Azja Centralna, czyli pięć państw, które powstały na gruzach byłego Związku Sowieckiego. Kazachstan, Kirgistan, Uzbekistan, Tadżykistan i Turkmenistan to kraje, które dyskretnie i bez jednoznacznych deklaracji obserwują wydarzenia na Ukrainie. Obserwują przebieg wojny, którą rozpoczęła Rosja, napadając na Ukrainę.
Powodem takiego dyskretnego zainteresowania dramatycznymi wydarzeniami na Ukrainie jest oczywiście fakt, iż zarówno Ukraina, jak i państwa Azji Centralnej powstały jako suwerenne byty państwowe po rozpadzie Sowietów. Łączy je zatem zarówno wspólnota losu w ramach nieistniejącego Związku Sowieckiego, jak i żmudny oraz niełatwy proces budowania państwowości oraz transformacji ustrojowej. Oczywiście różni je także wiele, ale poczucie przemierzania pewnej wspólnej drogi jest oczywiste.
Nic zatem dziwnego, że napaść na Ukrainę musiała zapalić w środkowo-azjatyckich stolicach światełka ostrzegawcze. Szczególnie w sytuacji, gdy Władimir Putin od kilku już lat zapowiadał, iż celem Rosji jest dążenie do scalenia ziem, które stanowiły niegdyś nie tylko terytorium Związku Sowieckiego, ale i carskiej Rosji. Rosyjska napaść na Ukrainę pokazała sąsiadom Moskwy, których ziemie wchodziły niegdyś w skład imperium – i sowieckiego, i carskiego – że Moskwa przechodzi od słownych deklaracji do działań militarnych.
Warto w tym miejscu przywołać choć kilka opinii rosyjskich polityków i politologów, którzy w sposób, delikatnie mówiąc, lekceważący wypowiadali się o suwerenności i państwowości państw powstałych na obszarze byłego Związku Sowieckiego. Zupełnie niedawno, bo w roku 2020 Wiaczesław Nikonow, przewodniczący Komitetu do spraw Edukacji i Nauki w rosyjskiej Dumie wyjaśniał, że północny Kazachstan nigdy nie był zasiedlony przez Kazachów, którzy żyli znacznie dalej na południu. Obecne terytorium Kazachstanu to jego zdaniem „wielki prezent ze strony Rosji i Związku Sowieckiego” dla Kazachów. W pamiętnym 2014 roku, w którym miała miejse inwazja wojsk rosyjskich na Krym, Władimir Władimirowicz Putin podkreślał, że Kazachstan nigdy nie miał statusu państwa. Rosyjski prezydent wielokrotnie zresztą zauważał, że Kazachstan jest bytem stworzonym przez Nursułtana Nazarbajewa. Trudno było w tych słowach doszukać się aprobaty dla kazachskiego polityka i pierwszego prezydenta Kazachstanu. Pamiętam wreszcie słowa zmarłego nie tak dawno Władimira Wolfowicza Żyrinowskiego, który podczas spotkania w Moskwie i udzielania mi wywiadu w roku 1992 mówił, że wszystkie kraje powstałe po rozpadzie Sowietów, to „papierowe państwowości”, które prędzej czy później przestaną istnieć. Jego i nie tylko jego zdaniem kraje te oraz zamieszkujące je narody nie są w stanie zbudować prawdziwych i stabilnych państw.
Kilkadziesiąt lat istnienia państw w Azji Centralnej przeczy oczywiście tej tezie, ale jednocześnie przypomina elitom tych krajów, iż Moskwa jest nadal realnym zagrożeniem dla ich bytu państwowego. Przykład Ukrainy, której Rosja chce odebrać prawo do wytyczania kierunków rozwoju własnej państwowości oraz zawierania sojuszy, jest z pewnością dla państw Azji Centralnej ważną lekcją, której żadna z azjatyckich stolic nie lekceważy.
Reakcje krajów środkowo-azjatyckich na rosyjską agresję wobec Ukrainy różnią się nieco od siebie. Turkmenistan i Tadżykistan podkreślają swoją neutralność i niechęć do opowiadania się po którejś ze stron konfliktu. Jednocześnie jednak wyraźnie deklarują, że wszelkie spory powinny być rozwiązywane za pomocą dialogu, a nie siły. Integralność terytorialna uznanych przez społeczność międzynarodową państw nie może być naruszana – według sygnałów dochodzących z obu stolic, czyli z Aszchabadu i Duszanbe. Nieco bardziej sprzyjające Moskwie sygnały popłynęły z Kirgistanu. Władze w Biszkeku miały przyjąć rosyjską napaść ze zrozumieniem, choć jej nie poparły. Zezwoliły przy tym na przeprowadzenie w kraju kilku demonstracji poparcia dla broniącej się Ukrainy. Najbardziej jasne stanowiska zajęły władze Kazachstanu i Uzbekistanu. Władze w Nur-sułtanie i Taszkiencie odmówiły akceptacji dla rosyjskiej agresji, nie wyraziły zrozumienia i poparcia dla działań Moskwy. Co więcej odmówiły uznania Donieckiej Republiki Ludowej oraz Ługańskiej Republiki Ludowej, a także – w przypadku Kazachstanu – nie zdecydowały się na wsparcie militarne rosyjskich działań, o co miał zabiegać Kreml. Kraj ten wysłał ponadto na Ukrainę pomoc humanitarną i zezwolił – w ograniczonym co prawda zakresie – na manifestacje poparcia dla Ukrainy. Jednocześnie jednak żaden z krajów Azji Centralnej nie potępił rosyjskiej napaści i nie opowiedział się jednoznacznie po stronie broniącej się przed agresją Ukrainy.
