Szanowni Państwo!
Jest to idea o wielu imionach: prezydent Francji Emmanuel Macron mówi o europejskiej autonomii strategicznej. Niektórzy przypominają o koncepcji bardziej federacyjnej Europy, w której decyzje podejmuje się większością głosów, a nie wedle zasady jednomyślności. Jeszcze inni mówią o potrzebie zbudowania europejskiego imperium. W przeszłości o koncepcji takiej pisał profesor Jan Zielonka w książce „Europa jako imperium. Nowe spojrzenie na Unię Europejską”. W każdym przypadku chodzi o odpowiedź na podobne pytanie: jakie powinno być znaczenie Unii Europejskiej w kształtującym się porządku światowym?
W kontekście historii Europy wątpliwości może budzić już samo użycie słowa „imperium”. W ostatnich dekadach dyskusja dotyczyła przecież raczej rozliczenia z dziejami europejskiego imperializmu na innych kontynentach, a nie z projektem budowy nowej siły imperialnej. Co więcej, inwazja Rosji na Ukrainę przypomina o pełnym przemocy znaczeniu imperializmu, które chcielibyśmy odłożyć do lamusa. O Unii Europejskiej pisano więc ostatnio ewentualnie w kategoriach imperium regulacyjnego – technokratycznej organizacji tworzącej prawo, które wpływa następnie na normy na całym świecie.
Jest jednak jasne, że pytania o przyszłe znaczenie UE wymusza zmieniająca się sytuacja międzynarodowa. Jeśli obecną sytuację zdefiniujemy tak, że świat staje się dla Europy mniej przyjazny i powstają w nim istotne ośrodki władzy, z których wiele nie będzie przychylnych Zachodowi, a niektóre mogą być otwarcie wrogie, to naturalnym kierunkiem byłoby zadbanie o własne bezpieczeństwo. Czyli – uzyskanie odpowiednich narzędzi działania we wszystkich strategicznych obszarach, takich jak obronność czy gospodarka. To z kolei wymaga skoordynowanej strategii politycznej.
Idąc dalej tym tropem, wydaje się również jasne, że w warunkach rosnącej rywalizacji wielkich światowych graczy aktywna i podmiotowa Unia Europejska stanowiłaby siłę znacznie poważniejszą niż jej poszczególni członkowie, działający na własną rękę. A jednocześnie wiemy, że istnieją granice jedności UE. Nie ma historycznej podstawy ani woli politycznej do powołania europejskiego państwa czy europejskiej federacji. A przy tym w sensie instytucjonalnym wspólna Europa jest tworem szczególnym – nie jest po prostu organizacją międzynarodową. Ma bardzo interesującą, eksperymentalną strukturę instytucjonalną, w której zarówno państwa narodowe, jak i mechanizmy ponadnarodowe, odgrywają ważną rolę.
Pytanie brzmi zatem następująco: czy Unia Europejska może i powinna być imperialną potęgą, działającą na zasadach demokracji i praw człowieka, pozbawioną imperialnego centrum? A jeśli tak, to jakie działania należy podjąć w tym celu i jakie byłoby tego znaczenie dla przyszłości polskiej oraz europejskiej polityki?
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” zastanawiamy się nad tym, czy Europa może i powinna stać się postimperialnym imperium.
Timothy Garton Ash, profesor studiów europejskich na Uniwersytecie w Oksfordzie, a także autor książki „Obrona liberalizmu. Eseje o wolności, wojnie i Europie”, wydanej przez Wydawnictwo Kultury Liberalnej, w obszernym eseju pisze o idei współczesnego europejskiego imperium. Jak pisze autor: „Oto więc zaskakująca perspektywa, którą ujawnia wojna w Ukrainie: UE jako postimperialne imperium, w strategicznym partnerstwie z postimperialnym imperium amerykańskim, przeciwstawiają się powrotowi schyłkowego imperium rosyjskiego, by powstrzymać rosnące imperium chińskie”.
Kiran Klaus Patel, profesor historii europejskiej na Uniwersytecie w Monachium, a ostatnio autor książki „Europäische Integration. Geschichte und Gegenwart” [Integracja europejska. Historia i teraźniejszość], w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem opowiada o historii instytucji unijnych, w tym o relacjach między integracją gospodarczą i polityczną, a także kontrowersjach związanych z demokratycznością UE, a także pojawieniem się w jej granicach nieliberalnych demokracji. Jak mówi badacz, „jest starą unijną tradycją, że akurat ci, którzy najgoręcej zarzucają Unii niedemokratyczne praktyki, wcale nie chcą jej demokratyzacji”.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”