W Hiroszimie, podczas szczytu G7 doszło do spotkania premiera Indii Narendry Modiego z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Był to pierwszy bezpośredni kontakt obu polityków od chwili niesprowokowanego ataku Rosji na Ukrainę. 

Przez ponad rok przywódcy obu krajów odbyli jedynie rozmowy telefoniczne, a stanowisko Indii wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę wielokrotnie budziło krytyczne komentarze polityków Kijowa i jego sojuszników.

Indie korzystają na wojnie

Warto pamiętać, że Indie nigdy nie potępiły rosyjskiej agresji. Podczas głosowań Zgromadzenia Ogólnego ONZ wstrzymywały się od głosu, gdy rzecz dotyczyła rezolucji potępiających rosyjskie działania wobec Ukrainy, nie przyłączyły się do sankcji ekonomicznych wobec Moskwy. 

Wręcz przeciwnie – na wielką skalę zaczęły sprowadzać z Rosji surowce energetyczne oraz eksportować do tego kraju produkty swego rolnictwa i przemysłu. Dzięki takiej polityce łagodziły wpływ sankcji, którymi została obłożona Rosja przez wspólnotę międzynarodową, a poprzez import ropy, węgla i gazu dostarczały Moskwie pieniędzy na prowadzenie wojny.

Indyjskie siły zbrojne przez dziesięciolecia wyposażane były w broń pochodzącą ze Związku Sowieckiego, a potem z Rosji.

Armia Indii jest z Rosji

Trzon sił powietrznych Indii stanowiły i stanowią obecnie samoloty wielozadaniowe produkcji sowiecko-rosyjskiej. Indie zakupiły co prawda niegdyś samoloty bojowe produkcji brytyjskiej, obecnie także i francuskiej, rozpoczęły produkcję własnego lekkiego samolotu szkolno-bojowego, ale zależność lotnictwa wojskowego Indii od produktów pochodzących z Rosji lub wytwarzanych w Indiach na rosyjskiej licencji jest faktem. 

Podobnie jest z wojskami lądowymi. Czołgi i transportery opancerzone to w większości sprzęt o proweniencji sowiecko-rosyjskiej, tak jak i broń lekka. Nie inaczej sytuacja wygląda w marynarce wojennej, chociaż zostały wdrożone programy dywersyfikacyjne. Jednak wciąż przeważająca część floty to rozwiązania technologiczne z byłego Związku Sowieckiego i z Rosji. 

Również większość indyjskich projektów rakietowych i kosmicznych korzeniami swymi sięga Sowietów i Rosji. Oczywiście są one rozwijane i modernizowane przez Indusów, ale współpraca indyjsko-rosyjska w tej sferze była i jest bardzo silna. Tak samo jak w sferze energetyki jądrowej.

Zachód to świat kolonizatorów

Oczywiście rodzi się pytanie, dlaczego Indusi od lat stawiali na współpracę z Rosjanami, a nie choćby z Amerykanami czy Brytyjczykami lub Francuzami? Hindusi do tej pory świat zachodni postrzegają jako świat byłych kolonizatorów, którym nie warto nadmiernie ufać. 

W postawie tej widoczny jest antyokcydentalizm, podobny zresztą do rosyjskiego. Rosja, a wcześniej Związek Sowiecki, wykorzystywała te nastroje, kreując się na kraj antykolonialny, potępiający imperialistyczne zapędy innych. Dzisiaj próbuje odcinać kupony od tamtej polityki, kłamliwie twierdząc, że walczy o bardziej sprawiedliwy porządek światowy. 

To sprawiało i sprawia, że elity polityczne Indii realizowały przez lata politykę w miarę jednakowego dystansu wobec ważnych graczy na światowej scenie z wyraźnym jednak ukierunkowaniem w stronę Rosji, a wcześniej Związku Sowieckiego.

