Palma w obronie wykluczonych
Czy etyczne jest sadzenie drzew w zanieczyszczonych centrach miast? Pierwszy raz usłyszałam to pytanie w rozmowie z Joanną Rajkowską. Kontekstem dla tej wypowiedzi były przenosiny „Pozdrowień z Alej Jerozolimskich”, czyli najsłynniejszego projektu artystki. Rondo de Gaulle’a, na którego środku stoi obecnie plastikowa palma, po planowanej przebudowie Alej Jerozolimskich zostanie zamienione w skrzyżowanie. W ramach zazieleniania stolicy wzdłuż jezdni pojawi się szpaler drzew. Jednak czy w nagrzanym centrum zatrutym spalinami aut te drzewa będą szczęśliwe?
Jak stwierdza Rajkowska, odnosząc się między innymi do poglądu botaniczki Urszuli Zajączkowskiej, „obecność roślin w środowiskach miejskich, takich wysoko zurbanizowanych, jest tylko wtedy do przyjęcia, kiedy wydziela im się teren. Coś na podobieństwo takiego lasu miejskiego, kiedy one mogą właściwie samostanowić o sobie” [1]. Artystka zachęca do tego, żebyśmy zaniechali czynności nazywanych ogrodnictwem i dali przyrodniczemu ekosystemowi rozwijać się wedle własnych potrzeb. Ten postulat pokazuje, jak bardzo przez ostatnie lata zmieniło się podejście do podmiotowości przyrody. I nie jest to jedyna radykalna zmiana punktów odniesienia, którą widzimy. A też nie pierwszy raz, kiedy palma rozpoczyna dyskusję o przyszłości naszej wspólnoty.
Stając po stronie słabszych, bo niemych, osób przyrodniczych, palma nie pierwszy raz upomina się o prawa wykluczonych. Na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat wspierała strajki pielęgniarek, przywdziewając czepek położnej, traciła liście w solidarności z protestującymi przeciwko Euro 2012, była bezpieczną wyspą dla feministycznych performansów. Towarzyszyła protestom górniczym, paradom równości, strajkom kobiet, a ostatnio – marszowi 4 czerwca. Palma śledzi puls miasta i jest aktywną uczestniczką toczącej się debaty publicznej. Ale nie tylko miasta. To plastikowe drzewo przez swoją migotliwą tożsamość służy za pojemną metaforę do opowiadania o przemianach, których doświadczamy.
„Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich” tworzą również ramy dla eseju Bartłomieja Sienkiewicza „Między kolumną a palmą”, który otwiera zbiór felietonów poświęconych procesowi, który autor nazywa Wielką Zmianą. Dla Sienkiewicza Palma to jeden z dwóch totemów, które pozwalają rozpoznać napięcia współczesnego świata. Drugim jest Kolumna Zygmunta przy placu Zamkowym. Palma jest „kontrapunktem dla Kolumny Zygmunta, jest ilustracją, jaką drogę w czasie, w konwulsyjnym procesie klęsk i rozwoju, przeszliśmy razem z cywilizacją Zachodu od idei jednej wiary, jednego pana, jednego światopoglądu” [2]. Idąc więc za Sienkiewiczem, tropem Palmy jako sygnalistki nadchodzących zmian, jesteśmy o krok od przejścia na stronę odważnego posthumanizmu i odrzucenia podziału na kulturę i naturę, który od wieków jest fundamentem naszej cywilizacji. Jednak, czy droga, którą sugeruje nam autor, jest tą najbardziej właściwą?
Wyjść poza linie
Sienkiewicz w swoim eseju proponuje nam spacer po Nowym Świecie i Krakowskim Przedmieściu jako główną oś interpretacyjną naszej historii. Zaś każdą z dwóch kolumn traktuje za Mirceą Eliadem jako axis mundi. Osie świata to punkty centralne dla naszego postrzegania kultury. To właśnie one wyznaczają ramy naszego myślenia i pozwalają tworzyć społeczności zdolne do wspólnego działania. W tym sensie są nam niezbędne, aby poradzić sobie ze złożonością świata. Jednak wbrew temu, co sugeruje Sienkiewicz, traktowanie osi świata jako rdzenia naszego kulturowego myślenia nie wymaga od nas znajdowania kolejnych punktów odniesienia, aby łączyć je prostymi liniami – nawet jeśli mają one wymiar metaforyczny. Kontakt z osią świata może bowiem działać zupełnie inaczej. Zakorzenić nas w danym miejscu i dać stabilny punkt podparcia, aby rozglądać się wokół. Stać się podstawą dającą siłę do tego, aby wychodzić do tego, co nowe. Niekoniecznie ruszając zawsze w tym samym kierunku.
