„Otello” Gioachino Rossiniego i Giuseppe Verdiego to trochę dwie różne historie o tym samym. Niektórzy pewnie powiedzą, że nawet nie trochę, tylko bardzo, a dyferencje obu librett nie sprowadzają się jedynie do stylu języka. Dlaczego, skoro wspólnym dla obu ma być dramat Szekspira? Otóż jest to historia zapośredniczeń. 

Alfred Kim (Otello), Iain MacNeil (Jago), Chór Opery we Frankfurcie

Szekspir, nie-Szekspir

Zacznijmy od tego, że postać Otella nie jest wytworem wyobraźni najsłynniejszego dramaturga, tylko włoskiego poety Girardiego zwanego Cinzio (1504–1573), i o ile Verdi i jego librecista Arrigo Boito starali się być wierni Szekspirowskiej tragedii, to libretto Francesco Berio wykorzystane przez Rossiniego jest oparte na tekście „Othello, ou le More de Venise” Jeana-Françoisa Ducisa, czyli na francuskim tłumaczeniu Szekspira. 

Najogólniej ujmijmy różnice między „Otellami” Rossiniego i Verdiego. Akcja w operze Verdiego umiejscowiona jest na Cyprze, u Rossiniego mamy chyba jedno z najbardziej operowych miast i nie chodzi tylko o liczbę teatrów, ale i o liczbę fabuł operowych, które tam się rozgrywają – Wenecja. Scenografia to drobiazg, ale Verdi i Rossini inaczej rozwijają relacje między bohaterami, a nawet używają w tej historii innych postaci. Jagon w operze Verdiego to prawdziwy demon, który nakręca akcję, tymczasem u Rossiniego wcale nie jest ani tak straszny, ani sprawczy. 

Dla kontrastu, rola Roderigo, raczej poboczna u Szekspira i Verdiego, w wersji Rossiniego jest eksponowana na równi z tytułowym bohaterem. U Rossiniego głównym wątkiem wydaje się konflikt Desdemony z jej ojcem, a sprawa zazdrości schodzi na drugi plan. A oto co Lord Byron napisał, jak zobaczył w Wenecji operę Rossiniego: „Mordują tu Otella [Szekspira] na operowej scenie. Muzyka dobra, choć ponura, ale słowa! Wszystkie dobre sceny z Jagonem usunięte, a zamiast nich największe nonsensy!”.

Michael Porte, Nino Machaidze, Claudia (leży), Mahnke, Alfred Kim (tyłem), Jonathan Abernethy, Iain MacNeil i Chór

Dwa różne światy

Różnice w fabule obu „Otellów”, to nic w porównaniu z przepaścią, jaka dzieli ich język muzyczny. Tu wszystko jest inne, co nie powinno dziwić, opery dzieli cała epoka. Dzieło Rossiniego miało premierę w 1816 roku, zaś Verdiego w 1887 i muzycznie są to różne galaktyki włoskiej opery XIX wieku. „Otello” Rossiniego to parada trzech tenorów popisujących się Rossiniowskim belcantem. Przy czym Otello i Rodrigo to naprawdę skomplikowane i trudne partie napisane na dwa różne rodzaje głosu tenorowego, trzecim tenorem jest Jagon, w przypadku opery Rossiniego postać trochę mniej znacząca. „Otello” Verdiego to dramat psychologiczny skoncentrowany na Jagonie, Desdemonie i Otellu z wielką późnoromantyczną instrumentacją wymagający adekwatnej do niej siły wyrazu od śpiewaków. 

Opera we Frankfurcie na koniec sezonu artystycznego wznowiła inscenizację „Otella” Rossiniego z 2016 roku w reżyserii Damiano Michieletto – i Verdiego w mającej już ponad dekadę produkcji Johannesa Eratha. Była to rzadka okazja usłyszeć obu „Otellów”, jednego, po drugim, do tego pod batutą jednego dyrygenta – Sesto Quatriniego. Quatrini zwykle wyraźnie ciążył w stronę klasycznego, powiedzmy bardziej „mozartowskiego”, nieco za bardzo usztywnionego brzmienia. Rozumiemy, porządek metryczny musi być, jednak wypadło to sztucznie, mało Rossiniowsko – prawie wszystko wydawało się nakreślone cienkim patyczkiem, zamiast wymalowane piórkiem. Jednak wynikało to z braku zaufania do większości solistów.

Były jednak w tym wykonaniu rzeczy bardzo satysfakcjonujące. Theo Lebow, którego można nazwać miejscowym tenorem, zwykle występujący w rolach drugoplanowych, tutaj pokazał wspaniałą klasę wokalną. Rzadko spotykana inteligencja muzyczna połączona z techniką wokalną i doświadczeniem na scenie sprawiły, że Lebow był Otellem. Nie zawsze wszystko brzmiało idealnie, ale, co godne podkreślenia, tenor nigdy nie chodził na interpretacyjne skróty i nie ułatwiał sobie zadania, co najbardziej uwypukliło się w duecie z Jagonem w II akcie. 

