1.
W marcu 2022 roku przez kilka godzin jechałem międzynarodowym pociągiem wraz z uchodźcami, a dokładniej – z uchodźczyniami. W przedziale poza nielicznymi pasażerami znajdowały się w zasadzie same kobiety z dziećmi. Pociąg był wypełniony po brzegi i nie jest to metafora. Nie dało się przecisnąć przez wąski korytarz. Bilety nie obowiązywały, dokumentów nie sprawdzano. W obliczu wojny, o obostrzeniach związanych z pandemią covid-19 w ogóle zapomniano.
Kilkugodzinna podróż w niebywałym ścisku może zamienić się w piekło. Dwie kobiety przekazywały sobie co jakiś czas małe dziecko, by odsapnąć. Spojrzenie jednej z nich, z dnia na dzień wyrwanej ze swojego miejsca zamieszkania, było przygaszone. Ona w jednej chwili straciła grunt pod nogami. Żadnego dobrze znanego kąta na stare lata, żadnej wypracowywanej latami emerytury. Zdana była całkowicie na młodsze osoby, które próbowały porozumiewać się po polsku czy po angielsku.
Na granicy polsko-niemieckiej mundurowi nie byli w stanie dostać się do wagonu. Znów nie sprawdzono ani paszportów, ani biletów, ani certyfikatów szczepień. Funkcjonariusze kręcili się bezradnie po peronie przez blisko godzinę, wędrowali raz w jedną, raz w drugą stronę, zupełnie nie wiedząc, co zrobić z przepełnionym pociągiem, z nieszczęsnymi kobietami, z małymi dziećmi. Ostatecznie przepuszczono skład bez jakiejkolwiek kontroli.
2.
Wspominam o niecodziennej podróży pociągiem nie bez powodu. W ostatnich latach napisano wiele słów o fali narodowego populizmu [1]. Wśród obrońców liberalnej demokracji jednym z najpopularniejszych argumentów przeciwko populistom stało się podkreślanie, że intelektualiści jak zawsze narzekają, tymczasem ludzie „głosują nogami”. W trudnych sytuacjach życiowych jednostki wciąż uciekają na Zachód, a nie na Wschód, emigrują do państw Unii Europejskiej, a nie na przykład do Rosji.
Oddajemy w Państwa ręce najnowszą książkę Jana-Wernera Müllera, która jest wielką polemiką z tak „kojącym” sposobem myślenia. Owszem, ten argument, chociaż empirycznie nie do zbicia, nie może nikogo skłaniać do demokratycznej drzemki. Przeciwnie – jak dobitnie zauważa dziś jeden z najbardziej znanych na świecie politologów, historyk idei związany z prestiżowym Princeton University – jeśli chodzi o przyszłość demokracji, w tej chwili nie mamy żadnych szczególnych powodów do optymizmu. Od kilku lat podstawy ustrojowe wielu demokratycznych do wczoraj państw przechodzą zasadnicze wstrząsy. W niektórych przypadkach można obawiać się, czy w przewidywalnej przyszłości powrót do liberalnych standardów może w ogóle nastąpić. Czy naprawdę w obecnej sytuacji politycznej można zadowolić się drwinami z populistycznych liderów?
Owszem, zdesperowani ludzie wciąż emigrują dla ocalenia życia i zdrowia. Egzystencja w państwie, które nie toczy wojny, jest przecież bezpieczniejsza w porównaniu z życiem w miastach, na które spadają rakiety, w wielu miejscach wciąż popełniane są okrutne zbrodnie na ludności cywilnej i gdzie po niebie mkną chmary dronów wroga, nie pozwalające na powrót do spokojnego życia. Tyle tylko, że nijak nie rozwiązuje to problemów polityczno-ustrojowych, w obliczu których znaleźliśmy się w ostatnich latach wraz z państwami Zachodu.
Fala migracyjna nie opada i uchodźcy wciąż przybywają do krajów zachodniej Europy i USA. Nie znaczy to jednak, że te państwa nie mają ogromnych kłopotów z zachowaniem standardów liberalnej demokracji. Można nawet mówić o polityczno-moralnym pogubieniu się w krajach Unii Europejskiej, na co ostatnio Müller gorzko zwracał uwagę na łamach „London Review of Books”, podając za przykład Niemcy.