Stańmy więc pod Palmą i zamiast udać się na spacer traktem historii na martwą obecnie warszawską starówkę, rozejrzyjmy się wokół. Zacznijmy od perspektywy Rajkowskiej. Główną osią „Pozdrowień z Alej Jerozolimskich” jest bowiem nie oś północ–południe, ale wschód–zachód. Dla artystki zachodni punkt odniesienia to docenienie duchów historii i przywołanie założonego w XVIII wieku żydowskiego osiedla, nazywanego Nową Jerozolimą. W czasach powstania Palmy, czyli na początku XXI wieku, wschodni kierunek to zobaczenie napięcia pomiędzy modernizującym się centrum, a wciąż wówczas żywym Stadionem Dziesięciolecia i niedofinansowaną prawobrzeżną Warszawą. Obecnie oś wschód–zachód to skierowanie się w stronę dzikiej części Wisły jako alternatywy dla miejskiej betonozy.
Kierunek spojrzenia, który ustanowiła Rajkowska, to komplementarne podejście do tego, które proponuje nam Sienkiewicz. Kiedy złożymy te dwie osie: uda nam się połączyć lewicową wrażliwość oraz konserwatywny liberalizm. Intuicję artystki oraz warsztat poznawczy historyka. Obojga mocno zaangażowanych w polityczny wymiar rzeczywistości, w rozumieniu polityki jako aktywności nakierowanej na zmianę świata na lepszy.
Dodatkowo, to poszerzenie perspektywy o więcej niż jeden kierunek pozwoli nam na unikanie pułapek pozornie logicznych, bo prostych schematów myślenia. Trzymanie się raz określonej linii prostej jako podstawowej metafory rozwoju ludzkości jest nie tylko ograniczające, lecz także niebezpieczne dla nas jako ludzkości. Obrazowo mówi o tym angielska ekonomistka Kate Raworth, pokazując, jak wizja nieograniczonego wzrostu bazuje na obrazie dziecka, które najpierw raczkuje, potem zaczyna samodzielnie chodzić, żeby następnie stać się niezależnym, sprawczym człowiekiem, domyślnie białym mężczyzną managerem [3]. Zamiast tego Raworth proponuje odejście od abstrakcyjnych krzywych i linii jako wskaźników rozwoju i zastąpienie ich wizją dwóch okręgów tworzących kształt podobny do obwarzanka. Zewnętrzny okręg to wydolność naszej planety; wewnętrzny to szeroko rozumiane potrzeby społeczne [4].
Poszerzenie wyobraźni pozwala nam zauważyć to, co doskonale czujemy – że świat funkcjonuje nie w linearnych sprintach, ale kolistych cyklach. Nie rozwija się liniowo, bo energia, jak to obrazowo opisuje Starhawk, amerykańska ekofeministka i założycielka ruchu Reclaiming, „energia płynie spiralami. Jej ruch jest zawsze okrężny, cykliczny, falisty” [5]. Zaś „w życiu społecznym i politycznym po ruchu na rzecz większej wolności zwykle przychodzi ruch na rzecz większego bezpieczeństwa. Granice rozszerzają się i kurczą na zmianę”. W związku z tym „wolność i bezpieczeństwo nie są wzajemnie wykluczającymi się celami”, lecz wyznaczają stałą dynamikę społecznego rozwoju.
Teraz te cykle przemian przyśpieszają. I nie chodzi tylko o zmiany, które się dokonują na naszych oczach, ale również zmiany w naszym myśleniu. W końcu we współczesnym świecie równie ważną kompetencją, co uczenie się nowych rzeczy, jest umiejętność oduczania się starych schematów myślenia. Jednym z nich jest traktowanie powrotu znanych przed laty haseł jako regresu. Tymczasem obecne apele o więcej troski o przyrodę, solidarność społeczną czy gospodarkę opartą na współpracy, to kolejna iteracja cyklicznego rozwoju naszej cywilizacji. Konieczna, aby ustabilizować napięcia w tych turbulentnych czasach.
Troska o to, co nadchodzi
Rzeczywistość wokół nas się rozpada. Żyjemy w świecie napięć i paradoksów. Książka „Imć posła Sienkiewicza z diarusza fragmenta” to zbiór misternie splecionych opowieści o paradoksach tego świata oraz wyzwaniach, przed którymi stoimy. Autor pokazuje, jak opresji tradycyjnych wspólnot towarzyszy otwartość na nowe technologie. W jaki sposób sztuczna inteligencja, zamiast być kolejnym narzędziem do technokratycznego zarządzania światem, który znamy – zmusza nas do zadawania sobie pytań o granice naszego człowieczeństwa. Tłumaczy, jak liberalizm chroniący prawa jednostki, ale pamiętający o wsparciu, które daje wspólnota, zdegenerował się do formy prymitywnego neoliberalizmu, który bazuje na zasadzie bezwzględnego indywidualizmu. Jednocześnie pokazuje nam, że w czasach, gdy jeden naród morduje drugi, będąc liberałem, można formułować tezy o zbiorowej odpowiedzialności. Sienkiewicz przekonuje, że żyjemy w świecie rozbitych luster, gdzie w warunkach postępujących kryzysów znane nam punkty odniesienia straciły swoje znaczenie.
