Start-up Polska

Polskie społeczeństwo nie jest już jak start-up. Od początku transformacji minęło ponad trzydzieści lat. W nowej organizacji pewne procesy zachodzą spontanicznie. Twórcy gotowi są na osobiste poświęcenia na rzecz projektu. W razie sukcesu – błędy i zaniedbania odchodzą w niepamięć. Następnie trzeba jednak myśleć o budowaniu dojrzalszych struktur. Dzisiejsi „boomerzy”, którzy pouczają młodych, że nie chce im się pracować, korzystają z przywilejów pozycji i doświadczenia. A jednocześnie tłumaczą własne błędy stylem pracy i zarządzania wyniesionymi z młodości – z czasów, których już nie ma.

Zmiana pokoleniowa na rynku pracy to dobra okazja do konfrontacji z utrzymującym się wpływem złych praktyk na polską kulturę pracy. Warto rozmawiać o systemie, jak proponował ostatnio Żakowski. Ale nie da się o nim rozmawiać w oderwaniu od ludzi, którzy go uosabiają. Bo ich błędy są zbyt poważne i sygnalizują zbyt głębokie problemy, by sprowadzać je do „bycia niemiłym dla pracowników”, jak uczynił to publicysta.

Mit „młodych”

Kim są właściwie ,,zerkający na zegarek” i ,,nie chcący pracować dłużej niż przewiduje ustawa” młodzi, jak mówiła o nich niedawno Grażyna Kulczyk? Czy w kategorii ,,młodego” mieszczą się zarówno trzydziestoletni Paweł, który próbuje ułożyć sobie życie za 3 tysiące złotych miesięcznie, i student, którego rzekomo ,,nie bolą” jeszcze finansowe wyrzeczenia – przedstawieni w felietonie Wojciecha Engelkinga?

W dotychczasowej dyskusji „młodzi” to bardziej mityczne istoty niż faktyczna grupa społeczna. A charakteryzujące ich cechy dopasowuje się do wybranej tezy. Młodzi są jednocześnie rozwrzeszczani i obojętni, bezczelni i przewrażliwieni. Wykorzystywana w debacie publicznej klisza młodego obywatela to niespójny zbiór wyobrażeń o fanach Maty, uczestnikach Strajków Klimatycznych czy wojujących ze sobą na Twitterze wyborców Razem i Konfederacji. Tak oczywiste uproszczenia umożliwiają skonstruowanie wygodnego oponenta – niezdolnego do konfrontacji ,,chochoła”.

Sprzeczności nie brakuje też w sposobie, w jaki „boomerzy” definiują samych siebie. Ich sukces ma być konsekwencją ich ciężkiej pracy. A przestarzałe praktyki zawodowe wypadkową sytuacji społeczno-ekonomicznej w czasie, kiedy wkraczali na rynek pracy. Jeśli jednak praktyki te są przestarzałe, to dlaczego mają pretensje do młodych, że nie chcą pracować tak samo? Po akcie autorefleksji czasem pojawiają się przeprosiny, chociaż ograniczają się do osób, „które poczuły się urażone” i wyjaśnienia ,,taka/taki już jestem”. Jeśli brakuje dobrego zarządzania zespołem, który źle czuje się w miejscu pracy, najwidoczniej jest to wynik braku przygotowania i niekompetencji, a nie dowód osobistej zaradności i talentu wybitnego przełożonego. 

Ważne, żeby biec?

A co z postrzeganiem pracy jako wartości? To prawda, że w naszym pokoleniu pasja rzadko wiąże się z samym faktem wykonywania pracy. Jest raczej konsekwencją bycia częścią zgranego, dobrze zarządzanego zespołu i poczucia, że przyczynia się ona do realizacji ważnego celu. Bo, jak trafnie wskazywał w ostatnich dniach Tomasz Sawczuk, sama „praca nie jest wartością”. Wartością jest dopiero praca wartościowa, a nie bezsensowna lub szkodliwa. 

To powoduje, że nie każdy pracownik będzie mógł czerpać z pracy równą satysfakcję, ponieważ nie z każdą pracą będzie się wiązać tego rodzaju poczucie wartościowego celu. Można wręcz powiedzieć, że wykonywanie pracy wartościowej jest sporym przywilejem. Niektórzy zapominają, że dla wielu osób praca zawodowa jest po prostu sposobem na zarobienie pieniędzy. I nie jest ona jedynym sposobem działania społecznego, o czym świadczy popularność aktywizmu wśród młodych ludzi. 

Abdykacja starszego pokolenia to zły pomysł

Nasza odruchowa reakcja, gdy słyszymy opowieści o poświęceniach Kulczyk, Lisa, Matczaka czy Żakowskiego i ich paternalistyczne wypowiedzi pod adresem „młodych”, brzmi więc: przecież pracujemy równie ciężko! Ale po chwili dociera do nas, że w rozmowie o polskiej kulturze pracy chodzi o coś zupełnie innego. Otóż wraz ze zmianą sytuacji zmienia się hierarchia wartości. 

Zamiast lamentować nad rzekomo utraconą wartością pracy, należy zmierzyć się z rzeczywistym wyzwaniami, jakie stawiają przed nami trwająca katastrofa klimatyczna czy postępująca automatyzacja rynku pracy. Wymagają one gruntownego przemyślenia, czym jest wartościowa praca. Nie wystarczy więc powiedzieć: „to prawda, że zatruliśmy wam świat”, jak to zrobił Żakowski. Potrzebna jest refleksja nad tym, jak dotychczasowa wizja pracy i sukcesu się do tego przyczyniła i jak należy to zmienić. Konsumpcja nie może być dłużej, jak wyjaśniał publicysta, „jądrem, celem, sensem życia”. Ogłoszenie wykonania własnego pokoleniowego zadania i oczekiwanie, że młodzi się dostosują lub stworzą coś swojego, to byłaby nieodpowiedzialna abdykacja ludzi, którzy wciąż mają wiele władzy, a zatem i odpowiedzialności. Prawdziwy sukces wymaga solidarności, również międzypokoleniowej.