„Wytłumacz się z Giertycha!” – wołali wczoraj z widowni uczestnicy spotkania z Donaldem Tuskiem i Rafałem Trzaskowskim podczas ostatniego dnia imprezy Campus Polska Przyszłości, kiedy Tusk odpowiadał na inne pytanie z widowni. Przerwał i wytłumaczył się. Ale cofnijmy się o trzy dni, kiedy w tej samej hali sportowej trwało spotkanie z liderami Lewicy Włodzimierzem Czarzastym i Robertem Biedroniem.
Kiedy politycy zmierzali do sceny, uczestnicy Campusu, młodzi potencjalni wyborcy KO, witali ich oklaskami, aż unosił się sufit. Dziewczyny piszczały, skandowały z chłopakami „Wło-dek, Wło-dek”, potem nagradzały regularnie aplauzem kolejne wypowiedzi.
„Zawsze staliśmy po stronie praw kobiet” – oklaski. „Chcemy równości małżeńskiej, gadanie o związkach partnerskich jest nieporozumieniem” – brawa. „Zwierzę to nie jest rzecz, którą można kopać lub grillować” – brawa. „Lewicy nie interesuje, kto z kim śpi i kto w co wierzy” – aplauz. Ale największy przy tym: „Państwo świeckie to najważniejsza sprawa”. I po tym: „Nie będzie rządu, w którym będzie Lewica i Konfederacja”.
Po zakończeniu spotkania przed halą ustawiła się długa kolejka rozentuzjazmowanych młodych ludzi do zdjęć z Czarzastym i Biedroniem. I wtedy gruchnęła wiadomość: Tusk właśnie ogłosił w Sopocie, że z list wyborczych KO wystartuje Roman Giertych – w województwie świętokrzyskim, gdzie ma startować również Jarosław Kaczyński.
Giertych?!
Będący na miejscu politycy PO mieli prawo poczuć konsternację. Zachwyconym progresywnymi zapowiedziami obywatelom mieli właśnie do zaproponowania kandydata znanego ze zdjęć z Tadeuszem Rydzykiem, u którego karierę rozpoczynał znany Konfederata Krzysztof Bosak.
Starsi wyborcy, którzy chcą po raz drugi w swoim życiu uratować w Polsce demokrację, jak zrobili to w 1989 roku, idąc do wyborów 4 czerwca, pamiętają, że Roman Giertych był prezesem skrajnie prawicowej Młodzieży Wszechpolskiej, był w rządowej koalicji z Jarosławem Kaczyńskim, a jako minister edukacji skreślał z listy lektur szkolnych książki Witolda Gombrowicza, Josepha Conrada czy Franza Kafki. Oczywiście zmienił się, teraz pisze „listy do Jarka” i broni praworządności. Ale czy można tej zmianie ufać?
Nie będzie decydował
Jesteśmy znowu w hali, w której podczas Campusu trwa spotkanie z Tuskiem i Trzaskowskim. Tusk tłumaczy się z Giertycha. „Muszę na siebie wziąć tę ciemniejsza stronę walki. Mam dosyć mitów, jak wspaniale jest przegrywać, jak to jest arcypolskie powstać i przegrać”.
Dalej argumentacja wygląda tak: w kampanii wyborczej Tusk ma mniejsze możliwości niż Kaczyński, który dysponuje publicznymi mediami i podsłuchami, Tusk musi więc być szybszy i sprytniejszy, jak kiedyś „Solidarność”. Dlatego, kiedy Kaczyński uciekł przed nim w Góry Świętokrzyskie, Tusk posłał tam Giertycha. „Macie dyskomfort?” – zapytał publiczności i odpowiedział: „Ja też. Ale większy dyskomfort ma Kaczyński. Rachunek jest prosty”.
Zapewnił, że Giertych nie będzie wpływał na politykę KO dotyczącą praw kobiet i że podczas głosowania nad ustawą o legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży zobowiązał się do dyscypliny.
Logika jest więc taka, że teraz trzeba zrobić wszystko, żeby wygrać, ale po wyborach trzeba pracować nad palącymi problemami. Wczoraj oprócz praw kobiet liderzy PO wymienili na przykład sprawy związane z edukacją, wykluczeniem komunikacyjnym czy świeckim państwem.
Żelazny elektorat wiele zniesie w imię odsunięcia PiS-u od władzy. Ale nie wiadomo, czy inni wyborcy dadzą się przekonać do pomysłu lidera PO, by w Koalicji Obywatelskiej było miejsce dla szerokiego spektrum poglądów, „od Barbary Nowackiej do Romana Giertycha”, jak powiedział Tusk. Które ze skrzydeł KO zdobędzie kiedyś przewagę? Czy taka KO będzie dostatecznie silna, żeby sprawnie współpracować z innymi partiami nad odbudową państwa po PiS-ie, mając w Sejmie destrukcyjną opozycję? Zapewne zadają sobie takie pytania.
Tusk o Kaczyńskim, Kaczyński o Tusku
We wtorek PiS zgłosiło swoich kandydatów do komisji do spraw badania wpływów rosyjskich zwanej „Lex Tusk”. Inne kluby zgodnie z zapowiedziami kandydatów nie wystawiły. Jeśli PiS nie rezygnuje z komisji, to może ona stanowić narzędzie w kampanii wyborczej skierowane przeciw Tuskowi.
Tusk koncentruje się na Kaczyńskim, Kaczyński na Tusku – tak już wygląda i pewnie nadal będzie wyglądać kampania wyborcza. Jeden wystawia na listy autora regularnych listów do Jarka, zapowiadając go jako zdeterminowanego śledczego. Drugi wskazuje jedynego wroga – agenta Rosji, Niemców i Brukseli, a nawet diabła. Tak, to wybory o demokratyczną Polskę, zrozumiałe jest więc, że Tusk koncentruje się na największym zagrożeniu dla naszej demokracji. Jednak dla części wyborców argument o determinacji w dążeniu do wygranej może nie wystarczyć, żeby znieść zbyt dużo. A Giertych to dużo. Determinacja jest zrozumiała, ale czerwona linia, jak wiadomo, cienka.
* Zdjęcie użyte jako ikona wpisu: facebookowy profil Campusu Polska Przyszłości.