Zamykając swą przestrzeń powietrzną dla rosyjskiego samolotu, Czarnogóra, Macedonia i Bułgaria udaremniły wizytę Siergieja Ławrowa w Belgradzie. Odważna gotowość trzech bałkańskich państw narażenia się Moskwie w imię międzynarodowej solidarności budzi szacunek, zaś to, że w jakiejkolwiek sprawie Macedonia i Bułgaria zajęły wspólne stanowisko – nieledwie zdumienie. Między Sofią a Skopje toczy się bowiem zimna wojna, odkąd w listopadzie 2021 Bułgaria zablokowała macedońską akcesję do Unii Europejskiej.
Macedonia w ogóle ma mało szczęścia do sąsiadów. Gdy ogłosiła w 1991 roku niepodległość, Grecja zawetowała jej uznanie przez Brukselę, sabotowała przyjęcie kraju do ONZ i obłożyła blokadą gospodarczą, twierdząc, że nazwa „Macedonia” implikuje roszczenia terytorialne do greckiej prowincji o tej samej nazwie. Podczas greckiej wojny domowej po drugiej wojnie światowej greccy Macedończycy udzielili poparcia komunistom, którzy obiecywali im autonomię.
Długie listy żądań i zastrzeżeń
Od tej pory, do dziś, „Macedończycy” pełnią niemal taką rolę w greckiej propagandzie, jak „Hupka i Czaja” pełnili w peerelowskiej. Ci dwaj działacze niemieckich ziomkostw wypędzonych symbolizowali stałą jakoby groźbę oderwania przez „rewizjonistów z Bonn” polskich ziem zachodnich i północnych. Skopje za to absurdalnie, i budząc furię Grecji, uznało się za sukcesora Aleksandra Macedońskiego, choć za jego czasów żadnych Słowian na Bałkanach jeszcze nie było. Macedonia została w końcu przyjęta do ONZ jako FYROM („Była Jugosłowiańska Republika Macedonia”), a po zmianach konstytucji, flagi i oficjalnej nazwy (na „Północną Macedonię”), Grecja zgodziła się w końcu w 2018 roku na normalizację stosunków – choć zawarte wówczas porozumienie z Prespy do dziś nie zostało przez Ateny ratyfikowane. Tirana niby nic do Macedonii nie miała – lecz konflikt wewnętrzy z 25-procentową albańską mniejszością paraliżował wewnętrzną sytuację kraju, tak,jak greckie weto paraliżowało jego sytuację międzynarodową. Także i Belgrad nie groził niczym – choć w Macedonii niewiele lepiej niż w Kosowie reagowano na określanie obu tych ziem historyczną nazwą „Stara Serbia”. Za to Sofia jako pierwsza uznała niepodległość Macedonii – po czym ogłosiła, że nie istnieje macedoński język, a co za tym idzie, i naród: są to jedynie warianty bułgarskiego.
Zgodnie z tą tezą, bułgarska okupacja Macedonii podczas drugiej wojny światowej, gdy Sofia była sojuszniczką Osi, także nie mogła być okupacją, bo jak naród może okupować sam siebie? Tę retorykę można było traktować jako bałkański folklor – gdyby nie to, że w międzyczasie Bułgaria przystąpiła do UE i obecnie, jako jej pełnoprawny członek, wetuje możliwość akcesji Macedonii, o ile ta nie uzna bułgarskiej listy żądań.