Jednocześnie widzimy, że ta mozaika fragmentów rozpadającego się świata właśnie układa się w nowe całości. Przyszłość może przybrać różne formy, których kształt dopiero się wyłania. Upadek kościoła, powrót do szamańskiej ezoteryki, mogą być traktowane jako cywilizacyjny regres. Lecz mogą też być szansą na zrzucenie jarzma oświeceniowego paradygmatu, który kazał nam się odwrócić od bliskiej relacji z naturą. Rozpad globalnego świata wolnych przepływów, to koniec neoliberalnego mitu. Ale czy jednocześnie nie jest to szansa na powrót do większej odpowiedzialności za najbliższe otoczenie – zarówno to przyrodnicze, jak i wspólnoty, w których żyjemy? Czy autonomizacja nowych technologii oraz potrzeba uznania przyrody jako podmiotu zmian społecznych nie otworzy przestrzeni do przemyślenia na nowo ram naszej demokracji? Takich pytań podczas lektury „Imć posła Sienkiewicza z diariusza fragmenta” pojawia się więcej.
Warto dać się na chwilę uwieść porywającym opowieściom Sienkiewicza o kondycji współczesnego świata. A następnie zacząć tworzyć własne. Zadając sobie pytanie, co można zachować z liberalizmu oglądanego oczami autora w czasach, w których wiemy, że to współpraca jest kluczem do sukcesu, zaś kluczem do wspólnotowości jest troska o siebie nawzajem.
Mając zmapowane zagrożenia współczesności i różne potencjalne czarne scenariusze, co doskonale robi Bartłomiej Sienkiewicz, odważmy się więc raz jeszcze zakręcić kołem historii. Poszukajmy w praktyce równowagi między prawami jednostki a solidarnością społeczną, wspólnotowością a indywidualizmem. Tym, co ludzkie, oraz tym, co przyrodnicze i technologiczne. Pozwólmy sobie tworzyć kosmogonie oparte o bardziej złożone matryce niż binarne opozycje. Dzięki temu, zamiast uprawiać ideologiczne sparingi, będziemy mogli się skupić na tworzeniu zrębów pod tę nową rzeczywistość, której fragmenty już widzimy oraz praktykowaniu tych scenariuszy, które pozwolą nam przejść przez obecne turbulentne czasy. W świecie wielości odcieni łatwiej będziemy mogli również być ze sobą, będąc od siebie różni. I zobaczyć, że ratunkiem przed opresją wspólnot opartych na jednolitych tożsamościach są społeczności budujące swoją siłę na wspólnocie celów.
Pierwszy taki pozornie niemożliwy sojusz miasta i wsi właśnie rozwija się na naszych oczach. Tusk i Kołodziejczak pokazują, że środowiska, które do niedawna mówiły skrajne różnymi językami, mogą wspólnie stanąć na jednej scenie, broniąc jednocześnie takich pozornie sprzecznych wartości jak wolność i poczucie bezpieczeństwa. Kolejnym krokiem jest uznanie wysiłku włożonego w budowę demokracji po 1989 roku, przy jednoczesnym uznaniu potrzeb kolejnych pokoleń i przyrody jako naszego najcenniejszego zasobu. Ta odsłona sojuszu międzypokoleniowego i międzyśrodowiskowego jeszcze przed nami. Jednak, aby to się udało, musimy dać sobie prawo do nadziei, że można budować wspólnotę, której siła leży w tym, że jesteśmy różne i różni od siebie. Resztę rozstrzygnie praktyka.
Przypisy:
[1] „Rozmównica – (Nie)ludzie”, Polski Teatr Tańca, 20 marca 2021.
[2] Bartłomiej Sienkiewicz, „Imć posła Sienkiewicza z diariusza fragmenta”, Fundacja Kultura Liberalna, Warszawa 2023, s. 11.
[3] Kate Raworth, „A healthy economy should be designed to thrive, not grow”, kwiecień 2018.
[4] Kate Raworth, „Ekonomia obwarzanka. Siedem sposobów myślenia o ekonomii XXI wieku”, przeł. Aleksandra Paszkowska, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2021.
[5] Starhawk, „Taniec spirali”, tłum. Enenna, Bibliotheca Alexandrina, Londyn 2016, s. 135.
[6] Tamże.