Powody owej ostrożności są w gruncie rzeczy proste do wyjaśnienia. Moskwa ciągle jeszcze odgrywa w życiu państw Azji Centralnej istotne znaczenie, a jej wpływy we wszystkich pięciu państwach środkowo-azjatyckich są niemałe. Zarówno w sferze polityczno-społecznej, jak i gospodarczej oraz wojskowej. Gdy idzie o kwestie militarne to wystarczy przypomnieć, że rosyjskie bazy wojskowe ulokowane są zarówno w Kirgistanie – baza lotnicza w miejscowości Kant, jak i w Tadżykistanie – bazy sił lądowych w Duszanbe i Kuliabie. Zresztą militarna obecność Rosji w tej części świata nie ogranicza się do stałych baz wojskowych. Siły zbrojne interesujących nas państw wyposażone są w zdecydowanej części w sprzęt produkcji sowieckiej lub rosyjskiej. Siłą rzeczy oznacza to konieczność utrzymywania poprawnych relacji z Moskwą.
Niebagatelną rolę odgrywają także powiązania gospodarcze pięciu środkowoazjatyckich krajów z Rosją. Dotyczy to rosyjskich inwestycji – tych jest niezbyt wiele i inwestorem, z którym państwa te liczą się najbardziej, są Chiny. Niemniej jednak gospodarki Kazachstanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu są powiązane z Rosją, choćby poprzez sieć ropo- i gazociągów, którymi państwa te eksportują surowce energetyczne na rynki światowe. Co prawda kraje te budują alternatywną sieć rur, które biegną na Wschód, między innymi do Chin, już bez potrzeby rosyjskiego tranzytu, ale projekty te ciągle nie są w pełni ukończone. Ważnym elementem uzależnienia środkowo-azjatyckich gospodarek od Rosji jest praca milionów obywateli tych krajów w rosyjskich zakładach przemysłowych i w rosyjskim budownictwie. Według danych rosyjskich niemal 8 milionów migrantów z Azji Centralnej pracowało w roku 2021 w Rosji. Dla krajów takich jak Tadżykistan czy Kirgistan remittance, czyli transfery finansowe od migrujących pracowników, są istotnym składnikiem PKB. Przekazy wysyłane przez migrantów zarobkowych do Tadżykistanu stanowiły w ubiegłym roku 30 procent PKB tego kraju, do Kirgistanu – 28 procent PKB, a do Uzbekistanu niemal 12 procent uzbeckiego PKB. Nietrudno sobie wyobrazić, jak bardzo sytuację gospodarczą tych krajów, a także codzienne życie ich obywateli skomplikowałoby zablokowanie przez Moskwę zarobkowych migracji z Azji Centralnej.
Jest jeszcze kwestia ludności rosyjskojęzycznej, która na przykład w Kazachstanie stanowi ponad 20 procent całego społeczeństwa. W pozostałych krajach środkowoazjatyckich osób rosyjskojęzycznych jest już mniej, ale i tak grupa ta stanowi ważną część miejscowych społeczeństw. Zantagonizowanie tej grupy wobec społeczności większościowej mogłoby doprowadzić do niepokojów społecznych, które Moskwa z pewnością próbowałaby wykorzystać. Lansowana przez Kreml koncepcja, że tam, gdzie mieszkają Rosjanie lub jedynie ludzie używający języka rosyjskiego, tam Moskwa może interweniować w ich obronie w przypadku rzeczywistych lub tylko wyimaginowanych naruszeń ich praw, brzmi złowrogo w kontekście wydarzeń na Ukrainie. Władze w środkowoazjatyckich stolicach mają świadomość stąpania w tym wypadku po niebezpiecznym gruncie.
Powyższe sygnały, dotyczące sfery militarnej, gospodarczej i społecznej pozwalają wyjaśnić mechanizmy owego dyskretnego i pozbawionego jednoznacznych deklaracji stosunku władz krajów Azji Centralnej do wydarzeń na Ukrainie. Z jednej bowiem strony polityka „scalania carskich i sowieckich ziem” budzi niepokój w tych krajach, z drugiej jednak kraje te są ciągle powiązane zbyt wieloma nitkami z dawnym hegemonem, by otwarcie rzucić mu wyzwanie, krytykując i potępiając rosyjską politykę. Dlatego kluczą, unikają jednoznacznych deklaracji oraz starają się nie drażnić Moskwy. Jednocześnie jednak nie chcą opowiedzieć się bezwarunkowo po stronie Rosji, mając pełną świadomość, że akceptacja rosyjskiej napaści na Ukrainę mogłaby zostać uznana za legitymizację podobnych napaści na państwa Azji Centralnej. Wszak ich terytoria też niegdyś wchodziły w skład imperium – carskiego i sowieckiego.
Biorąc pod uwagę uwarunkowania krępujące politykę państw środkowoazjatyckich nietrudno zauważyć, że w Azji Centralnej beneficjentem rosyjskiej polityki agresji będą najprawdopodobniej Chiny. To one staną się krajem, z którym państwa tego regionu łączyć będą coraz ściślejsze więzy. Tym bardziej, że to właśnie Państwo Środka staje się najpoważniejszym inwestorem w tej części świata. Jednocześnie obecna sytuacja stwarza możliwości wzmocnienia powiązań gospodarczych szeroko rozumianego Zachodu z krajami Azji Centralnej. Państwa regionu środkowo-azjatyckiego będą bowiem szukać partnerów, dzięki którym będą mogły zmniejszyć skalę ciągle silnych powiązań z Moskwą. Hegemonem, który staje się coraz bardziej realnym zagrożeniem dla ich samodzielności i niezależności.
Ikona wpisu: Frank goudy; Flickr