Trudna, ale możliwa zmiana

Zmiana tej polityki zagranicznej Indii nie jest łatwa. Tym bardziej, że prorosyjskie lobby w Indiach jest silne. Sprzyja temu rozwijany przez część elit politycznych kraju antyamerykanizm, który mocno zakorzenił się także w indyjskim społeczeństwie. 

Ważny jest również wewnątrz azjatycki czynnik geopolityczny. Rosja traktowana była przez Indie od lat, jako kraj, który może być naturalnym sojusznikiem w rywalizacji indyjsko-chińskiej, a nawet w ewentualnym konflikcie New Delhi z Pekinem. Elity polityczne Indii właśnie w Moskwie widziały siłę, która może hamować imperialne ambicje Pekinu związane z jego rosnącymi wpływami w Azji oraz na Oceanie Indyjskim. 

Jednak w Indiach pojawiły się już głosy wskazujące na malejące znaczenie Rosji w rozgrywce z Chinami. Analitycy indyjscy zdają sobie sprawę, że każdy dzień wojny sprawia, iż Moskwa staje się zakładnikiem Pekinu. A to dla Indii sygnał ostrzegawczy, nakazujący szukać innych sojuszników w rozgrywce indyjsko-chińskiej. Sygnał ten wskazuje, iż należy prowadzić z większą starannością grę o charakterze wielokierunkowym. 

Indie potrzebują rywala, a nie sojusznika Pekinu

Warto bowiem pamiętać, że w rozgrywce pomiędzy Indiami i Chinami nie chodzi wyłącznie o rywalizację gospodarczą, lecz także o kontrolę nad określonymi terytoriami i akwenami morskimi.

Wszak potyczki pomiędzy wojskami indyjskimi i chińskimi w Himalajach to dowód, iż himalajska granica oddzielająca Indie i Chiny nie jest stabilna. A indyjski niepokój związany z powstawaniem chińskich baz morskich na wyspach i wybrzeżach Oceanu Indyjskiego w Birmie/Mjanmie, na Sri Lance i w Pakistanie jest również uzasadniony. 

Swoboda i bezpieczeństwo żeglugi na Oceanie Indyjskim ma bowiem dla Indii znaczenie fundamentalne. Rosnąca obecność chińskiej marynarki wojennej na tym akwenie postrzegana, jako zagrożenie dla szlaków morskich dających indyjskiej gospodarce wyjście na światowe rynki. 

Rosja jest problemem

W Indiach rośnie świadomość, że Rosja nie jest już i z pewnością nie będzie w najbliższych latach tą siłą, którą była – realnie czy tylko propagandowo – i jawiła się w indyjskich grach geopolitycznych przez lata. 

Moskwa w geopolitycznej wyobraźni Indusów zaczyna tracić atrakcyjność budowaną przez lata wzajemnych kontaktów realizowanych w wielu sferach – od politycznej poprzez obronną, gospodarczą, także społeczną.

Dla Indii Rosja zaczyna być problemem, bo poprzez swoją agresywną aktywność utrudnia Indiom utrzymanie owocnych relacji z szeroko rozumianym światem zachodnim. 

Nie spodziewajmy się rewolucji

Z całą pewnością nie oznacza to jednak, że New Delhi z dnia na dzień zmieni wektor polityczny, potępi Rosję za agresję wobec Ukrainy, przyłączy się do sankcji i przestanie robić z Moskwą interesy. Gwałtowne zmiany nigdy nie były elementem polityki indyjskiej. To będzie raczej ewolucja, która być może ostudzi relacje indyjsko-rosyjskie, ale z całą pewnością nie postawi obu krajów po dwóch stronach barykady.

Tak więc w spotkaniu indyjskiego premiera Narendry Modiego z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim w Hiroszimie trudno dostrzegać przełomu w indyjskiej polityce wobec Ukrainy i wobec rosyjskiej napaści na ten kraj. Niemniej jednak jest to gest, którego nie można lekceważyć. Wszak polityka to także sztuka gestów.

 

Fot. wykorzystana jako ikona wpisu: Wikimedia Commons.