Partia polskich przedsiębiorców?
W sobotę odbyły się konwencje Trzeciej Drogi oraz Lewicy, które inaugurowały ich kampanię wyborczą. Obie siły ogłosiły swoje hasła wyborcze i przedstawiły zarys programu politycznego. I obie walczą o trzecie miejsce w październikowych wyborach parlamentarnych.
Trzecia Droga, czyli koalicja wyborcza Polski 2050 i PSL-u, spotkała się w Katowicach. Szymon Hołownia opowiadał o tym, że pewnego razu oglądał na przemian dwie telewizje. Jak mówił, w jednej absurdalnie atakowano Platformę Obywatelską, a w drugiej niezasłużenie wychwalali PiS. Tymczasem on chciałby znaleźć wyjście z tego konfliktu. Dlatego hasło wyborcze Trzeciej Drogi brzmi: „Dość kłótni, do przodu!”.
Hołownia przekonywał, że dzięki Trzeciej Drodze „spór pokolenia dziadków nie zostanie odziedziczony przez pokolenie wnuków”, natomiast „my, pokolenie ojców, przerwiemy ten chocholi taniec”. Szef Polski 2050 mówił też, że celem Trzeciej Drogi jest odsunięcie PiS-u od władzy i rozliczenie nieprawidłowości. Do rządzących powiedział: „Jesteście złodziejami. Jesteście złodziejami naszych marzeń”. Jego zdaniem Trzecia Droga to nadzieja, ale również „gniew na tych, którzy zamieniają Polskę w drugi PRL”.
Przewodniczący PSL-u Władysław Kosiniak-Kamysz powiedział w wystąpieniu, że „ruch społeczny Trzeciej Drogi ma być nową Solidarnością”. Zapowiedział braterstwo i współpracę, ale powiedział również, że w dzisiejszych trudnych czasach, żeby przetrwać, każdy musi być przedsiębiorczy, a „Trzecia Droga to partia polskich przedsiębiorców”, która stoi „po stronie ludzi pracy”.
Kosiniak-Kamysz przypomniał o postulacie dobrowolnego ZUS-u dla przedsiębiorców, dużo mówił o bezpieczeństwie żywnościowym i wymieniał polityków, który zajmują się w jego partii rolnictwem. Jak powiedział, odnosząc się do Michała Kołodziejczaka z Agrounii, który będzie kandydować z listy Koalicji Obywatelskiej: „Inni abdykowali, poszli drogą na skróty, jedno miejsce sobie załatwili na czele listy, ale zapomnieli o ideałach”.
Na konwencji były również wystąpienia innych polityków o gospodarce, zdrowiu i edukacji. Trzecia Droga przekonywała, że jest obecnie jedyną rozsądną alternatywą wolnorynkową, a w następnej kadencji nie podniesie podatków. Powtórzono pomysł na rozładowanie kolejek do lekarzy – temu, kto nie dostanie się na wizytę w ciągu 60 dni, NFZ sfinansuje prywatną wizytę. Do tego ogłoszono start byłego przewodniczącego Nowoczesnej Ryszarda Petru z ostatniego miejsca w Warszawie oraz byłego polityka Konfederacji Artura Dziambora z ostatniego miejsca w Gdyni.
Lewica w obronie wartości
Lewica zorganizowała konwencję w Łodzi. Na scenie ogłoszono, że oprócz dotychczasowych trzech tenorów – czyli Włodzimierza Czarzastego, Roberta Biedronia i Adriana Zandberga – teraz są również kolejne „trzy liderki”: Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Joanna Scheuring-Wielgus i Magdalena Biejat. Przedstawiono również hasło wyborcze: „Serce mam po lewej”.
Głównym tematem konwencji był państwowy program budownictwa mieszkaniowego. Jak powiedział Zandberg, Lewica chce przeznaczyć 1 procent PKB, aby samorządy budowały mieszkania na wynajem za pieniądze państwa. Polityk zapowiedział również skrócenie czasu pracy do 35 godzin w tygodniu. W innym wystąpieniu pojawił się temat „kryzysu klimatycznego”, który trzeba zatrzymać, ponieważ inaczej „dzieci odziedziczą świat, w którym nie da się żyć”.
