Życie jest niewiele lepsze od lichwiarza:
ściąga ogromne odsetki za te nieliczne przyjemności, których nam użycza.
Luigi Pirandello
Tekst rozpocznę od krótkiej anegdoty. Wrzesień 2015, międzynarodowy festiwal filmowy w Wenecji. W konkursie głównym prezentowana jest „Anomalisa”, animowane (arcy)dzieło stopmotion podpisane wspólnie przez Charliego Kaufmana i Duke’a Johnsona. Jest to pierwsze filmowe Biennale w moim dorobku dwudziestosześcioletniej wówczas dziennikarki z Łodzi. Jak na „debiutancki fart” przystało, otrzymałam szansę na poznanie swojego filmowego idola. Tym idolem jest właśnie legendarny już hollywoodzki scenarzysta Charlie Kaufman. Przygarbiony, nieśmiały okularnik chętnie odpowiada na pytania krytyków filmowych z całego świata. Kiedy wreszcie zostałam dopuszczona do głosu, postanowiłam zapytać nie tyle o „Adaptację”, „Być jak John Malkovich” czy „Zakochanego bez pamięci”, tylko właśnie o postać… Luigiego Pirandella. Czy stanowił kiedykolwiek dla Kaufmana znaczące źródło twórczej inspiracji? Nowojorski filmowiec spogląda na mnie zaskoczony znad swoich oprawek i rzecze: „Właściwie to wszystko zaczęło się od Pirandella i to jeszcze na studiach. Zaczytywałem się w jego sztukach bez opamiętania. Jedną z moich pierwszych realizacji było «Sześć postaci w poszukiwaniu autora». Nikt jak Pirandello nie uczy tak pięknie o tej cienkiej i często problematycznej granicy między teatrem a życiem, postacią a człowiekiem. Pirandello to magia. Bardzo dużo jest Pirandella w moich tekstach i pomysłach”. Myślę, że Pirandello ucieszyłby się z takiego ucznia jak Charlie Kaufman. Tego dnia zrozumiałam, że sycylijski pisarz, którego filozofią i spojrzeniem byłam oczarowana od liceum, naprawdę łączy ludzi. I to bardzo różnych ludzi.
Możemy wczytać się w dzieła, eseje i notatki Pirandella, ale co tak naprawdę o nim wiemy? Postać „pomnikowa” czy już „popkulturowa”? Andò podchodzi do niej w „Osobliwościach sycylijskich” w sposób niezwykły – ściąga noblistę z piedestału i pozwala nam zajrzeć w kulisy procesu twórczego, w którym do samego końca nie wiemy czy Pirandello jest podglądaczem rzeczywistości czy właściwie – od początku – jej głównym autorem? Jakie elementy pochodzące bezpośrednio z rzeczywistości mogły mieć wpływ na realizację jego przełomowej, awangardowej sztuki teatralnej, „Sześć postaci w poszukiwaniu autora” [1921]?
W „Osobliwościach sycylijskich” spotykają się nieustannie przeciwstawne rejestry – komedia z tragedią, powaga ze śmiechem, wysokie z niskim, prawda z fałszem, święte ze świeckim, czułość i żal. Właśnie w zderzeniu i dialogu tych przeciwległych zjawisk i wartości rodzi się magia. | Diana Dąbrowska
Między sceną a widownią
W rolę włoskiego dramaturga i powieściopisarza wciela się jeden z najbardziej rozpoznawalnych współcześnie włoskich aktorów, mistrz od „filmowych zadań specjalnych” – Toni Servillo. Zresztą stały współpracownik Roberta Andò („Niech żyje wolność”, „Spowiedzi”). Sycylijski autor powraca na początku lat dwudziestych XX wieku w swoje rodzinne strony. Starszy już mężczyzna ewidentnie przeżywa kryzys twórczy i nie pomaga mu nawet spotkanie z jego autorytetem i bliskim przyjacielem, osiemdziesiącioletnim pisarzem skrajnie realistycznej prozy Giovannim Vergą („Rodzina Malavogliów”, „Nedda”). Dopiero znajomość z Sebastiano i Onofrio, czyli tajemniczą dwójką dziwacznych pomagierów (w tej roli kultowy duet włoskich komików Salvo Ficarra i Valentino Picone), samozwańczych lokalnych artystów i grabarzy, spowoduje upragniony przełom w życiu Pirandella. Mężczyźni ci pragną wyrwać się z prowincji i odnieść wielki sukces w świecie włoskiego teatru – najchętniej w stolicy Italii. Pragną teatru, w którym twórcy są respektowani przez elegancką publikę. Zagadkowość i swoista pechowość ich przeżyć i losów stanie się dla pisarza kanwą dla pogłębionej refleksji o sprzecznościach ludzkiej natury i o tym, jak bardzo boimy zderzenia się z „nagą prawdą”, nawet jeśli jest ona przebrana w groteskową, teatralną konwencję. Kiedy Sebastiano i Onofrio wystawiają mocno inspirowaną otaczającą ich małomiasteczkową, pełna zabobonów i plotek rzeczywistość tragifarsę, Pirandello bacznie przygląda się temu, jak na scenie – wbrew logice i wszelkim konwenansom – dołączają do aktorów prawdziwi, zniesmaczeni mieszkańcy, którzy odnajdują wyraźne ślady samych siebie w tym, co jest przed nimi odgrywane na żywo. W tym szaleńczym, spontanicznym dialogu między sceną a widownią wyjdą na jaw różne tajemnice i wyrzuty, które zakłócą wieloletnią przyjaźń Sebastiano i Onofrio. Czy będący pod wrażeniem ich przedstawienia Pirandello będzie w stanie ich pogodzić? Czy sam odniesie sukces za sprawą tej inspirowanej lokalnymi niesnaskami nową sztuką?
