Szanowni Państwo!

Nie pierwszy raz w państwie polskim za pomoc tym, którzy jej pilnie potrzebują, zabrali się obywatele i organizacje pozarządowe – ale po raz pierwszy robią to na taką skalę. Kryzys uchodźczy wywołany agresją Rosji na Ukrainę jest największym tego typu kryzysem w Europie od czasów drugiej wojny światowej, a większość uciekających kieruje się do Polski.

Na pierwszej linii stoją obywatele ze swoimi samochodami gotowymi do podwiezienia, kanapkami dla głodnych gości z Ukrainy i otwartymi dla nich domami. Są tam też organizacje pozarządowe ze swoim pomocowym know-how, koordynacją, mediami społecznościowymi i grupami wsparcia. Oraz samorządy, postawione przed koniecznością zareagowania, organizowania, przyjmowania. Na samym końcu są wojewodowie, lepiej lub gorzej współpracujący z samorządami. Często gorzej, jak widać chociażby na Dworcu Centralnym w Warszawie czy na Torwarze, który przekształcono w punkt recepcyjny – polegający na zaangażowaniu wolontariuszy, którzy nie wytrzymując złej jakości komunikacji z wojewodą, postanowili opowiedzieć o tym mediom.

Mamy powody, by skarżyć się na państwo – zbyt powolne, obarczone wadami swoich urzędników i polityków niezdolnych do współpracy i rozwiązywania problemów. Państwo z władzą chętną do rządzenia, a niechętną do zarządzania. Państwo ze wszystkimi jego wadami widocznymi najbardziej w chwili próby.

To państwo ma jednocześnie zdolnych do niezwykłej mobilizacji obywateli. Społeczeństwo obywatelskie rozwinęło się w nim jakby wbrew polaryzacji podsycanej przez polityków, wbrew niszczeniu poczucia wspólnoty. Jednak działania oddolne nie udźwigną tego kryzysu. Państwo musi mądrze się zaangażować.

Pomoc obywatelska nie jest pomocą systemową, stałą i pewną, a takiej teraz potrzeba. Po drugie, pomoc oddolna jest pozbawiona kontroli, więc – trzeba o tym wspomnieć – stwarza pole do nadużyć. Najwyższy czas, by empatię i ofiarność zastąpiły procedury.

Państwo powinno mieć plan zarządzania kryzysowego. Konieczna jest współpraca wojewodów z samorządami, żeby samorządy zapewniły mieszkania na wynajem dla obywateli Ukrainy albo ośrodki wspólnego pobytu rozlokowane w całej Polsce, a nie tylko w dużych miastach. 

Specustawa o pomocy obywatelom Ukrainy nie wystarczy, żeby zapewnić tę współpracę. Przewiduje natomiast ryzykowne rozwiązanie – pieniądze dla tych, którzy goszczą Ukraińców w swoich domach. Powstaje ryzyko, że znajdą się domy otwarte na pieniądze, a nie na ludzi. 

Jednak mimo tych wszystkich zastrzeżeń państwo zadziałało też w niektórych sprawach dobrze. Na przykład w tej, że błyskawicznie usprawniono ruch na przejściach granicznych. Ważne też jest pytanie, czy mogło od razu zadziałać lepiej. Wyzwanie, przed którym stanęło, można porównać do kryzysu uchodźczego, któremu sprostały Niemcy w 2015 roku. Wnioski o azyl w dłuższym okresie złożyło tam wówczas 1,3 miliona ludzi. I chociaż Niemcy uchodzą za wzór dobrego zarządzania tym kryzysem, to w pierwszych tygodniach pomoc dla imigrantów również i tam wzięły na siebie organizacje pozarządowe i obywatele.

Jak państwo powinno przejąć pałeczkę od obywateli oraz jak zrobili to w 2015 roku Niemcy? O tym piszemy w najnowszym numerze „Kultury Liberalnej”. 

Marta Jaroszewicz z Ośrodka Badań nad Migracjami przy Uniwersytecie Warszawskim w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin mówi: „Na pierwszym etapie – etapie ratowania życia tych osób – stanęliśmy na wysokości zadania”. Stało się to „dzięki solidarności społecznej, zaangażowaniu NGO-sów, samorządów. Jednak również dzięki temu, że nie było sporów politycznych, które opóźniałyby potrzebne decyzje”. 

