Szanowni Państwo! 

Czy mamy do czynienia z przełomem? W ostatnich dniach napływają dobre informacje z ukraińskiego frontu. Wojska ukraińskie w krótkim czasie odzyskały znaczną część terytorium na wschodzie kraju. Rosjanie uciekają w popłochu – i pozostaje tylko pytanie o to, jak dużym sukcesem okaże się ofensywa. 

W Rosji również widzą, że nie wszystko idzie zgodnie z planem Władimira Putina. W programach publicystycznych i w mediach społecznościowych pojawiają się pełne troski głosy mówiące o porażkach rosyjskiej armii. Z kolei grupy radnych w Petersburgu i Moskwie otwarcie domagały się ustąpienia prezydenta. 

Wbrew głosom, które pojawiały się na Zachodzie, że pomoc Ukrainie nie ma sensu i niczego nie zmieni, ostatnie wydarzenia dobitnie pokazują, że militarne i finansowe wsparcie dla naszego sąsiada przynosi rezultaty. Stany Zjednoczone oraz Europa wybrały właściwą ścieżkę i powinny na niej wytrwać, mimo rosnących cen energii, wynikających z rosyjskiego szantażu surowcowego. 

Ale w tej układance jest pewien element, o którym rozmawiamy rzadziej. Zwykle dyskusja dotyczy postawy państw Zachodu wobec napaści Rosji na Ukrainę – i tego, czy są one wystarczająco zdeterminowane, aby przeciwstawiać się rosyjskiej przemocy. Wspomina się również o postawie Chin, które na krótko przed wojną ogłosiły wspólnie z Rosją deklarację o nieograniczonej współpracy – i same wysuwały groźby wobec Tajwanu, o czym pisaliśmy w jednym z niedawnych numerów „Kultury Liberalnej”

Oczekiwanie, że Zachód będzie jednością w sprawie rosyjskiej agresji, wynika ze wspólnoty wartości oraz interesów. Gdy Węgry pod wodzą Viktora Orbána wyrażają sprzeciw wobec wsparcia dla Ukrainy, w Polsce wywołuje to oburzenie. Podobnie jest z niezdecydowaną i niejasną polityką Niemiec w czasie trwającej wojny. 

Jednak z punktu widzenia reszty świata sprawa nie jest taka oczywista. A jeśli w związku z zachodnimi sankcjami Rosja będzie poszukiwała rynków zbytu dla swoich produktów, zwróci się w inne rejony świata, w których Zachód nieraz nie ma najlepszej prasy – choćby z tego powodu, że imperializm kojarzy im się raczej z mocarstwami europejskimi lub Stanami Zjednoczonymi, ale nie Rosją. 

Jak więc patrzy na obecną wojnę świat nie-Zachodni? W mediach pojawiały się informacje o tym, że Afryka potrzebuje dostaw zboża z Rosji i Ukrainy. Mówiło się o tym, że wiele krajów Azji przyjmuje neutralną postawę wobec wojny. Pochodzący z Argentyny papież Franciszek był szeroko krytykowany za wypowiedzi, które odczytywano jako pobłażliwe dla Rosji – chociaż w tej kwestii może mieć wielu naśladowników w Ameryce Łacińskiej. 

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o tym, jak wygląda polityka krajów Azji oraz Ameryki Południowej wobec napaści Rosji na Ukrainę. 

Harsh Mander, indyjski aktywista społeczny nominowany do pokojowej Nagrody Nobla, w rozmowie z Karoliną Wigurą mówi o tym, jak patrzy się na wojnę Rosji z Ukrainą z perspektywy wykraczającej poza spojrzenie zachodnie. Jak mówi, „gdybym był Syryjczykiem, to powiedziałbym, że dziś panuje wobec tego narodu brak empatii. Z jakiego powodu byłbym inny, gorszy od Ukraińca? Franciszek starał się nie wpaść w koleiny traktowania Ukrainy jako zła wyjątkowego i jedynego, co dominuje w zachodnim dyskursie”.

Krzysztof Renik, stały współpracownik „Kultury Liberalnej” i autor cyklu tekstów o azjatyckiej polityce, pisze o tym, w jaki sposób kraje Azji podchodzą do napaści Rosji na Ukrainę. Jak podsumowuje autor, „Ukraina jest daleko, blisko są rosyjskie surowce, uzbrojenie, turyści i lęk przed zachodnim kolonializmem. Dlatego reakcja większości państw azjatyckich na rosyjską napaść na Ukrainę to milcząca obojętność”. 

Mateusz Mazzini, latynoamerykanista i autor reportaży, w rozmowie z Jakubem Bodzionym mówi o stosunku Ameryki Łacińskiej do Rosji i Putina, przemianach politycznych, jakie mają miejsce w tym regionie, a także korzeniach postawy papieża wobec wojny w Ukrainie

Wkrótce opublikujemy również artykuł Konstantego Geberta, który wyjaśnia stosunek do rosyjskiej agresji na Ukrainę z perspektywy krajów Bliskiego Wschodu. 

Zapraszamy do lektury! 

Redakcja „Kultury Liberalnej”