Trelińskiego), lecz topografię sceny i całą zaawansowaną maszynerię wykorzystuje do zbudowania sytuacji dramaturgicznych. Niektóre efekty teatralne, jakie udaje mu się osiągnąć, są zadziwiające. Herheim jest tu w pierwszej kolejności reżyserem sceny, a ludzie ją obsługujący pozostają cichymi bohaterami jego nowej inscenizacji. Jest to zatem Ring będący w jakimś metaforycznym sensie portretem sześćdziesięcioletniej DOB.

Fot. Materiały Prasowe

Popis wagnerowskiego śpiewania

Muzyczny ciężar spektaklu spadł na dyrygenta – Donalda Runniclesa, który potrafi świetnie partnerować solistom. Tu miał utrudnione zadanie z powodu zbiegu kilku okoliczności, które nie były całkiem nie do przewidzenia. W roli Hagena został niefortunnie obsadzony Gidon Saks – śpiewak może i potrafi być demoniczny, ale jest raczej niewystarczająco dynamiczny wokalnie, przeforsował więc głos w trakcie prób i na premierze był zupełnie nie w formie. W kolejnych spektaklach partię Hagena powierzono Albertowi Persendorferowi, co od początku byłoby lepszym pomysłem.

Nina Stemme znakomicie zna rolę Brunhildy, w końcu wykonuje ją od lat, co zdecydowanie ujawnia się w brzmieniu jej głosu. Nie można jednak odmówić jej dobrej kondycji fizycznej ani przecenić umiejętności kreowania wyrazu i budowania napięcia dramaturgicznego. Zygfryd w wykonaniu Claya Hilleya wydawał się mało bohaterski, zwłaszcza w zestawieniu ze Stemme, i poważnie utrudnił Ranniclesowi zadanie, ponieważ znacznie ograniczył mu korzystanie z możliwości dynamicznych orkiestry. Nie do końca trafnie obsadzono też córy Renu – obok świetnie śpiewających Karis Tucker i Anny Łapkowskiej (obie wraz z Aile Asszonyi wystąpiły także jako Norny) do zespołu wybrano także Meechot Marrero, która nie poradziła sobie z trudnym śpiewem zespołowym i nadmiernie forsowała głos.

Fot. Materiały Prasowe

Od strony wokalnej „Zmierzch” należał do Okki von der Damerau, której powierzono rolę Waltrauty. Scena z jej udziałem była popisem wagnerowskiego śpiewania – połączenia siły głosu z plastycznością i siłą wyrazu uzupełnionymi o grę aktorską. Ponadto występująca w tej samej scenie Stemme dostała jakby zastrzyk energii i w towarzystwie Damerau głębiej weszła w rolę, dzięki czemu obu udało się wykreować poruszający dialog.

Na nowy „Zmierzch” w Deutsche Oper warto iść choćby tylko dla tej jednej sceny w wykonaniu Damerau, podobnie, jak w „Złocie Renu” warto usłyszeć Thomasa Blondelle w roli Logego – to postać naprawdę spektakularnie wykreowana środkami wokalnymi i aktorskimi. (W „Złocie” sztuką wagnerowskiego śpiewu popisały się również Judit Kutasi w roli Erdy oraz Annika Schlicht jako Fryka.)

Całościowe podsumowanie nowej inscenizacji „Pierścienia Nibeluga”, w której poza wspomnianymi efektami teatralnymi krzyżują się różne ścieżki interpretacyjne i stapiają konwencje, wymaga pewnego dystansu. Z pewnością przyjdzie na nie czas, bo prawdopodobnie inscenizacja ta zostanie z nami na lata, a najbliższa okazja zobaczenia całości i próby skonfrontowania się z nią będzie miała miejsce na początku stycznia 2022 roku; będzie to trzecie i ostatnie w tym sezonie wykonanie całości cyklu.

 

Opera:

„Zmierzch bogów” („Götterdämmerung”)

Muzyka i libretto: Ryszard Wagner

Dyrygent: Donald Runnicles

Soliści: Okka von der Damerau, Clay Hilley, Nina Stemme, Thomas Lehman, Jürgen Linn, Gidon Saks, Aile Asszonyi, Anna Łapkowskaja (Anna Lapkovskaja), Karis Tucker, Meechot Marrero

Dyrygent chóru: Jeremy Bines

Chór i Orkiestra Deutsche Oper Berlin

Premiera: 17 października 2021 roku