A co zadziałało źle? „Zarządzanie kryzysowe”, mówi badaczka. „Nie mieliśmy jako państwo polskie planu, kto, gdzie zostanie umieszczony, ile jest wolnych miejsc w danych województwach, jak włączyć do centralnego zarządzania mieszkania i pomoc transportową oferowane przez osoby prywatne, kto i jak powinien koordynować akcje pomocowe na przejściach czy na dworcach. Chociaż od dawna można było spodziewać się kryzysu, dopiero 18 lutego został powołany międzyresortowy zespół, który miał opracować plan na wypadek masowego napływu ludności. Taki zespół powinien zostać powołany kilka miesięcy albo chociaż kilka tygodni wcześniej. I powinien opracować plan przed wybuchem kryzysu, a nie po nim”. Zauważa też, że otwartość Polaków na pomoc i przyjmowanie gości z Ukrainy do domów to fenomen na skalę europejską. Mówi: „Dobrze, że tak się stało. Gdyby uchodźcy mieli być kwaterowani tylko w przygotowanych przez państwo miejscach kolektywnych, to Polska zatkałaby się po przyjeździe dwustu tysięcy osób”.

„Czy udało się wtedy uniknąć kryzysu humanitarnego?”, pyta Tomasz Sawczuk o kryzys uchodźczy, któremu w 2015 roku stawiły czoła Niemcy, a Kamil Frymark z Ośrodka Studiów Wschodnich odpowiada: „Tak, został zażegnany. Ale wiązało się to z ogromnym wysiłkiem społeczeństwa, organizacji pozarządowych i kościelnych, a także przedsiębiorców. Znaczenie miała przede wszystkim lokalna społeczność, która w pierwszych dniach rzuciła się do pomocy”. Zaczęło się więc podobnie, jak u nas, później jednak organizację pomocy przejęło państwo. „Wtedy zaczęła działać stara zasada niemieckiej polityki azylowej. Ludzi rozdzielano równomiernie na wszystkie szesnaście landów w proporcji do ich liczebności”, mówi Frymark. „Możemy powiedzieć, czego nauczyli się dzięki temu sami Niemcy. Na pewno stało się jasne, że polityka migracyjna to wyzwanie długofalowe. To jest maraton, a nie sprint. Niemcy są świadomi, że ten krótki okres, w którym my w Polsce jesteśmy teraz, gdy próbujemy uniknąć katastrofy humanitarnej, to tylko pierwszy etap. Potem przychodzi połączony wysiłek na wszystkich szczeblach administracyjnych, który uwzględnia samorządy i społeczeństwo obywatelskie. Ten wysiłek będzie tylko większy w kolejnych miesiącach”.  

Przed nami więc dopiero najcięższa praca. Oby państwo wykonało ją tak dobrze, jak do tej pory zrobili to zwykli ludzie. 

Warto podkreślić, że Polkom i Polakom udało się osiągnąć jeszcze jedno. Otóż w 2022 roku obywatele ruszyli z pomocą, oddolnie, nie oglądając się na nic i „stworzyli, co niebagatelne, przyjazny klimat dla uchodźców” – jak w ubiegłym tygodniu w felietonie podkreślał Jarosław Kuisz. „Jednocześnie – przy tej skali migracji – na średnią i dłuższą metę potrzebne są realnie działające instytucje, państwo, które się zaopiekuje potrzebującymi. Codzienną solidarność, rozpisaną na tygodnie i miesiące, po prostu buduje się na innym gruncie”.

W niniejszym Temacie Tygodnia ponadto felieton profesora historii Simona Szretera z Uniwersytetu w Cambridge. Szybkie organicznie zależności od gazu i ropy jest sprawą pierwszorzędnej wagi. Putin daje nam wszystkim dobry powód, aby dobrowolnie obniżyć standard życia. Wyłożyć więcej pieniędzy na produkcję energii niepochodzącej z paliw kopalnych, a jednocześnie bronić swobód demokratycznych” – pisze Szreter.

Zapraszamy też do wysłuchania podcastów „Kultury Liberalnej” na temat wojny w Ukrainie i jej konsekwencji. Krótki opis i linki do nich znajdą Państwo tutaj.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”

 

Ikona wpisu: berezko, źródło: Canva