Francisco Brito jako Jagon forsował głos, nie kontrolował barwy, wydaje się, że jedyną intencją było śpiewać głośniej od Lebowa, który nie dał się sprowokować i usunął Brito na drugi plan przy okazji pierwszej kulminacji. W scenach z udziałem Lebowa Quatrini pokazywał, jak daleko jest Rossini od Mozarta. 

Drugim śpiewakiem, który sprawiał, że muzyka płynęła, był Levy Sekgapane (Rodrigo). Tego typu osoby określa się mianem „zwierzęcia scenicznego”, a w połączeniu z takimi głosami pojawiają się obecnie bardzo rzadko. To dla Rodriga w tej operze Rossini skomponował najbardziej efektowne fragmenty naszpikowane wysokimi dźwiękami i wymagające dużej biegłości technicznej w śpiewaniu koloratur. Słuchanie Sekgapane w roli Rodriga dawało rzadkiego rodzaju satysfakcję. Ten spektakl należał do Lebowa i Sekgapane. 

Verdi i Rossini – dwa światy? Desdemona zaprzecza

Nino Machaidze przeczy logice i pokazuje, że można śpiewać Rossiniego i Verdiego mniej więcej tak samo. Desdemona to dla niej Desdemona i kropka. Śpiewa czysto, metrycznie, lecz chyba nie wie o czym, słuchacz też nie bardzo wie o czym Machaidze śpiewa, bo brak dykcji utrudnia zrozumienie słów. Równie dobrze mogłaby zaśpiewać partię Rossiniego w operze Verdiego i odwrotnie. Można powiedzieć, że jej udział w operze to akompaniament wokalny dla orkiestry. 

Pamiętamy Machaidze sprzed około dwudziestu lat, z inscenizacji „Łucji z Lammermooru” wystawianej w Brukselskim Cyrku przez La Monnaie, była wtedy dobrze zapowiadającą się śpiewaczką, niestety nie rozwinęła się jako artystka, rozwinęła jedynie swoją karierę. Desdemona w „Otellu” Verdiego to kolejna partia, którą będzie wszędzie śpiewać tak, jak inne partie ze swojego repertuaru.

Alfred Kim (Otello) i Nino Machaidze (Desdemona)

To nieprawda, że nie ma kto tego śpiewać

Często spotkać się można z opinią, że panuje kryzys wokalny i że pewnych ról „nie ma kto śpiewać”. Otello Verdiego to właśnie jedna z tych legendarnych partii – doskonale znana partia, wysokie wymagania i standardy wykonawcze ustalone przez Ramóna Vinaya, Carlo Cossuttę, Helge Rosvaenge, Mario del Monaco czy Jona Vickersa.

Alfred Kim, który wygrał w 1998 roku Konkurs ARD, od wielu lat śpiewa Otella i inne Verdiowskie partie, których „nie ma kto śpiewać”, jak Manrico w „Trubadurze” czy Gabriele w „Simonie Boccanegrze”. Można powiedzieć, że repertuar Verdiowski stał się jego specjalnością i wizytówką. 

Iain MacNeil dysponuje ciemnym barytonowym głosem o pewnej górze – to brzmi jak niezdefiniowany precyzyjnie baryton Verdiowski. Odkąd usłyszeliśmy go w „Der Traumgörge” Zemlińskiego nie mogliśmy się doczekać, wiedząc, że za kilka miesięcy zadebiutuje w roli Jagona.

Nie zawiódł oczekiwań i pokładanych w nim nadziei. To Jagon wcielony – demoniczny i dynamiczny. Wszystko w tej operze dzieje się dzięki niemu, czy też przez niego. Ma świetne wyczucie rytmu, synkopy, rytmy punktowane, wszystko jest wyśpiewane sprężyście i zwinnie. Przemyślane każde słowo i do niego dobrany gest, mimika i kolor głosu. 

Takie kreacje to prawdziwe perły, które są dowodem na to, że z tym „nie ma kto śpiewać” lubimy czasem przesadzać.

 

Gioachino Rossini „Otello”

libretto: Francesco Maria Berio
reżyseria: Damiano Michieletto
soliści: Theo Lebow (Otello), Nino Machaidze (Desdemona), Francisco Brito (Jagon), Levy Sekgapane (Rodrigo), Erik van Heyningen (Elmiro Barberigo), Kelsey Lauritano (Emilia), Michael McCown (doża), Abraham Bretón (Lucio / gondolier)

Giuseppe Verdi „Otello”

libretto: Arrigo Boito
reżyseria: Johannes Erath
soliści: Alfred Kim (Otello), Nino Machaidze (Desdemona), Ian MacNeil (Jagon), Michael Porter (Cassio), Jonathan Abernethy (Rodrigo), Claudia Mahnke (Emilia), Kihwan Sim (Lodovico), Magnus Baldvinsson (Montanaro), Seungwon Choi (herold)

dyrygent: Sesto Quatrini

Frankfurt Opera Chorus
Frankfurter Opern- und Museumsorchester

 

Recenzowane spektakle odbyły się 8 czerwca 2024 (Rossini) i 22 czerwca 2024 (Verdi)

Zdjęcia ze spektaklu „Otello” G.Verdiego w reż.Johannesa Eratha (C) Barbara Aumüller