Politycznie bowiem Berlin niemało przyczynił się do tolerowania rozwoju ustrojów autorytarnych, także w ramach Unii Europejskiej [2]. Liberalni demokraci przypomnieli sobie starą prawdę, że ustrój, który wciąż tak magnetycznie działa na ludzi z różnych stron globu, w istocie jest projektem kruchym. I o tym właśnie traktuje niniejsza książka.
3.
Od kilku lat Jan-Werner Müller prowadzi swoistą „krucjatę pojęciową”, a mianowicie w XXI wieku w obliczu rozlewającego się populizmu i związanej z nim polaryzacji przypomina, co w ogóle oznaczają podstawowe terminy demokratycznego słownika.
Najbardziej zastanawiające dla autora pozostaje bowiem to, że – chociaż od ideologii liberalizmu opędza się współcześnie wielu – to niemal wszyscy politycy wciąż chcą uchodzić za demokratów, nawet za cenę oczywistego kłamstwa.
W poprzedniej książce „Strach i wolność”, która również ukazała się w Bibliotece Kultury Liberalnej, Müller ostrzegał, że „czymś fatalnym jest oddawanie bez walki słowa «demokracja» figurom takim, jak Orbán i Erdoğan” [3]. Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek, jak w XVII wieku pisał François de La Rochefoucauld. Warto ten „hołd” złożony przez hipokryzję współcześnie wykorzystać przeciwko wrogom demokracji.
Z tego punktu widzenia „Strach i wolność” oraz „Demokracja rządzi” należy potraktować jak dwa odcinki politycznego serialu. W pierwszej publikacji autor zastanawiał się, jak w odpowiedzi na nieliberalny populizm zregenerować liberalizm i odpierać ewidentnie chybione zarzuty przeciwników. W najnowszej książce Müller koncentruje się bardziej na problemie utrzymania demokracji przy życiu w warunkach przemian technologicznych i społecznych pierwszych dekad XXI wieku.
Prowadzone od rana do wieczora ataki na liberalizm sprawiły, że pod znakiem zapytania stanęła sama demokracja. Ograniczanie przeciwnikom politycznym wolności słowa w mediach publicznych, korzystanie ze wspólnych wszystkim obywatelom zasobów państwowych na rzecz jednego tylko obozu politycznego, uciekanie się w czasie kampanii wyborczej do inwigilacji konkurentów za pośrednictwem nowych technologii (takich jak program Pegasus) i parę innych zjawisk pozwala, niestety, podać w wątpliwość prawidłowość samego przeprowadzania wyborów w Polsce [4].
„Demokracja rządzi” to książka ważna, bo przypomina nam o znaczeniu demokratycznej infrastruktury, konieczności trwania demokratycznych instytucji, które gwarantują możliwość przeprowadzania uczciwych wyborów oraz istnienie zróżnicowania opinii. Co jednak nie mniej istotne, Müller rozprawia się ze złudzeniami dotyczącymi możliwości budowania demokracji bezpośredniej, które miałyby się pojawić po ewentualnym opadnięciu fali populizmu narodowego. Te pomysły, powtarzające osiemnastowieczne koncepcje Jana Jakuba Rousseau, przeżywają renesans w czasach mediów społecznościowych. Tymczasem, jak czytamy w „Demokracja rządzi”, nowe narzędzia nie usuwają potrzeby istnienia starych instytucji – owej kruchej sieci infrastruktury krytycznej demokracji, która to sieć rozciąga się od prawdziwie wolnych mediów aż po zorganizowane partie polityczne.
Media społecznościowe przynoszą wielu obywatelom złudzenie, że biorą udział w demokracji bezpośredniej, że poświęcają czas na coś istotnego. Nic bardziej błędnego, wydaje się nam mówić Müller – bez realnych instytucji demokratycznych będziemy co najwyżej bujać w wirtualnych chmurach. Na nich skoncentruje się nasza uwaga, tymczasem „na zapleczu” wirtualnego świata politycy mogą podejmować jak najbardziej realne działania, zagrażające wolności jednostek [5]. Wybuch wojny w Ukrainie i jej przebieg jest przecież dowodem na to, że ów stary „real” od czasu do czasu wykazuje swoje dramatyczne pierwszeństwo.
4.