Drugim wyeksponowanym wątkiem był atak na Konfederację i przestrzeganie przed koalicją PiS–Konfederacja. Jak mówiła Scheuring-Wielgus, partie te już teraz mają wspólny program: „nienawiść do kobiet, pogarda dla instytucji państwowych, chęć wyprowadzenia Polski z UE, klękanie przed biskupami”. Paulina Matysiak mówiła, że Lewica to nie tylko wolność w sensie kulturowym, ale też choćby dostępności do transportu publicznego – że jest to „prawdziwie wolnościowa partia”. Magdalena Biejat przekonywała, że trzeba „zatrzymać smutnych, agresywnych facetów” z Konfederacji, a Dziemianowicz-Bąk – że w tych wyborach po raz pierwszy sprawy kobiet nie będą tematami zastępczymi: „kobiety do boju”!
Do tego dochodził cały pakiet postulatów politycznych. Jak mówił Biedroń, „zawód nauczyciela musi być koroną zawodów”, a religię należy wyprowadzić ze szkół – zapowiedział „zastąpienie armii katechetów armią psychologów szkolnych”. Włodzimierz Czarzasty zwracał się do starszego pokolenia, zapowiadając choćby leki na receptę za maksimum 5 złotych, a także zwiększenie zasiłku pogrzebowego. Jak mówił w kontekście kandydowania Romana Giertycha z Koalicji Obywatelskiej, „jestem za współpracą z opozycją, ale patrzcie na listy”. Przekonywał, że jeśli Trzecia Droga i Lewica nie wejdą do Sejmu, to będą rządzić PiS i Konfederacja.
Walka o podium – kto wygra z Konfederacją?
Patrząc ogólnie, na obu konwencjach pilnowano, żeby nie uderzać w inne partie opozycyjne. Natomiast obie partie zgodnie i wyraźnie krytykowały Konfederację. Hołownia mówił, że „naszym zadaniem jest zatrzymanie nie tylko PiS, ale i Konfederacji”, a Biedroń o konieczności zatrzymania „czarno-brunatnej koalicji” PiS-u i Konfederacji. Konfederatów określił mianem „obwoźnych sprzedawców kitu”.
Również Ryszard Petru i Artur Dziambor mają dołączyć do Trzeciej Drogi jako konkurencja dla Mentzena i Bosaka – Petru napisał w oświadczeniu, że przedstawia propozycję dla ludzi, którzy „myślą o wolności gospodarczej na poważnie, a nie w formie żartu”. Można by powiedzieć, że partie oferują potencjalnym wyborcom i wyborczyniom skrajnej prawicy dwie wersje wolnościowości – Lewica daje wolność w sferze kultury, ale i szerszej palety wyborów życiowych, a Trzecia Droga w sferze gospodarczej.
Na ile takie propozycje będą przekonujące dla obywateli i kto wejdzie na wyborcze podium? Cóż, treść sobotnich konwencji była w sumie powtórzeniem i utrwaleniem wcześniejszego przekazu. Hasło wyborcze Trzeciej Drogi na zasadzie „przestańcie się wreszcie kłócić” nie jest specjalnie porywające, ale też istnieje grupa wyborców zmęczonych konfliktem politycznym w Polsce – pytanie, czy jest ich więcej niż 8 procent, bez czego TD nie przekroczy progu wyborczego.
Może się również wydać zaskakujące, jak często liderzy Trzeciej Drogi podkreślają, że były różnice między partnerami i że nie jest łatwo stworzyć zgrany duet, skoro jesteśmy już w środku kampanii i teoretycznie wszystko powinno działać jak dobrze naoliwiona maszyna. Znakiem nowej energii i rywalizacji z Konfederacją miały być kandydatury Petru i Dziambora, wzmacniające wolnorynkowy wizerunek koalicji.
Z kolei hasło wyborcze Lewicy jest spokojne, łagodne – co wydaje się zgodne z przyjmowaną ostatnio linią formacji. Lewica nie rzuca się przesadnie w oczy, za to konsekwentnie przypomina o swoich postulatach programowych i w jasny sposób mówi na temat wartości, niezależnie od tego, na ile przyniesie to zyski wyborcze. Chociaż jej postulaty są najbardziej progresywne, jest to jednocześnie najbardziej tradycyjna partia na polskiej scenie politycznej – ma spójny program ideowy i trwałe wartości, które konsekwentnie przedstawia. Jeśli jednak spojrzeć na energię kampanii, to nie ma wrażenia, że Lewica realnie walczy w tych wyborach o trzecie miejsce, lecz raczej o wejście po cichu do parlamentu i udział w przyszłym rządzie. A zatem sobota chyba bez przełomów.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: profil instagramowy Polskiego Stronnictwa Ludowego.