W „Osobliwościach sycylijskich” spotykają się nieustannie przeciwstawne rejestry – komedia z tragedią, powaga ze śmiechem, wysokie z niskim, prawda z fałszem, święte ze świeckim, czułość i żal. Właśnie w zderzeniu i dialogu tych przeciwległych zjawisk i wartości rodzi się magia. Magia i fantazja, które począwszy od Pirandella, stanie się znakiem rozpoznawczym włoskiej kultury, w tym kultury filmowej (pomyślmy tylko na chwilę o twórczości Federica Felliniego, Pier Paola Pasoliniego, Nanniego Morettiego, Elia Petriego, braci Taviani, Paola Sorrentino…). Mało tego: „Osobliwościami sycylijskimi” Andò dokłada swoją cegiełkę do specyficznego włoskiego „gatunku” opowieści o artystach w kryzysie, którzy decydują się na podróż-ucieczkę, wsiąknięcie w otaczającą ich rzeczywistość, aby przełamać tę niekorzystną dla siebie, wyniszczającą fazę („Osiem i pół” Felliniego, „Wielkie piękno” Sorrentino, „La Passione” Mazzacuratiego, „Il postino” Radforda).
Dialog masek
Zgodnie z wizją Pirandella człowiek nie istnieje bez formy, maski, pewnej struktury i wynikających z niej granic. Mało tego – społeczna stabilność i bezpieczeństwo bazują przecież na komunikacji zakotwiczających się w nas nieustannie form, na pewnym kodzie zachowań, wypowiedzi, wspólnie wypracowanych znaczeń. Niezwykle trudno jest nam zajrzeć przez to w głąb siebie, być niezależnym w procesie samopoznania. W ogóle być. Jesteśmy ciągle tym, co widzą w nas inni? Jesteśmy tym, co sami widzimy w lustrze? Na ile jednak możemy się zmieni(a)ć? Na ile nasza „stała maska” może odzwierciedlać nieustającą płynność rzeczywistości, którą rządzi przecież wieczna zmiana? Jak wyjść obronną ręką z tego egzystencjalnego konfliktu między potrzebami człowieka, społeczeństwa a naturą świata? Czy fikcja jest jedynym lekarstwem przed samotnością? Czy nasza tożsamość bez tej fikcji po prostu nie istnieje? Jak mawiał sam Pirandello: „Prawdziwe jest morze, prawdziwa jest góra; prawdziwy jest kamień; prawdziwe jest źdźbło trawy; ale człowiek? Bezwiednie i nieświadomie zawsze przywdziewa maskę kogoś, kogo – w dobrej wierze – wyobraża sobie, jako siebie samego: pięknego, dobrego, pełnego wdzięku, hojnego, nieszczęśliwego, i tak dalej, i tak dalej”. Co ciekawe, już wcześniej w twórczości Andò mogliśmy odnaleźć dzieła, które określilibyśmy mianem „naznaczonych” duchem Pirandella. Tak dzieje się chociażby w przypadku rewelacyjnego „Niech żyje wolność” [Viva la libertà, 2013]. Grany w tym filmie przez Servillo lewicowy polityk Enrico Olivieri jest twarzą opozycji, która sromotnie przegrywa w sondażach. Zagubiony, zrozpaczony Enrico decyduje się opuścić z dnia na dzień swoją rodzinę, partię i kraj. W Paryżu próbuje odnaleźć dawną miłość, z którą niegdyś połączył go piękny romans. Kobieta pracuje jako nadzorca ciągłości zdjęć na planie filmowym, Enrico decyduje się do niej dołączyć. Tymczasem w Rzymie najbliższy współpracownik Olivierego wpada na „szalony plan”, aby wypełnić pustkę po nim… jego bratem bliźniakiem (w tej roli również Servillo). Nieradzący sobie w pełni z chorobą dwubiegunową, trzymany w specjalnym zakładzie, dobroduszny filozof Giovanni otrzymuje nagle szansę, aby wyrwać się na wolność. I okazuje się tą nowo odzyskaną wolnością zarażać nie tylko – potrzebującą swoistego renesansu – włoską scenę polityczną, ale cały otaczający go świat. Nieoczekiwana zamiana ról dostarcza twórcy niezwykłych narzędzi, aby obnażyć nie tylko hipokryzję i zawiłości systemu politycznego, lecz także zwodniczą i ograniczającą formę wszelkich konwenansów społecznych, w których – chcąc nie chcąc – jesteśmy stale zaklęci.
Choć „Osobliwości” to film o teatrze, scenie i widowni, Andò broni się ostatecznie przed tak zwaną. „teatralnością przedstawienia”. Nie mamy tutaj do czynienia z „teatrem telewizji”, wręcz przeciwnie. Choć z ekranu wylewają się długie dialogi, nie czujemy się wcale przygnieceni słowami. „Osobliwości sycylijskie” ogląda się niczym kryminalno-egzystencjalną zagadkę, w której nieustannie jesteśmy zanurzeni w poczuciu tytułowej dziwności. Ale też czułości dla wszystkich swoich dramatis personae. Podobnie jak w sztuce „Sześć postaci w poszukiwaniu autora”, Andò nie rezygnuje z metafizycznej narracji, w której prawdziwa zawartość dramatu tworzy się na naszych oczach, a status ontologiczny wydarzeń i postaci jest bardzo trudny (jeśli w ogóle możliwy) do rozszyfrowania. Ostatecznie to właśnie w tym niedopowiedzeniu reżyser jest najwierniejszy naturze i filozofii swojego protagonisty. Pirandello czerpie z rzeczywistości, ale nie pozostaje nigdy jej zakładnikiem. A każda jego obserwacja, jest tak naprawdę interpretacją.