W lutym 2022 roku wszyscy dobitnie przypomnieliśmy sobie, jakie znaczenie ma terytorium dla możliwości życia w danym ustroju. Na każdym kilometrze zajmowanym przez armię rosyjską zaczynały obowiązywać nowe reguły. W regionie Europy Środkowo-Wschodniej wiele osób odniosło wrażenie, że zatoczyło się koło historii i znów znaleźliśmy się w tym samym miejscu, co nasi przodkowie, żyjących w okresie od XVIII stulecia aż po rok 1989. Dawne strachy odżyły, nasza nerwowa suwerenność oraz jej konsekwencje polityczno-ustrojowe dają o sobie znać z całą mocą [6]. Politycznie szok wybuchu regularnej wojny w Europie do pewnego stopnia oswojono, a echa łacińskiego powiedzenia si vis pacem, para bellum rozchodzą się jak koła po wodzie.
W przyszłości Ukraina pragnie dołączyć do Unii Europejskiej oraz NATO, a tamtejsi politycy deklarują przywiązanie do liberalnej demokracji. To wielki komplement. Byłoby jednak nadużyciem powiedzieć, że świat, do którego aspirują Ukrainki i Ukraińcy, ma się doskonale. Czas wojny uświadamia nam, że nie ma mowy o automatycznym powrocie do beztroskiej przeszłości. Ukraina dąży do tego, by stać się państwem, w którym rządzą zasady liberalnej demokracji, i do członkostwa w Unii Europejskiej i NATO, tymczasem zarówno demokratyczno-liberalne reguły, jak i instytucje podlegają ciągłej ewolucji, na tle której rodzą się nowe napięcia polityczne. Najstarsze demokracje, jak brytyjska czy amerykańska, przeżywają polityczne trudności, które sprawiają, że niekiedy przecieramy oczy ze zdumienia.
Müller zwraca nam uwagę, że realna demokracja to: wolność, równość, ale także niepewność. To oczekiwanie nieoczekiwanego, owo życie polityczne na krawędzi jest bardzo trudne psychologicznie dla jednostki, która zawsze domaga się przewidywalnych ram świata społecznego. W tym miejscu warto za autorem przypomnieć fenomenalny cytat przypisywany katolickiemu zwolennikowi rządów autorytarnych, żyjącemu w XIX wieku, Louisowi Veuillotowi: „Kiedy przy władzy są liberałowie, żądamy od nich wolności, bo takie są ich pryncypia; kiedy przy władzy jesteśmy my, odmówimy im wolności, bo takie są nasze pryncypia” [7].
Jak widać, przeciwnicy liberalnej demokracji zwodzą liberalnych demokratów, zakładają maski i faulują, a oni muszą wykazywać się jednocześnie wielkodusznością i czujnością. Najogólniej rzecz ujmując, w ostatnich latach nie każdy przeciwnik populistów godnie przeszedł przez tę próbę, której wagę podkreśla autor „Demokracja rządzi”.
Niniejsza książka w dużej mierze poświęcona jest uświadomieniu sobie, gdzie dziś znajduje się liberalna demokracja, jakie ma kłopoty i skąd – pomimo wszystko – jej zwolennicy mogą czerpać nadzieję. Jedno wszakże po lekturze nie ulega wątpliwości: na pewno nie powinno się czerpać owej nadziei z fałszywych źródeł. Pocieszanie się nieszczęściami za granicą nie umacnia demokracji w domu.
Przypisy:
[1] Roger Eatwell, Matthew Goodwin, „Narodowy populizm”, przeł. Witold Kurylak, Wydawnictwo Post Factum, Katowice 2020.
[2] Jan-Werner Müller, „Germany Inc.”, „London Review of Books”, Vol. 44, No. 10, 2022.
[3] Tegoż, „Strach i wolność”, przeł. Paweł Masłowski, Fundacja Kultura Liberalna, Warszawa 2020, s. 186.
[4] Stephanie Kirchgaessner, „More Polish opposition figures found to have been targeted by Pegasus spyware”, „The Guardian”, 17 lutego 2022.
[5] Na ten temat patrz także : Jarosław Kuisz, Karolina Wigura, „Dismantling democracy – the right to be entertained”, „Open Democracy”, 2 czerwca 2020.
[6] Więcej na ten temat: Jarosław Kuisz, „Poland’s New Politics”, Manchester University Press, Manchester 2023 [w przygotowaniu].
[7] Autorstwo tego cytatu jest przedmiotem sporów.