Karolina, dorosła córka Hanny (granej przez Agatę Buzek) i Piotra (Marcin Czarnik) zniknęła bez śladu. Wielotygodniowe śledztwo gdańskiej komendy policji, wysiłki rodziców, a nawet zaangażowanie jasnowidzów, nie przynoszą żadnych efektów. Odpowiedzialny za kontakty z policją i detektywami Piotr zdaje się tracić ostatnią nadzieję. Hanna niestrudzenie rozwiesza ogłoszenia i wypytuje napotkanych ludzi o Karolinę.
Małżeństwo Hanny i Piotra pozornie funkcjonuje normalnie (na miarę zaistniałych okoliczności). Są względem siebie cierpliwi i serdeczni, śpią w jednym łóżku i zasiadają razem do posiłków. Razem stawiają czoła kolejnym policyjnym wizjom lokalnym. Jednak atmosfera w domu staje się coraz cięższa do zniesienia. Małżonkowie spotykają się dopiero wieczorami, gdy kobieta zakończy codzienne poszukiwania na własną rękę. Jej mąż stopniowo zamyka się w sobie, spędzając godziny przy biurku w swoim ciemnym gabinecie. Hanna próbuje żyć dalej, ale coraz trudniej przychodzi jej utrzymywanie kontaktu z rzeczywistością. Nic dziwnego – prawie nie je, nie śpi, chwyta się każdego, nawet absurdalnego znaku, który mógłby być poszlaką w sprawie. Wciąż (do czasu) z uporem próbuje tworzyć iluzję normalnego życia – nakrywa stół dla trojga, maluje się i schludnie ubiera do pracy, uczy w szkole. Jednak grana przez Agatę Buzek bohaterka każdym słowem i gestem wyraża jedną emocję – bezgraniczny smutek. Współgra to idealnie z deprymującą atmosferą szarego, zimowego Gdańska.
„Prawdziwej tajemnicy nie da się całkowicie rozwikłać”
Tajemnicze zaginięcie dziecka, dramat rodziców i kryzys małżeński, okraszone surową scenerią portowego miasta zimą, wydają się znakomitym punktem wyjścia do stworzenia intrygującego kryminalnego psychodramatu. „Iluzja” nie podąża jednak żadną z nasuwających się w oczywisty sposób ścieżek. Scenarzyści (reżyserka Marta Minorowicz i Piotr Borkowski) próbują uchwycić naraz kilka poziomów opowieści: nawiązać do kina akcji, nakreślić obraz złożonej relacji czy psychologiczny dramat jednostki. Niestety, ich wielość sprawia, że poszczególne wątki mogą prezentować się zbyt pobieżnie.
Podobnie jak w „Uprowadzonej” [2008] w reżyserii Pierreaa Morela dostajemy tu obraz zdesperowanego rodzica, który dla odnalezienia dziecka jest gotów posunąć się do kroków, jakich w innych okolicznościach prawdopodobnie by nie akceptował. „Iluzja” to jednak nie kino akcji, a wątek kryminalny nie znajduje tu pełnego wybrzmienia. Niekoniecznie oczekiwałabym kompletnego rozwiązania zagadki, ale sprowokowania widza do tworzenia hipotez poprzez zasugerowanie możliwego biegu wydarzeń. Z taką sytuacją mamy do czynienia chociażby w „Manchester by the Sea” Kennetha Lonergana, gdzie systematycznie poznajemy kulisy dramatu, jaki przydarzył się głównemu bohaterowi i nakłonił go do odsunięcia się od rodziny i wycofania z życia społecznego.
Film Minorowicz otwiera jeszcze jeden, bardzo ciekawy wątek – zdarzeń paranormalnych i ich umiejscowienia w twardych realiach współczesnej psychologii i kryminalistyki. | Agnieszka Sawala
Również relacja Hanny i Piotra, małżeństwa w tlącym się kryzysie, pozostawia wiele niedopowiedzeń. Nie wiemy, jaka była ich sytuacja rodzinna przed utratą córki (być może, jak w „Niemiłości” Andrieja Zwiagincewa to nieznośna atmosfera domowa przyczyniła się do zniknięcia dziecka?). Tak naprawdę nie wiadomo też, dokąd zmierza ich związek – czy tragedia ich rozdzieli, czy wzmocni?
„Iluzja” mogłaby być wreszcie także portretem psychologicznym rodzica pogrążonego w rozpaczy i bezradności wobec największej wyobrażalnej tragedii. Można by ją odebrać jako studium działania w desperacji i dążenia do jakiegokolwiek wyjaśnienia sytuacji, by odnaleźć spokój – choćby miał się spełnić najczarniejszy scenariusz, otwierający jednak dostęp do procesu żałoby. Zachowania i reakcje Hanny pozostają jednak dość przewidywalne. Stan Piotra przedstawiony zostaje powierzchownie – a szkoda, bo Marcin Czarnik zasługiwałby, według mnie, na więcej przestrzeni. Niezwykle ciekawie byłoby móc poznać jego perspektywę i rozszyfrować ucieczkę w hermetyczny świat intrygujących „notatek” przetrzymywanych pod kluczem w szufladzie biurka.
Niedosyt „Iluzji”
Film Minorowicz otwiera jeszcze jeden, bardzo ciekawy wątek – zdarzeń paranormalnych i ich umiejscowienia w twardych realiach współczesnej psychologii i kryminalistyki. Niczym w „Miasteczku Twin Peaks” Davida Lyncha czy „Truposzu” Jima Jarmuscha, gdzie elementy wciągającego, realistycznego kryminału nie kłócą się z onirycznym mistycyzmem. Zarówno temat, jak i obsada, a także oprawa zdjęciowa „Iluzji” mają pełen potencjał do zbudowania wciągającej mrocznej historii w konwencji dark & slow. Nadają się do tego powolne, niekonwencjonalne kadry autorstwa Piotra Chorzępy – chociażby obrócenie kamery o 90 stopni, by wzmocnić wrażenie perspektywy leżącej, otępiałej z wycieńczenia Hanny.
Również jedynie muśnięty w scenariuszu jest wątek Pando, najstarszego organizmu na ziemi – gigantycznego lasu o wspólnym DNA, wyrastającego z jednego systemu korzeniowego. W zderzeniu z ponurym obrazem miasta, las w „Iluzji” zdaje się dawać wytchnienie i spokój. Nie jest kolejnym podejrzanym miejscem potencjalnej zbrodni, jak na przykład w serialu „Rojst ‘97” Jana Holoubka, ani mroczną scenerią potwornych wydarzeń rodem z thrillera (jak choćby w „Lesie samobójców” w reżyserii Jasona Zady albo „Gai” Jaco Bouwera [https://kulturaliberalna.pl/2021/07/20/kraina-borostworow-recenzja-filmu-gaia-jaco-bouwera-grzegorz-brzozowski/]).
Także scena końcowa, otwierająca wiele możliwości dalszego rozwoju historii, pozostawia widza z niezaspokojoną ciekawością; po obejrzeniu filmu można poczuć niedosyt. Życzyłabym sobie, żeby „Iluzja” była choć kilkuodcinkowym miniserialem, na który zdecydowanie wystarczyłoby materiału z filmu Minorowicz.