Na jej szczycie są dwa punkty: uznanie Bułgarów w konstytucji za jeden z narodów Macedonii oraz zaprzestanie „mowy nienawiści” pod adresem Bułgarii. Skopje odpowiada, że skoro w najnowszym spisie powszechnym jedynie 3500 spośród 1,8 miliona mieszkańców zadeklarowało narodowość bułgarską, to – choć Macedonia bynajmniej nie neguje samego istnienia Bułgarów – trudno ich uznać za „naród konstytucyjny”. Sofia na to, że skoro niemal stu tysiącom Macedończyków już przyznano bułgarskie paszporty, a następne 50 tysięcy czeka na rozpatrzenie wniosku, to nie ulega wątpliwości, że Bułgarów jest w Macedonii mnóstwo. Skopje odpowiada, że Macedończycy chcą unijnego paszportu, i nie występowaliby o bułgarski, gdyby mogli mieć unijny macedoński, i że Bułgaria w ogóle nie uznaje istnienia mniejszości macedońskiej (ponad 10 tysięcy osób w spisie z 1992 roku). Sofia na to, że w ostatnim spisie jest ich już tylko 1600, a zresztą jak Bułgarzy mają być w Bułgarii mniejszością narodową?
Normy bałkańskiego folkloru
Bułgarów też oburza, że okupację z czasów drugiej wojny Macedończycy nazywają okupacją. Dlatego też zapewne nowo otwartemu w macedońskiej Bitoli Bułgarskiemu Klubowi Kulturalnemu nadano imię Iwana Michaiłowa, wojennego zwolennika Wielkiej Macedonii obejmującej (tak!) również Macedonię grecką – lecz zamieszkałej jedynie przez Bułgarów, bo naród macedoński, zdaniem Michałowa, nie istniał. Taką Macedonię usiłował w 1944 roku, z zachęty wodza ustaszy Ante Pavelicia i z błogosławieństwem Berlina, założyć. Na otwarcie klubu przybyła, nieoficjalnie, niemal cała elita polityczna Bułgarii, z premierem i wiceprezydentem oraz przedstawicielami opozycji. Macedońska policja powstrzymywała oburzonych lokalnych demonstrantów.
Klub spłonął tego samego dnia, gdy Sofia i Skopje zablokowały lot Ławrowa, i oba rządy potępiły ten akt przemocy. Lecz Macedonia procedury akcesyjnej bez zgody Bułgarii nie rozpocznie, a gdyby nawet rząd zgodził się na kolejną kapitulację, jak wobec Grecji, to wykorzysta to prawicowa opozycja i doprowadzi do jego obalenia. W Bułgarii nacjonaliści też czyhają na ewentualne rządowe ustępstwa (do których mógłby być gotów prozachodni premier, lecz blokuje je nacjonalistyczny prezydent), a to, że w obu krajach partie wrogie porozumieniu nazywają się VMRO (czyli Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna – nazwa ruchu powstańczego jeszcze z czasów tureckich) pokazuje, jak trudno będzie uzgodnić jakąś wersję przeszłości. To wprawdzie nie jedyny taki przypadek: Irakiem i Syrią kierowały kiedyś dwie wrogie sobie partie BAAS, zaś Chinami i ZSRR zwalczające się partie komunistyczne, ale dzisiejszy stan stosunków między tymi krajami nie pozwala zbyt optymistycznie myśleć o relacjach między Skopje a Sofią.
We wtorek, na szczycie inicjatywy „Otwarte Bałkany” w Skopje, macedońscy przywódcy powitali liderów Albanii i Serbii. W ciągu dwóch dni będą radzić o dalszym otwieraniu granic i zwiększeniu wymiany handlowej – między sobą, bo Bośnia, Czarnogóra i Kosowo z rozmaitych powodów nie są zainteresowane, a Bułgaria, Grecja i Chorwacja, bezpieczne w UE, do reszty półwyspu odwrócone są tyłem. Otwarte Bałkany wszędzie wokół napotykają zamknięte drzwi.
Na razie bowiem Bułgaria neguje istnienie narodu macedońskiego, jak Rosja ukraińskiego, i wetuje członkostwo Macedonii w UE, jak Turcja – Finlandii i Szwecji w NATO. Trudno jednak się czepiać Sofii, skoro dumna kolebka demokracji – Ateny – zachowywała się nielepiej. Stężenie wrogości, jaką mniej niż dwumilionowy naród macedoński wywołuje samym swym istnieniem, przekracza nawet bałkańskie normatywy. Może dlatego, że nikogo jeszcze nie najechali?